Wydawca: MUZA
Data wydania: 11 czerwca 2014
Liczba stron: 336
Tłumacz: Jan Wąsiński
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 34,99 zł
Tytuł recenzji: Zbrukana niewinność
Hiszpanie chyba mocno
zazdroszczą Skandynawom tworzonych taśmowo kryminałów i sami nie chcą być
gorsi. Są gorsi, niestety. Jakiś czas temu czytałem powieść Dolores Redondo.
Wyszła autorce niezła obyczajówka, bo "Niewidzialny strażnik" kryminałem szczególnym nie jest. Tak jak Redondo zapowiada swą książką cykl
powieści, tak też Rafael Estrada kusi nas rzeczą o pretensjonalnym tytule
"Co mówią umarli", zapowiadając (a jakże!) kolejne przygody młodego
policjanta z Murcji, pieszczotliwie i nieco złośliwie nazywanego przez osoby z
otoczenia Juanitem. Juan Proaza, bo tak brzmi jego imię i nazwisko, zostanie
oddelegowany do rozwiązania pozornie prostej sprawy, która pomoże mu zdobyć
doświadczenie, a tym doświadczonym uniknąć nudy i rutyny, jakiej mają już dość.
Okazuje się, że sprawa odnalezionych na plaży w Lo Págan zwłok trzynastolatki,
będzie dopiero początkiem grubszej afery pedofilskiej obudowanej u Estrady
odniesieniami do Nabokova, Carrolla i Perraulta.
"Co
mówią umarli" opowiada o krzywdzie czynionej dzieciom i o fascynacji nimi
tych, co nie godzą się ze starością. Specyficzna angelologia, kółko wzajemnej
adoracji emerytowanych snobów, błyskotliwy patolog i brawurowo poprowadzony
monolog ekscentrycznego szaleńca w zakończeniu. To
wszystko wraz z biografią niepozornego, powolnego i często rozproszonego
policyjnego żółtodzioba ma nam dawać rzecz godną uwagi. Czy jednak warto się
nad nią pochylić?
Plaża
Vilananitos. Gromadzące się na niebie mewy. Atmosfera grozy i odkrycie ciała
Susany Montón, którą ktoś pozbawił głowy. Nieopodal śpiący
chłopak wysmarowany krwią zmarłej. Idealny zabójca. Makabra, którą trzeba
zatuszować, bo kurort nad laguną właśnie zaczyna sezon turystyczny. Nie będzie
jednak tak łatwo. A właściwie zbyt łatwo możemy przewidzieć kolejne odsłony
sensacyjnej fabuły, bo chociaż dokładnie nie rozumiemy jeszcze motywów zbrodni,
łączymy w całość wiele tropów dużo wcześniej niż poczciwy Proaza, którego
działania zdeterminuje to, co podpowiedzą starsi koledzy albo błyskotliwy
lekarz pastwiący się w prosektorium nad dostatecznie już upodlonym ciałem
młodziutkiej Susany.
Juan dociera do
ekscentrycznego Klubu Lolity. Dwudziestu czterech jego członków z miejsca staje
się podejrzanymi, bo kiedy zarzuty wobec obecnego nieopodal zwłok Pabla
przestają mieć rację bytu, chłopak przypomina sobie spotkanie z pewnym
podstarzałym zwolennikiem win, który miał w klapie znaczek wspomnianego wyżej
klubu. Emerytowani ekscentrycy to nie
tylko wielbiciele prozy Nabokova oraz dwóch jej ekranizacji. Każdy z nich
skrywa w sobie jakieś tajemnice, a niektórzy żyją w rzeczywistości, którą
zbudowali sobie na bazie szalonych teorii po to tylko, by odciąć się od świata
uważającego ich z racji wieku za zbędnych. Proaza spotyka się z niezwykle
serdecznym przyjęciem przewodniczącego. Młody inspektor w towarzystwie żyjących
we własnym spektrum doznań starszych panów budzi sporą sensację i
zaciekawienie. To dla nich fascynujące, że mają wśród siebie mordercę. A może
jest ich nawet kilku, bo zabicie Susany było efektownie przerażającą robotą
kilku szaleńców.
Rzecz ma generalnie zwrócić
uwagę na to, że kilka tysięcy hiszpańskich nieletnich znika co roku, budząc
grozę społeczeństwa niepogodzonego z tym, iż współczesne dzieci narażone są na
niebezpieczeństwa. Estrada snuje alternatywne losy kilkorga z nich. Znikają
kolejne dziewczynki. Wyraźnie widać, jaki cel przyświeca porywaczom. Autor
buduje do tego filozofię szaleńców, odtwarza fragmenty spektakularnych
rytuałów, po swojemu interpretuje powieść, jakiej nie czytał główny bohater,
tendencyjnie coraz silniej każąc nam nienawidzić oprawców nastolatek. I tutaj całe to pisanie formalnie leży -
nie będziemy zastanawiać się nad pobudkami pedofilów; jakie by nie były, są
obrzydliwe i w oczywisty sposób piętnowane. Nie będzie zatem zadawania
pytań o to, dlaczego zabójca bądź zabójcy dopuszczają się swych czynów. Nie
będzie ani elementu grozy, ani też psychologicznej dwuznaczności. Będzie tylko
potępienie, za którym nie ma już czytelniczej ciekawości o to, dlaczego w
gruncie rzeczy dochodzi do uprowadzeń i morderstw dziewczynek.
Pedofilia to temat
niewątpliwie chwytliwy pod każdą szerokością geograficzną - w tym znaczeniu
książka Estrady będzie się sprzedawać i będzie czytana. Obok stronniczych
diagnoz oraz nakreślenia środowiska krzywdzonych dzieci Rafael Estrada
umieszcza zagubionego - w swojej przeszłości i ze stygmatem rodzinnym - młodego
policjanta na tropie ludzi, których charakterystyka jest jednoznacznie
czytelna, o czym wspomniałem już powyżej. Bolesny jest też język. Banalna fraza widoczna od początku do końca
próbuje kontrastować z quasi-inteligenckimi wywodami o istocie dziecięcego
powabu i niewinności. Być może przez fakt, iż Estrada umieszcza
teoretycznego sprawcę w kręgu ludzi obrzydliwych, nic nie jest w tej powieści
zaskakujące i nic nie wybija się poza stereotypowe opinie oraz sądy na temat
zaburzenia tak silnie elektryzującego właściwie wszystkich z nas.
"Co mówią
umarli" jest po prostu słabym kryminałem. Dla równowagi Estrada dodaje
Proazie krewkiego partnera, który zmieni nieco punkt widzenia na zagadkę porwań
i zabójstw dziewczynek. Wszystko jednak
dość mocno nurza się w banale, a element zaskoczenia jest tej prozie obcy.
Chciałoby się odczytać Estradę jako pisarza obrazującego na swój sposób moment
zetknięcia się dziecięcej niewinności z okrucieństwem świata. Byłaby to powieść
z tezą. Mamy rzecz bardzo upraszczającą rzeczywistość, w której kryją się
ludzkie lęki przed śmiercią i niezdrowa fascynacja ciałami dorastających
dziewczynek. Wiemy doskonale, co jest okropne i potępienia godne oraz wiemy,
jakimi pobudkami kierują się ci, co walczą z okropieństwem. Czy Rafael Estrada
stawia jakieś ważne pytanie? Czy proponuje nam w jakikolwiek sposób uciekającą od
schematów powieść kryminalną? Niestety nie. Zaskakujące, że Hiszpanie mający na
kącie wiele świetnych filmowych thrillerów, piszą tak słabe książki z
dreszczykiem. A może oglądałem to, co ciekawe, a czytałem rzeczy po prostu
kiepskie. Bywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz