Wydawca: Świat
Książki
Data wydania: 6 maja 2015
Liczba stron: 192
Tłumacz: Anna Osmólska-Mętrak
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 29,90 zł
Tytuł recenzji: Lód i przywiązanie
Analizowanie książki Roberta
Peroniego o Grenlandii to świetna okazja, by zestawić tę pozycję z mroczną
opowieścią Anny Kim, "Anatomia pewnej nocy". Kim wyruszyła na wschód
wyspy, by poznać tajemniczą historię Tasiilaq - miasta, w którym kilkanaście
osób w krótkich odstępach czasu odebrało sobie życie. Niemiecka pisarka buduje
narrację pełną niejednoznaczności i melancholii, Peroni jakby to wszystko
rozjaśniał. Bo dla niego Tasiilaq to nie wioska samobójców, lecz miejsce, z
którym postanowił zżyć się na zawsze. Tam postawił Czerwony Dom, tam odnalazł
harmonię, to Grenlandia nauczyła go prawdziwej pokory po latach ekstremalnego
mierzenia się z życiem. "Tam, gdzie
wiatr krzyczy najgłośniej" ma ogromną wartość poznawczą, literacką
niekoniecznie. Opowieści Peroniego, przesycone ciekawymi historiami i
zajmującymi uwagę anegdotami, nie są wolne od stylu irytujących sentencji, a
chwilami pojawia się nieznośny, naprawdę niepotrzebny dydaktyzm. To jednak
świadectwo zakorzenienia się w świecie, który nie zna pojęcia stałości i
bezruchu. Wiarygodne. Peroni w swym aktywnym życiu zdobywcy być może po raz
pierwszy skonfrontował się z czymś naprawdę nieznanym, przybywając do
Grenlandii i obcując z Inuitami, przez większość z nas określanych egzotycznym
mianem "Eskimosi". Siła tej konfrontacji była zapewne tak duża jak
spotkanie Anny Kim z miejscem zabierającym ludzkie istnienia. Były to jednak
zasadniczo różne od siebie konfrontacje. Obrazują postrzeganie rdzennych
Grenlandczyków przez ludzi Zachodu i przez białego człowieka, który zechciał
pochylić się nad nimi naprawdę.
Inuici słyną ze swej
łagodności. Ona wraz z otwartością kontrastuje przecież z surowym klimatem,
gdzie nie mierzy się upływu czasu w sposób, w jaki dokonują tego tak zwani
cywilizowani ludzie. Peroni zbliżył się do nich jeszcze w okresie, kiedy ich
tożsamość nie była skonfrontowana z tym, co niesie tak zwana nowoczesność. Ich
rytm życia, wierzenia, poglądy czy działania - wszystko miało właściwy czas i
miejsce na wyspie, do której po Normanach - byli tam w X wieku - nikt tak
naprawdę nie chciał docierać. Kim widzi już społeczność zmuszoną do mieszkania
w betonowych budynkach, której odbierane były nieliczne możliwości życiowe i
która przez to zaczęła cierpieć.
Bo
Inuici są bardzo ugodowi. Wielu uznałoby ich za zachowawczych, tchórzliwych. Są
w stanie zaakceptować wszystko, co przyjdzie do nich z zewnątrz, ale nie są w
stanie dać temu wiary. XXI wiek zniszczył niespotykaną wyjątkowość ich zimnej
wyspy bardziej niż liczne minione stulecia. Peroni snuje swą
opowieść także po to, by zachować w świadomości czytelników tę część świata,
która cierpi z powodu narzucanego trybu życia. Inuici przez wieki solidarni,
wieczni pragmatycy, skupieni wokół priorytetów takich jak rodzina, miłość i
przetrwanie, doświadczają okrucieństwa cywilizowanego świata, który zabrania im
polować, choć zabijają przecież tylko po to, by jeść. Nikt nie chce zbliżyć się
naprawdę do wyjątkowej formy ludzkości deprecjonowanej przez nowoczesność.
Peroni wśród Inuitów przechodzi duchową przemianę. Proste i intensywne więzi
społeczne pośród specyficznych wierzeń i szamanizmu dają mu możliwość realnego konfrontowania
się z życiem. Uwolniony od imperatywu posiadania i gromadzenia włoski podróżnik
czuje się ocalony, gdy akceptuje własny bezruch. Wraz z warunkami
przyrodniczymi, które dyktują rytm dnia, miesiąca, całego życia. Nie chce być
obok, chce wejść w specyficzną społeczność i stać się jej członkiem. Zachować w
sobie poczciwość i szacunek dla innych. Tak jak wielki jest jego szacunek dla
surowej grenlandzkiej aury.
Anna Kim oddała tajemniczość
samobójstw z Tasiilaq zgodnie z oczekiwaniami czytelnika z innego kręgu
kulturowego. Odbieranie sobie życia to motyw budujący jej mroczną i przejmującą
prozę. Peroni także nawiązuje do świadectw odejścia z rąk własnych, ale
racjonalizuje to sobie, nam przede wszystkim. Umieszcza myślenie o śmierci w kontekście życia Inuitów, dla których
samobójstwo jest naturalnym wyborem przy braku jakiejkolwiek alternatywy. I
nikt nie wie, kiedy nastąpi ten moment, gdy Grenlandczyk zdecyduje się na
odejście. Peroni wraz z Kim próbują analizować specyficzny stan samotności
na wyspie. Każde z nich wyciąga nieco inne wnioski. Jednocześnie oboje
zauważają, że to bardzo specyficzna samotność. I bardzo specyficzne
samobójstwa, od których Inuici nie są wolni. Tak jak od strachu chociażby -
jest on większy, gdy myślą o demonach, niż gdy uświadamiają sobie, że cała
rodzina prawdopodobnie może umrzeć z głodu. Robert Peroni doświadcza głodu
całkiem realnie, ale nie jest to głód grenlandzki. To przyroda kieruje ludzkimi
instynktami i potrzebami. Włoski przybysz przez lata jeszcze nie jest w stanie
do końca zrozumieć tej zależności.
"Tam,
gdzie wiatr krzyczy najgłośniej" to opowieść o społeczniku, który zaczął
walczyć w słusznej sprawie, kiedy zrozumiał, że nowoczesny świat oraz jego
oczekiwania względem Grenlandii mogą pogrążyć Inuitów w marazmie i lęku.
Czerwony Dom to symbol oddania drugiemu człowiekowi. Prawdziwego i
bezinteresownego. W Tasiilaq nie zamyka się domów i Peroni po latach zaczyna
rozumieć, dlaczego tak się dzieje. Wie, że opisuje być może cywilizację skazaną
na wyginięcie. Kiedy popada wówczas w patos, brzmi odstręczająco. Gdy jednak
analizuje pozycję ludzi, którzy od zawsze dawali sobie radę w ekstremalnych
warunkach pogodowych, a teraz nie są w stanie unieść brzemienia nowoczesności,
z pokorą pochyla głowę i surowo osądza ten nowoczesny świat. Wtedy jest bardzo
wiarygodny. Mierząc się z demonami - własnymi i tymi grenlandzkimi - wypracowuje
w sobie taki stan umysłu, w którym bezgranicznie ufa Inuitom, ich intuicji,
pokorze i serdeczności. Nieprzypadkowo Inuita to "człowiek". To książka o odkrywaniu sensu
człowieczeństwa i o życiu stale zagrożonym przez naturę - równie bezwzględną,
co piękną i urzekającą.
To taka opowieść o
ciekawości, akceptacji i próbie ocalania. Ważna książka, choć zbyt wiele
przekazuje wprost, nie kryje w sobie symboliki, dwuznaczności. Robert Peroni
opowiada o świadomości człowieka XXI wieku, który kwestionuje swoje pochodzenie
i przywiązanie do form życia, dla których nie ma miejsca na Grenlandii. Jedna z
ciekawszych opowieści o pokorze i empatii, jakie zdarzyło mi się w ostatnim
czasie czytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz