Wydawca: Wydawnictwo
Literackie
Data wydania: 8 września 2016
Liczba stron: 420
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Literatura i geografia
Najnowsza książka
Przemysława Czaplińskiego jest inspirująca i ponura. Inspirująca, dlatego że
geografię potrafi połączyć z literaturą, granicom rzeczywistym nadać znaczenia
sytuowane przez rozmaite narracje i wyznaczyć terytoria państw granicami
wyobraźni piszących. Inspirująca, bo ukazująca specyficzną kondycję Polski w
narracyjnych kontekstach na przemian kwestionujących nasz współudział w
kulturze którejkolwiek części Europy i sankcjonujących ją jako tę, która
poszukuje zakotwiczenia na mapach geograficznych oraz mentalnych. Ponura przede
wszystkim przez to, że obrazuje bardzo wyraźnie problem Polski, która przygląda
się w swych narracjach innościom. Poszukiwania trwałego sojuszu i znalezienie
się na mapie wraz z innymi, których obserwujemy uważnie, lecz przez pryzmat
polskich lęków, traum, stereotypów i ogólnej bezradności, kończą się fiaskiem.
Polska, której złożoność wyraża literatura, nie zakotwicza się w żadnym z
kierunków geograficznych. Wiecznie w opozycji i w kondycji bojowej względem
Wschodu. Oddalająca się od struktur demokratycznych Europy (z różnych
względów). Fasadowo zintegrowana z krajami Południa – od Czech po Rumunię.
Zazdrośnie spoglądająca na Północ, gdzie doszukuje się przede wszystkim pęknięć
w tej nad wyraz rozwiniętej nowoczesności. Czapliński
– analizując przede wszystkim literaturę i w jej imieniu wypowiadając kolejne
tezy – zakłada, że gdyby Unia Europejska się rozpadła, Polska byłaby
pozostawiona sama sobie. Nie umiemy się zintegrować, nie umiemy pojąć tego, co
odmienne, czy wciąż rozpaczliwie usiłujemy znaleźć definicje swoich
przynależności budowanych zazwyczaj w opozycji, a nie na zasadzie odnajdywania
podobieństw? Głos oddany jest różnym narracjom, które na przełomie XX i XXI
wieku powiedziały nam o poluzowaniu się więzi w Europie więcej niż niejeden
traktat, organizacja, przynależność państwowa czy szeroko pojęta polityka.
Rzecz zatem wymaga uwagi i zainteresowania.
Czapliński dzieli rozważania
na cztery części, porządkując je kierunkami, ale jednocześnie zaznaczając, iż
oś skomplikowanych układów zależności europejskich przesuwa się z poziomu oraz
dychotomii Wschodu i Zachodu do pionu, w którym bogata Północ rozpościera przez
biedniejszym Południem perspektywy, których nie można zdobyć, ale trzeba starać
się je zrozumieć. Główna teza, przypominana ponownie gubiącym się w dygresjach
(jest ich sporo), stanowi fundament rozważań literaturoznawcy o tym, jakie
granice tworzy, a jakie niweluje mnogość polskich narracji zawsze
zorientowanych na jakiś kierunek. To
książka o sankcjonowaniu i kwestionowaniu przynależności. Eseistyczna rozprawa
z tym, gdzie naprawdę przynależymy i co określa tę przynależność. Istotne
jest zdanie pojawiające się pod koniec rozważań. Mieszkamy w mniej lub bardziej rozbudowanych opowieściach, nie zaś w
obiektywnych i fizycznie opisywalnych przestrzeniach. Przemysław Czapliński
dokonał subiektywnego wyboru i przyjrzał się narracjom, w których
zamieszkaliśmy albo z których wyrośliśmy. To będzie podróż erudyty zadziwionego
tymi tropami, które wciąż komplikują nam widzenie świata, wciąż nakazują
europejskiej mapie drżeć. Wciąż też stawiają pytania o to, kim jesteśmy,
poprzez kontekst, nie poprzez rodzimą tradycję.
Znamienne
jest to, jak dużo miejsca autor poświęca konkretnym kierunkom wycieczek
narracyjnych, bo widzimy wyraźnie, które z nich bardziej go interesują.
Rozważania o Wschodzie egzemplifikowanym przez Rosję zajmują więcej miejsca niż
analiza narracji dotyczących Południa czy Północy. To
nie jest chyba kwestia tego, że o Wschodzie napisano dużo więcej niż o innych
kierunkach. Rosja i Polska wydają się połączone wiecznym kryterium zależności.
Czapliński zastanawia się nad tym – i pyta o to konkretnie – jaki projekt
cywilizacyjny dla Polski wyłania się z bardzo różnorodnego opisywania Rosji.
Materiału literackiego do analizy jest pod dostatkiem. Bliskość i obcość
jednocześnie zaznaczają teksty różnych perspektyw. Czapliński prezentuje figury
wizytatora, zbieracza i tropiciela, fantastę. Pozycjonowanie się wobec Rosji
jest znamienne, bo widzimy Wschód bardzo różnych perspektyw. Ryszard
Kapuściński ogląda go z lotu ptaka, Krystyna Kurczab-Redlich z perspektywy
ulicy. Jacek Hugo-Bader wnika w rosyjską tkankę jako włóczęga. Mariusz Wilk
chce wejść głębiej za pośrednictwem języka. Rosja i Wschód okazują się tekstem.
Wielowątkowym, wielopłaszczyznowym, charakteryzującym się lękiem pomieszanym z
ciekawością. Mniejszym lub większym zaangażowaniem w to, jak chce się opisać
Wschód i który jego aspekt wydaje się najważniejszy. Najciekawsze jest jednak
wyobrażanie Rosji. Historie alternatywne – takie jak te, które stworzył Jacek
Dukaj w „Lodzie”. Sposoby opisywania Rosji to perspektywy projektowania roli i
pozycji Polski – w Europie oddalonej od Wschodu i jednocześnie silnie z nią
związanej. To najbardziej żywa, dyskusyjna i przede operująca szeroką
perspektywą badawczą część książki. Z pozostałymi jest już trochę inaczej.
W polskich narracjach o
Zachodzie Czaplińskiego interesuje piśmiennictwo wciąż utrudniające komunikację
polsko-niemiecką z tym wojennym odium kształtującym wciąż na nowo widzenie
Niemca jako człowieka, który winien nam zadośćuczynienie. Analizując twórczość
Szczypiorskiego czy Chwina, autor zaznacza płynność relacji i komunikacji
polskich twórców z zachodnim światem ogniskującym się na tym, co niemieckie. To
nie tylko analiza książek, które denazyfikują czy demilitaryzują Niemca.
Czapliński wchodzi dużo głębiej. Szkoda, że relacje narracyjne nie zostały w
swym zarysie poszerzone o wartościowe książki Magdaleny Parys czy „Berlinawę”
Dawida Kornagi.
Południe to skupienie się na
relacjach – w różnych kontekstach – między sąsiadami, z którymi wiele nas
dzieli (Czechy obrazowane przez Mariusza Szczygła) i łączy to, z czego nie do
końca możemy być dumni (Węgry widziane w narracjach Krzysztofa Vargi). Tutaj
Czapliński podkreśla wyraźnie dramat braku prawdziwych narracji przynależności.
Część poświęcona Południu jest nie tyle najbardziej przygnębiająca, ile wzbogacona
o szerszy kontekst – ideę środkowoeuropejskości, w której liczy się waga
tożsamości lokalnej, ale którą też rozsadza dość ambiwalentny stosunek do
Zachodu. Najmniej wyraźna i nie tak bardzo pogłębiona jak wcześniejsze części
jest ta zbierająca eseje na temat Północy. W moim odczuciu wkrada się tam
pewien brak dyscypliny myślowej badacza, w związku z tym rozważania o
narracjach dotyczących Północy nie dość, że zawężają się do perspektywy
szwedzkiej, to jeszcze niebezpiecznie wybierają gdzieś poza myślowy azymut
Czaplińskiego. Ważna książka Grażyny Plebanek dotycząca kondycji polskiego
emigranta w Szwecji doczekuje się jedynie wzmianki. Rozważania opierają się
przede wszystkim na twórczości Macieja Zaremby i Bronisława Świderskiego…
przenosząc czytelnika w rejon wykładni interpretacyjnej skandynawskich
kryminałów.
„Poruszona mapa” to
interesujące studium przemian, które zachodzą gdzieś poza albo ponad geograficznymi
granicami. To książka udowadniająca, że nie tylko literatura, ale także
geografia jest pisaniem. Przemysław
Czapliński wybiera książki, które poddaje analizie przede wszystkim metodologii
opisu zjawisk ścierania się tego, co inne, i pozornego asymilowania tego, co
zbliża między granicami. Miejsce Polski literatura kreśli niejednoznacznie i z
trwożliwą niepewnością. Ta książka – z dodanymi cytatami często z mediów –
ma być polifonicznym obrazem zmiennej rzeczywistości i wciąż zmieniających się
kontekstów, które każą nam deklarować się na konkretnej osi i opowiadać w
opozycji do danego kierunku. Czapliński przesuwa linie podziału i kreśli także
linie porozumienia. Literatura okazuje się świetnym przewodnikiem po czasach
niestabilności, w którym zmieniają się sojusze i zmienia się także polska
tożsamość narodowa. Jesteśmy ciekawi innych i szukamy pośród nich własnego
miejsca czy też rozpaczliwie izolujemy się, nie mogąc pojąć żadnej z obcych
perspektyw patrzenia na rzeczywistość? To książka o dzisiejszych przemianach,
po którą powinien sięgnąć przede wszystkim ten ogromny procent nieczytających
Polaków. Bo to rozprawa wyrosła z troski o nas samych i z szacunku do
literatury, która zawsze dąży do uczciwego i szczegółowego wyrażenia
wątpliwości, zadziwień i ciekawości tego, co inne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz