Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 12 sierpnia 2020
Liczba stron: 400
Przekład: Bohdan Maliborski
Oprawa: miękka
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Podróż
do samego siebie
Powieść Esi Edugyan to
wyjątkowa przygoda czytelnicza. Narracja o czarnoskórym niewolniku
przemierzającym świat w XIX wieku i szukającym własnej tożsamości jest
jednocześnie epicką historią opowiadającą, czym w relacji może być
przywiązanie, a czym przynależność. Czyta się to z niesłabnącym
zainteresowaniem, bo Edugyan odświeża znany koncept powieści podróżniczej, a
jej wyobraźnia twórcza jest tak malarska i wielowymiarowa, że w tej narracji
widzi się i różnorodność, i fascynujące zderzenia istoty ludzkiej z naturą, i
przede wszystkim tę niezwykłą symbiozę człowieka znikąd, który raz za razem
poznaje kolejne kraje i kolejne krainy geograficzne. „Washington Black” to
powieść o szukaniu siebie w podróży, ale i o podróży, której nie odbywamy,
kiedy wiemy, skąd pochodzimy, kto jest odpowiedzialny za nasze pojawienie się
na tym świecie i jak nasz życiowy status określa to, co jesteśmy w stanie
zdobyć oraz osiągnąć.
Wash nie jest tak naprawdę
znikąd. Przynależy do plantacji na Barbadosie i jest własnością swego okrutnego
pana. Edugyan nie oszczędza czytelnika – to, jak traktowani są niewolnicy na
jednej z wysp Indii Zachodnich lat trzydziestych dziewiętnastego stulecia, to
bezkompromisowa walka o przetrwanie. Walka, w której nawet godny wybór, czyli
samobójstwo, jest kwestionowany i zabroniony. Wash wydobywa się ze świata, w
którym jedyną formą sensu istnienia jest służenie panu. Jego ojczyzną jest
kraina wiecznego zniewolenia, a jego tożsamość to stałe bycie podległym komuś.
Wstrząsające są sceny, w których widzimy, jak Wash z zachwytem bierze się za
wylizywanie resztek z pańskiego talerza, jak jest przez niego nazywany „czarnym
cielęciem” i jak wciąż traktowany przedmiotowo staje się ofiarą okoliczności na
zawsze naznaczających jego życie jako uciekiniera.
Kanadyjska pisarka postanawia
podarować swojemu bohaterowi nowe życie. A właściwie stworzyć mu możliwości,
których nigdy nie miał. Te daje bliskość z bratem pana Washa decydującym się na
uczynienie czarnoskórego chłopca swoim asystentem. Tyci – bo tak nazywany jest
odkrywca i abolicjonista – staje się bratnią duszą Washa, ale cała ta niezwykła
znajomość zaczyna się jednak od przydatności, użyteczności. Wartość swojego
życia nastoletni chłopiec zrozumie w tej skomplikowanej relacji dzięki
przemieszczaniu się. Kiedy nieudana ucieczka balonem skieruje Washa i Tyciego
na pokład przypadkowo przemierzającego morze statku, rozpocznie się czas zmian,
które odcisną swoje piętno na świadomości młodziutkiego bohatera. Ale
rozpocznie się również fascynująca wędrówka w głąb siebie. Edugyan opowie o
tym, jak rodzi się świadomość odpowiedzialności za własne życie, kiedy to życie
nabierze znaczenia. Wash stanie się osobnym, indywidualnym i podejmującym
decyzję bytem. Będzie też dodatkowo podróżnikiem, którego zafascynuje
różnorodność świata, o jakiej nigdy nie myślał, bo gdyby nie przypadek, pewnie
nigdy by jej nie poznał.
Wydarzenia rozgrywają się w
wielu różnych miejscach: od karaibskich tropików przez mroźną Północ i mglisty
Londyn po niezwykłe Maroko. Wszędzie tam dorastający z dwoma piętnami – koloru
skóry i oszpecenia – młody bohater będzie zadawał sobie coraz odważniejsze
pytania o to, kim jest, ale także o to, w jaki sposób pozostawić po sobie ślad,
a właściwie dowód na to, że jego życie stało się spełnione i ważne. Mnie
najbardziej podobały się fragmenty, w których Wash mierzy się z
bezkompromisowością chłodu, jakiego wcześniej nie zaznał. I w tej zimnej
scenerii Esi Edugyan buduje chyba najbardziej przejmującą i sugestywną scenę w
powieści: moment porzucenia trzynastolatka przez człowieka, który dał mu
wolność i pozwolił zobaczyć różnorodność świata. Tego świata, w którym wciąż na
nowo mimo różnych współrzędnych geograficznych Wash postrzegany jest jako ten
gorszy, zbędny.
„Washington Black” to
przejmująca powieść o męskiej i dość szorstkiej relacji, która zmienia życie
czarnoskórego chłopaka, ale daje temu życiu także wiele możliwości, pozwala
wyzwolić apetyt na nie. Wash chce stanowić sam o sobie, ale najpierw musi
pożegnać się z przerażającym atawizmem, który nakazuje mu być czyjąś
własnością. Jego przynależność to podporządkowanie się. Świat
przed długi czas daje mu do zrozumienia, że nie jest w miejscu ani w czasie, w
jakich może przebywać. Dlatego to historia ucieczki rozumianej również
symbolicznie jako uciekanie od demonów dzieciństwa naznaczonego okrucieństwem.
Bo w gruncie rzeczy opowieść Edugyan – co zresztą zasugerowano wprost – jest
książką przede wszystkim o tym, aby nie być częścią cudzego cierpienia; nie
kreować go i nie potęgować, ale również nie stwarzać warunków, by istniało i
deprecjonowało.
Wolność jest tutaj motywem przewodnim,
bo przecież wolny bohater przemierza świat w czasach, kiedy jego przemierzanie
nie było możliwe. Podróż jest początkiem definiowania przestrzeni własnej
wolności. Ale Wash będzie rozumiał siebie cały czas przede wszystkim w
relacjach. Porzucony przez człowieka, który był mu najbliższy, będzie
musiał wypracować sobie drogę odpowiedzialności za samego siebie. Choć niesie w
pamięci ślady niewyobrażalnego okrucieństwa, jest uosobieniem wyjątkowej
łagodności połączonej z dużą dozą naiwności. I z nią wejdzie w kolejną relację.
Dlatego jest to książka z klasycznym bohaterem dynamicznym, który może już
tylko iść po swoje, bez wstydu i goryczy. Czy aby na pewno? Nie wszystko układa
się tu w oczywisty sposób. Czyta się to jako rzecz o wyzwoleniu, ale także o
tym, że demony przeszłości mogą niewolić bardziej niż bat i okrucieństwo pana
na plantacji.
Należy zwrócić uwagę na
świetnie rozpisane w każdej części tej powieści partie dialogowe. Doskonale
dynamizują fabułę, ale są jednocześnie tak przedstawione, by ulotnił się
dydaktyzm książki, o jaki na początku można ją posądzać. To, w
jaki sposób mówią do siebie bohaterowie, jest jednocześnie drogą umożliwiającą
zajrzenie do ich wnętrz. A nie ma tutaj głębszego psychologizowania, bo
poznajemy portretowanych ludzi przede wszystkim przez to, jak działają. I co
mówią. W tym znaczeniu Wash nieprzypadkowo jest przez dłuższy czas tylko
biernym słuchaczem – albo przyswaja kierowane do niego treści, albo uważnie
przygląda się interlokutorom, między którymi często pojawia się napięcie.
„Washington Black” to historia tego, który najpierw uczy się słuchać, by potem
mądrze i zasadnie używać słów mających czasem inne znaczenie niż to wzięte z
plantacji okrucieństwa i przemocy.
Mądra, chwilami lirycznie
czuła, ale przede wszystkim w atrakcyjny sposób dynamiczna powieść o tym, kim
jest wolny człowiek, a także o tym, jak trudno jest być sobą poza relacją. Jak
niewyobrażalnie trudne jest wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, jeśli
przez wiele lat było ono podległym komuś pasmem udręk. Bardzo oryginalna
powieść przygodowa, ale też przejmująca egzystencjalna historia żegnania się ze
stygmatami. Z nieoczywistymi bohaterami, którzy podejmują równie nieoczywiste
wybory i mierzą się z ich konsekwencjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz