Wydawca: MUZA
Data wydania: 10 września 2014
Liczba stron: 334
Tłumacz: Elżbieta
Ptaszyńska-Sadowska
Oprawa: miękka lakierowana ze skrzydełkami
Cena det: 34,99 zł
Tytuł recenzji: Wykluczeni i samotni
Yrsa
Sigurðardóttir nie produkuje powieści w tempie Stephena Kinga - do którego
zresztą porównuje ją "The Independent" - ale jestem przekonany, że to
się niebawem zmieni, bo szablon dobrego wykonania islandzka pisarka ma już
opanowany. Jest jednak problem. Po raz drugi, po "Statku śmierci",
odnoszę wrażenie, iż włożona weń historia mogłaby być lepsza niż jest.
"Niechciani" to kolejna po "Pamiętam cię" powieść
niecykliczna, kolejna również z duchami w tle, chociaż tutaj to głównie
otwierające się drzwi, szelesty i nieprzyjazne, zwykle źle oświetlone
przestrzenie, mają nam wprowadzać klimat inny niż realistyczny. Sigurðardóttir
straszy tym, co irracjonalne bardzo dobrze, ale jak zawsze trzyma się twardo
rzeczywistości, w której bohaterowie muszą się mierzyć z demonami w sobie i z
fatalnym wpływem zdarzeń minionych. Zazębiają się one z teraźniejszością,
budując tym samym opowieść wielu tropów i wielu interpretacji. W
"Niechcianych" czas miniony spięty jest z problemami teraźniejszymi nieco
na siłę i niezbyt przekonująco. Ponownie - po "Statku śmierci" - z
dużo większą uwagą śledzi się narrację z przeszłości. Ponownie autorka
rozpisuje nam na wstępie osoby dramatu i znów symultanicznie snuje dwie
opowieści, które mają się zamknąć w niesamowitą całość tworzącą zaskakujące
zakończenie.
Lubię
pisanie Yrsy Sigurðardóttir, bo każde zdanie ma tam swoje miejsce, a budowanie
klimatu tajemniczości autorka zdążyła opanować już do perfekcji. Znowu jednak
odczuwam pewien niedosyt. Nie chodzi o to, że nie zostałem wystarczająco
przestraszony czy nie zaskoczył mnie finał opowieści. Mam wrażenie, że
Sigurðardóttir buduje zawsze szalenie dwuznaczne sytuacje grozy, z których
wyłania się w zakończeniu rozwiązanie nie tyle przewidywalne, co traktujące
wcześniej zbudowaną rzeczywistość nazbyt prozaicznie. W
"Niechcianych" ważna jest figura wykluczenia i samotności, są
potworne zbrodnie i jest minimalistyczna koncepcja mierzenia się z ich
konsekwencjami w surowym islandzkim klimacie. Jest też sporo scen i dialogów,
które nie zostają wyjaśnione. Co gorsza - nie otrzymujemy żadnych sugestii
do zinterpretowania detali, o jakich autorka zdaje się zapominać. Czyta się
"Niechcianych" z wypiekami na twarzy, jest się zaskoczonym finałem,
ale jednocześnie zadaje się pytanie o to, czy to naprawdę wszystko i czy
współistnienie tajemnic z życia urzędnika państwowego w Reykjaviku i życia
wychowanków mrocznego domu resocjalizacyjnego na prowincji czterdzieści lat
wcześniej nie powinno być jednak bardziej ścisłe, mocniej z siebie wynikać.
Oðinn mierzy się z bardzo
trudną sytuacją. Po śmierci byłej żony, która w nie do końca jasnych
okolicznościach wypadła z okna, musi zająć się jedenastoletnią córką.
Dotychczas był dla Rún weekendowym tatą, teraz musi wspierać coraz mocniej
zamykającą się w sobie dziewczynkę, by zapomniała o bolesnej traumie, z jaką
nie radzi sobie przede wszystkim sam Oðinn. Mężczyzna przejmuje
obowiązki służbowe po zmarłej koleżance z pracy. Musi wyjaśnić, czy system
prowadzenia pewnego ośrodka dla trudnych chłopców przed laty nie naruszał ich
dobrego imienia i czy dzisiaj państwo nie powinno komuś wypłacić rekompensat za
ówczesne złe traktowanie. Codzienność domu poznajemy oczyma młodej pomocy
kuchennej, która obserwuje zgorzkniałych właścicieli kryjących pod swym
chrześcijańskim światopoglądem niejedną mroczną tajemnicę. Wkraczamy zatem w dwa światy. Zagubionego w nowej roli ojca, dla
którego wychowywanie córki jest wyzwaniem i snującej plany o lepszym życiu
dziewczyny krok po kroku poznającej coraz bardziej dramatyczne losy ludzi wokół
niej. Sigurðardóttir
wyraźnie zaznacza, iż obecne doświadczenia jej bohatera mają związek z przeszłością,
którą zajmie się zawodowo, śledząc losy ośrodka. Co więcej - otrzymujemy
niezwykle spektakularny prolog i od pierwszych stron zastanawiamy się nad tym,
jak dochodzi do opisanej w nim tragedii.
Czytelnik
zakłada, iż tytuł odnosi się prawdopodobnie do wychowanków domu w Krókur, ale z
czasem orientuje się, że nie jest tak do końca. To bowiem opowieść o
zawiści, zazdrości, szaleństwie w nich. Historia niesprawiedliwości, którym
nigdy nie uczyniono zadość. Opowieść o niezawinionych śmierciach i o
okrucieństwie rodzicielskim. Sigurðardóttir chciałaby oddać głos tym,
których już nie ma. Tymczasem borykamy się ze zrozumieniem zależności między
czasem, w którym izolowano młodych chłopców od rodziców i ich codziennością a okresem,
w jakim Oðinn
odcina się od własnych przeżyć wywołanych żałobą i szokiem, bo śmierć matki Rún
zaskoczyła go w stanie, w jakim nie był zdolny przypomnieć sobie, co wówczas
robił. Teraz natomiast nie może pojąć zachowań córki, która na przemian izoluje
się od świata i stwarza wrażenie ufnej wobec ojca, unikając tym samym babki, z
którą sam Oðinn nie ma dobrego kontaktu.
"Niechciani"
to historia powtórzonej śmierci i losu, który dla nikogo nie jest łaskawy.
Opowieść boleśnie przygniatająca, bo koncentrować się będzie na dzieciach. Ofiary, którym współczujemy,
mogą się niespodziewanie stać katami, a ci przerażają. Nic w tej książce nie
jest jasne i klarowne. Mnożone tajemnice niekiedy pozostaną nimi na zawsze. Autorka opowiada o racjonaliście, który nie ulega
emocjom, ale w krótkim czasie przekona się, iż granica obłędu w uporządkowanym
świecie urzędnika państwowego może zostać niezauważenie przekroczona. Oðinn nie wydaje się
najciekawszą postacią książki, ale warto od początku właśnie na niego zwracać
uwagę. Jego postrzeganie świata będzie zaburzane kolejno po sobie następującymi
doświadczeniami, z którymi Oðinn nie będzie w stanie sobie
poradzić. Ostatecznie zadamy pytanie, czy on sam - nigdy dostatecznie doceniany
przy błyskotliwym bracie - także zalicza się do grona tytułowych niechcianych?
Yrsa Sigurðardóttir potrafi zaskakiwać, mylić tropy i budować wiarygodne
narracje obyczajowe. Sporo straszy tym razem i dużo też w tej opowieści rzeczy
niewyjaśnionych. Ostatecznie jednak przyjemność lektury "Niechcianych"
ma polegać na tym, że wciąż czymś jesteśmy zaskakiwani, a zagadki pozostaną
nimi nawet wówczas, gdy zamkniemy książkę, myśląc o kilku z jej wyrazistych
przesłań. Mimo pewnego niedosytu - jak zawsze czytałem z przyjemnością. Czasami
chciało się zamknąć oczy. Ci bardziej wrażliwi nie powinni czytać po zmroku.
Proszę uwierzyć, bo ten zwrot nie brzmi w niniejszym omówieniu jak marketingowa
propaganda. Będzie strasznie. Boleśnie. Cała ta opowieść skryta jest w mroku -
tym dosłownym, ale przede wszystkim symbolicznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz