Muammar al – Kaddafi rządził
Libią przez 42 lata. Światowa opinia publiczna rozpoznawała go jako
ekscentrycznego dziwaka, który uznawał siebie i swój kraj za pępek świata. Na
poczynania Kaddafiego patrzono przez palce; wielu miało interesy w jego kraju,
był to także człowiek, z którym lepiej było żyć przynajmniej neutralnie. Kiedy
przez kraj przetoczyły się zamieszki i w dzikim szale obalono dyktatora, a
potem schwytanego zabito jak szczura, media skierowały swoje kamery i mikrofony
na kraj ogarnięty mieszanką złości i wszechogarniającej radości. Nikt jednak
nie zwrócił uwagi na to, w jaki sposób Kaddafi przez lata zbudował swoje
imperium i dlaczego w poszukujących go rebeliantach było aż tak wiele
nienawiści i goryczy. Francuska dziennikarka Annick Cojean pojechała do
Trypolisu, by poszukać śladów kobiet w rewolucji i zastanowić się nad ich rolą
w odrodzeniu Libii. Nie sądziła, że na swej drodze spotka Sorayę, a wraz z jej
opowieścią odkryje przerażającą prawdę o tym, w jaki sposób Kaddafi
wykorzystywał wpływy, aby umacniać swoją tajną broń – gwałty i wykorzystywanie
seksualne setek kobiet i mężczyzn, o których nadal trudno jest mówić i o
których Libia woli milczeć.
Kobiety u boku Kaddafiego
obecne były zawsze i chętnie prezentowały się podczas zagranicznych wizyt
dyktatora nie tylko w krajach afrykańskich. Były ważnym symbolem tego, że w
Libii rzekomo przestrzega się kobiecych praw, liczy się z ich zdaniem i docenia poprzez
fakt, że mogą założyć mundury, kształcić się w otwartej w 1979 roku Akademii
Wojskowej dla Kobiet i cieszą się poważaniem Wodza. Poważaniem? Cojean pisze: „Libia
to przecież mało znany kraj, którego wizerunek przywłaszczył sobie błazeński
wódź, używający swoich strażniczek – amazonek jako sztandaru własnej
rewolucji”. Kobiety u boku Kaddafiego to krzywdzone i wykorzystywane istoty,
których dramatów nikt nie znał albo może nie chciał poznać. Gwałcone i poniżane
nie znalazły dla swej krzywdy zrozumienia. Trudno jednak zrozumieć nie to, iż
Kaddafi wykorzystywał wpływy, by zabawiać się z kobietami. Nie do pojęcia jest
fakt, że przez jego alkowę przewinęły się ich setki. Te wpływowe i ważne były
za spotkania sowicie nagradzane. Te proste, zwyczajne, po prostu wpadające w
oko przez lata terroryzowano w zamknięciu, zmuszano do nierządu, odbierano człowieczeństwo
i godność. W imię wielkości Kaddafiego. W imię chorych rojeń papy – obleśnego
erotomana, wielbiciela kokainy, whisky i luksusów, uzależnionego od zastrzyków
botoksu oraz viagry. W imię tyrana, seksualnego mściciela… na własnym
pochodzeniu, bo przecież wcześniej nie miał nic, a przez 42 lata mógł sięgać po
wszystko. Także po kobiece wdzięki w ilościach nieograniczonych.
Dwudziestodwuletnia Soraya,
z którą rozmawia dziennikarka, jest już wrakiem człowieka. Postanawia jednak
dokładnie i ze szczegółami opowiedzieć historię degradacji swego
człowieczeństwa. Została wybrana przez Wodza na swą prywatną dziwkę już w wieku
15 lat, kiedy to Kaddafi odwiedzał szkołę Sorayi i stamtąd uprowadził ją do
swej warownej rezydencji Bab Al – Azizija, gdzie ona i wiele jej podobnych
służyły Wodzowi do rozładowania napięć seksualnych, bite i poniżane, w wieku
nastoletnim pozbawiane godności i poczucia, iż są jeszcze cokolwiek warte.
Soraya z fotograficzną dokładnością opisuje mechanizm werbowania młodych
kochanek dla Wodza. To świat chorych perwersji, bezustannego lęku i poczucia,
iż nie ma już żadnej alternatywy i trzeba pogodzić się z tym, iż tkwiąc w
mrocznym podziemiu, jest się na każde zawołanie Kaddafiego. Soraya opowiada o
bólu i upokorzeniu, ale w jej opowieści jest miejsce także na opis innej
reakcji na zło. Niektóre dziewczęta widziały w tym szansę na to, by jakoś się
wzbogacić, coś osiągnąć. Przystawały na role wykorzystywanych seksualnie w
zamian za ochronę życia i jego ułatwienia. Niektóre – co jest przerażające – zaczynały
być zazdrosne o to, komu Wódz poświęca więcej uwagi. Bywały i takie, które w niecnym
procederze nierządu widziały szansę na rozwinięcie własnych skrzydeł. Jak Mabruka Szarif, okrutna
„szefowa” podziemnego kręgu piekła, w którym kobiety traktowano jak przedmioty
służące zaspokojeniu wciąż wielkiej żądzy Libijczyka, jaki uznał się za boga,
stanowiąc własne prawa i szargając wszelkie świętości.
Dramat Sorayi to historia
dziecka, któremu odebrano dzieciństwo i cnotę. To historia dramatu młodej
dziewczyny, która nie potrafiła być samodzielna i nie była w stanie
odnaleźć sobie autonomii nawet wtedy,
gdy dzięki pomocy ojca uciekła do Paryża. Jednocześnie to opowieść jedna z
wielu. Cojean podąża śladami zwierzenia swej rozmówczyni. Dociera do ludzi,
którzy opowiadają coraz bardziej przerażające historie. Nie tylko do
wykorzystywanych kobiet takich jak Libja, Chadidża czy Huda. Odkrywa, że
proceder wykorzystywania seksualnego i setek gwałtów był niepisaną władzą
sprawczą, dzięki której można było łamać ludzi i niszczyć ich życie po to, by
bezwzględnie ich sobie przyporządkować.
O dzikich żądzach i gwałtach
Kaddafiego milczy się jednak w Libii tak, jak milczało się przez lata.
Dlaczego? „Ludziom Zachodu trudno jest sobie wyobrazić, jak wiele może
kosztować wyznanie. Nie chodzi o traumę, bo ta jest wszędzie taka sama. Chodzi
o niebezpieczeństwo czyhające na kobiety i ich rodziny”. Autorka reportażu
wskazuje, jak misternie można sprawować władzę nad opinią publiczną i
światopoglądem obywateli, by zhańbione kobiety postrzegane były jako te, które
wymagają dodatkowej kary za swą rozwiązłość. Kobieta zgwałcona to hańba dla
całego rodu. O tym się nie mówi. O tym nie opowiadały bite i torturowane, a
Soraya to wyjątek kogoś, kto zdobył się na odwagę. Ojciec bohaterki tak wyraża
swoją bezwolę i niemożność upominania się o zadośćuczynienie krzywd córki: „Kto
będąc w piekle, skarży się na diabła?”. Komu przyszłoby do głowy upominać się o
prawa potajemnie krzywdzonych kobiet? Przecież tajemnice Kaddafiego były
tajemnicami poliszynela. Sposoby na zamykanie ust ofiarom były niezawodne.
Halina Kołotnycka, ukraińska pielęgniarka Kaddafiego, widziała na własne oczy,
co dzieje się w podziemiach Bab Al – Aziziji, pewnie sama była wykorzystywana.
Nawet po powrocie do ojczyzny nie była w stanie przerwać milczenia i
opowiedzieć prawdy o swoim życiu w Libii. Świadectwo Sorayi to zatem bardzo
wiele, ale z drugiej strony nic, co mogłoby zerwać zmowę milczenia wobec
okrucieństwa Kaddafiego względem kobiet. Tę zmowę, która jest nadal, chociaż
Wódź został zabity, a życie w Libii uległo zmianie. Czy aby na pewno?
Wstrząsający i doskonale
skonstruowany reportaż, w którym napięcie stopniowane jest do ostatniej strony.
Dramat Annick Cojean polega na tym, że tak naprawdę niewiele może zdziałać,
mając tak wyraźny materiał. Jej wszyscy rozmówcy chcą pozostać anonimowi. Opowiedzą
o krzywdach, ale nie chcą, by znali je ich najbliżsi czy ludzie, którzy
rozpoznają opowiadających. Tej książki w Libii nikt nie przeczyta. Pozostaje
wierzyć, że okrutne świadectwo dane tam, gdzie reportaż się ukaże, pozwoli
znaleźć tych, którzy w przyszłości pomogą otworzyć się w Libii nie tylko
okrutnie traktowanym przez Kaddafiego kobietom.
tłum. Paulina
Błaszczykiewicz
Wydawnictwo Prószyński i
S-ka, 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz