2008-08-23

"Jakbyś kamień jadła" Wojciech Tochman

Wydawnicze wznowienia są potrzebne. Reportaż Wojciecha Tochmana po sześciu latach znowu przypomina o zdarzeniach, o których cała Europa i świat próbują na siłę zapominać. Bo jakże to? II wojna światowa, obozy koncentracyjne – przecież to nigdy więcej miało się nie zdarzyć na Starym Kontynencie! Lata 1992 – 1995 na Bałkanach zapisały się tak krwawo, że nie sposób do tej pory zmyć przelanej krwi. I jeśli dzisiaj choć jeden nowy czytelnik po raz pierwszy zetknie się ze wstrząsającą opowieścią Tochmana, to chwała Wydawnictwu Czarne, że przypomina nam o czymś, co w sercach i pamięci poszkodowanych przez wojnę żyje do tej pory.

Napisałem, że to „opowieść Tochmana”, ale tak naprawdę głos zostaje przez autora oddany przede wszystkim bośniackim kobietom, które w wojnie utraciły swych mężów, braci, synów, krewnych. Mężczyźni nie zabierają tutaj głosu, bo głos mają żywi, a żywe są one – okaleczone na całe życie utratą najbliższych, wciąż poszukujące ich szczątków, którym można wyprawić pogrzeb. Ci mężczyźni, którzy przeżyli, wstydzą się, boją, unikają kontaktów z obcymi, nie chcą wracać do przeszłości, która zatrzymała ich w wiecznym kadrze bólu i obojętności. Tego bólu i tej obojętności, z jakich nie mogą się wyzwolić. To kobiety zechcą mówić, wszak „Trzech pytań nie zadaje się w dzisiejszej Bośni: jak twój mąż? jak syn? co robiłeś w czasie wojny?”. Tochman wysłuchuje, zdaje relację, nie ocenia. Nie sposób nie zauważyć ogromnej pokory autora wobec krzywd, o jakich wysłuchuje. Tochman konsekwentnie używa formy pierwszej osoby liczby mnogiej, nie prezentuje swojego punktu widzenia, nie stawia się w roli dzielnego reportera, który za wszelką cenę próbuje pokazać światu prawdę. Przez to reportaż ten staje się jeszcze bardziej wiarygodny. Myślę, że pisząc o tej książce, powinienem powtórzyć słowa Marka Edelmana – „To raport bez zbędnych słów”. Postaram się użyć ich jak najmniej, bo tę smutną opowieść przede wszystkim trzeba przeczytać, a nie komentować.

To nie jest faktograficzny zapis pełen liczb, statystyk i szokujących obrazów, mających uruchomić wyobraźnię. To skromny i przejmujący lament nad tym, co się stało. A co się stało? Dlaczego człowiek przestał być człowiekiem dla drugiego? Dlaczego bycie Serbem lub Muzułmaninem stało się kryterium oceny, kto ma przeżyć, a kto umrzeć? Zło i okrucieństwo, które wspominają bohaterowie reportażu, pojawiło się w Bośni nagle i niespodzianie, niczym wirus… Camusowska dżuma końca XX wieku ponownie dała o sobie znać i ponownie wywołała przerażenie i bezradność. Tyle tylko, że Tochman stara się pokazać coś, czego wielu usiłuje nie dostrzegać. Mrok minionych lat to wciąż żywy czas, to nieustannie toczący się na nowo rachunek sumienia, po którym pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi. Jasna – jedna z bohaterek reportażu – straciła na tej wojnie męża i dzieci. Czym jest jej dalsze życie, skoro jadąc ulicami radosnego dziś i zachowującego pozory normalności miasta, patrzy na mężczyzn i stwierdza lakonicznie: „W każdym z nich widzę mordercę”? I co bardziej wstrząsa: opis wojennych zniszczeń i bestialstwa czy pozornie nieistotna uwaga, że pośród ruin znowu kwitną śliwy lub że bośniaccy emeryci bez ruchu spędzają większą część dnia, bo przecież mniej spalanych kalorii to mniej jedzenia, na które zwyczajnie ich nie stać? Gdzie znajduje się linia początku i końca ludzkich tragedii sprzed lat? „Jakbyś kamień jadła” tworzy wstrząsające świadectwo wiecznie żywych zdarzeń, jakie wciąż rozgrywają się na nowo…

„Unia chętnie daje pieniądze tym, którzy wracają w swoje strony. Tak Europa chce zamazać skutki czystek etnicznych, jakie się tu dokonały”. Europa nieudolnie próbuje zapominać o czymś, o czym nie można zapomnieć. Wspomagając odbudowę oraz rozwój Bośni i Hercegowiny, stara się udowodnić światu, że jednak da się żyć z piętnem koszmaru minionych lat. Tochman zdaje się mówić: owszem, da się żyć, ale to dla wielu nie jest życie, a jedynie oddychanie i fizyczne funkcjonowanie. Jego reportaż parzy i boli, dlatego dobrze się stało, że ponownie został wydany.

Myślę, że nie potrzeba ani słowa więcej. I tak napisałem ich zbyt wiele. Ta książka nigdy nie umrze, chociaż tak przejmująco mówi o śmierci. Szkoda tylko, że nie przeczytają jej ci, którzy naprawdę powinni to zrobić…

Wydawnictwo Czarne, 2008

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zachęcająca recenzja. Ja właśnie czytam książki o wydarzeniach, które miały miejsce w Rwandzie w 1994 roku. Przebrzmiewają tam także echa Bośni i Kosowa.
Chętnie sięgnę po reportaż Tochmana.