2010-04-21

"Ku słońcu" Inga Iwasiów

Tegoroczny kwiecień to miesiąc świetnych kontynuacji literackich pióra kobiet. Miesiąc zamykać będzie „Chmurdalia” Joanny Bator, o której już dzisiaj mogę napisać, że w znakomity sposób rozwija wątki wydanej w ubiegłym roku „Piaskowej Góry”. Teraz jednak czas napisać o Indze Iwasiów i jej „Ku słońcu”, kolejnej powieści pokoleniowej, rozpoczynającej się w momencie końca narracji „Bambina”. Czy można w pełni zrozumieć najnowszą powieść szczecińskiej intelektualistki bez znajomości jej poprzedniej książki? Myślę, że „Ku słońcu” nie może istnieć bez „Bambina”, ale jednocześnie jest to powieść otwierająca nowe ścieżki interpretacyjne, odkrywająca niejako na nowo bohaterów opowieści o znanym szczecińskim barze. Ci nowi już się w nim nie będą gromadzić. „Ku słońcu” nie ma może tego lokalnego kolorytu co „Bambino”, ale jest historią równie pasjonującą. Historią, w której dochodzi do niezwykłego połączenia i zapętlenia biografii ludzi z trzech pokoleń, których losy obserwujemy od początku lat osiemdziesiątych minionego stulecia (wtedy kończy się ”Bambino") po czasy współczesne. Mamy zatem opowieść o zwykłych ludziach, ale niezwykłych wydarzeniach. O piętnie stanu wojennego, wpływie przemian 1989 roku, o rozwoju myśli społecznej, socjologicznej i filozoficznej przełomu wieków. Przede wszystkim jednak o ludziach, dla których życie to nieustanne zmagania z egzystencjalnymi pytaniami dotyczącymi własnego bytu i roli, jaką Historia dała ich na pozór szarym biografiom.

Ula-Ulrike, najważniejsza postać z „Bambina”, żegna się ze swym życiem. Przy jej szpitalnym łóżku pojawia się Magda. Ta, którą ciotka Ula tak troskliwie opiekowała się po samobójczej śmierci jej matki. Magda przybywa do szpitala, w którym leży Ula, kierowana poczuciem obowiązku, przyzwoitości, ale przede wszystkim odruchem serca, dzięki któremu może z zupełnie innej perspektywy spojrzeć na swoje życie, życie emigrantki z wyboru takiej jak Ula, kobiety doświadczonej przez los i doświadczającej niezwykłych zmian w swoim życiu. Do opowieści o Magdzie Iwasiów włącza biografię Tomka, tak bliskiego bohaterce przez lata mężczyzny. Imię Tomasz jest w „Ku słońcu” znaczące, albowiem będzie to imię przekazywane z pokolenia na pokolenie i imię głównego bohatera, młodego studenta, który nawiązuje bliższą znajomość z profesor Uniwersytetu Szczecińskiego Małgorzatą.


Ta dwójka wydaje się w tej powieści najistotniejsza nie tylko dlatego, że podejmuje się badań nad życiem i poglądami niejakiej Hildegardy (będącej symbolem i ideą jednocześnie), ale przede wszystkim dlatego, iż związek przedstawicieli dwóch różnych pokoleń stanowi zarazem pretekst do szerszych rozważań, których mnogość i różnorodność jest w powieści Ingi Iwasiów doprawdy zadziwiająca.


Małgorzata to „dziwny gatunek intelektualistki: ze Wschodu, godzącej feminizm i katolicyzm, przynajmniej do czasu, kiedy trzeba było wybrać”. Małgorzata wybiera i zbliżając się emocjonalnie do Marka, zadaje sobie pytanie o to, w jaki sposób filozofia, historia i osobiste doświadczenia uczyniły ją taką, jaka jest obecnie. Czy Małgorzatę należy traktować jako wyrazicielkę poglądów samej autorki? Można zaryzykować tę tezę, ale ogólna wieloznaczność „Ku słońcu” pozwala także interpretować rolę tej postaci przez pryzmat zachowań Marka. A Marek to feminista, mężczyzna z potrzebami uznania realizowanymi w specyficzny sposób: „Przebywanie w sali wykładowej z tłumem dziewczyn miało sens tylko o tyle, o ile dla habilitowanych pań od polskiego był ósmym cudem świata jak dla polonistek w szkole. Bez tego tracił pewność siebie, tracił grunt pod nogami”. Marek jest „młody, odwrócony od wyznawanych przez większość wartości, bez szans na finansowy sukces, zakochany inaczej”. To postać, która zgłębia przeszłość, próbując jednocześnie zrozumieć, dlaczego obecnie wikła się w tak skomplikowane zależności. Wokół tej pary Iwasiów misternie tka z opowieści o ludziach w otoczeniu bohaterów narracyjną pajęczynę, wzbogaconą o konteksty historiozoficzne i filozoficzne. Bo „Ku słońcu” to w sumie dość trudna opowieść o wędrówce i o doświadczeniach z bolesnej historii Polski, które na zawsze zmieniają nie tylko kształt państwa.


Tytuł jest dwuznaczny. Interpretowany w nawiązaniu do ocierającego się nieco o banał zakończenia, nijak ma się do kojarzonej przez szczecinian nazwy jednej z największych arterii ich miasta. „Ku słońcu” komplikuje się w warstwie fabularnej tak samo, jak skomplikowane są losy bohaterów książki. Bohaterów, którzy zdążając ku słońcu wybierają bardzo różne drogi.


Wydawnictwo Świat Książki, 2010

Brak komentarzy: