Wydawca: Wielka Litera
Data wydania: 13 maja 2015
Liczba stron: 286
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Zbliżenia na człowieczeństwo
Marcin Kołodziejczyk tnie
miejską tkankę niezwykle ostrym skalpelem ironii i sarkazmu. Teksty zebrane w
tym zbiorze mają charakter opowiadań - wszystkie odnoszą się do ludzkiej
krzywdy, niesprawiedliwości, zawiści i wszelkiego rodzaju małości, jakie
wytworzyć może przestrzeń miejska ze swą bezkompromisowością. Jesteśmy w Warszawie. "(...) Tu ludzie robią sobie nawzajem krzywdę, jeśli się zbyt do
siebie zbliżą". Kołodziejczyk przygląda się mieszczanom - tym
nowoczesnym i tym bardzo archaicznym. Część z nich uważa związki ludzkie za
anachroniczne, a ciążę za chorobę weneryczną. Rozpaczliwie samotni i dosadnie
osobni. Wszyscy winni są wszystkiemu i każdy stara się część swojej winy zrzucić
na innych. "Dysforia" opowiada o Polakach żałośnie wpatrzonych w
swych sąsiadów, "przyjaciół", współpracowników, szefów i członków
rodziny. W nich topią swoje zgryzoty, szukając drogi spełnienia. Poczucie spełnionego
życia właściwie każdemu jest obce. Wciąż czegoś brakuje, jest jakiś niedobór
albo rozpaczliwy nadmiar. Piętnaście opowieści, które piętnują, śmieszą, pobudzają
do refleksji. Dość nierówny to zbiorek, bo nie wszystkie teksty są dobre.
Zaskakuje jednak wielość perspektyw i specyficzny rodzaj spostrzegawczości.
Podglądamy samych siebie - z siebie się śmiejemy i nad sobą litujemy.
Kołodziejczyk
wyraźnie odróżnia to, co prywatne, od tego, co uwalniane na zewnątrz w
przestrzeni publicznej. Jego bohaterowie są inni sami dla siebie, a inaczej
reagują i myślą w interakcjach z otoczeniem. Różnego rodzaju interakcje są
tutaj opisane. Zdarzają się teksty bardzo wtórne
tematycznie, z których niewiele da się wykrzesać jedynie samym stylem czy
fantazją. Do nich należą "Nasza rodzina" w udręczeniu ukazująca
rodzinne piekło świątecznych spotkań przy stole czy "Człowiek, jakiego nie
widzieli" o sukcesie i upadku dzielnego wojownika o dobry zarobek, niezłe
zioło i fajną miejscówkę w krwiożerczym kapitalizmie o tak niewdzięcznych dwóch
obliczach. Tak, to było już setki razy i na różne sposoby przedstawiane, ale
dwa słabsze teksty nie ujmują wartości "Dysforii". Tym bardziej, że
znajdują się tam tak wartościowe perełki jak "Wieczór poezji współczesnej
pod okiem animatorki kulturalnej" o tragikomizmie i kondycji proroków na
marginesie życia oraz "Czy rozmawiał pan z Modestem?" o stołecznym
reporterze, który z egzaltowaną (nad)wrażliwością pochyla się nad krzywdą oraz
szarością życia górniczej braci, zmuszonym do powrotu z powodu braku czystych
skarpetek i majtek.
"Dysforia"
to wielogłosowa opowieść o patologii wrośnięcia w pewne miejsce i dzikości
wdzierania się do miasta z prowincji. Biografie ludności
napływowej tańczą szaleńczy danse macabre
z tymi, którzy żyją Warszawą od zawsze, wkomponowani w nią już od czasu
powstania w 1944 roku. Dobrym
punktem widokowym jest balkon nowoczesnego bloku na Tarchominie albo miejscówka
w Parku Skaryszewskim, gdzie zmęczeni robotą choć na chwilę chcą zapomnieć o
szarości dnia codziennego czy wielkich dupach żon. Marcin Kołodziejczyk punktuje te wszystkie pęknięcia, do których dostaje
się gorycz i żal - że można było inaczej, ale się nie udało. Podkreśla silny
dynamizm miasta i oczywistość, której wielu się opiera. W nim trzeba żyć
szybko, szybko podejmować decyzje, akceptować zmiany i podążać wciąż za nowymi
wyzwaniami. Bo margines, na którym się ląduje bez dostosowania do zasad,
jest poniżający i okrutny. Polscy mieszczanie toczą boje na bardzo wielu
frontach. "Dysforia" przygląda się im z zainteresowaniem i
współczuciem, chociaż komizm zdaje się mówić nam także o tym, że wielu traktuje
siebie nazbyt serio.
Oddanie rytmu
wielkomiejskiego życia idzie w parze z kpiną i współczuciem. Autor wkracza w te zakazane rewiry, skąd
można widzieć i słyszeć więcej. Wyłuskiwane są niuanse - ze słów i zachowań. Narysowane
wyraźną kreską sytuacje wymagają komentarza czytelnika, bo przecież nic nie
dzieje się w tych tekstach bez powodu. Najwięcej jest odcieni miejskiego
egocentryzmu. To z niego rodzi się tak wiele frustracji, kiedy próbujemy przyłożyć
do tętniącej życiem Warszawy własną siatkę pojęć definiującą to, co widzimy i
odczuwamy. Kołodziejczyk punktuje wszystkich tych, dla których okazanie empatii
staje się wyczynem. Jednocześnie stara się pokazać, że każdy nosi w sobie sporo
dobra, tylko jest ono gdzieś po drodze zadeptane w miejskiej dżungli.
Prawdopodobnie - a jakże! - przez innych. Tych innych, obcych sobie jest w
tekstach Kołodziejczyka bardzo wielu. Są fałszywi albo nadmiernie skłonni do
okazywania uczuć. Są obserwatorzy - dla nich wszystko wokół to określone
dzianie się, z którego nic nie wynika. Są też tacy, którzy naprawdę cierpią -
jak w przejmującym tekście "Panika wśród Józefów" o bezsilności ojców
starających się o opiekę nad dziećmi. Pojawia się też czas miniony, dla wielu bardzo
ważny, dla równie wielu do zapomnienia. Są ci, którzy aranżują sobie mieszkania
nowocześnie, i tacy, którzy nie są w stanie przemeblować sobie w głowie, wciąż
osadzeni w innym czasie i systemie.
To nie jest książka,
która ma utyskiwać na przedstawioną rzeczywistość. To taki zbiór historii
bolesnych, strasznych, przygnębiających i komicznych. Przegląd życiorysów
gdzieś po drodze złamanych i nie przez wielki zryw, wojnę czy inny możliwy
kataklizm. Marcin Kołodziejczyk
subtelnie zarysowuje tło, w którym zmieniamy się na niekorzyść. Momenty, w
których rodzi się gniew, zazdrość, poczucie wyobcowania czy zwyczajna
złośliwość. Oddech miasta tworzą jej mieszkańcy. Czy będą to chłopcy z
okolic Targowej, zapracowani rodzice w poczekalni szkoły baletu, zawistne koleżanki
śledzące upadek związku czy podglądający swą nowoczesną i modną panią robotnik
z dyplomem filozofii. "Dysforia" portretuje światy, w których
zagubieni są portretowani, ironicznie i czule. To taka książka oprowadzająca
nas po różnych miejscach, w których słyszymy opowieści niby znane, a jednak
czasem zaskakujące. To przykład literatury lojalnej wobec życia i książka
dająca szerszą perspektywę. Miasto staje się centrum pytań o to, jak wyrazić
siebie właściwie i w jaki sposób wieść udane życie. Dobrze napisane, działające
na wyobraźnię. Dozwolone w czytaniu przypadkowym i uporządkowanym. Tak jak
modele życia pochmurnych i zakompleksionych mieszczan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz