Wydawca: Replika
Data wydania: 26 stycznia 2016
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Samotność przed ekranem
Myślę, że to najbardziej
dojrzała powieść Piotra Sendera. Historia samotności i kolejnych utrat bliskich
osób. Kameralna sceneria każe nam zapytać o to, kim się stajemy, kiedy widzi
nas tylko ekran komputera. Niespokojna, przesycona fatalizmem, ale i pewną
nadzieją książka. Nie dla wszystkich, bo zbyt boleśnie przypominająca nam o
tym, na co nie zwracamy często uwagi i co dopada nas w chwilach samotności. To
bezgraniczne poczucie, że zgubiło się cel, a jednocześnie zraniło innych,
doprowadzając do ich odejścia. "Rozmowa
z Botem" kryje w sobie dwuznaczną wymowę. Z jednej strony opowiada o
toksycznych relacjach rodzinnych, które potem wpływają na różnego rodzaju
dysfunkcje w dorosłym życiu. Z drugiej jednak - daje możliwość
wielopłaszczyznowego przyjrzenia się samotności ludzkiej, która nie bierze się
znikąd, a czasem może mieć swą istotną moc. Bohater książki podświadomie
dąży do samozagłady, ale jednocześnie stara się opóźnić moment odejścia. Co
usłyszy od komputerowego bota w zaskakującym zakończeniu? Co być może zmieni
jego optykę i da szansę na ratunek?
Mamy 2021 rok. Odnosi się
wrażenie, że to taki mroczny czas, w którym wszelkie możliwe sposoby
kontaktowania się ze sobą są na wyciągnięcie ręki, ale obsesyjnie tych
kontaktów unikamy, zaprzyjaźniając się z martwym monitorem. Julian spisuje swoje życie oraz historie
ludzi, którzy zostawili swój trwały ślad w jego egzystencji. Dokonuje
druzgoczącej selekcji faktów, z której wynika, że przegrał życie. Sam
nazywa je "czarną dziurą, która
wysysała szczęście z bliskich". Nie ma już odwagi stawiać czoła
kolejnym wyzwaniom, bo zawiódł zbyt wiele razy - siebie oraz ludzi z
najbliższego otoczenia. Pozostaje mu kompulsywna próba zwrócenia na siebie
uwagi we wspomnianej już scenerii zwierzenia czemuś nieludzkiemu. Tak jest
bezpieczniej i tak jest łatwiej. Nie sposób przewidzieć, do czego doprowadzi
konfrontacja umysłu zranionego przez życie człowieka oraz bezdusznej maszyny
analizującej jego poczynania niczym zdystansowany i kostyczny terapeuta podczas
sesji.
Największym problemem
Juliana było zdobycie choć cząstkowego zainteresowania matki. Kobieta wyparła
się go już na sali porodowej. Miał być
dziewczynką, stał się bolesnym stygmatem. Potem idiotą, który idzie w ślady
ojca. Nieustannie krytykowanym, ośmieszanym, upokarzanym i terroryzowanym przez
rodzicielkę będącą potworem. To wieczny ślad i stale pulsująca pod skórą
okrutna obecność, bo matka towarzyszyła mu ciągle, każdy etap jego życia
komentując i stale uświadamiając mu, że jakiekolwiek życiowe spełnienie nie
jest dla niego możliwe. To matka wyznaczyła ten okrutny kierunek przemian,
który był dla niej tak oczywisty i przewidywalny i który narzuciła dziecku
odtrąconemu z powodu jej egoizmu i pychy. Te cechy skryte są pod maską
katolicyzmu, który zatruł duszę dziecka równie mocno, co sączony z ust
rodzicielki jad. Ciągle w nadmiarze.
Julian stara się być blisko
ojca. Jego czułość ratuje go przed matczynym dręczeniem. Tylko on stara się
tworzyć ład, któremu nie daje prawa do istnienia matka Juliana. Ale ojciec
pewnego dnia odchodzi. Umęczony jak Julian, niezdolny do jakiejkolwiek zmiany w
życiu, pokornie oddany domowemu piekłu. A to tylko jedna z bolesnych utrat, z
którymi zmierzy się mężczyzna, w 2021 roku wspominający nieudane małżeństwo,
krótkotrwałe i bezowocne relacje z innymi ludźmi i kobiety, które darzył
uczuciem i których nie udało się uratować...
W
chaosie nieuporządkowanych wspomnień rysuje się życie szarego i nijakiego
człowieka. Kogoś bez właściwości, kto chciał je zdobywać od innych. Bezwolnego,
ale jednocześnie zdeterminowanego przez kostyczną matkę, by stan bezwoli w
sobie sankcjonować. Julian gorzko ocenia samego siebie, ale i ze
sporą dozą ironii portretuje kilka ważnych życiowo sytuacji, w których życie i
ludzie wokół drwili z niego tylko dlatego, iż na to pozwalał. Piotr Sender
obrazuje życiorys człowieka, który wiecznie brał odpowiedzialność za szczęście
innych, bo nie był w stanie zadbać o swoje. To nie tylko anatomia zgorzknienia i
niewyobrażalnie smutnej samotności. To nakreślony żywą frazą portret mężczyzny
w stanie zaniedbania. Niepełnego w uczuciach i przeżyciach, bo od dzieciństwa
konfrontowanego z systemem opresji. Teraz pozostają mu zwierzenia, które czyni
na osobności wobec maszyny imitującej ludzkiego interlokutora. Snuje opowieści
o tym, że mogły się mu przydarzyć miłość i przyjaźń, ale nie był gotowy na to,
by o nie właściwie zadbać.
Piotr
Sender snuje futurystyczną wizję, w której cierpienie ludzkie jest osobne i
kameralne. Jednocześnie bardzo dramatyczne, gdy życie to pasmo strat, a jedynym
spowiednikiem staje się komputer. Czy aby na pewno należy
żałować, że żyjemy tak, a nie inaczej? Ku czemu zmierza ten rozpaczliwy monolog
i co ostatecznie przyniesie? Frapująca powieść. Wywołuje nie tylko jasno
sprecyzowane współczucie, ale zastanawia, bo wiele opowiadanych przez Juliana
historii można interpretować z innego punktu widzenia. Przez dramatyczny
subiektywizm próbuje przebić się tytułowy bot. Z różnych powodów jest to dla
niego trudne. Czytamy jednak tę książkę, odnajdując uwarunkowania i te wszelkie
złożoności, których pogrążony w rozpaczy nad sobą Julian nie jest w stanie
zwerbalizować i poczuć.
To nie jest tylko
książka o losowych stratach i niemożności wyjścia poza szarość oraz
przewidywalność egzystencji. To opowieść o niezrealizowanych marzeniach i sile
tych pozytywnych uczuć, dla których nie znalazło się miejsca. Być może to
odpowiada za utraty bliskich. Być może nadejdzie czas zrozumienia, a
zdeformowane przez gorycz wspomnienia nabiorą innego kształtu? "Rozmowa z Botem" to w gruncie
rzeczy powieść bardzo zagadkowa. Napisana z taktem i złośliwością jednocześnie.
Wymagająca zmiany perspektywy - tego, do czego nie jest zdolny sam Julian.
Niepokojąco wyrazista i symbolicznie wieloznaczna. Wycieczka w przyszłość,
gdzie ponury czas monologu internetowego zastępuje relacje z bliskimi. Tymi,
których nie udało się uratować. Czy można uratować samego siebie? Czy można
uratować swoją przyszłość, skoro zaprzepaściło się tyle w przeszłości?
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz