Wydawca: słowo/obraz
terytoria
Data wydania: 13 stycznia 2016
Liczba stron: 262
Oprawa: twarda
Cena det.: 58 zł
Tytuł recenzji: W poszukiwaniu samej siebie
Anna Arno dość odważnie
ujawniła swoją wrażliwość w opowiadaniach ze zbioru "Okna". W opowieści o Pauli
Modersohn-Becker widać nadal tę fascynację efemerycznością istnienia. Mamy
bowiem do czynienia z książką, która opowiada o apetycie na życie i zbyt
wczesnym końcu. Arno najpierw rekonstruuje
najważniejsze fakty z krótkiego życia niemieckiej malarki, a następnie
podejmuje się interpretacji jej dzieł, których reprodukcje są niejako wstępem
do tej publikacji. Jesteśmy świadkami
zatrzymania w słowie tych wszystkich przejawów życia, które czyniły z
Modersohn-Becker artystkę odważną, niezależną, żywiołową i oczekującą kolejnych
wyzwań. Te tymczasem nie nadeszły. Ziściły się lęki malarki bojącej się
przedwczesnej śmierci. Pozostawiła po sobie twórczość, którą dopiero po jej
śmierci próbowano nieudolnie zorganizować w wystawy. Anna Arno opowiada o
dramatycznym rozdarciu między wzniosłością i potrzebą tworzenia w samotności a
obowiązkami życia rodzinnego i ograniczeniami konserwatywnej publiki, o
żywionej względem pewnej prowincji w północnych Niemczech czułości, która
zrodziła ten rodzaj oburzającego część opinii publicznej prymitywizmu. Paula
Modersohn-Becker nie mieściła się w żadnej percepcyjnej skali. Arno usiłuje
ukazać, jak kształtowała się tożsamość malarki końca XIX wieku. W czasie, w
którym podział ról i oczekiwania społeczne nie ułatwiały artystycznego rozwoju.
W tym czasie, który nieuchronnie mijał. Być może nie dał możliwości
wypracowania do końca własnego stylu, ale dał szansę odnalezienia wolności
twórczej.
Do rekonstrukcji losów
swojej bohaterki Anna Arno wykorzystała lekturę jej prywatnych zapisków oraz
swoją własną wyobraźnię. Ponad faktami unoszą się interesujące interpretacje.
Przyglądamy się losom artystki, dla której śmierć była niewątpliwie momentem, w
którym odebrano jej możliwość samospełnienia. To też książka o bliskich w otoczeniu Pauli Modersohn-Becker. Między
innymi o Rainerze Marii Rilkem – poślubił on najbliższą przyjaciółkę artystki –
który jako jeden z nielicznych w pełni docenił jej wielkość oraz niezależność.
O Ottonie Modersohnie, u którego boku Paula dopracowywała styl i który swoją
obecnością wywoływał ambiwalentne uczucia, gdy z jednej strony zapewniał
stabilizację i czułość, z drugiej zaś – odwodził od drogi wybieranej przez
małżonkę.
Malarka umiłowała sobie
wioskę Worpswede, która stała się także źródłem inspiracji dla wielu malarzy i
przyciągnęła do siebie Rilkego. Kontrastem dla spokoju prowincji, gdzie Paula
Modersohn-Beker malowała wieśniaków w sposób komentowany przez męża w słowach "nosy jak bulwy, usta jak otwarta
rana", był odwiedzany wielokrotnie Paryż. We francuskiej stolicy
artystka zdobywała szlify w zakresie szkiców. Tam też chłonęła atmosferę
twórczości, w której konsekwentnie poszukiwała własnej drogi. Anna Arno uważnie przygląda się temu, co
malarka - rozdarta między przywiązaniem do prowincji a poczuciem wspaniałości
wielkiego miasta, gdzie czerpała inspiracje od najlepszych - z takim pietyzmem
i dokładnością przedstawiała na płótnach, czasem niepokojących, niekiedy prowokujących.
Zakres motywów był dość zawężony, ale w jego obrębie powstawały dzieła
świadczące o stałym poszukiwaniu właściwej formy wyrazu. W kręgu zainteresowań
Modersohn-Beker znalazły się natura, ciało, pejzaż i macierzyństwo. Obrazy
zawierały w sobie sporo niedopowiedzeń, będąc jednocześnie dosadnie czytelnymi.
Arno zwraca uwagę na szczegóły. To w nich ukryta jest zagadka interpretacji
obrazów. Paula Modersohn-Becker odważnie traktowała nagość. Tworzyła oryginalne
mapy ciał, wokół których koncentrowały się wizerunki życia pełnego tajemnic. Co
może być tajemniczego w nagim autoportrecie lub ujęciu kobiety karmiącej piersią?
Myślę, że wszystkie analizowane dzieła stanowiły dowód na to, że przedwcześnie
zmarła artystka na co dzień konsekwentnie rzucała wyzwania przemijaniu.
"Jaka szkoda" to
opowieść o inspiracjach czerpanych kompulsywnie. O znajomościach z artystami, które
należało przeżyć intensywnie. O tym, że proza życia odbierała artystce
autonomię, ale jednocześnie narzucała pewien rytm pracy, sposób poszukiwań
twórczych. Paula Modersohn-Becker
portretowana jest jako kobieta świadoma własnej wartości. Niósł ją przez życie
ten rodzaj zdrowego egoizmu, który pozwala na to, by liczyć się tylko z
wybranymi opiniami i nie podporządkować normom uniemożliwiającym odkrywanie
kolejnych wyzwań. Życie - jak samo malowanie - było dla niej walką.
Konsekwentnie walczyła o to, by pokazywać świat na własnych zasadach i wedle
własnego planu. Jej ciekawość biedy, kalectwa czy starości była ciekawością
tego, z czym los jej osobiście nie związał. Szukała możliwości namalowania
każdej ludzkiej ułomności, za którą stał dłuższy upływ czasu. Na płótnach
wymierzała sprawiedliwość jego bezlitosnemu upływowi. I malowała dużo
autoportretów. Namalowała także siebie nago. Dążyła do prostoty, wyrazistości,
ale i akceptacji najbliższego otoczenia. Nie zawsze jednak odnajdywała
zrozumienie dla trudnych czasami i pełnych skrytego mroku obrazów.
Anna Arno opowiada o
tym, jak w artystce ścierały się potrzeba samotności koniecznej dla powołania i
ta drugą, ważniejsza chyba potrzeba – bliskości ludzi, bycia pośród nich i dla
nich. Zasugerowane jest dyskretnie, że malarka nie walczyła z ograniczeniami
wynikającymi z obowiązków żony i matki. Artystyczna dusza była w stanie iść na
wiele kompromisów i odnajdywać się w codzienności. Przecież to z niej czerpała
inspiracje do malowania. Problem Modersohn-Becker
to przede wszystkim problem nieukształtowanej do końca tożsamości twórczej.
Zabrakło i lat, i możliwości, by odnaleźć wolność i niezależność. Arno szuka
natomiast ulotnych śladów wskazujących na to, kim Paula Modersohn-Becker była
naprawdę jako kobieta zalękniona tym, że nie zdąży zrobić w życiu tego
wszystkiego, co planuje. Rzeczywiście nie zdążyła. Autorka tej książki nie
rozważa, co stałoby się, gdyby podarowano Pauli dłuższe życie. Stara się
wyłuskać z tego krótkiego wszystkie przejawy pasji, niezależności i szczęścia.
Bo przecież artystka zmarła naprawdę szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz