Wydawca: Wiatr
od Morza
Data wydania: 20 listopada 2013
Liczba stron: 286
Tłumacz: Michał Alenowicz
Oprawa: miękka
Cena det: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Wybranie w obłędzie?
Bardzo cieszą takie
inicjatywy wydawnicze. Otrzymujemy książkę, która zdobyła drugą Nagrodę Bookera
i mimo upływu lat nie straciła na aktualności. Możemy czytać walijską pisarkę
żydowskiego pochodzenia, która zmarła przed dziewięciu laty. Bernice Rubens
uhonorowano prestiżową nagrodą w 1970 roku za „Wybranego” – powieść w jakiejś
mierze biograficzną, bowiem jeden z bohaterów, głowa rodu i dysfunkcyjnej
rodziny, jest żydowskim emigrantem z Litwy tak jak ojciec pisarki. Ta książka
wciąż iskrzy, bo stale obecne są w życiu takie problemy rodzinne, jakie
zarysowano tu wyrazistą kreską. Tworzą one pasjonującą powieść psychologiczną
złożoną z pytań o to, co komu wyszło źle, bez dawania odpowiedzi na pytania o
możliwość tego zła wyeliminowania. „Wybrany” to książka o obłędzie, normalności
i cienkich między nimi granicach. O złudzeniach, jakie mamy względem siebie i o
rozczarowaniach w miłości. O bliskości i oddaleniu. O stygmatyzowaniu
odmienności i o konsekwencjach życia w sztywnym gorsecie zasad i przyzwyczajeń.
Rubens przedstawia losy żydowskiej rodziny, której się nie udało i chociaż
opowieść płynie lekko i dużo w niej humoru, przygniata ciężarem, jakiego nie
unieśli przez lata wszyscy ci, co w rodzinie czuli się jak w klatce. Warto przyjrzeć się „Wybranemu”, bo to
alegoria dysfunkcji zrodzonej z kalekiej miłości. Opowieść o tym, że szaleństwo
tkwi w nas samych, ale tylko nieliczni mają odwagę pokazać, że są szaleni.
Normana Zwecka poznajemy na
łóżku, które odziedziczył w spadku po rodzicach. Ta symboliczna introdukcja
będzie miała szalenie ważne znaczenie później. Matka Normana nie żyje, ojciec
przeniósł się do jego pokoju. Łóżko symbolizuje dawną jedność, ale wyraźnie
zaznaczona jest linia podziału między Zweckami, którzy samotnie odchodzili w
krainy swoich snów przez lata. Norman nie cierpi świtów i światła. Pokój
najchętniej zasłoniłby szczelnie i usunął
z niego wszystkie lustra. Wokół
Normana zaczynają gromadzić się wrogie mu owady – rybiki cukrowe. Ta
halucynacja to początek manii prześladowczej i nawrót obłędu, w który wpędziły
go białe tabletki; kiedyś łykane w rozsądnych ilościach, teraz zaś garściami.
Szaleństwo Normana zmusza
jego ojca, Abrahama, do umieszczenia syna w zakładzie psychiatrycznym. Dla
rabina Zwecka jest to dramat podwójny – cierpi jako ojciec, którego syn kiedyś
był wziętym prawnikiem, a dzisiaj opiekować się nim trzeba jak dzieckiem.
Drugie cierpienie wynika z faktu, iż Norman jako jedyny z rodziny uchylił się
przed życiem uświęconym tradycjami i zasadami, wedle których żydowski mężczyzna
powinien unieść na barkach odpowiedzialność za życie swoje i własnej rodziny.
Norman rodziny nie założył. Trudno ustalić moment, w którym łykanie leków stało
się nałogiem. Nieśmiało poznajemy motywy, które go odmieniły. Dużo mówiące imię bohatera to nie tylko
ojcowska fantazja o synu, z którego można byłoby być dumnym, a nie jest to
możliwe. To imię będące w sprzeczności z życiem Zwecka. Abraham Zweck
chciałby jednego: „Norman musi życie
Normana prowadzić”. Syn chce, żeby wszyscy dali mu święty spokój, a kiedy w
szpitalu psychiatrycznym odkrywa, iż łatwo można wejść w posiadanie zakazanych
dlań białych pigułek, spokój ten – iluzoryczny i na chwilę – odnajduje z dala
od opresyjnego ojca i wycofanej, ale równie dla Normana toksycznej siostry
Belli.
Bella
jest taką rodzinną świętą, a może raczej męczennicą rodu Zweck.
Zawsze potulna, posłuszna rodzicom, akceptująca narzucany przez nich porządek;
wierna w swej religii i tradycji wszelkim obostrzeniom, jakie mają regulować
życie w normie. Właściwie każda rodzina ma taką Bellę, tak wydaje się twierdzić
w toku narracji autorka. Bella – jak Norman – przekracza czterdziestkę, ale
wciąż nosi białe, dziecięce skarpetki. Nie pozbyła się ich, są symbolem
zamknięcia i blokady, na jakie zezwala mimo upływu lat. Bella lękała się być
kobietą i prawdziwą kobietą nie została. Nienawidzi Normana za to, że jego
szaleństwo jest w domu sankcjonowane. Jej, wiecznie posłusznej i uległej, nikt
nigdy za to nie hołubił. Norman to jej fascynacja i źródło negatywnych emocji
zarazem. Bella poddaje się dyktatowi jego obłędu tak, jak zawsze
podporządkowywała się wszystkiemu, co narzucali jej rodzice.
Wyraźnie
buntuje się w rodzinie Esther. Bella zazdrości najmłodszej córce Zwecków, która
zdobyła się na odwagę, by poślubić mężczyznę spoza żydowskiego kręgu wybrańców
i opuścić dom rodzinny, czyli zrobić coś, czego próbował dokonać kiedyś Norman,
ale nie starczyło mu odwagi. Esther żyje z dala od
pozostałych przy życiu Zwecków. Matka ją wyklęła, ojciec stara się wymazać z
pamięci, a Norman… okazuje się, że relacje między nim a Esther są dużo bardziej
skomplikowane niż można o nich na początku wnioskować.
Wszystko w zasadzie, co
dzieje się i wydarzyło w rodzinie Zwecków jest mocno złożone. Bernice Rubens
świetnie buduje napięcie, odsłaniając kolejne gorzkie tajemnice. Jaka była
nieżyjąca matka? Dlaczego Bella uważa, że to przez Normana nie może rozstać się
ze swoimi skarpetkami? Co się wydarzyło, zanim Esther opuściła dom? Jakie błędy
popełnił Abraham, że teraz jego dzieci są nieszczęśliwe i wszystko zmierza ku
temu, iż nigdy szczęścia nie zaznają?
Wieloznaczny jest tytuł
powieści. Norman jest tym wybrańcem w rodzinie, który uosabia los, jaki nikomu
się nie przytrafił. Jego obłęd to stygmat, ale jednocześnie coś fascynującego.
Norman kwestionuje rolę społeczną, jaką narzuciła mu rodzina i w swym
uzależnieniu podąża w otchłań, od jakiej nie odciągnie go nikt z żyjących
członków rodziny. Pytanie zasadnicze to pytanie o to, kto w rodzinie Zwecków naprawdę
oszalał. Obłęd Normana jest najbardziej wyrazisty, ale czy rzeczywiście wszyscy
poza szpitalem psychiatrycznym nie uczestniczą w czymś na kształt zbiorowego
szaleństwa, które zrodziło się już przed laty i wynikło z tego, co nienazwane i
niewyjaśnione? Bella snuje rozważania proste, ale jakże trafnie podsumowujące
wszystkich bohaterów książki Bernice Rubens: „Obłęd kończy się lub zaczyna zależnie od tego, jak się na niego
spojrzy, zależnie od natury problemów gnębiących człowieka”. Nie ma w „Wybranym” granicy między tym, co
normalne a tym, co szalone. Nie ma zaznaczonych miejsc, gdzie pojawiły się
widoczne rysy, destabilizujące rodzinę pęknięcia, momenty zaniedbania i
zaniechania – to wszystko sprawiło, że rodzina Zwecków została napiętnowana.
Wybrana w swym szaleństwie i dramacie?
U Rubens wciąż widoczna
jest obciążająca wszystkich bohaterów ambiwalencja uczuć – od czułości po
nienawiść, od niechęci ku bliskości, jaką trudno czasem wyrazić albo okazać. Autorka nie skupia się na emocjach; stara
się ukazać okoliczności, które wpłynęły na to, iż członkowie rodu Zweck czują
się teraz tak, a nie inaczej. Historia uzależnienia i obłędu Normana nie
wydaje się tu pierwszoplanową. To opowieść o silnych związkach naznaczonych
toksycznymi emocjami; o ludziach walczących ze sobą, wspierających się
jednocześnie i nieznośnie robiących na przekór –sobie i skomplikowanemu światu,
w jakim przyszło im żyć. Bernice Rubens opowiada o dramacie oszukiwania siebie
nawzajem w imię zasad, tradycji i obyczajów, jakie zniewalają. To też książka o
nieszczęśliwym rabinie, który chciałby innego życia dla swych dzieci, ale
przede wszystkim innego losu dla samego siebie. „Wybrany” zmusza do wielu
przykrych refleksji, choć iskrzy przecież humorem – tak często jednak zwodniczym.
Warta poznania, mądra rzecz.
2 komentarze:
Recenzja Genialna, bardzo wyczerpująca temat, sądzę że problematyka tej książki jest bardzo złożona, z pewnością po nią sięgne jak tylko skończę aktualną :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie http://just-little-disaster.blogspot.com/
Prześlij komentarz