Wydawca: Książkowe
Klimaty
Data wydania: 25 lipca 2015
Liczba stron: 272
Tłumacz: Tomasz Grabiński
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 31,50 zł
Tytuł recenzji: Prawdziwy człowiek, prawdziwy system
Straszną i śmieszną książkę
skreślił Pavel Vilikovský. Ta standardowa dychotomia zawsze bardzo wyraźnie
opisuje każdą jednostkę zniewoloną przez system. "Homo sovieticus"
słowackiego prozaika to człowiek doskonale dostosowany do aparatu opresji i
jednocześnie w swej postawie groteskowy. "Opowieść
o rzeczywistym człowieku" oddaje głos tym, którzy nie byli w stanie
opowiedzieć ani napisać historii własnego szarego i smutnego życia. Tego życia,
gdy naiwność groźnie łączy się z poczciwością, a potulność i zachowawczość
dodatkowo ukazują tragizm istnienia w świecie, w którym okazać się można
jedynie sentymentalnym głupcem - wykorzystanym przez wszystkich wokół, bo
przecież podatnym na wpływy otoczenia. Vilikovský napisał o stygmatyzującym
świecie, w którym istnieją tylko interesowne relacje - w każdej sferze życia i
przeżywania go, w każdym możliwym miejscu i wszędzie, gdzie jednostka w trybach
machiny pożerającej indywidualność czyni z ludzi czułe potwory. Równie
bezwzględne, co naiwne i prostoduszne. O kimś takim jest ta książka. Również o
jedynym możliwym rodzaju buntu. Bohater bowiem w systemie jawności wszystkich i
wszystkiego ma w sobie dość cywilnej odwagi, by pisać dziennik. Osobisty,
przejmujący, wzruszający i zabawny. Naznaczony jednak pewnym rodzajem grozy i
bezkompromisowości już od pierwszych słów. Bo to nie jest opowieść o pogodnej
zachowawczości, lecz bezwzględna rozprawa z socjalizmem, który zagarniał wszystko
dla siebie, deformując osobowość i światopogląd.
Mężczyzna
Vilikovský'ego kończy czterdzieści lat. Otrzymuje dość specyficzny prezent od
syna. To dziennik, który ma mu dobrze służyć. Jego autor chciałby stać się
godnym w oczach dziecka, które być może po latach przeczyta jego zapiski.
Zaczyna więc ambitnie ubierać w słowa to, co do tej pory nie było należycie
przemyślane, w jego mniemaniu właściwie zwerbalizowane. Otrzymujemy monotonną
historię codzienności, w której nic nie jest zaskakujące i niczego nie trzeba
się bać. To przecież okrutny paradoks, albowiem system niewoli bohatera w
każdym możliwym wymiarze. Tymczasem on sam wydaje się doskonale dostosowany.
Nie czuje się ograniczany, a już na pewno upodlony. Nabył zdolność mimikry
idealnej. Pozory szczęścia wystarczają mu za nie. Marzy mu się niezobowiązujący
romans i samochód, na który składa w pocie czoła. W strukturach partyjnych
wpisany został w miejsce, z którego jest zadowolony. Pozornie nic mu nie
przeszkadza. Życie nie musi być apoteozą wolności, ważna jest wolność
wewnętrzna. A ją można osiągnąć w roboczym kolektywie i obok żony, która
szczególnie dosłownie przeżywa tę nędzną prozę życia, gdzie przejaw odstępstwa
od normy karany jest społecznym odrzuceniem. Pojawia się jednak dość
niepokojąca refleksja. "Ale połowa
życia już minęła i człowiek pyta, co dalej. Jak mówię, nie narzekam, tylko
czasem przyjdzie mi do głowy: to ma być już wszystko?".
Czym
jest to wszystko? To zakładowe mieszkanie w bratysławskiej dzielnicy - sypialni
miasta. Monotonne życie rodzinne, w które wdzierają się niepokojące objawy
młodzieńczego buntu syna. Uporządkowany system pracy oraz awans, który
dodatkowo rozświetla czterdziestą rocznicę urodzin. Kilku dobrych znajomych i
przewidywalny czas wolny. Inni zdają się podejrzliwi względem
siebie, ale on jest nadzwyczaj spokojny. Snuje fantazje o skoku w bok, ale tak
naprawdę o prawdziwej miłości, jakiej być może nie zaznał. Podejmie ryzyko,
którego konsekwencji nie przewidzi. Uporządkowany świat przestanie nim być.
Punkty odniesienia się zmienią, a nasz poczciwy bohater zostanie wykorzystany w
stopniu, jakiego nigdy by nie przewidział.
Vilikovský
snuje mroczną fantazję o tym, na jak silną ingerencję systemu w nasze życie
możemy sobie pozwolić. Mamy tutaj człowieka doskonale wpasowanego
w ustrój i takiego, który nie szuka alternatywy, nie myśli nawet o innym
ładzie. W jego rozumieniu ludzkość jest monolitem i socjalizm zapewnia właściwą
harmonię w tym ludzkim morzu - tak przecież identycznym, tak łatwym do
sterowania, z tak prostymi potrzebami i oczekiwaniami. Bohater "Opowieści
o rzeczywistym człowieku" widzi ludzką stałość następująco: "Kiedy ludzie są nawet po dwóch czy ilu
tysiącleciach ciągle tacy sami, jest jasne, że nawet gdybyśmy od razu wybili
wszystkich współczesnych, to ci, co przyjdą po nich, nie będą inni".
Wie, że żyje w ustroju najlepszym z możliwych, a jakiekolwiek jego pęknięcia to
dowody na to, iż ludzie mogą być niewdzięczni wobec tego, co warunkuje spokój.
A przecież nie ma w tych
zapiskach żadnego prawdziwego spokoju, dominuje zdumienie i zadziwienie, czasem
naiwne pytania retoryczne, a w finale dramatyczna uległość, której raz już
nauczony bohater nigdy się nie pozbędzie. Pavel Vilikovský zderza ciągłą
inwigilację z intymnością zapisków. Takich, które dodatkowo porządkują to, co
niejasne. Bo największym dramatem może się okazać wątpliwość, a ci podejrzliwi
ludzie wokół mogą mieć trochę racji i to wzbudza już duży niepokój. Niepokojący
jest jednak obraz tego, komu przypisana jest obywatelska ważność, a kto jest obywatelsko
zbędny. Słowacki pisarz opowiada o życiu
na pewnym marginesie, którego ład warunkują proste zasady, a złamanie choćby
jednej z nich może wprowadzić - tu cytat z innej myśli - "chaos i burdel". Nasza czytelnicza sympatia miesza
się z niedowierzaniem i jednocześnie z pewnym współczuciem dla tego rodzaju
człowieka, który każdą narzuconą mu ideę jest w stanie wchłonąć jak gąbka. Rzeczywisty
człowiek Vilikovský'ego dostosuje się do najbardziej nawet skrajnych warunków.
W żaden sposób nie zakwestionuje okoliczności zmuszających go do kolejnego aktu
mimikry. Tragizm miesza się tu z surrealizmem i groteską, ale tak wygląda
prawdziwe życie. Tak rzeczywiście doskwiera w każdym swym absurdalnym przejawie.
To w gruncie rzeczy
niebywale smutna książka, ale też gorzki obraz czasów, z którego wspomnieniem
borykają się dziś dorośli ludzie w wieku powieściowego syna. Vilikovský
opowiada o traumie przeniesionej w czasie i o tym specyficznym rodzaju
uwarunkowania, które z człowieka czyniło tryb systemowy i nie dawało mu żadnej
szansy na ekspiację, żadnej możliwości duchowej zmiany, żadnego bodźca do
przewartościowania poglądów. Kostyczny system i ludzka bierność. W tym
wszystkim pewna czułość do bohatera, który przecież poszukuje śladów miłosnego
spełnienia i z serca kupuje synowi gitarę, nie zważając na deficyt środków i
ubytek w budżecie przeznaczonym na wymarzone auto.
Tyle złego możemy
otrzymać od systemu, ile dobroci jest on w stanie w nas skruszyć. "Opowieść o rzeczywistym
człowieku" to historia prawdziwych rozczarowań oraz bólu. Jednocześnie
niepozbawiona autoironii rozprawa z czasem i państwowością, które wciąż straszą
Słowaków swymi demonami. To jednak oni je stworzyli, oni oswoili i oni sami
pozwolili im rosnąć w siłę. To książka o poddańczym charakterze życia, o
wrodzonej bierności, ale też o manifestacji buntu. Logiką istnienia bohatera
jest swego rodzaju wchłanianie w siebie rzeczywistości. Vilikovský ukazuje
niebezpieczeństwa tego procesu i prostotę, z jaką ulegamy manipulacjom. A
przecież jesteśmy tylko poczciwymi, rzeczywistymi ludźmi oddanymi na pastwę
groźnych idei i układów. Czy słowacki prozaik rozgrzesza, oskarża, a może snuje
refleksje o dwuznaczności istnienia w opresyjnym systemie? Warto przekonać się
samodzielnie. Warto przeczytać tę książkę o groteskowym bojowniku z dobrym
sercem i wiodącą na manowce intuicją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz