Wydawca: MOVA
Data wydania: 29 września 2021
Liczba stron: 224
Przekład: Urszula Gardner
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Konfrontacja wyobcowanych
Rzadko sięgam po powieści young adult (z racji swojego zawodu chyba powinienem robić to częściej), a jeszcze rzadziej o nich piszę. Tym razem zdecydowałem się na uważną lekturę i polecenie, bo książka koreańskiej pisarki śmiało może być czytana przez odbiorcę w każdym wieku, ma też uniwersalny przekaz. Won-pyung Sohn operuje oczywiście przejaskrawieniami charakterystycznymi dla tego gatunku, jak również momentami staje się dydaktyczna, ale to wszystko świadoma konwencja. Ważne jest jednak to, w jaki sposób opowiada o młodzieńczej alienacji i jakie fantazje na temat związku przeżywanych przez nas uczuć z naszą tożsamością przekazuje na kartach tej jakże skondensowanej treściowo powieści, która wzbudza bardzo wiele emocji i wcale nie jest jednoznaczna w przesłaniu.
Seon Yunjae cierpi na aleksytymię. Tak naukowo nazwano jego przypadłość, ale bohater nie jest naukowcem i choć świat przyjmuje nad wyraz racjonalnie i zdroworozsądkowo, nie ma pojęcia o tym, co dzieje się w jego głowie i sercu, bo ta historia inicjacyjna nie jest w żaden sposób historią schematu. Koreański chłopiec na zawsze zapamięta doświadczenie okrutnej przemocy, wobec której był bezradny, ale również nie zaangażował się w nią emocjonalnie. To niemożliwe, by stać i przyglądać się temu, czego świadkiem był Seon Yunjae. A jednak to, co niemożliwe, w tej powieści staje się czymś oczywistym. W swoim niedopasowaniu, odstawaniu od społecznych reguł jest jednocześnie przez Sohn bardziej sugestywnie ukazywane. Jej bohater nie bał się, kiedy bać się powinien. Nie płakał, gdy każdy miałby załzawione oczy. Nie rozpaczał, kiedy wszyscy znaleźliby się w tym trudnym do pokonania stanie. On po prostu był biernym obserwatorem, nie wszedł w rolę świadomego uczestnika.
Czy dorastający chłopiec rzeczywiście jest kimś takim? Fabuła powieści opiera się na dość przewrotnym sposobie portretowania rzeczywistości. Trudno określić, czy mamy się jej przyglądać z pespektywy pozbawionego umiejętności okazywania emocji nastolatka, czy też przez pryzmat tego wszystkiego, co zostaje dla niego nazwane przez innych. Jako czytelnicy jesteśmy postawieni w sytuacji trudnej konfrontacji. Chciałoby się polubić bohatera, zaakceptować jego odmienność. A jednak mimo wszystko wciąż możemy być po stronie tych, którzy zwracają mu uwagę, że z różnych powodów jest niestosowny, niedopasowany, inny, okrutnie odmienny.
Okrucieństwo nadchodzi tu jednak z zupełnie innej strony. „Almond” jest opowieścią o dorastaniu, w którym najtrudniejsze nie jest samo doświadczanie czegoś nowego i przyjmowanie wobec tego jakiegoś stanowiska. Tu doświadczeniem immanentnym, a także granicznym jest zetknięcie się albo z traumą, albo z sytuacją nadmiernie euforyczną bez dotknięcia ich naprawdę. Bo przecież od początku wiemy, że bohater nie rozumie uczuć, nie nazwie ich, nie doświadczy niczego, czego doświadczają jego rówieśnicy. W tym wszystkim nie będzie w stanie antycypować ani też porównywać własnych doświadczeń z przeszłości. Dwukrotnie znajdzie się w sytuacji bliskości czyjejś śmierci i nie zareaguje tak, jak tego się od niego oczekuje.
Seon Yunjae jest jednak chłopcem, który doskonale rozumie, co oferuje mu świat. Trudno szukać u niego młodzieńczej burzy emocji, ale poczucie zasadności własnego działania determinuje go na tyle, że można byłoby powiedzieć, iż to specyficzny stary maleńki. Rzecz ma się jednak inaczej i koreańska pisarka bardzo ciekawie to zaznacza. Jej bohater jest przejmująco samotny. W samotności, którą może sam nazwać, ale również w stanie oddalenia od wszystkiego, co gwarantowałoby mu tak zwany normalny rozwój i nawiązywanie właściwych relacji z rówieśnikami. Tymczasem na jego drodze staje ktoś równie odmienny jak on. Dochodzi do konfrontacji dwóch dziwaków. Nazywanych też potworami. Co wydarzy się wówczas, gdy na drodze oddalonego od przeżywania i określania emocji chłopca stanie drugi chłopiec – buntownik i kontestator, który jest w zasadzie samym przeżywaniem, samymi emocjami?
Won-pyung Sohn opowiada o tym, czym dla nas jest sfera naszych emocji. Ukazuje ją jako swoistą klatkę. Ich przeżywanie jest w „Almondzie” doświadczaniem tego, kim się jest dla siebie i w społeczeństwie. Tymczasem społeczeństwo nie akceptuje zarówno Seona, jak i przemocowego, problematycznego Gona. Obaj chłopcy z różnych powodów będą źródłem zażenowania i wstydu innych. Co wydarzy się, kiedy fala przemocy zamieni się w zainteresowanie, a dwaj odmieńcy zrozumieją, że znajdują jakąś dziwną przestrzeń wzajemnego porozumienia?
„Almond” jako powieść young adult oferuje więcej stwierdzeń zamkniętych stanowczą kropką niż pytań retorycznych i tez tak formułowanych, aby można było przejść przez tę historię z poczuciem odkrywania jej na nowo. Jednakże to, co oczywiste i nakreślone, a czasem wypunktowane, jest jednocześnie czymś, nad czym nie zastanawiamy się na co dzień. Jedno z ważniejszych zdań tej powieści brzmi: „Większość ludzi ma uczucia, ale nie podejmuje działań”. Sohn opowiada historię o przemianach nastolatków, kreśląc jednocześnie mroczny obraz społeczeństwa, w którym odczuwamy i przeżywamy pewne sprawy wybiórczo. To świat, gdzie empatia jest czymś pożądanym i oczekiwanym, ale niesie w sobie coś, czego jednak nikt nie oczekuje. I właśnie chłopiec z emocjonalnymi dysfunkcjami pokaże absurdy oraz paradoksy ludzkiego współczucia w bardzo nietuzinkowy sposób. „Almond” jest opowieścią o metamorfozie, ale punktuje również to, co w społeczeństwie niezmienne i niepokojące. W tym znaczeniu powieść traci swój koreański adres, staje się uniwersalną opowieścią o tym, jak nieoczywiste jest to, w jaki sposób widzimy i odbieramy świat, choć otoczenie jest gotowe utwierdzić nas w przekonaniu, że mamy to robić wedle bardzo ściśle określonych reguł.
Dla młodego odbiorcy na pewno ważny
jest tu sugestywny obraz młodzieńczego wyobcowania. Ta książka bardzo dużo mówi
o tym, co to znaczy być innym i jak trudno wówczas funkcjonować społecznie. Ale
dorosły czytelnik przejmie się również całą skomplikowaną sytuacją głównego
bohatera zmagającego się z niezrozumieniem, mającego jednak pełną akceptację
dwóch najważniejszych dla siebie kobiet, które z różnych powodów nie stworzyły
właściwie funkcjonującej rodziny także pokolenie wstecz. „Almond” jest też
mądrą książką o tym, że jakkolwiek dalekie od zdrowego rozsądku jest to, co
zawsze dyktuje nam serce, to właśnie ono może być i zapewne jest najważniejszym
życiowym drogowskazem. Warto poznać tę historię nie tylko z powodu bardzo
nieoczywistego wizerunku dojrzewających bohaterów. Won-pyung Sohn jest świadoma
tego, że proponuje nam wejście w oryginalny świat przedstawiony, ale
najważniejsze, że proponuje także kilka różnych odczytań tej książki. W
zależności od tego, jakie emocje w nas wzbudzi i w jak dużym natężeniu będą nam
towarzyszyć podczas lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz