Wydawca: Harper Collins Polska
Data wydania: 5 sierpnia 2020
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Cena det.: 38,99 zł
Tytuł recenzji: Wokół
zniknięcia
Czytając tę powieść, naprawdę
trudno uwierzyć, że jest to debiut literacki. Nie klasyfikowałbym jej jako
thrillera czy nawet powieści kryminalnej, bo to przede wszystkim bardzo dobra
proza obyczajowa. Zorientowana na pewne określone środowisko zawodowe, ale
również dbająca o to, by mnożyć niejasności, a te świetnie wyglądają w
portretowanych tutaj relacjach. Olgierd Hurka bardzo czule kreśli sylwetki
swoich bohaterów i dba o sugestywne ich wizerunki, nawet przedstawiając ludzi z
dalszego planu. „Znamię” ma bardzo przemyślaną konstrukcję i przez większość czasu nie podąża za trendem
dynamizowania zdarzeń, za którym stoją czasem zaniedbania dotyczące różnych
elementów świata przedstawionego. Tu zobrazowane są każda chwila, każdy detal.
Nic nie umyka narratorowi, a tym samym od początku do końca jesteśmy w stanie
uwierzyć tej historii. Opowieści o tym, że ważna jest lojalność wraz z
poczuciem przyzwoitości, ale także o niebezpieczeństwie utraty kontaktu z samym
sobą. I o zniknięciu pewnej kobiety, wokół którego koncentruje się opowieść o
tożsamości, fatalnej miłości i bolesnych skutkach jej odrzucenia.
Michał Tumski jest cenionym
warszawskim mecenasem, który wplątany zostaje w szereg matactw mających na celu
przejęcie konkretnego obiektu za wszelką cenę. Także cenę zwyczajnej uczciwości
i moralności. Hurka portretuje silnego i zdecydowanego bohatera, który musi
mierzyć się z siecią wpływów. Ktoś koniecznie chce, by postępował tak, jak jest
to przewidziane. Wokół afer ujawnia się stopniowo historia jego współpracownicy
Joanny, która znika w tajemniczych okolicznościach i nic nie wskazuje na to, że
zagadka jej zniknięcia zostanie rozwiązana. Cyniczny przełożony Michała w
Londynie wyraźnie daje mu do zrozumienia, że praca prawnika za duże wynagrodzenie
rzadko kiedy łączy się z moralnością. Kiedy bohater skonfrontuje się z nową
rzeczywistością, w której nie będzie już miejsca na podległość i kompromisy
zawodowe, wróci do niego przeszłość. A także ktoś, kto jest odpowiedzialny za
zniknięcie Joanny.
Sprawę zaginionej przejmuje
Agnieszka Moroz, aspirantka z niewielkim doświadczeniem i zmagająca się z
problemami zdrowotnymi rzutującymi na jej sprawność, ale jednocześnie kobieta
niezwykle wyczulona na drobiazgi i konsekwentna w działaniu. Agnieszka musi też
mierzyć się z tym, co zwykle jest zawodowym balastem w przypadku kobiet, bo
macierzyństwo nie zawsze jest mile widziane, a tutaj staje się przestrzenią
walki o bliskość z synem. W relacji z policjantką Michał jest najpierw czujny i
zasadniczy. Wiele się jednak zmieni. „Znamię” będzie bowiem historią o tym, jak
wchodzi się w bliskość mimo zastrzeżeń i kontekstów, które ją uniemożliwiają.
Ta dwójka zmierzy się ponownie z zagadką tej powieści, ale nieco inaczej. Czy
wówczas skuteczniej?
Dojrzały styl Olgierda Hurki
owocuje przemyślanymi i bardzo udanymi zwrotami w tej dość sennej akcji, w
której poszczególne wydarzenia łączą się ze sobą niczym sprawnie układane
puzzle. Dzięki temu autor może pozwolić sobie na świadome odstępstwa od
zastosowanej dla całej powieści koncepcji pisania. I
powstają wtedy rzeczy naprawdę zajmujące. Na przykład nietuzinkowy opis kaca.
Albo scena, w której bohater koi poczucie wyobcowania i samotności dzięki…
opiekunce do dziecka wynajmowanej na godziny. Hurka świadomie stosuje
retardacje, aby czytelnik mógł dłużej pobyć z bohaterami. Pozornie
przedstawianymi jednoznacznie, ale przecież kryjącymi tajemnice. Sam Tumski
jest człowiekiem, który z jednej strony zmaga się z traumą przeszłości, z
drugiej zaś – nie potrafi odważnie wkroczyć w przyszłość. Zwłaszcza gdy jego
uporządkowane życie się rozpada. Enigmatyczna jest relacja bohatera z
zaginioną. To, co sam sobie przypomina, i to, co przypominają mu inni. Bo Hurka
portretuje bohatera zmagającego się z pamiętaniem, zmierzającego po równi
pochyłej w kierunku nałogu i jednocześnie pewnego swoich poglądów, dzięki
którym zyskuje czytelniczą sympatię.
Ale w świecie warszawskich
zdobywców i malwersantów finansowych mężczyzna Hurki staje się w pewnym
momencie osaczony. W sytuacji zagrożenia mamy większy dostęp do jego emocji.
Podobnie dzieje się z portretowaną policjantką, która dojrzewa literacko z każdą
kolejną stroną i nowym działaniem, jakiego musi się podjąć. Oboje podążają
tropem zagadki kryminalnej, ale mam wrażenie, że nie ona jest tu najważniejsza.
Biorąc pod uwagę to, ile miejsca autor poświęca perypetiom zawodowym swojego
bohatera, jest to w dużym stopniu opowieść o tym, jak zajmowane stanowisko i
codzienne wybory zawodowe kształtują charakter człowieka. Co w nim wzmacniają,
a co rujnują.
Poza tym „Znamię” to opowieść
o ludziach, którzy z różnych powodów nie osiągają tego, co zamierzają, i nie są
w stanie spełnić swoich marzeń. Utkwili w konkretnych rolach, są warunkowani
konkretnymi zasadami życia społecznego. Zaglądają jednak do swojego wnętrza i
czasem się siebie boją, a niekiedy dziwią temu, kim naprawdę mogą być. Kim była
zaginiona Joanna? Czego szukała w kościele, kogo nazywała swoim aniołem i co
tak naprawdę doprowadziło do tego, że pewnego dnia po prostu przestała istnieć
– dla środowiska zawodowego i dla całej reszty świata? „Znamię” to też książka,
której kierunek można byłoby widzieć inaczej, bo warto zauważyć, że nie
wszystkie tropy albo sugestie rozwinięte są w satysfakcjonujący sposób. Mam na
myśli między innymi retrospekcje z życia Michała, jego relacje z umierającą
żoną i to, co towarzyszyło jej odejściu. Można mieć też małe zastrzeżenia do
drugiej części powieści, która stara się jakby na siłę zdynamizować zdarzenia, podczas gdy uporządkowany rytm tej narracji
całkowicie się broni i dodanie przyspieszenia nie wygląda zbyt naturalnie.
Olgierd Hurka czuje się bardzo
pewnie w tym, jak pisze i o czym pisze. Bardzo dobrze czyta się debiutanta,
który wie, że pozostawianie czytelnika w jakichś ciemnych norach narracyjnych
nie jest dobre – stąd dbałość o naprawdę każdą dekorację tej opowieści.
Jednocześnie jest to rzecz, w której dochodzi do ciekawych rozliczeń u głównych
bohaterów. Mimo że nie ma tutaj narzuconego odgórnie tempa, jest to powieść
zajmująca, gdy przedstawia prozę życia bez jej upiększania i fantazjowania na
jej temat. Dlatego „Znamię” to powieść dla czytelnika cierpliwego i umiejącego
docenić sposób, w jaki autor przywiązuje nas do zdarzeń, zamiast mnożyć je w
niekoniecznie celowy sposób. Naprawdę dobry debiut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz