Wydawca: Czwarta
Strona
Data wydania: 28 września 2016
Liczba stron: 462
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: O mężczyźnie
Przed czterema laty ukazała
się nieco prześmiewcza i ironiczna książka Piotra Adamczyka „Pożądanie mieszka w szafie” o kryzysie męskości. Jej główny bohater był zagubiony w świecie
własnych przeżyć, dużo więcej fantazjował niż działał. Był zabawny, ale i
tragiczny. Groteskowy, lecz jednocześnie przejmująco samotny. Konwencja książki
kazała mi klasyfikować ją jako rodzaj literatury typu „chick-lit” dla mężczyzn.
Zaskakująco dojrzały debiut Joanny Chojnackiej jest jakby mrocznym rewersem
powieści Adamczyka. Jego bohater nie fantazjuje o kobietach, on je zdobywa –
jedną po drugiej. Męskie rozterki mają charakter egzystencjalny, ale są
śmiertelnie poważne. Męska melancholia połączona ze specyficznym rodzajem
mizantropii oraz megalomanii daje nam powieść, która początkowo może być
męcząca. „Szpagat” to
rzeczywiście książka jak najbardziej na poważnie. O stanie ducha mężczyzny w
średnim wieku, który zdaje sobie sprawę z tego, że utracił wszystko to, co
najlepsze, a teraz obsesyjnie zbiera jakieś okruchy pamięci, karmi się
przeszłością, boleśnie zawikłany w czas teraźniejszy – przygnębiony i
zagubiony, bez szans na odmianę losu. Czy jednak „Szpagat” to powieść o męskim
utyskiwaniu, dumie i wstydzie? Niekoniecznie. Zaskakujące są dojrzałość,
empatia i wyobraźnia autorki. Przecież tę rzecz napisała kobieta! Tymczasem
każdy czytający mężczyzna pochyli się nad powieścią z zadumą, czasem oniemiały,
świadomy tego, że czyta o własnych bolączkach. Jesteśmy w świecie, w którym
męskość ukazana jest w swej wstydliwej bolesności. To są przywary, ale
jednocześnie takie cechy charakteru, które determinują i szowinizm, i typowo
męski cynizm, i bliskie przeżyciom wiecznego chłopca poczucie wyjątkowości oraz
tego, że należne jest to czułe przytulenie, zatrzymanie świata wokół, skupienie
uwagi otoczenia na sobie i podkreślenie własnej wyjątkowości.
Rzecz rozgrywa się w dość
odległej przeszłości, ale trudno jednoznacznie określić ramy czasowe. To z
pewnością lata pięćdziesiąte minionego stulecia. Pojawia się wzmianka o
Kiepurze czy o pierwszym wydaniu „Dziennika Telewizyjnego”. To czas, w którym
Warszawa już chyba całkowicie podniosła się z wojennej pożogi, choć co rusz
znajdują się miejsca ciągłej odbudowy. Aleksander
Biernacki – bohater „Szpagatu” – wojnę przeżył w bezpiecznym oddaleniu. Cieszył
się angielską prowincją, gdy jego brat walczył z Niemcami w powstaniu. Nawiązał
odpowiednie kontakty i pokochał język angielski. Stał się tłumaczem oraz
wykładowcą, który spogląda na studentów z wyższością i rozczarowaniem. Nie na
takie młode powojenne pokolenie liczył. Nie tak miał wyglądać jego świat. Aleksander
przeżył burzliwy związek, a obecnie stara się rekompensować jego stratę, wdając
się w kolejne romanse. Jest strategiem fatalnego zauroczenia. Nigdy nie spełnia
się to, o czym marzy. Za seksualną przyjemnością nie stoi satysfakcja. Żadna
też trwała relacja. Wszystko, co trwałe, uległo degradacji. Bohater Chojnackiej
wspomina istotne wydarzenia z przeszłości, które – w taki czy inny sposób –
prowadzą do jednej ze smutniejszych scen, czyli do oczekiwania pod kinem
Moskwa, z niewręczonymi kwiatami, z tym wiecznym próżnym wypatrywaniem tej,
która już nigdy nie przyjdzie.
Rodzina jest w „Szpagacie”
jednocześnie miejscem opresji i dramatu oraz czymś, co wytwarza wyjątkowe,
chociaż trudne więzy. Kostyczny ojciec we wspomnieniach Aleksandra jawi się
jako człowiek, z którym zbudowanie jakiejkolwiek bliskości było niemożliwe.
Matka jest niczym cień. Była obecna, ale trudno określić wagę tej obecności
teraz, kiedy mężczyźnie pozostają tylko rodzinne wspomnienia przełamane
smutkiem i złością. Jest przy nim córka. Mieszka z nim. Właściwie to chciałby
mieć syna i bardzo ubolewa nad tym, że go nie spłodził. Syn rozumiałby go
lepiej, byłby prawdziwą ostoją. Ojciec trwa w przekonaniu, iż Elżbieta winna
jest mu wdzięczność za to, jak ją wychował. Tymczasem obserwujemy narastające
konflikty między nimi. Jest pewna płaszczyzna porozumienia, ale jednocześnie
nawarstwiają się antagonizmy. Wszystko tkwi w przeszłości. W czasie, w którym
doszło do ruiny pewnych więzi. Gdy związek przestał być nim formalnie i gdy
Aleksander pozostał sam ze swoim poczuciem pustki, życiową goryczą i trudną do
przełknięcia samotnością. Chojnacka
opowiada o człowieku, który rozpaczliwie poszukuje w życiu spokoju. O męskiej
bezradności, którą trzeba skrywać gdzieś w sobie, bo otoczenie musi widzieć
mężczyznę dumnie wyprostowanego – świadomego swoich błędów, ale niekoniecznie
skłonnego do ich naprawiania. Aleksander gra zatem zdobywcę, dla którego świat
jest frontem wojennym. Wywalczył sobie wszystko, co miał, i to wszystko mu
odebrano. Wraz z nim poszukujemy przyczyn tych wszystkich nieszczęść, z którymi
się boryka, i zdajemy sobie sprawę z tego, że świat widziany oczyma Aleksandra
to nie jest świat prawdziwy. Joanna Chojnacka tak buduje swoją narrację, że jej
bohatera na początku nie darzymy sympatią. Irytuje i sprawia, że chce się
odłożyć książkę. Intryguje nieco później. Otwiera się przed nami odmienny
wymiar postrzegania rzeczywistości, gdy Aleksander przestaje już udawać, staje
się szczery – przede wszystkim względem siebie samego.
„Szpagat” to opowieść o
udręce pamiętania, o bardzo bolesnych relacjach i konsekwencjach pewnych
działań, które miały na celu nie to, do czego doprowadziły. Zaskakujące są
zwroty akcji oraz odkrywanie kolejnych toksycznych zależności, w których tkwią
bohaterowie książki. Joanna Chojnacka
tworzy z jednej strony prozę bardzo statyczną, stonowaną, przepełnioną
melancholią i chwilami przewidywalną. To jednak tylko pozory. Pod powierzchnią
uporządkowanych w pamięci zdarzeń czai się chaos emocji. Dlatego „Szpagat” to
książka o dosłownej konfrontacji ze światem. Konfrontacji wszystkimi zmysłami.
Także o tym, co złego możemy sobie uczynić, kiedy zaczniemy mieć do świata
pretensje o to, o co nigdy nie powinniśmy ich mieć, bo sporo wydarzyło się
głównie dzięki nam. Przez nas. Aleksander przeklina pewne gesty, sytuacje,
niewłaściwe decyzje. Jednocześnie musi stale mierzyć się z konsekwencjami tego,
co zrobił, i tego, co w odwecie jemu zrobiono. Czego chce? Stabilizacji i
pewności, że jest jakaś celowość w życiu. Być może też wysłuchania. Jedynym
wiernym słuchaczem jest sąsiad alkoholik, dla którego opowieści Aleksandra są
słowami z jakby innego wymiaru. Czy znajdzie się coś albo pojawi ktoś, kto
zmieni optykę bohatera „Szpagatu”? Do czego zmierzają jego wnikliwe dywagacje,
drobiazgowe analizy, obsesyjne wizje i wnioski, które utrudniają mu życie?
Myślę, że jest to opowieść o pewnym specyficznym rodzaju wrażliwości
przeznaczona także dla specyficznych czytelników. Takich, którzy czytają bez
zniecierpliwienia i są w stanie zrozumieć, w jaki sposób z błahego na pozór
wydarzenia może się zrodzić w świadomości ludzkiej egzystencjalny dramat.
Joanna Chojnacka opowiada o
tym, że nie można w życiu wciąż uciekać. Od wspomnień, od samego siebie. Nie
można żyć tylko fragmentarycznie. Nie warto walczyć o przeszłość, która odeszła
na zawsze. Kobiece pióro, męska
perspektywa. Powieść dramatyczna, a jednocześnie niosąca nadzieję. Studium
mizantropii i megalomanii, ale także tęsknoty za szczęściem. Pasjonujące,
choć bolesne i chwilami trudne do przyswojenia. „Szpagat” to także niezwykle
interesująca próba wejścia w świat przeżyć drugiej płci. Chojnackiej nie
wystarczy założenie spodni i domalowanie sobie wąsów. Ona penetruje świat
męskich przeżyć z zaskakującą uwagą, przenikliwością i dokładnością.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz