Wydawca: Prószyński
i S-ka
Data wydania: 12 stycznia 2016
Liczba stron: 512
Tłumacz: Małgorzata
Moltzan-Małkowska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 42 zł
Tytuł recenzji: Co niesiemy w sobie?
John Irving pisze wciąż tę
samą książkę. I robi to znakomicie! Czternasta narracja amerykańskiego autora
powraca częściowo do tego, co serwował nam w poprzedniej, "W jednej osobie".
Ponowne podglądanie środowiska mniejszości seksualnych, opowieść o zbierającej
żniwo epidemii AIDS, o dwuznacznych relacjach i różnego rodzaju ekshibicjonizmie.
Przede wszystkim jednak - to kolejna
opowieść o wadze miejsca, z którego pochodzimy, i o tożsamości kształtowanej naprawdę
w dzieciństwie, modyfikowanej jedynie w późniejszym życiu, spragnionej powrotów
do niemożliwego. "Aleja tajemnic" to także książka o cudach, których
zawsze pragniemy, i o duchach będących wciąż blisko nas. Całość tym razem w
ironicznym i wieloznacznie dowcipnym stylu, w którym dramaty łączą się z
komizmem sytuacyjnym i słownym, a życiowa wędrówka nabiera kilku istotnych
znaczeń. Prowincjonalne miasteczko funkcjonuje inaczej niż w poprzedniej
książce. Tam było źródłem opresji Billy'ego Abbotta. Tutaj jest dla nowego
bohatera trampoliną ku lepszemu życiu. Temu życiu, w którym na zawsze jednak
pozostaną ślady meksykańskiego dorastania i utrat, z jakimi bohater nie może
się pogodzić.
Juan Diego Guerrero przeżył
czternaście lat na wysypisku śmieci, pośród ognia, zabłąkanych psów, obok
siostry Lupe - najbliższej mu osoby, jednocześnie jedynej przez niego
rozumianej. Chłopiec nie jest typowym dzieckiem, o którym zapomniał los. Odnosi
się wrażenie, że chce go wziąć we własne ręce. Juan Diego to namiętny czytelnik.
Szanuje książki i gotów jest poparzyć się, by je ratować. Lupe natomiast jest
innego rodzaju czytelniczką - odczytuje bowiem ludzkie myśli i dość szybko
rozpoznaje skrywane fakty z historii życia ludzi stających na jej drodze. Brat
służy jej za tłumacza, ale to ona stara się wyjaśniać i porządkować świat
rodzeństwa. Ich matka to prostytutka i sprzątaczka, nad którą litują się
jezuici, pozwalając kobiecie utrzymać jakiś przyzwoity fach. Dzieci wychowują się
same. Są dla siebie wyjątkowe. Lupe podkreśla, że oboje są cudami. Ich losem
zainteresują się okoliczni misjonarze oraz pewien amerykański nauczyciel -
biczownik. Kiedy Juan Diego uzna, że ich przyszłość to praca w ekscentrycznym
cyrku, Lupe będzie starała się odwieść go od planowania sobie życia w roli
akrobaty. Bohater nie przewidzi, do czego zdolna jest siostra - telepatka, by
tylko odmienić bieg wydarzeń. A na drodze Juana Diego stanie jeszcze Flor -
charyzmatyczny transwestyta uwodzący amerykańskiego nauczyciela, Edwarda.
To, co wydarzyło się przed
czterdziestu laty, będzie stale towarzyszyło dorosłemu już Juanowi w jego
podróży na Filipiny. To tam znajduje się grób ojca pewnego buntownika, który
uciekał do Meksyku, by nie walczyć o Wietnam, i otrzymał od Juana
przyrzeczenie, że ten znajdzie właściwy cmentarz. Oto nadeszła przyszłość i
bohater, znany już jako pisarz, podąża na azjatycki archipelag wspomagany przez
swego byłego studenta organizującego mu filipiński pobyt z egzotycznym witaniem
Nowego Roku włącznie. Nie jesteśmy do końca pewni motywacji opisywanej podróży,
ale Irving trzyma nas w niepewności bardzo często, bo fabuła rodzi się punktowo
i w dwóch płaszczyznach czasowych, a Filipiny to symboliczna mieszanka
wspomnień i snów z enigmatyczną jawą, gdy na drodze Juana Diego stają dwie ekscentryczne
kobiety podające się za matkę i córkę...
To
zespolenie przeszłości z teraźniejszością widoczne jest na każdej stronie
powieści. Juan Diego wciąż znajduje się w czasie i przestrzeni, które odcisnęły
na nim najsilniejsze piętno. Dziecko marginesu staje się w nastoletnim wieku
kreatorem swojego losu i bierze odpowiedzialność za zdarzenia, dzięki którym
znajdzie prawdziwy dom w amerykańskim stanie Iowa.
Tymczasem jednak zmagający się z nadmiarem adrenaliny pisarz musi przyjmować
leki odbierające mu sen i odcinające od meksykańskiego dzieciństwa. Od
wspomnień, w których ogromną rolę odegrały: jego siostra, cyrkowe środowisko,
nietypowa miłość geja i transwestyty, ale przede wszystkim pewien stygmat. Mowa
o figurce ze złamanym nosem, która zapłakała. O ambiwalentnym stosunku do kultu
maryjnego. O tym, że Juan Diego przez całe życie niesie swe dzieciństwo, a z
nim szereg wspomnień pomagających mu potem w światopoglądowych rozprawach z
katolicyzmem.
John Irving opowiada o
ludzkiej samotności naznaczonej odejściem najbliższych. O tym, że wraz z nimi
utraciło się część siebie. O wiecznym podróżowaniu w czasie i wspomnieniach,
dla których nadal nie znajduje się właściwego miejsca w pamięci. To książka o bardzo ludzkim poszukiwaniu
czegoś tak transcendentnego, co uosabia pewna figurka i co tak naprawdę jest
niepokojącym człowieka naznaczeniem przez cud albo ducha, których nie można
zdefiniować. Aleja tajemnic znajduje się w Meksyku i podążają nią
pielgrzymi w drodze do sanktuarium. Ta książka - można odnieść wrażenie, że
antykatolicka - pokazuje taką wędrówkę na kilka sposobów. Juan Diego mozoli się
z tym, w jaki sposób własną przeszłość przyjąć i zaakceptować. Jako pisarz
rozważa, czy zasadne jest wykorzystywanie własnych doświadczeń do tworzenia
fabuły. W tym znaczeniu - symbolicznym i bardzo dosłownym - to także książka o
pisarskiej drodze twórczej i jej uwarunkowaniach.
To opowieść o naznaczonym
stratami wyobcowaniu i o niepewności tego, co kształtuje nasze życie. "Ciąg zdarzeń, ogniwa naszego życia -
to wszystko, co wiedzie nas tam, dokąd zmierzamy, szlaki, którymi podążamy do
końca, to, czego się spodziewamy i nie spodziewamy, może stać pod znakiem
zapytania, trwać niewidoczne albo rzucać się w oczy". Te słowa
obrazować mogą zarówno niepewność, jak i siłę woli Juana Diego, który na
Filipinach znajduje nie to, po co tam pojechał. Irving fantazjuje o ludzkim losie i jego naznaczeniu, tworząc
jednocześnie barwną opowieść o tych krańcowych doświadczeniach
egzystencjalnych, którym człowiek jest podporządkowany na zawsze i od których
się nigdy nie uwolni.
Poza tym to iskrząca
narracja o pięknie świata, którego nikt Juanowi Diego nie zazdrościł. O
niezwykle silnych relacjach i o przywiązaniu ludzi do siebie - na przekór
wszystkiemu, co sugeruje, by nie być ze sobą blisko na dłużej. "Aleja
tajemnic" to być może też autorskie rozliczenie z własnym warsztatem
pisarskim. Irving ponownie zadaje pytania, na które nie znalazł odpowiedzi w
poprzednich książkach. Zaskakujące jest, jak sprytnie w krąg własnych
wątpliwości jest w stanie wciągnąć czytelnika. Piękna książka o miłości,
poświęceniu, walce z losem i o poszukiwaniu siebie tam, gdzie kiedyś zgubiło
się cząstkę siebie właśnie. Bo przecież nigdy tak naprawdę nie wydobędziemy się
ze swoich dawnych przeżyć. Jesteśmy sobą tylko poprzez łączność z tym, co
zapamiętaliśmy i odczuliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz