2021-11-19

„Latarnicy” Emma Stonex

 

Wydawca: Echa

Data wydania: 24 listopada 2021

Liczba stron: 368

Przekład: Agata Ostrowska

Oprawa: twarda

Cena det.: 49,99 zł

Tytuł recenzji: Wobec nieobecności

To zdecydowanie najbardziej sugestywna powieść o ludzkiej samotności, jaką przeczytałem w tym roku. Emma Stonex jest bardzo kameralna w kreśleniu obrazów rozpaczy i niezwykle poruszająca, gdy łączy je z wizerunkami morza. Melancholia krajobrazów emocjonalnych bohaterów łączy się z pięknym, synestetycznym portretowaniem morskiego żywiołu. I w związku z tym będzie to powieść zarówno dla samotników, jak i dla ludzi, którzy za wszelką cenę starają się do kogoś zbliżyć, z kimś być. Będące wspaniałym tłem do egzystencjalnych rozważań morze dodaje tej historii zarówno mroku, jak i specyficznego kolorytu. „Latarnicy” najciekawiej prezentują się jako fantazja o tym, co nas do siebie zbliża w związkach, a co powoduje, że wybieramy bezpieczną przestrzeń oddalenia od najbliższej osoby. Stonex snuje rozważania o tym, że trudno być obok siebie, znosząc razem smutek i rozczarowania. Tymczasem w portretowanych tutaj dystansach kryje się dodatkowy i bardzo przejmujący wizerunek eskapizmu. Autorka z całą mocą swojej pisarskiej wrażliwości będzie starała się pokazać, dlaczego tak często wykazujemy tendencje ucieczkowe. Jest to jednak przede wszystkim studium nieobecności. Opowieść o końcu, który nie nastąpił. Enigmatyczna historia potrójnego zniknięcia, za którym stoją dramaty tych, co pozostali i zmuszeni byli do konfrontacji z tajemnicą pustki. Wszystko napisane z ogromną delikatnością oraz szacunkiem do pierwowzorów postaci literackich, albowiem w 1900 roku w archipelagu Hybrydów Zewnętrznych naprawdę zniknęli trzej latarnicy…

Ta opowieść snuta jest na dwa sposoby – to monologi i retrospekcje oraz dwie dekady dzielące odkrycie nieobecności mężczyzn w latarni i czas, w którym bliskie im kobiety usiłują ponownie odpowiedzieć na pytanie o to, co spotkało ich mężów. Helen jest przekonana, że zginęli. Że to rozpaczliwe i bezkompromisowe zdarzenie, z którym już dawno trzeba było się skonfrontować. Jenny nie wierzy w koniec ostateczny. Doświadczenie nieobecności męża jest dla niej innym doświadczeniem niż dla Helen. Być może dlatego kobiety oddalają się od siebie, ich relacje są już tylko gorzkim wspomnieniem. Ale nie jest to jedyny powód, dla którego Helen i Jenny przeżywają ból utraty osobno. Ciekawym zabiegiem literackim jest tu wprowadzenie niemego bohatera, autora książek przygodowych, których akcja dzieje się na morzu. Staje się on cichym słuchaczem, który konfrontuje się z tym, co i jak pamiętają osamotnione kobiety. Jest jeszcze trzecia z nich, w końcu wówczas w latarni morskiej znajdowało się trzech mężczyzn i na trzy różne sposoby kształtuje się pamięć o nich. Z tego, jak pamiętają bohaterki, Stonex konstruuje przewrotną opowieść o tym, co mogli zapamiętać najbliżsi im mężczyźni.

W moim odczuciu najciekawsza jest jednak sfera retrospekcji. Zwłaszcza że od początku mamy do czynienia z fantazjami. Zagadka zniknięcia chciałaby być rozwikłana. Być może ktoś wcześniej nie zwrócił uwagi na tropy, które zauważają rozmówczynie pisarza. Ale te fragmenty powieści są lepsze przede wszystkim dlatego, że rozgrywają się w zamkniętej przestrzeni pośród kapryśnego morza. Sugestywny opis morskiej pustki otwierający tę powieść niesie ze sobą coś więcej – wiwisekcję dusz mężczyzn skazanych na siebie, żywioł, monotonię i oddalenie od tak zwanego czynnego życia. Każdy z nich dźwiga brzemię bolesnych wspomnień. Żaden nie jest w stanie się od nich uwolnić. W każdym z nich przeszłość ukształtowała taką, a nie inną wrażliwość. Choć na co dzień są szorstcy i wulgarni, wszyscy starają się konfrontować z tym, co bardzo ich zmieniło. Co być może doprowadziło do tego, że przyjęli takie posady, zdecydowali się na spartańskie warunki pracy, ale przede wszystkim na oswajanie własnej samotności, do której przywykli z różnych powodów.

Emma Stonex pięknie pisze nie tylko o utracie, ale również o zysku związanym z miłością. Kiedy Helen w poetycki sposób opowiada o tym, jak bardzo prozaiczny był jej mąż, widzimy wyraźnie, że „Latarnicy” to pełna czułości narracja o tym, że wspólne życie jest pasmem zbliżeń i oddaleń, a tym, co je zawsze definiuje, jest prozaiczna i jednocześnie głęboka tęsknota. Mężczyźni w tej książce zdają się tęsknić za pewnymi wyobrażeniami swoich kobiet, nie za nimi samymi. One natomiast wizualizują sobie często pustkę prawdziwego życia bez męskiego ramienia, na którym można się oprzeć. Jednocześnie jest to historia tego, że paradoksalnie czasem oddalenie zacieśnia związek. Stonex fantazjuje również na temat tego, dlaczego w stałym związku pojawia się obopólna potrzeba ujrzenia siebie z dala od partnera. Świetnie skontrastowane są również warunki, w jakich mężczyźni oraz kobiety mogą analizować swoje doświadczenia życiowe. Oni mierzą się z tym, co w nich trudne, w jeszcze trudniejszych warunkach atmosferycznych. Bezpieczne, stojące na suchym lądzie kobiety odsłaniają kolejne mroczne tajemnice swoich związków tylko po to, by ujawnić się czytelnikom niczym samotne boje podrzucane przez fale rozmaitych zbiegów okoliczności.

„Latarnicy” to książka o rzeczywistym ciężarze samotności oraz o jej wyobrażeniu. Rozpięta w czasie historia tego, czym może być dla człowieka utrata. Ale również o byciu fair wobec tej utraty. Jak wspomina Helen: „Nie można uciekać od tego, co nas w życiu spotyka”. I choć brzmi to jak truizm, w tej powieści jest bardzo symptomatyczne. Każdy rodzaj eskapizmu rodzi kolejną stratę. Nawarstwiają się, przebijają przez siebie, ostatecznie są jednym melancholijnym poczuciem tego, że nie ułożyło się życia z kimś bliskim w taki sposób, aby było satysfakcjonujące. Co przyciąga do latarni mężczyzn? Jaki balast doświadczeń ze stałego lądu, którego chcieliby się na morzu pozbyć? Kim tak naprawdę są po latach kobiety, którym na tym lądzie nikt nigdy nie dał pewności tego, co spotkało ludzi odchodzących w taki sposób, że tak naprawdę nigdy nie odeszli?

Stonex portretuje swoich wyobcowanych mężczyzn, którzy widzą się wyraźniej w pozostawionych relacjach, kiedy doświadczają ekstremalnej formy bliskości z samymi sobą. W latarni każdy z jednej strony obnaża się przed pozostałymi ze swoimi słabościami i tęsknotami, z drugiej jednak – jest boleśnie zamknięty z tym, co dręczy i niepokoi. W ograniczonej przestrzeni pięter owiewanej wciąż lodowatym wiatrem znad morza jest miejsce na pojednania i zrozumienia, ale również na pełne napięcia konflikty. To wszystko zostaje znakomicie rozpisane jako historia możliwości – bo nic, co przeżywają latarnicy, nie wydaje się pewne. Powieść Stonex to mroczna historia o tym, że możemy stać się wrogami samych siebie, jeżeli nie będziemy gotowi stawić czoła wspomnieniom i doznaniom atakującym nasze poczucie bezpieczeństwa. To również narracja o tym, że gdy tracimy coś bezpowrotnie, stajemy wobec tego bezradni. Nic nigdy nie przygotuje nas do konfrontacji z niepewnością. „Latarnicy” to powieść, która chce wprowadzić czytelników na grząski grunt takiej konfrontacji.

Brak komentarzy: