Wydawca: Czarne
Data wydania: 10 lutego 2014
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 29,90 zł
Tytuł recenzji: O dojrzewaniu
My, ludzie XXI wieku, coraz
częściej jesteśmy nomadami. Przemieszczanie się jest równie zauważalne, co
rozwój nowoczesnych technologii informatycznych, dzięki którym mamy dostęp
wszędzie i do wszystkiego. Wielu tworzy sobie filozofie podróży, by jakoś
znieść ten uporczywy przymus przenoszenia się, w którym zapomina się powoli o
tym, gdzie był początek i skąd się wyruszyło. "Guguły" opowiadają o konkretnym miejscu i czasie, z którego
zrodziła się tożsamość i gdzie wszystko zatrzymało się, nie dojrzało do końca,
pozostało w jakimś stanie niepełnym, niejasnym. Guguły to niedojrzałe
owoce, a opowiadania Wioletty Grzegorzewskiej to dojrzałe bardzo teksty o
niedojrzałości w kilku możliwych znaczeniach. Osadzone geograficznie tam, gdzie "Miedza" Andrzeja Muszyńskiego, który przekornie przecież żali się na
okładce, że Grzegorzewska ukradła - może to, czego jemu nie udało się opisać na
prowincji gdzieś w okolicach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Przecież Hektary
Grzegorzewskiej to też takie miejsce, w którym Muszyński nieco później
dojrzewał. Oboje napisali książki o świecie zatrzymanym. O jego oglądaniu,
słuchaniu, smakowaniu i doświadczaniu.
Mała Loletka urodziła się
wszystkiemu wbrew, bo miała śmiałość pchać się na świat podczas ciężkiej pracy
swej matki ku chwale komunizmu. Zaczęła się rodzić na mrozie za betoniarką, a
urodziła się naprawdę wówczas, gdy poznała otaczający ją świat - wieś
naznaczoną piętnem szarych czasów, ale barwną kolorami religijnych fetyszy,
świata przyrody, regionalnych bajań i silnych relacji międzyludzkich, które
tworzyły miejsce razem z przedmiotami, zwierzętami, zjawiskami atmosferycznymi,
zapachami i smakami różnorodnymi, dziś już zapomnianymi. Hektary są imago mundi poza
wszystkim i wobec wszystkiego; miejsce stałości, zakorzenienia, stamtąd można
się wyrwać, ale ostatecznie nie warto. Zatrzymany jest nie tylko czas, w
którym Grzegorzewska z Loletki stawała się Wiolą, a potem świadomą siebie
Wiolettą, wrośniętą w świat, który zakończył się zbyt szybko dla jej ojca.
"Guguły" zatrzymują wrażenia i doznania - są niepełne, niezrozumiałe
wtedy, w pewnym stopniu nieświadome. Nazwane po latach snują opowieści o
dojrzewaniu. Takie, które w swych wieloznacznych zakończeniach budują pewne
napięcie i wywołują niepewność. Bo, to
co minęło, utrwalone jest jako czas stawania się świadomym człowiekiem. Świadomym
faktu, czym są Hektary, co je tworzy i dlaczego na zawsze pozostają w pamięci.
Wspomniana już postać ojca
to jedna z najbarwniejszych w niezwykłej galerii postaci, jakie poznajemy na
kartach opowiadań Grzegorzewskiej. Ateista, być może wierzy tak naprawdę tylko
partii. Walczy o uwagę z żoną oddającą hołd obrazowi Maryjki. Dusza wędrowca,
dusza niepokorna - z dziada pradziada Cygan usidlony przez wieś, w jakiej
pozostawać chce być może tylko na chwilę. Ojciec wyprawia zwierzęta, preparuje
je i przez to jest specyficznym demiurgiem - ze śmierci rodzi do życia coś, co
powstaje dzięki jego mrówczej pracy, jaką mała Wiola pamięta doskonale. Padlina
w domu, klej, ałun i watolina. Koraliki zamiast oczu i dumnie wypięte piersi
martwych ptaków, które zaczynają żyć innym życiem. Ojciec z lekko zachwianym
jestestwem w poniedziałkowe poranki i dorosły mężczyzna, który nie czuje się
dojrzały; za wcześnie odchodzi, zbyt wiele tajemnic ze sobą zabiera, za mało
był tuż obok, choć przecież zawsze nadal obecny, pięćdziesięcioletni chłopiec
przedwcześnie zabrany przez śmierć...
Córka wyraża swą miłość
inaczej, nie wprost. Innego postrzegania
świata nauczył ją kiedyś czarny kot. To dzięki niemu ujrzała, że granicami
tego, co wokół, mogą być dźwięki, światła i żywioły. W nich zanurzona więc
będzie specyficzna wrażliwość narratorki, która potrafi odczuć pulsowanie
drewna, jakie opowiada jej własne historie. O czym są historie
Grzegorzewskiej? O tym, co się podejrzało, zobaczyło, czemu się przysłuchało i
co wprawiło w zdziwienie. To są takie niepowtarzalne opowieści o tym, z czym
się wiąże dorastanie, o naiwnym podziwianiu świata i poczuciu przynależności do
swego miejsca. Gdzieś pod niebem podziurawionym jak wieczko słoika na
chrabąszcze, wśród zapachów burzy, smaku ziaren maku, wśród czegoś już na pewno
w jakimś stopniu utraconego, ale i wśród bodźców, od jakich nigdy nie jest się
wolnym.
Dojrzewanie
bohaterki opowiadań idzie w parze z podglądaniem czasu - on sobie gdzieś obok
płynie, w Hektarach czas jest jakby inny i wyznaczany w specyficznym rytmie.
Jest także erotyzm, subtelnie zarysowany, wyraźnie jednak obecny w niektórych
tekstach. Podglądanie krawcowej, ukraińska koleżanka w wannie, zbyt śmiałe
palce Lejbosia - wielbiciela butaprenu. Mamy w końcu obok wszechobecnego witalizmu
także gorzkie doświadczenie śmierci. Jest miejsce, z którego nie można odejść,
bo w ostatnim opowiadaniu Wiola nie podejmie ryzyka wyruszenia w świat. Będą
zatem "Guguły" hołdem dla miejsca, które w jakiekolwiek kolejnej
wędrówce życiowej zabiera się ze sobą. Ten niedojrzały świat, który wciąż się
stawał, ma swoje miejsce w sercu, gdzie nadal jest miejsce na to, by nie stał
się pełny, nie został do końca wyjaśniony i do końca oswojony.
Piękne są opowieści Grzegorzewskiej; subtelne,
zabawne, melancholijne i urokliwe, bo świeże - choć przecież z przeszłości
wzięte. Posłuchamy babskiego gadania przy ajerkoniaku. Poznamy historię
dziadka, który migał się od artystycznych występów. Opowieść o obrazie Moskwy i
o tym, dlaczego Wiola musiała pożegnać się ze szkolnym kółkiem plastycznym.
Pojedziemy porannym pekaesem z wiejskimi dobrami dla mieszkańców okolicznego
Myszkowa. Posłuchamy kolejowej opowieści bachora czarownicy. Wejdziemy w świat,
w którym reglamentowany jest prąd, wielbione wizerunki Maryi, gdzie zbiera się
złom w szkolnym konkursie i gdzie toczy się życie gdzieś obok posążków Jezusa,
pracy w polu, biesiad alkoholowych oraz relacji nieskażonych piętnem udawania.
Mają je na twarzy ci obcy przybywający do wsi, ważni towarzysze z nieszczerymi
uśmiechami. Ale i oni potrafią wybawić z odmrożenia stóp, więc nic nie jest
jednoznacznie złe lub dobre, choć przecież opisywane czasy do bajkowych nie
należały. To, co "Guguły" na pewno oddają, to dziecięca wrażliwość na
wszystkie bodźce, których oddziaływanie jest wieczne, bo pozwalają dojrzewać
wciąż na nowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz