2014-06-12

"Wykolejony" Michael Katz Krefeld

Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Data wydania: 5 czerwca 2014

Liczba stron: 368

Tłumacz: Elżbieta Frątczak-Nowotny

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Ravn na tropie

Fala skandynawskich kryminałów zalewa nas od dawna. Tsunami właściwie. Wciąż na nowo pojawiają się w naszej świadomości nazwiska, które powinniśmy zapamiętać, bo to mistrzowie z mistrzów i doprawdy podium takowych w skandynawskiej skali kryminalistyki rozrosło się do niebotycznych rozmiarów. Otrzymujemy oto nowe nazwisko i nową jakość. Michael Katz Krefeld i jego "Wykolejony", zapowiedź kolejnego cyklu. Dotychczas dobry duński kryminał kojarzył się w mojej ograniczonej w tym temacie świadomości czytelniczej z nazwiskiem Jussi Adler-Olsen. I nie wiem doprawdy, co skłoniło mnie to tego, żeby przeczytać "Wykolejonego", zamiast kolejną część przygód Carla Mørcka. Krefeld w swej opowieści o samotnym wilku zmagającym się z traumą wspomnień i szwedzkim światem przestępczym nie zaskoczył mnie niczym, niestety. Może jedynie utwierdził w przekonaniu, że skandynawskie kryminały to bardzo rzetelnie warsztatowo wykonane produkty do sprzedaży, natomiast z wiarygodną literaturą niewiele mają wspólnego.

Thomas Ravnsholdt od roku przebywa na urlopie, nie podejmując żadnej działalności zawodowej, a do niedawna był uznanym kopenhaskim policjantem. Skrzydła podcięła mu dramatyczna śmierć partnerki, z którą był w związku przez długie dziewięć lat. Eva została brutalnie zamordowana, a sprawcy tego faktu nie ujęto. Thomas unika wspólnego niegdyś mieszkania, a miejscówkę znajduje na zaniedbanej starej łodzi o uroczej nazwie "Bianca". Kiedy już z niej się wydobywa, odwiedza pewien bar, w którym burbon zapija piwem i - ku znużeniu innych klientów - wciąż na nowo odtwarza ten sam sentymentalny kawałek Daryla Halla.

Ravn, jak go w skrócie nazywają, wykoleił się poniekąd na własne życzenie i udręcza z doprawdy masochistyczną pasją. Czuje, że życie toczy się obok niego, że on sam w nim nie uczestniczy. Dramatyczna rysa na jego biografii to ślad, który uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie, albowiem Thomas odmawia sobie racji dalszego życia w jakimkolwiek spokoju i zadowoleniu. To męskie cierpienie, które nie zna łez, ale jest tak nieznośnie przesycone testosteronem, że chwilami niewiarygodne. Bo Krefeld nie wysila się zbytnio, by nakreślić rys psychologiczny policjanta po naprawdę dużych przejściach, ze sporym bagażem traumy, jakiej nikt z nim nie może nieść i z pogłębiającym się przekonaniem, iż brutalna ingerencja mordercy w jego życie osobiste na zawsze uczyniła go osobą kaleką emocjonalnie, niezdolną już do empatii.

Wszystko zmienia się w momencie, kiedy przyjaciel zwraca się do Thomasa z prośbą o odnalezienie zaginionej Maszy. Młoda litewska emigrantka oddawała swe wdzięki za pieniądze, naiwnie wierząc w miłość swego przyjaciela i alfonsa. Kiedy dziewczyna podejmuje decyzję o tym, że kończy z prostytuowaniem się, w życiu jej Igora pojawia się problem, którego rozwiązaniem będzie początek piekła dla Maszy. Ona, dotychczas znająca ciemne strony życia, pozna dopiero, czym jest to piekło naprawdę. Podejmie desperacką walkę o zachowanie wolności i godności, ale wsparcia nie otrzyma, bo bezpieczny kopenhaski żywot zamieni na codzienność u boku nieobliczalnego gangstera ze Wschodniej Europy. Stavros będzie kazał Maszy spłacić pewien dług. Thomas na prośbę przyjaciela, a przede wszystkim matki dziewczyny, znajdzie w sobie nad wyraz dużo empatii i chęci, by podjąć jakiekolwiek inne niż picie i leczenie kaca działanie, w dodatku na rzecz innej osoby. W podjęciu decyzji o wyrwaniu się z alkoholowego bagna wspomnień pomaga mu... zmarła Eva, którą Thomas ujrzy w potwornie pretensjonalnej wizji - od tego momentu zacząłem czytać Wykolejonego" ze sceptycyzmem. Duch zmarłej uświadamia Thomasowi, że oto nadszedł czas, by się podnieść, zacząć działać i zrobić coś dla kogoś innego. Dla Maszy, obcej mu zupełnie dziewczyny, Ravn ryzykuje bardzo wiele, ze swoim życiem włącznie. Ta jego determinacja jest równie wiarygodna jak stworzona przez autora sytuacja zagrożenia w potwornej Szwecji, która w przeciwieństwie do Danii, jest krainą dziczy, neonazistów, pornobiznesu, kazirodztwa, morderstw i wszelakich innych dewiacji kumulujących się na ulicach szwedzkiej stolicy tak silnie jak zdarzenia w tej powieści, które są, niestety, boleśnie przewidywalne i przez to nużące.

Duński policjant w stanie nieczynnym okaże się kimś, kto postawi szwedzką policję oraz jej świat przestępczy na nogi w zaskakująco szybkim i niewiarygodnie oczywistym tempie. Thomasowi niestraszne są konsekwencje działania w pojedynkę i bez ważnej policyjnej odznaki, ale jemu jest właściwie wszystko jedno, bo po tym, co przeżył, z łatwością wtopi się w świat wszelkiej możliwej patologii. Czy tym razem, tak jak w momencie zabijania Evy, znowu przybędzie na właściwe miejsce za późno? Czy Masza będzie miała okazję wrócić do matki, do której pisze swój pamiętnik z piekła? Krefeld nie stawia przed swoim bohaterem zbyt wielu trudnych sytuacji. Te najtrudniejsze rozwiązywane są z szybkością świadczącą o tym, że zapity burbonem z piwem mózg Thomasa nadal pracuje na wysokich obrotach, a jego inteligencja przewyższa spryt wszystkich zbirów z Europy Wschodniej, których nagromadzenie - jak wspomnianych dewiacji w Szwecji  - jest tak ogromne, że wypada się zastanowić nad tym, czego autor boi się w naszej części kontynentu i czy aby nie operuje niemożliwymi do zniesienia stereotypami, kreśląc wyraźne portrety złych charakterów...

Nic to jednak, bo przecież jest jeszcze coś, co ma skupiać uwagę i wywoływać ciarki na plecach. To seryjny morderca, którego sylwetkę poznajemy już od młodych lat, kiedy z uwagą uczy się od ojca sztuki taksydermii, by po latach wykorzystać zdobyte umiejętności w najbardziej koszmarny sposób. Dzieje się u Krefelda bardzo dużo, kiedy tylko jego bohater postanawia skończyć z jałową egzystencją ćmy barowej, czyli mniej więcej od połowy powieści. Potem wszystko układa się tak, jak domyślać się może nawet mało uważny czytelnik. "Wykolejony" - co wspomniałem na wstępie - jest bardzo dobrze napisaną powieścią. Co z tego, skoro niewiarygodną i operującą kliszami gatunku, które już od dawna są prześwietlone... Stronniczą mocno, przesadnie zanurzoną w mrocznej stronie życia, zanadto chwilami dydaktyczną i w przykry sposób uświadamiającą, że właściwie wszystko już było, niczego nowego nie otrzymujemy. "Wykolejony" jest zatem powieścią kryminalną, która spełnia wszelkie podręcznikowe wymogi gatunku. Szkoda że autor dobrze zna warsztat, zbyt mocno jednak zawęża kwestie, z jakich powstałaby powieść wiarygodna przede wszystkim psychologicznie.

Brak komentarzy: