2020-06-24

„Będziesz siedzieć. O polskim systemie niesprawiedliwości” Violetta Krasnowska


Wydawca: Czarne

Data wydania: 13 maja 2020

Liczba stron: 240

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Bezradność

Ta książka może autentycznie przerazić. Dlaczego? Chyba przede wszystkim dlatego, że każda opisana tutaj historia mogłaby spotkać każdego z nas. To powtarzane niepotrzebnie zdanie (przeszkadza mi trochę właśnie powtarzanie tez, wniosków, sugestii) niesie czytelnika przez siedem przerażających historii o tym, jak niewinni ludzie zostali skazani przez wymiar sprawiedliwości za potworne zbrodnie, z którymi nie mieli niczego wspólnego. Violetta Krasnowska odważnie rozpoczyna od opowieści o Tomaszu Komendzie, o której – za sprawą zbliżającej się premiery filmu – za chwilę po raz kolejny znowu będzie bardzo głośno. Na mnie chyba największe wrażenie zrobił siódmy rozdział, bo w nim autorka reportażu bezpośrednio konfrontuje się z pokrzywdzonym. Z ogromem absurdu, który doprowadził do odebrania mu wolności, ale przede wszystkim z tym rodzajem bezradności pojawiającym się chyba dopiero w więzieniu, ze świadomością ułomności systemu, z prywatnym upokorzeniem zamieniającym się w bierność. Nie mnie oceniać emocje portretowanych ludzi, bo nie mam najmniejszego pojęcia, co czuli, co mogliby czuć. Nigdy też nie chciałbym, aby choćby ułamek procenta ich doświadczeń stał się moim doświadczeniem. Bardziej zastanawia mnie idea tej książki. Bo mam wrażenie, że nie jest ona orężem wymierzonym przeciw organom ścigania tak w ogóle, choć podtytuł mógłby sugerować takie podejście. Wydaje mi się, że Krasnowska opowiada o pomyłkach systemu i ludzkiej krzywdzie po to, aby przejrzeli się w tym reportażu wszyscy ci, do których społeczeństwo powinno mieć zaufanie. I zrozumieli, że muszą zrobić wszystko, aby Polak zaufał policjantowi, prokuraturze, sądom. A pokazywane jak piekielne kręgi mają być mrocznym memento. Nie mogą działać tak, jak zostało to opisane w tych wstrząsających przypadkach, bo przecież krzywdę mają piętnować, nie samemu krzywdzić.

Ale oczywiste jest, że proste reakcje oburzenia i wściekłości wywoła już pierwsza historia, a kolejne będą przedstawiane w taki sposób, że z trudem można brnąć przez metodyczny opis zaniechań, zaniedbań, dyletanctwa i czysto złośliwych działań na szkodę oskarżonych. „Będziesz siedzieć” to reportaż czytelnej tezy i nieukrywający tego, co chce piętnować. Jednocześnie jest to rozpisana na siedem przejmujących rozdziałów historia zderzenia jednostki z patologią systemu mającego w założeniu chronić nas przed wszelką patologią. To, co przejmuje na równi z poczuciem, że naszym udziałem może stać się piekło niewinnie skazanych, to świadomość tego, że w przypadku znalezienia kozła ofiarnego i osadzenia go w więzieniu z automatu zostaje wyłączona jakakolwiek odpowiedzialność za poszukiwanie prawdziwego przestępcy, niejednokrotnie niezwykle brutalnego mordercy. Nie mieści się w głowie, jak szybko i stanowczo można zamknąć daną sprawę, aby uspokoić sumienie schwytaniem „winnego” i wyłączyć czujność na całą resztę – w tym na bandytę mogącego bezkarnie zaatakować ponownie.

Opowiedziana ze szczegółami sprawa Tomasza Komendy jest powszechnie znana, ale autorka przedstawia tu także historie ludzi, za którymi stoi równie wstydliwy wizerunek polskiego wymiaru sprawiedliwości. Niepełnosprawny umysłowo Piotr Mikołajczyk, którego całkiem niedawno ponownie zatrzymano w więzieniu, a który wydaje się nie mieć nic wspólnego ze sprawą podwójnego brutalnego morderstwa. To również student polonistyki, który spędził w więzieniu kilka lat, otrzymując wyrok za nic. To Ukrainiec, któremu przez zaniechanie w gromadzeniu materiału dowodowego przypadła rola mordercy. Te opowieści mają częściowo szczęśliwe zakończenia, ale czy jest cokolwiek szczęśliwego w tym, że w końcu uniewinniono kogoś naprawdę niewinnego, serwując mu wcześniej szereg traumatycznych doświadczeń, na które nie zasłużył?

Czytając „Będziesz siedzieć”, nie sposób nie zwrócić uwagi na to, jak w procesie poszlakowym działa nieustanna presja na rozwiązanie sprawy. To trochę tak, jakby toczyła się specyficzna gra z czasem i przełożonymi w to, by jak najszybciej wytypować najbliższego właściwemu modelowi winnego. Krasnowska nie tylko obnaża szereg katastrofalnych w swych skutkach działań, ale przede wszystkim pokazuje, co się dzieje, gdy normy etyczne, moralne, lecz przede wszystkim prawne ulegają zachwianiu. Nie chodzi tylko o relatywizowanie pewnych pojęć. Nie chodzi o odbieranie sensowności, spójności i zdrowego rozsądku działaniom mającym być egzemplifikacją systemu prawnego. Myślę, że autorce udaje się oddać bezbrzeżny smutek i szaleństwo, kiedy chaos wraz z ludzką rozpaczą przybiera niebezpieczne kształty. Nie jest trudno wyobrazić sobie opowiadane historie, dużo trudniej jest znaleźć konkretną winę w całym szeregu działań doprowadzających niewinnych ludzi na skraj myślowego chaosu i rozpaczy. Dlatego „Będziesz siedzieć” to historia tego, co się dzieje, gdy wyrok staje się niesprawiedliwym upokorzeniem. Tu zderzeń jest kilka. Ludzkie emocje, poczucie realności i odrealnienia, fakty połączone z konfabulacjami na ich temat i przede wszystkim ludzie systemu podejmujący się z nadzwyczajną lekkością decydowania o czyimś losie.

Technika drobiazgowego odtwarzania fatalnych śledztw i procesów sądowych pozwala przyjrzeć się temu, z jaką łatwością na całej drodze poszukiwania sprawcy czynu karalnego mogą pojawiać się nie tyle niedopatrzenia związane z trybem i intensywnością pracy, ile kardynalne błędy prowadzące ku temu, że w sądzie rozgrywa się już tragifarsa, ale nikomu nie jest do śmiechu, na końcu zaś pozostaje jedynie ból tych, których udziałem nie powinien być. Violetta Krasnowska zwraca także uwagę na to, że wielokrotnie nikt w systemie, który niszczył, nie ponosi żadnych konsekwencji swoich czynów. To nie są zatuszowane błędy, po których śladami pozostaną ewentualnie jakieś zapisy w dokumentacji. To działania, których bezpośrednią konsekwencją jest złamanie życia człowiekowi bez winy. Autorka wydaje się pytać także o to, co stoi za ludzkimi nieprawidłowościami, a co za systemową bezdusznością pozwalającą na to, by absurd mógł bardzo długo rządzić w procesie, który sam w sobie jest absurdalny, jeżeli nie jest procesem wymierzania zwyczajnej sprawiedliwości.

Krasnowska weryfikuje to, czego nigdy nie zweryfikowano. Zadaje pytania, jakie nie pojawiły się ani razu w żadnym z fatalnych procesów skazujących za niewinność. Ale robi jeszcze coś więcej: niezwykle czule i empatycznie portretuje swoich bohaterów, choć opowiada o nich przez pryzmat systemowych działań i równie systemowym językiem instytucji. Za każdą jej opowieścią kryje się dramat, któremu autorka bardzo uważnie się przygląda. Jako człowiek, nie jako dziennikarka. Dlatego ta książka ma podwójną wartość – demaskuje, ale i przybliża nas do tych, od których jakoś automatycznie chcielibyśmy się odsuwać. Ważna i potrzebna książka – powinna być czytana przez policjantów, prawników, pracowników więzień i wszystkich pewnych tego, że system nie karze bez powodu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

oj znam to ... gdy brak sprawcy, może by tak sprawcę zrobić z ofiary przestępstwa? znam z autopsji