Wydawca: Nasza
Księgarnia
Data wydania: 28 stycznia 2014
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Wokół uzależnienia
Książek poruszających
problem alkoholizmu jest wciąż niewiele i nie wszystkie są wyraźne. W ubiegłym roku wznowiono świetną
paradokumentalną powieść Caroline Knapp o kobiecym alkoholizmie ("Picie. Opowieść o miłości"). Od tamtej pory nic szczególnego. W chwili, kiedy
tłumy okupują kino, odkrywając w
ekranizacji wydane przez laty "Pod Mocnym Aniołem" Jerzego Pilcha,
ukazuje się książka Agnieszki Gil - zdystansowanej do swojego
bohatera-alkoholika i skupiającej się na dramacie jego żony; problemie współuzależnienia,
który rzutuje na ludzkie życie równie dramatycznie, co uciekanie od problemów w
kierunku napojów procentowych.
Ukazanie problemu
alkoholika, który nie radzi sobie z nałogiem jest formalnie stosunkowo proste i
można obyć się bez psychologicznej głębi czy wrażliwości na niuanse, a i tak
uda się stworzyć prozę alkoholową, która jest mroczna, posępna i bezlitośnie
punktuje problematykę uzależnienia. Dużo trudniej oddać dramat ludzi z
otoczenia alkoholików. Tutaj drążące od wewnątrz problemy nie są już tak
czytelne. Motywacje w działaniu nie do końca jasne. Pojawiające się emocje
trudne do zwerbalizowania i dodatkowo niemożliwe do opowiedzenia, bo
współuzależnieni sami uczą się nazywać to, co czują. "Układ nerwowy" to odważna próba ukazania skomplikowanego
dramatu osoby z najbliższego otoczenia alkoholika. Kobiety, która musi przejść
trudną drogę zrozumienia przede wszystkim samej siebie i wzięcia
odpowiedzialności za swój lęk, ból, rozczarowanie, często strach i bezradność.
Agnieszka Gil diagnozuje problem i zarysowuje, w jaki sposób się rodzi.
Napisała książkę, która będzie mieć znaczenie terapeutyczne dla wielu
czytających. Problem jest tylko jeden. Można pytać, o czym jest książka i tu
warto powiedzieć wiele i dobrze, ale można również zapytać o to, w jaki sposób
jest napisana. W tym przypadku powodów do tego, by zwrócić uwagę na tę pozycję
może nie być zbyt dużo...
Magdalena początkowo jawi
się jako kobieta bez właściwości. Wzorowa matka dziewczynki, oddana mężowi,
doskonale zorganizowana gospodyni domowa, pedantka, prostoduszna, mocno naiwna
i bez celu w życiu. Nie można celem nazwać jej codziennej egzystencji; Magdalena może generalnie leżeć i pachnieć,
nie musi pracować, nie ma innych obowiązków niż kompulsywne pucowanie czystego
mieszkania i gotowanie dla męża oraz córki. Jest dumna z tego, że mąż -
prezes dobrze zarabiającej fabryki zabawek - utrzymuje ją i Gabrysię, nie
zmuszając do wysiłku pracy zarobkowej ani właściwie do żadnego wysiłku, bo
największym trudem Magdaleny są obowiązkowe telefony do teściowej w celu
podtrzymania kontaktu, na jaki ani ona, ani matka Szymona nie mają naprawdę
ochoty.
Bohaterka
Agnieszki Gil uchroniła się przez złem i bezwzględnością świata. Hołduje
prostym wartościom. Chce być dobrą żoną i matką.
Poza szydełkowaniem nie ma w zasadzie żadnej innej pasji. Bezwiednie przemyka
przez kolejne dni i miesiące. Chce stworzyć dom idealny. A na jej pożyciu małżeńskim zaczynają się pojawiać rysy. Coraz
wyraźniejsze, coraz bardziej bolesne. Szymon nie jest wzorowym mężem, który
ciągle zapracowany, stale myśli o tym, by żonie i córce było dobrze. Szymon
jest alkoholikiem i do perfekcji przez lata doprowadził manipulację Magdaleną
tak, by jego problem był problemem w zasadzie niezauważalnym. Do momentu
pojawiania się wspomnianych rys.
Pierwsza to wyraźna izolacja
męża, który zabiera żonę z córką na wakacje w odludne miejsce i powoduje, iż
Magdalena czuje się tam wyobcowana nie dlatego, że daleko im do cywilizacji.
Druga pojawia się w momencie coraz częstszych i coraz bardziej perfidnych kłamstw.
Ona widzi świat po swojemu, on w zupełnie inny, pijacki sposób. Kolejną rysą są
rozpaczliwe działania Magdaleny, które pogrążają ją samą - to bowiem bezustanna
chęć kontroli tego, co mąż robi i kiedy pozwala sobie na picie. Dochodzą do
tego wyrzuty sumienia - Magdalena obwinia siebie za to, że nie jest w stanie
przewidywać wybryków męża. Kolejna rysa to zwodzenie, budowanie fikcyjnego status quo, odsuwanie rozwiązania
problemu i idąca za tym nerwowość. Bo
układ między Magdaleną i Szymonem jest nerwowy w tym sensie, że oboje toczą ze
sobą wojnę podjazdową, zamiast razem wziąć odpowiedzialność za to, co się
dzieje. Poczucie odpowiedzialności jest jednak wypaczone i to spojrzenie
właśnie na odpowiedzialność musi zmienić Magdalena, by... dać sobie radę ze
swoimi emocjami, a nie z bezradnością wobec nałogu męża.
Agnieszka Gil ukazuje
przemianę kobiety niegotowej na dramatyczne zmiany - w samej sobie przede
wszystkim. Zarysowany problem istnieje od dawna, ale jego wypieranie zostało
opanowane przez oboje małżonków do perfekcji. Autorka wbija się boleśnie między ludzi, jakich łączy miłość i
przywiązanie, a dzieli nieznajomość samych siebie i swoich potrzeb. O
własne potrzeby, poczucie spokoju, godności i swobody życia powalczy Magdalena,
świetnie sportretowana postać szarej pani domu, której pewna rezolutna
przyjaciółka pomaga zrozumieć kilka prawd. Tych, co niedostępne są wszystkim
współuzależnionym wiszącym na ramionach pijącego małżonka z nadzieją, iż mają
wpływ na zahamowanie jego nałogu...
Doskonały jest kontrast
między pozornie statyczną narracją a burzą emocji w duszy Magdaleny. Widać
wyraźnie, że jest to książka o czymś, książka pogłębiona psychologicznie i
wartościowa poznawczo. Co jednak z formą? Tu kalekie wydaje się prawie wszystko.
Zarysowanie świata przedstawionego w
sposób zmuszający do ziewania - świat, w jakim egzystuje Magdalena jest po
prostu śmiertelnie nudny. Trywialne opisy przyrody, które mają nam
uświadomić oczywistość tego, jak wygląda otoczenie każdego miesiąca po kolei.
Rozumiem, iż ma to być jakaś próba wbicia się w serię o wyraźnym tytule
"Cztery pory roku", ale opisywanie śniegu w styczniu i burzy w maju? Jaki
to ma cel? U Gil kuleje też próba wpisania historii w jakiś wyraźny symbol z
otoczenia. Uporczywe nawracanie do toczącej się na kruszejącym ze starości
graffiti walki kozła z diabłem ociera się już o łopatologię nie do zniesienia.
Styl nieznośnie nasycony deminutiwami oraz chaotyczne wędrówki bohaterki po
rodzinnym mieście przypominające jakieś kompulsywne próby chwytania się czegoś,
co porzucane jest natychmiast - a są to wrocławskie zakątki, skądinąd uroczo
portretowane, ale te portrety same w sobie stanowią coś na kształt chaotycznych
narracyjnych zapchajdziur.
Literacko - nic szczególnego. Poznawczo - interesujące
i wartościowe. Taka to ambiwalencja uczuć pojawia się u mnie po lekturze
"Układu nerwowego". I mam podobny problem co Magdalena, która chce
mieć blisko Szymona, a jednocześnie się z nim rozstać. Chcę tę książkę z całego
serca polecić, bo tematyka jest ważna i potrzebna, ale nie mogę tego zrobić, bo
zabolała mnie forma, choć przygotowywałem się przed lekturą na inny, związany z
trudnym tematem, ból przeżycia tej powieści do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz