2013-07-23

"Literat" Agnieszka Pruska

Wydawca: Oficynka

Data wydania: 17 maja 2013

Liczba stron: 329

Oprawa: miękka

Cena det: 32 zł


Tytuł recenzji: Sama mumia to za mało…

Agnieszka Pruska zrobiła to, co robi wielu, a mianowicie postanowiła napisać powieść, jednak jej nie wyszło. Powieść kryminalną na dodatek. Rozgrywająca się w Gdańsku akcja to zlepek bylejakości warsztatowych w stężeniu co najmniej przykrym. Czytelnik, a zwłaszcza ktoś sięgający po kryminał, nie będzie miał ochoty czytać ponad stu pierwszych stron o tym, jak to policjanci wciąż czekają na jakieś wyniki, raporty; nie po to się czyta tego typu książkę, aby śledzić, jak jałowo mijają dni, tygodnie, miesiące i kartkować strony z coraz większym znużeniem. Kiedy już w końcu coś zaczyna się dziać, autorka stawia na dynamikę dialogów. Jej „Literat” jest opowieścią o tym, jak pewien dyletant naczytał się za dużo i uznał, że gdańskie niebo gwieździste nad nim, a moralne prawo do eksperymentowania ze śmiercią w nim. Obawiam się, że Pruska podczytała niewystarczająco dużo, bo jej historia jest kaleka, przewidywalna i dość pretensjonalna, a żeby wybić się w czasach, gdy za pisanie kryminałów biorą się prawie wszyscy, trzeba naprawdę wiedzieć, jak przykuć uwagę i zaskakiwać, zaskakiwać, zaskakiwać. W zgodzie z logiką i zdrowym rozsądkiem. No bo czy można poważnie podejść do lektury, kiedy denatka zwie się Angelika Mięsko (zmieniając się na jakiś czas w Agatę, ale wierzę, że to wina znudzonej redakcji), a jedną ze spraw prowadzi podkomisarz Faja? Pomijając zaskakujące co najmniej upodobanie do łączenia imion i nazwisk w śmieszne bądź żałosne konstelacje, nie ma w „Literacie” żadnego potencjału, a wydawca grozi, że Barnaba Uszkier ponownie będzie prowadzić śledztwa…

Zaczyna się od mumii. Takiej prawdziwej, współczesnej. Jeden z bardziej aktywnych fizycznie gdańskich księgowych odkrywa zmumifikowane zwłoki kobiety. To dość niezwykłe i zapowiada ciekawą książkę. Mumia staje się szybko obiektem niezdrowej fascynacji wszystkich policjantów, a przede wszystkim wspomnianego Uszkiera, który utyka ze śledztwem w miejscu i przez dłuższy czas możemy poznawać kolejnych namnożonych niemiłosiernie bohaterów drugiego planu, z którymi podkomisarz ucina sobie pogawędki ograniczające się do wyrażenia żalu, że niczego nie potrafią z tą mumią zrobić. Wydaje się, że Agnieszka Pruska jest jak jej mumia; chce być zapamiętana, ale oferuje tylko jeden oryginalny chwyt, z którym niewiele robi. Zagadka zmumifikowanych zwłok oczywiście się rozwiąże. Dodatkowo znajdziemy jeszcze kilka oryginalnie pozbawionych życia ofiar – wspomniana Angelika Mięsko to denatka mało spektakularna – i będziemy przyglądać się śledztwu takiemu non fiction, typowo polskiemu chyba. Brak środków, brak pomysłów, błądzenie, fałszywe tropy i nieudolność kojarzenia faktów – to cechy dystynktywne „Literata”, kryminalnej porażki na całej linii.

Czasami to bywa tak, że skoro akcja nie zaskakuje, prowadzący śledztwo wzbudza na tyle zainteresowania, by obronić książkę. Kim jest Barnaba Uszkier? Oryginalne ma tylko chyba imię. Od trzynastu lat szczęśliwy małżonek. Właściciel wypasionej toyoty w spadku po dziadku. Daje się dwóm synom naciągać na jedzenie w McDonald’s ku rozgoryczeniu żony będącej idealnym przykładem literackiej postaci papierowej. Uszkier ponadto nie wierzy w resocjalizację więźniów, sprawia mu przyjemność kąpiel w wodzie, jaką przygotowała dla siebie żona, trenuje sztuki walki i wiedzie co najmniej przewidywalny tryb życia. Nic szczególnego. Ma się wrażenie, że na jego miejscu mógłby się pojawić jakikolwiek inny policjant i charakterologicznie pewnie byłaby to ciekawsza postać. Ciekawsi wydają się znajomi Uszkiera, ale autorka poza ich wprowadzeniem niczym kolejnego zdania nie zrobiła niczego, by nadać jakieś ciekawe znaczenie czy to księdzu Krzysztofowi Gromskiemu, czy to policyjnemu psychologowi Markowi Leńskiemu, któremu pewnie przydałaby się pomoc profilera z powieści Katarzyny Bondy tak jak autorce lektura książek kogoś, kto potrafi pisać coś, za co Pruska wzięła się z naiwnym entuzjazmem i niczym ponad to.

Jedyne, co może intrygować i mogłoby zostać naprawdę ciekawie rozbudowane to fascynacja śmiercią, metodami zabijania i psychologiczne uwarunkowania sposobu myślenia zabójcy, któremu autorka – niestety – oddaje też głos. Logiki jego postępowania trzeba szukać w przypadku, a sam seryjny morderca wydaje się zafascynowany nie tylko faktem, iż efektownie zabić, to mocno zapaść w pamięci. To mogłaby być postać polskiego Hannibala Lectera i to wcale nie ironia, a diagnoza tego, co jedynie udało się zarysować Agnieszce Pruskiej. W ogóle jej książka jest takim kryminałem w zarysie. Zupełnie niewyraźnym, pozbawionym w zasadzie wszystkiego tego, co tworzy nam klasyczną i po prostu dobrą powieść kryminalną. A taka powieść musi być przede wszystkim inteligentna. Nie odmawiam inteligencji autorce; w końcu pewnie z sercem tworzyła kolejne rozdziały o miotających się w bezsilności policjantach, na których oświecenie pada nagle tak jak ciosy na niektóre ofiary z tej powieści. Tyle że posypała się nie tylko fabuła z mnogością niepotrzebnych bohaterów. Posypał się też zapał, aby napisać coś naprawdę oryginalnego. Bo wierzę mocno w to, iż Pruska chciała coś takiego napisać.

„Literat” to historia, która ma chwycić magicznym słowem „mumia”. Poraża prostotą i smutne jest to, jak bardzo dość dobry pomysł można pogrzebać w bylejakości słów opisujących polską rzeczywistość nieporadnych policjantów i naiwnych dyletantów, dla których zabijanie to zabawa. Wątpliwe, czy historia Agnieszki Pruskiej ubawi (?) czymkolwiek innym niż określaniem z imienia i nazwiska postaci, o jakich zapomina się po kilku stronach. Może to na tworzeniu alfabetycznej listy zamieszanych w sprawę gdańskiej mumii mamy skoncentrować swoją uwagę. Doprawdy nie wiem, co miałoby ją przykuć, a niestety poświęciłem uważnej lekturze aż dwa wieczory. Wiem, że wielu z nas roją się pomysły i zamiary, gdy poczyta się sporą ilość literatury z dreszczykiem. Chciałoby się jednak, żeby w powieści kryminalnej przez chwilę poczuć jakikolwiek dreszcz. Tutaj otwiera się szeroko oczy ze zdumienia, gdy widzi się początkowy potencjał i mistrzowskie wręcz jego zmarnowanie.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dlatego ja, choć wiele razy miałam ochotę napisać kryminał, za tego typu historie się po prostu nie zabieram. Tu, żeby coś osiągnąć, trzeba być mega, po prostu, być chociażby częścią świata policyjnego, bo inaczej łatwo o klapę.

Anonimowy pisze...

Szkoda, bo tytuł dobry i ta mumia...Zgadzam się, trudno znaleźć dobry kryminał.
Chciałam zaprosić do mnie. Ja dopiero zaczynam i każdy gość jest dla mnie ważny:) Pozdrowienia:) http://ludzietworzaswiat.blog.pl/

Unknown pisze...

Z zainteresowaniem przeczytałam tę ociekającą elokwencją recenzję. Nie napiszę, że napawa się Pan swoim stylem i przeświadczeniem o własnej nieomylności. Nie jestem jakoś pod wrażeniem szkół, które Pan pokończył i podmiotów, z którymi Pan współpracuje. Zadziwia mnie zwłaszcza to, jak łatwo feruje Pan wyroki, Szamanie Literatury. Szkoda, że przy całej swojej pysze nie ma Pan świadomości, że łatwiej krytykować, niż stworzyć coś samemu. Swoim sądem odbiera Pan innym przyjemność czytania. Do historii literatury nie przechodzą najczęściej krytycy, ale twórcy i nigdy nie wiadomo, która książka po latach będzie się cieszyła uznaniem czytelników. Z niecierpliwością czekam na Pańską autorską powieść, bo o literaturze zdaje się Pan wiedzieć wszystko, zwłaszcza we własnym przeświadczeniu.

Stylowa Misja pisze...

Mnie też ta książka nie zachwyciła :/ Szkoda, bo piąta część serii "Łowca" jest bardzo ciekawa.