Wydawca: Albatros
A. Kuryłowicz
Data wydania: 7 października 2015
Liczba stron: 256
Tłumacz: Anna Jęczmyk
Oprawa: twarda
Cena det.: 32 zł
Tytuł recenzji: Ważne decyzje
Ian McEwan już w "Marzycielu" opowiadał o trudnej konfrontacji z dorosłością. W
najnowszej książce snuje fantazje na temat odpowiedzialności człowieka za swój
los w tej magicznej chwili ukończenia właściwego wieku. Ale to przede wszystkim
powieść o zderzeniu młodzieńczego idealizmu z pragmatyzmem i niezależnością.
McEwan zestawia ze sobą cierpiącego na białaczkę chłopca i wiekową panią sędzię,
która musi podjąć decyzję o jego dalszym życiu lub niebycie. "W imię
dziecka" ukazuje dramaty w sposób bardzo stonowany. Jest kameralnie, ale
proza ta przesycona została skrywanymi emocjami. Podobnie jak muzycznymi
dźwiękami, bo to właśnie muzyka odegra w tej książce kluczową rolę. Otrzymujemy głęboko symboliczną opowieść o
ratunku i zgubie. O pewnym niebezpiecznym rodzaju bliskości i jego
konsekwencjach. O tym, że określenie "umrzeć za wiarę" nie jest
dzisiaj tylko niebezpiecznym anachronizmem. O relacji, w której znaczenie będą
miały sumienie i moralność, ale także o tym, co się dzieje, kiedy wiara i
ufność w drugiego człowieka zaczynają szwankować.
Fiona Maye jest
doświadczonym sędzią. Wierna przepisom prawa rodzinnego, egzekwuje je bez
większych wahań, bo rozumie, że ma dobrą intuicję oraz wie, że od prowadzonych
spraw trzeba się dystansować. Środowisko prawnicze bardzo ją ceni - jej
precyzję, zasadniczość, pewien rodzaj pedantyzmu. Fiona bez wahania orzeka na sali sądowej. Zajmuje się sądem prawa, a
nie moralności, co podkreśla w jednym ze swoich uzasadnień. Okaże się jednak,
że stanie naprzeciw dylematu, którego pozornie sprawne rozstrzygnięcie
przyniesie szereg zaskakujących Fionę konsekwencji. McEwan zmusi bohaterkę
do konfrontacji z własnym wnętrzem. Z uczuciami, dla których nie znajduje czasu
na co dzień, i z namiętnościami nie tyle zgubnymi, ile całkowicie obcymi
dobiegającej sześćdziesiątki kobiecie, która przez całe życie kierowała się
logiką i rozumem, budując dystans wobec świata.
Małżeństwo Fiony przeżywa
kryzys. Mąż oświadcza, że chce przed śmiercią przeżyć romans dający mu
zaspokojenie potrzeb, o których istnieniu żona zapomniała. Tymczasem ona sama
przyjmuje jego decyzję i opuszczenie domu z zaskakującym spokojem. Wrzucona w
wir obowiązków, nie analizuje pobudek męża i nie chce bliżej przyjrzeć się
temu, dlaczego Jack decyduje się na tak odważny, w gruncie rzeczy desperacki
krok, który może kosztować go bardzo wiele. Autor buduje symultanicznie dwie dramatyczne sytuacje. Z jednej strony
- wahania i wątpliwości Fiony, która pozostaje sama ze swoimi przeżyciami i
nieokreślonym bliżej poczuciem pustki wraz z przegraną. Z drugiej natomiast -
narastające napięcie w związku z nową sprawą, w której trzeba działać szybko i
gdzie liczy się ludzkie życie. Takie, któremu sędzina przyjrzy się z
bliska, bo spojrzy w twarz chłopcu odmawiającemu transfuzji krwi i tym samym
pogodzonemu z rychłą śmiercią.
Motyw oporu świadka Jehowy
wobec przetaczania płynu ustrojowego wykorzystał przed rokiem Daniel Grou w
swym przejmującym filmie "Cud" z zaskakująco inną rolą Xaviera
Dolana. Religijny opór przed medycznym zabiegiem także u McEwana staje się
źródłem egzystencjalnego niepokoju, rodzi dodatkową frustrację i wzmaga boleść.
Rodzice umierającego Adama z całym przekonaniem są gotowi poświęcić życie
dziecka w imię religijnego nakazu. On sam znajduje się w orbicie ich wpływów,
ale zaskakująco dojrzale interpretuje nie tylko to, co na temat transfuzji mówi
jego religia. Fiona Maye podejmuje decyzję o spotkaniu z chłopcem. Nie
spodziewa się, że ta konfrontacja znacznie zaważy na tym, jaki wyda wyrok. Z
jednej strony Adam w świetle prawa nadal jest dzieckiem i jego zdolność oceny
sytuacji może być zaburzona, można ingerować w jego sprzeciw wobec medycyny.
Druga strona jest dużo bardziej mroczna - tego samego Adama ledwie kilka
miesięcy dzieli od metrykalnej dorosłości i podjęcie za niego decyzji zdaje się
czymś, co przerasta sędziego. Fiona jednak podejmuje decyzję. Po spotkaniu z
chłopcem wygłasza wyrok - jak zawsze przemyślany, podparty logicznymi
argumentami, zaprezentowany bez emocji i z przekonaniem o tym, że oto padają
słuszne słowa.
"W imię dziecka"
to książka o rodzących się wątpliwościach, ale także o wspomnianej we wstępie
konfrontacji. Decyzja, jaką podejmuje Fiona, jest nieodwołalna. Wcześniej
McEwan stara się zwrócić naszą uwagę na problem możliwości wyboru. Wraz ze
swoimi bohaterami rozmyśla nad jego sensem i statusem oraz nad siłą sprawczą
decyzji, od której nie ma już odwrotu. To świetna książka o perspektywie
widzenia spraw i rzeczy. Doskonała jest pierwsza scena, w której dowiadujemy się,
co Fiona z taką wyrazistością i pewnością widzi w swoim salonie. Okazuje się,
że jej spojrzenie na światopogląd, emocje i przeżycia drugiej osoby będzie się
znacznie różnić od spoglądania na sprzęty, których pewności nikt jej nie
odbierze. Tymczasem - w tle, a może na pierwszym planie - rozgrywa się dramat
małżonków. Fiona Maye zmuszona jest do konfrontacji z zaskakującą decyzją męża.
Ich drogi się rozchodzą w momencie, w
którym sędzina zbliża się z młodym Adamem. Nikt nie jest w stanie przewidzieć
konsekwencji odejścia Jacka. Tak jak nikt nie przewidzi, co będzie nieść ze
sobą decyzja Fiony w sprawie życia Adama.
Teatralizacja
scen sądowych idzie w parze z impresjonistycznym wręcz oddawaniem ulotności
wrażeń, które kryją się w sferze niedopowiedzeń. Fiona
nie jest w stanie opowiedzieć o tym, co czuje, ani umierającemu Adamowi, ani
decydującemu się na desperacki krok Jackowi. Jednocześnie zmuszona będzie
ponieść konsekwencje tego, co sama postanowi. Kogo porzuci, a kogo przygarnie?
Który z mężczyzn - będący u jej boku od lat czy nowo poznany, czarujący wrażliwością
i charyzmą młodzieniec - w przeciągu kilku dni, a potem drażliwych tygodni
zdeterminuje myśli i działania kobiety? Który odejdzie, który powróci?...
McEwan fantazjuje na temat roli kobiety osamotnionej.
Takiej, która osiągnęła sukces i dobrobyt, ale zabrakło jej czasu na
macierzyństwo czy dbanie o fizyczną bliskość w małżeństwie. Fiona znajduje się w
sytuacji dramatycznego rozdarcia. Podwójnego i tym bardziej przejmującego.
Autor "Betonowego ogrodu" każe spojrzeć sobie w twarz wtedy, kiedy
stajemy w osłupieniu i zaskoczeniu tym, jak wielki mamy wpływ na otaczających
ludzi i jak bardzo nie jesteśmy tego wpływu świadomi. To mądra opowieść o
przywiązaniu do życia, zasad i do porządku. Historia destrukcji dwóch ostatnich
i niepokojącego emocjonalnego chaosu, z którego wyłonić się może zupełnie inna
osoba. Nowa Fiona. Nowy Adam. Być może także nowy Jack. W orbicie wpływów tej
trójki autor umieszcza nas bardzo dyskretnie, ale jednocześnie silnie odciska
ślad, bo tkwimy w bolesnym centrum dwuznacznego dramatu. Obserwujemy, jak
przemyślane decyzje rodzą zupełnie nieprzewidywalne konsekwencje. Przyglądamy
się pękaniu skorupy przyzwyczajeń i wkraczamy do świata bolesnych przeżyć, z
którymi zwykle nikomu nie jest po drodze. Subtelna
i wstrząsająca opowieść, w której dochodzi do prawdziwych ludzkich spotkań.
Także do rozstań. Wszystko zarysowane sugestywną kreską. "W imię
dziecka" to książka poruszająca do głębi - o nowym życiu, nowych
perspektywach, o niezwykłych zaskoczeniach. Bo nigdy nie wiemy o sobie tyle, by
być czegokolwiek do końca pewni.
KUP KSIĄŻKĘ
KUP KSIĄŻKĘ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz