Wydawca: Czarne
Data wydania: 18 marca 2015
Liczba stron: 270
Tłumacz: Barbara Gadomska
Oprawa: twarda
Cena det.: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Groźne, groteskowe i zagubione
Wendy Lower postawiła sobie
niezwykle trudne zadanie. Bazując na niewielkiej liczbie dowodów, napisała
książkę z pewnością przewartościowującą myślenie o nazistowskich zbrodniach w
okresie II wojny światowej. To, czego dokonywały bohaterki jej książki, w wielu
przypadkach zostało potem zatuszowane. Wiele opisywanych Niemek po wojnie "rozpłynęło
się", między innymi dzięki zmianom nazwisk po wyjściu za mąż. Lower
przytacza fakty i mnoży tezy. Jej książka nie daje spokoju, bo każe poszukiwać
źródeł okrucieństwa w tej drugiej płci - w matkach, czułych żonach. Pada w
książce teza o tym, że łatwiej racjonalizować męską skłonność do bycia
okrutnym, bo wierzy się wówczas łatwiej w to, że druga połowa ludzkości dąży przede
wszystkim do opiekuńczości i budowania zamiast niszczenia. Setki tysięcy niemieckich kobiet, kochających matek i empatycznych
pielęgniarek bądź nauczycielek, włączyło się w hitlerowską machinę zabijania.
To nie tylko relatywizm moralny czy zwykła bezmyślność. Wendy Lower sięga
najgłębiej jak się da. Ukazuje przerażający obraz niemieckich kobiet między
siedemnastym a trzydziestym rokiem życia, które nie tylko uwierzyły w
nacjonalizm i teorie o słusznym kolonizowaniu ziem wschodniej Europy. One przede wszystkim ugruntowały się w
przekonaniu, że postępują właściwie. Praktycznie żadna z nich nie była
zmuszana do tego, by zabijać. A jednak to robiły. Furie Hitlera. Groteskowe,
przerażające, smutne i zagubione. W samych sobie przede wszystkim.
Niektóre zostały
przedstawione z imienia i nazwiska. Annette
Schücking, Ilse Struwe, Ingelene Ivens, Erika Ohr. Te zdecydowały się mówić po
wojnie o swoich doświadczeniach oraz motywacjach. Lower śledzi biografie
jednoznacznych morderczyń oraz tych wszystkich młodych Niemek, które po prostu
wykonywały swoje obowiązki. Jedna z nich wspomina, że chciała tylko pracować.
Przede wszystkim pracować i nie myśleć. Inna, we wstrząsającym wyznaniu,
doskonale uzasadnia, jak niewłaściwym czynem jest kradzież, ale uśmiercanie
chorych w szpitalu traktuje jak obowiązek, który trzeba było wykonać. Co działo
się w głowach kobiet, które wstrzykiwały truciznę i jednocześnie ostentacyjnie
określały swą moralność przez negację kradzieży? "Furie Hitlera" bazują na źródłach tropiących ślady. A ślady
się urywają, często zacierają. Tylko te nieliczne jednoznacznie oskarżają. I
mimo wszystko otrzymujemy przecież książkę o przerażającej wymowie. Pośród
tez i rozmyślań kryje się ta okrutna prawda, jakiej wypieraniem zajęły się
wszystkie Niemki zesłane na Wschód, którym potem dane było wrócić i zatrzeć
ślady współodpowiedzialności za ludobójstwo.
Wiele z nich doświadczało
czegoś, co nazwano w książce "upojeniem Wschodem". Podążały tam,
gdzie zlecono im nowe obowiązki. Część była przygotowana do tego, co czeka je w
nowym miejscu, część po przybyciu popadała w samotność i izolację. Traumatyczne
przeżycia druzgotały je wewnętrznie, ale nakazywały też bycie silnymi. Należało
pracować, wykonywać rozkazy. Co jednak z tymi, które poza pracą z własnej woli
pomagały w zabijaniu? Co z tymi
wszystkimi Niemkami, które wydostawszy się z szowinistycznych macek ideologicznych,
gdzieś na Wschodzie umacniały swą tożsamość, będąc współodpowiedzialnymi za
zbrodnie? Pomagało im fragmentaryczne, wybiórcze widzenie rzeczywistości? To za
mało, by uzasadnić strzelającą w tył głów żydowskich dzieci matkę, która za
chwilę przytuli własne...
Z pewnością najwyraźniejszą
grupą w machinie Zagłady były pielęgniarki. Lower wspomina znaną postać Pauline
Kneissler i jej powojenne zeznania, uzasadniające celowość działania w
szpitalach, w których Rzesza zlecała eutanazję nieprzydatnych społeczeństwu.
Działalność pielęgniarek - zabójczyń oddziałuje do dzisiaj i znajduje uznanie
wśród twórców literatury popularnej, by wspomnieć choćby Christiane Fux i jej "Ostatnią posługę". Wendy Lower nie opiera się jednak na mrocznych
mitach, lecz na faktach. Kitel stawał się symbolem zagrożenia życia. Także dla
chorych i rannych żołnierzy niemieckich, choć to dzisiaj teza nie do
udowodnienia. Rzesza rozpoczęła zbrodnie na ludzkości na własnym terenie, we
własnych szpitalach. Konsekwencją "utylizacji" zbędnych jednostek
stało się całe to okrutne mordowanie, które przez wielu zabójców uzasadniane
było po prostu rozkazem do wykonania.
Lower
wyraźnie zaznacza, że nie mamy do czynienia z kobietami o znacznie zaburzonym
stopniu postrzegania rzeczywistości czy wyjątkowo pozbawionymi empatii. "Hitlerowskie morderczynie nie
stanowiły grupy wyjątkowych socjopatek. Wierzyły, że ich brutalne czyny to
uzasadnione akty zemsty na wrogach Rzeszy; takie postępowanie uważały za wyraz
lojalności". Lojalne były także żony wobec swoich mężów esesmanów,
urzędniczki tworzące pisma śmierci. Również nauczycielki, które indoktrynowały
i dostrzegały, że zachowawczość oraz przebiegłość w pracy na rzecz Rzeszy po
prostu się opłacają.
Wendy
Lower opisuje w swej narracji kobiecą brutalność ściśle określoną przez pewne
ramy, praktykowaną pod nadzorem, potem doskonale wypieraną ze świadomości. Zeznania
niedoszłych ofiar to jednak za mało, by po wojnie wystarczająco wiele
zbrodniarek osądzić. "Furie Hitlera" omawiają te karty historii,
które przegląda się niechętnie. Nie chodzi tylko o płeć i uwarunkowania, jakie
niosła ona w historii nazistowskich Niemiec. Lower proponuje nam inne, wieloznaczne definicje katów i ofiar.
Czytelnie definiuje zbrodnię, ale w jej motywacjach wkracza w sferę domysłów,
czyniąc swą historyczną przecież publikację nieznośnie wieloznaczną.
Opisuje mechanizm już przebadany, a mianowicie mroczną racjonalizację
okrucieństwa w sobie. Prowadzi nas jednak śladami tych, które tego okrucieństwa
doświadczały, a potem w nim uczestniczyły, w specyficznym rejonie naznaczonym
chorą misją imperialną i przekonaniem, że w dzikim kraju i z dzikimi ludźmi
można sobie pozwolić na instynkty i działania niekoniecznie dobrze widziane w
racjonalizującej szaleństwo swych poglądów Rzeszy.
Chciały czegoś więcej.
Zależało im na rozwoju. Uwalniały się z opresyjnych środowisk, w których szanse
na awans i poczucie spełnienia były nikłe albo żadne. W różnym stopniu
dołączały do zbrodniczej machiny. Różnie tej się z tego tłumaczyły. "Furie
Hitlera" to książka bulwersująca, ale inna, wieloznacznie niepokojąca.
Nawet pośród faktów, z których akceptacją wielu nadal sobie nie radzi. Mocna i
z pewnością warta dyskusji książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz