Wydawca: Warszawska
Firma Wydawnicza
Data wydania: 31 października 2013
Liczba stron: 98
Oprawa: miękka
Cena det: 24 zł
Tytuł recenzji: Pięć niejednoznaczności
To krótka - prawdopodobnie przez mężczyznę napisana -
książka o niemożności wejścia w relacje przy jednoczesnym pragnieniu
zagłębiania się w tajemnice namiętnych przeżyć. Homoseksualnych. Tak, w tym
momencie znaczna część męskich czytelników przestanie czytać niniejsze
omówienie. A sama w sobie konstrukcja opowiadań autora kryjącego się pod
pseudonimem Aman Payor jest na tyle intrygująca, że opowiedziane historie
nabierają znamion uniwersalnych i wykraczających poza płeć. Ambiwalentne odczucia wzbudza „Putter”, ale
na pewno skłania do myślenia. To rozpisana na pięć głosów historia gier,
cielesnych transakcji, analiza emocji skrytych gdzieś w ciele; książka, która
nie epatuje pornografią, a zanurzona jest całkowicie w efemerycznej erotyce.
Dodatkowo opowiada o ludziach, dla których ciało jest mapą poszukiwań; siebie w
sobie i inności, dzięki której można lepiej zrozumieć to, kim się jest. Co się
czuje i jakim się w tym odczuwaniu staje. Interesujący zbiorek pięciu formalnie
dość skomplikowanych tekstów, które bronią się przede wszystkim tym, że
potrafią ukazać ulotność fascynacji czymś, co stale jest zagadką, choć wywołuje
czytelną namiętność i jeszcze bardziej wyraźniejsze żądze. O czym to tak
naprawdę jest?
Nieważne, czy zdarzenia
dzieją się we śnie, na planie filmowym, na ulicach Paryża czy na wirtualnym
polu golfowym. Ważne są reakcje, jakie zachodzą między bohaterami. I punkty
wyjścia do tych reakcji. Co się stanie, kiedy życiowa partnerka o jeden raz za
dużo użyje słowa „sofa”? Do czego doprowadzi rozmowa przy rzeźbie hermafrodyty
w Luwrze oczekującego na sprawę rozwodową brodacza i prywatnego przewodnika po
Paryżu, który boryka się z kolejnym finansowo chudym rokiem swojej egzystencji?
Dokąd zabierze nas traumatyczne wspomnienie o żonkilach – zmorze gastarbeiterskiej
pracy, która odebrała życiu zmysłowość? Co się wydarzy, kiedy naruszona
zostanie relacja między egzotycznym tancerzem a widzem, obserwującym dużo
bardziej uważnie niż wszyscy inni?
Aman
Payor zaczyna od niejednoznaczności. Od pewnych pęknięć na twardej fakturze
życia, jakie nazywamy codziennym. Jego mężczyźni ulegają złudzeniom i poddają
się namiętności wynikłej ze zwykłych zbiegów okoliczności, jakich można było
uniknąć, ale się nie dało. Seks heteroseksualny, tradycyjne
dzielenie się ciałami między mężczyzną a kobietą, zostaje zbanalizowane przez
rytuał, przewidywalność, przez fetysze wokół i przez pustkę. Treść kryje się w
relacjach dla niektórych z bohaterów zakazanych. Właściwie iskrzą tylko zmysły,
bo rozum zasypia i odchodzi wraz z niechcianym wspomnieniem sofy, żonkili,
rodziny usiłującej wyswatać na siłę. Payor
ukazuje momenty trudne do uchwycenia, kiedy namiętności rodzą się z potrzeby
chwili, a ta - niczym nieuzasadniona – prowadzi zwykle to szybkiego
zaspokojenia żądzy i do oderwania się od samego siebie w chwilowym szale
zapomnienia, z kim i po co się zbliżamy.
Uważam, że najciekawszym
opowiadaniem, najbardziej niejednoznacznym ze wszystkich pozbawionych przecież
jednoznaczności przekazu, jest „Kurort” – dramatyczna i kameralna opowieść o
bliskości seksu i śmierci, o szaleńczym zapętleniu między pożądaniem a pustką
życia. Przybywający do Gdańska turysta z Dubaju przygotowuje się do policyjnego
przesłuchania świadom, iż jego tajemnicza znajomość z osobnikiem pragnącym
pozbawić się życia, będzie skupiać niezdrową uwagę i będzie czymś, z czego
konieczne będzie tłumaczenie się. Aman Payor wydaje się pisać tak, jakby żadne
tłumaczenie się z własnej twórczości nie było mu potrzebne. To są surowe w gruncie rzeczy zapisy stanów
emocjonalnych, jakie rodzą się ze zmysłowości skrytej na co dzień, w tyglu
obowiązków, rzeczy do wykonania, słów do powiedzenia, gestów do pokazania.
Pokazana jest także dwuznaczność męskich oddziaływań. Nie jesteśmy pewni, czy
mamy do czynienia z ocierającymi się o ekscentryzm podszyty pornografią
obrazkami z życia, w którym obserwować możemy te jego przejawy, o jakich często
wstydliwie się milczy. Stąd też moc tych krótkich narracji – jest w nich jakaś
kaleka groza nazywania rzeczy przyziemnych, a jednocześnie wyrafinowany kunszt
opowiadania o namiętnościach fatalnych, które – mimo wszystko – przynoszą coś
na kształt spełnienia, dają zadowolenie.
Putter to rodzaj kija
golfowego, za pomocą którego, blisko dołka, wymierza się tak zwaną „krótką
piłkę”, by „zaliczyć” ów dołek. Takie jest metaforyczne wytłumaczenie
opisywanych w opowiadaniach relacji międzyludzkich; dość mglisty tekst z
okładki książki wikła jej zrozumienie chyba bardziej niż chciałby zawikłać to
sam autor. Nie wiemy w gruncie rzeczy, jaką taktykę opowiadania o szybko
nawiązywanych i porzucanych relacjach w namiętności, anonimowy autor przyjmuje
i stosuje.
To jest pięć tekstów-zagadek
w gruncie rzeczy. Tak jak bohaterowie opowiadania „Rue de Babylone” zawierają
dżentelmeńską umowę o prawie do obopólnej rozkoszy, tak czytelnik podejmuje się
interpretacji opisanych zdarzeń z umownym przekonaniem, iż wszystko jest
prawdopodobne, choć osadzone gdzieś jakby na granicy snu i jawy. To proza nasycona erotyką zawłaszczania,
korzystania z bliskości i porzucania bez żadnych wyrzutów sumienia. Można
potraktować te opowiadania jak gejowskie wynurzenia o niczym, osnute
pretensjonalną nutą wyrażania nicości za pomocą przenośni. Można też zastanowić
się nad tym, czy nie dane nam jest przypadkiem czytać prozę tak bliską ulotnym
namiętnościom, jakie przecież nie proszą się o wyrażenie…
Iskrzy na kartach tej
książki. Jest tam jakiś potencjał, jest coś specyficznego. Byłaby to pozycja
naprawdę godna polecenia, gdyby wszystko, o czym opowiada, nie było tak
nieznośnie wieloznaczne. Bo po przeczytaniu można się podzielić przemyśleniami,
co właśnie zrobiłem, ale do końca nie można być pewnym, do jakiego świata,
jakich przeżyć i jakich bohaterów tak naprawdę się dotarło. Co gorsza – czy
warto było docierać tam, gdzie prawdopodobnie nic poza formalną grą narracyjną
na nas nie czeka. A ryzyko takiej konstatacji – mimo wszystkiego, co napisałem
powyżej – jest jednak dosyć duże…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz