Wydawca: Pauza
Data wydania: 8 sierpnia 2020
Liczba stron: 272
Przekład: Magdalena Kamińska-Maurugeon
Oprawa: miękka ze
skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Życiowe
wędrówki
„Nikolski” to powieść tak
wielu nieoczywistych rozwiązań fabularnych i jednocześnie rzecz tak otwarta w
swojej kompozycji, że nie dziwię się, iż miała kilka wersji roboczych, do
których zajrzałbym z przyjemnością. To, w jaki sposób Nicolas Dickner spaja losy swoich bohaterów,
jest niezwykle ekscytujące nie tylko dlatego, że oferuje wiele możliwości.
Chodzi też o to, w jaki sposób buduje opozycję stałości i poruszania się. W
dużej mierze „Nikolski” to będzie książka o tym, gdzie jest nasze miejsce na
mapie, ale głównie na temat tego, jak je sobie wyznaczamy. Przemierzanie
przestrzeni i zdobywanie dzięki temu doświadczeń skontrastowane będzie z
bezpiecznym zasiedzeniem się i równoczesnymi fantazjami na temat kształtu
świata, kiedy zbiera się mapy i jednocześnie nabiera pewności, że czas ruszyć
dalej (tu świetna klamrowa kompozycja powieści, która zamyka wiele przesłań,
otwierając jednocześnie drogi nowych możliwości i interpretacji tej narracji).
Dickner pisze również o
odchylonym azymucie. To historia kompasu wskazującego kierunek na maleńką
alaskańską osadę. Bohaterowie nie będą mieć pojęcia o tym, jak bardzo łączy ich
to kierunkowanie. A czytelnik będzie świadkiem doskonałej
opowieści o tym, jak żyją w nas przodkowie i najbliżsi ludzie, a także w jaki
sposób wpływają na nasze życiowe wybory. Jedno zastrzeżenie mam do tego, że
wszystkie postaci wyjątkowo łatwo realizują swoje życiowe cele. Rozumiem, że to
było potrzebne w konstrukcji tej powieści, ale nie do końca wypada wiarygodnie.
Reszta prezentuje się świetnie. Zwłaszcza gdy opowiada o tym, czym jest nasza
mentalna mapa.
Noah to dziecko wędrowców,
którzy spotkali się w drodze i dali sobie odrobinę bliskości. Pochodzi znikąd.
Przemierzając wraz z matką kanadyjskie bezdroża, czytania i pisania uczy się z
map. Jego tożsamość kształtuje wciąż zmieniający się krajobraz. Do czasu. Do
momentu, w którym Noah wybierze miejsce, z którym chce związać dalsze życie.
Miejsce, gdzie po raz pierwszy w życiu się zatrzyma. Będzie to oczywiście miało
swoje konsekwencje, ale najciekawsze wydaje się śledzenie tego, jak elementy
przestrzeni miejskiej – uporządkowanej i zamkniętej – kształtują wrażliwość i
poczucie własnej wartości tego bohatera. Do Montrealu przybywa również Joyce.
Wciąż znajduje się blisko Noaha, ale oboje realizują inne życiowe scenariusze.
Joyce od małego zachwyca się mapami ojca, pochodzi z rodziny podróżników,
dojrzewa do swojej pierwszej ważnej podróży. Wybiera tę samą lokalizację co
Noah, ale kierują nią inne pobudki. W Montrealu znajdzie się także ktoś
jeszcze. Trzeci bohater, opowiadacz historii swojego życia, posiadacz dziwnego
kompasu. I wszystko nagle połączy się w zaskakującą całość. Albo nie.
Życiowi nomadzi przyglądają
się Montrealowi jak ich znajomi, emigranci z rejonu ważnego dla wymowy tej
powieści, ale też nieoczywistego. Noah i Joyce muszą wydeptać własne ścieżki
i oswoić miejskie życie. Jednocześnie wciąż żyją tym, jak ukształtowała ich
przeszłość. Stale w jakimś związku z mapą i możliwościami, które daje.
Niepokorni i niespokojni. Nietuzinkowi w swych wyborach życiowych i
konsekwentni w ich realizacji. Dickner portretuje postacie, z którymi można
się zaprzyjaźnić, ale jednocześnie ludzi w specyficzny sposób osobnych.
Działających zadaniowo i narzucających na swoje prywatne mapy kolejne punkty,
do których muszą dotrzeć. Zwykle po to, by zrozumieć samych siebie.
Ale to też opowieść o
ludziach, którzy w różny sposób muszą radzić sobie z oddaleniem od najbliższej
osoby – matki. Albo jest to konfrontacja z jej śmiercią, albo konsekwentne i
nieudane próby nawiązywania kontaktu, albo też poszukiwania w wielkim mieście
cechujące się wyjątkową formą determinacji, podporządkowujące sobie cały sens
życia i działania. Nieobecne matki funkcjonują tutaj trochę jak zatarte
życiowe azymuty. Są wciąż punktami odniesienia, ale utkwiły w przeszłości jako
symbole, nie ma ich fizycznie obok dzieci, te zaś mierzą się z brakiem, który
trzeba czymś zapełnić. Dlatego „Nikolski” to opowieść o rodzinie, która zbliża
i jednocześnie oddala. Ważne jest śledzenie tropów wskazujących na linie
genealogiczne poszczególnych bohaterów, ale w moim odczuciu Dickner bardziej
uniwersalnie opowiada o tym, czym jest życiowa podróż z bagażem rodzinnych
wspomnień. Jego bohaterowie muszą żyć albo w zgodzie z tym, kim stali się
dzięki swojej rodzinie, albo w opozycji do tego. Jednocześnie wychodzą odważnie
światu naprzeciw. Takiej rzeczywistości, w której sami zaczną poszukiwać. I
jednocześnie wędrować. Z mapą albo przekonaniem o tym, że mapa nie jest
fizycznie potrzebna.
„Nikolski” to też powieść o
tym, jak kształtuje się tożsamość w związku z regionem, z jakiego się pochodzi.
Sporo w tej książce – w wyraźnym i czytelnym tle – opowieści o relokacjach,
które mają konsekwencje dla rodzin, rodów, narodów.
Historia zobrazowana w podróżniczo-historycznych retrospekcjach staje się
częścią współczesnej historii zagubionych bohaterów tej narracji. Dlatego też
Dickner pisze zarówno o ucieczkach, jak i o powrotach. Wszystko to opisane jest
w taki sposób, że „Nikolski” staje się w zasadzie wstępem do tego, co
nienapisane. Rzadko która powieść otwiera się tak niejednoznacznie, zamykając
ostatnie zdanie, i jednocześnie jest historią pewnej ukończonej drogi. To też
opowieść o tym, jak ważne są rzeczy przechodnie. Na przykład pewna książka,
która przynależała do kogoś, a potem stała się wyznacznikiem nowej drogi. Jakby
kolejnym kompasem.
„Nikolski” jest świetną
historią dojrzewania do odpowiedzialności za siebie i swoje wybory.
Jednocześnie umiejscowioną w ciekawej przestrzeni rzeczą o specyficznej formie
zatrzymania się w życiu i docenienia świata z perspektywy tego czasu
zatrzymanego. O archeologii rzeczywistej i tej mentalnej,
kiedy trzeba poskładać ślady po przodkach, by zrozumieć cel i potrzeby własnego
życia. Podoba mi się wielowymiarowość tej książki i to, jak różnie można ją
zinterpretować. Czy jesteśmy życiowymi nomadami, czy też zawsze i wszędzie
określa nas jakaś przynależność? To literacka fantazja dla czytelników
lubiących zmiany i podróże, ale również dla tych, którzy chcieliby się
dowiedzieć więcej o swojej tożsamości, nie ruszając się z miejsca. Dickner jest
pisarzem posługującym się frazą brawurowo, czasem nonszalancko, ale w taki
sposób, że kreśli wydarzenia wraz z postaciami, które mocno zapadną w pamięć. I
jest to też opowieść o tym, za czym tęsknimy, wyznaczając sobie nowe początki
życiowych dróg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz