2016-10-29

"Grzybnia" Jelena Czyżowa

Wydawca: Czarne

Data wydania: 21 września 2016

Liczba stron: 336

Tłumacz: Agnieszka Sowińska

Oprawa: miękka

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Zmiany i utraty

Jelena Czyżowa w „Czasie kobiet” stawiała na żywy język rozmów swoich bohaterów. Wielkość „Grzybni” opiera się na opisach. Na specyficznym przenikaniu tego, co było i pozornie odeszło, z emocjonalną gradacją nastrojów bohaterów, na których nic już nie czeka i którym los niczego nie obiecuje. Ta powieść każe konfrontować żywych z umarłymi i pokazuje, czym jest wykorzenienie, wyrwanie z ram dzieciństwa oraz młodości. Niespodziewane śmierci rodziców idą w parze z emocjonalnym osieroceniem dzieci. Tych dzieci, które tkwią w wieku średnim, w jakimś zawieszeniu i stuporze. Nie mogą ruszyć do przodu, bo blokuje je niezamknięta przeszłość. A przecież wyznanie „miałem… rodzinę” brzmi nadzwyczaj konkretnie, boleśnie dotyka tego melancholijnego smutku, z którym trzeba iść przez życie. Tymczasem Czyżowa zatrzymuje bohaterów w czasie i przestrzeni. Domki letniskowe, gorące lato. Mierzenie się z czasem przeszłym i niejasne sytuowanie w przyszłości. Bo przecież Rosjanin nie potrafi osadzić się w teraźniejszości, żyć nią i korzystać z niej. „Grzybnia” opowiada o dramatycznych biografiach, ale także o czasie, w którym radzieckość zamieniła się w rosyjskość. To książka penetrująca oblicza indywidualizmu w kraju, gdzie przecież od dawna wszystko jest wspólne. Narracja określająca naszą ludzką kondycję – z czegoś wyrośliśmy, ale tego w sobie nie żegnamy. Autorka zagęszcza atmosferę. Zaznacza wyraźne napięcie, poczucie wyczekiwania na coś, co nie nadejdzie. Zmierzając ku dramatycznemu zakończeniu, pokazuje, czym jest ludzkie zawieszenie, ludzka niepewność i przede wszystkim samotność będąca klatką, z której nie można się wydostać, bo klucze do niej zabrali ze sobą zmarli rodzice.

Jego i jej tożsamości nie nazywają imiona. Widzimy ich jednocześnie bardzo wyraźnie, jak próbują nakreślić, kim są w określonych kontekstach, niosąc ze sobą traumę po zmarłych. Tych, którzy rzekomo głosu nie mają, a w tej powieści brzmią nadzwyczaj dosadnie. On przyjeżdża na daczę, żeby pracować. Ona chce się wyłączyć z nadmiernie aktywnego życia, schować przed nim, uporządkować ślady po rodzicach i mentalnie rozstać się z miejscem, w którym czuła się stygmatyzowana jako ta, co nie spełniła oczekiwań matki i ojca. Oboje tkwią w czasie przeszłym na nieco innych warunkach. On nie jest w stanie ogarnąć spraw, których porządek zawsze gwarantowała matka. Nie może zabezpieczyć swojej prywatności, bo zepsuł się zamek, a on nie jest w stanie go naprawić. Do jego świata, w którym okopuje się z taką determinacją, może mieć dostęp właściwie każdy. Także ona. Córka inteligentów, która najpierw nie chciała być baletnicą, a potem sama decydowała o sobie i sama wybrała w życiu fach i cel. Jego chłopskie pochodzenie nie gwarantowało mu żadnego istotnego startu. Dacza, w której dziś ogląda pamiątki po rodzicach, była świadectwem ich antysystemowego buntu. Chcieli zamknąć siebie i swój spokój w granicach domku letniskowego, ale przecież tak naprawdę rozpad ZSRR był dla nich kompletną porażką. Nie umieli zbudować życia w nowych warunkach, w nowym ustroju. On czerpie z ich życia to, co zaklęli w tej magicznej przestrzeni daczy. Czuje ich oddechy. Pamięta wypowiadane słowa. Nie odszedł od nich, choć tak naprawdę robił wszystko, by stanowić o sobie. Boryka się także z innymi utratami. Ona również. Ktoś im umarł, ktoś ich opuścił. Kim zostaną sami ze sobą? Kim mogą się stać?

Jelena Czyżowa buduje z jednej strony kameralną opowieść o dwóch obliczach wyobcowania i smutku, ale w dużej mierze opowiada także o Rosji, przemianach w niej. O tym, co tak naprawdę się zmieniło, a czego w świadomości Rosjan nie jest w stanie zmienić żadna, najbardziej nawet wywrotowa rewolucja. Odizolowana od świata przestrzeń letniskowej prowincji ogniskuje w sobie wszystkie deficyty, smutki, rozczarowania i frustracje, z którymi dzisiejsza Rosja nie jest w stanie sobie poradzić. Obok staruszek opuszczonych przez rodziców tkwią dzieci, którym rodziców zabrała śmierć. Ustrój państwa też został nagle uśmiercony. W jego miejsce pojawiły się nowa forma i nowe zasady, ale wielu ludzi nie było w stanie się do nich dostosować. Także oni dwoje w swoich daczach nie będą mogli dopasować światopoglądu i oczekiwań do pustki, z jaką muszą się mierzyć. On ucieka w świat tłumaczonych książek z całą świadomością tego, iż jego zawód nie jest już tak prestiżowy jak kiedyś. Ona chce kompulsywnie porządkować ślady po tych, którzy za życia stygmatyzowali ją jako tę nieposłuszną córkę. Na złość rodzicom, a może na przekór nastrojom społecznym, złapała wiatr w żagle i umiejętnie weszła w nowy system, nowe zasady. Radzieckie ograniczenia porzuciła na tyle konsekwentnie, iż w nowym świecie znalazła się pośród zwycięzców, biorących z życia pełnymi garściami. Tymczasem wróciła na daczę rodziców i utknęła. Tak jak on. Stanęli w miejscu – zdziwieni, zrozpaczeni, boleśnie samotni i porzuceni przez najbliższych. Któreś z nich musi podjąć jakąś inicjatywę. On nie jest w stanie naprawić zamka, ale ona może dużo więcej. Na pewno?

Czytelna symbolika grzybni i samych grzybów nakreśla spojrzenie na kondycję ludzką. Na to, jakie mamy możliwości i co nas ogranicza. A są to przeszłość, powiązania rodzinne, stosunek do państwa i do samego siebie. On i ona zbudowali swoją tożsamość. Określili się, dokonali wyborów. Nieoczekiwana życiowa tragedia zaciemnia im teraz horyzont. Tkwią w stuporze i rozmyślają. On przypomina sobie braterską więź, po której pozostały tylko wspomnienia. Ona wspomina silną relację między rodzicami, analizuje kondycję ojca jako pisarza, przypomina sobie jego pogardliwe sądy o tym, kim tak naprawdę są ludzie. Oboje błądzą po śladach przeszłości, usiłując na nowo odczytać znaczenie przeprowadzonych rozmów. Walczą. Czułość do bibelotów miesza się z niechęcią do nich. Rodzice tkwią w przedmiotach oraz w pamięci. W czasie przeszłym znajdują się wszystkie ważne relacje, w czasie teraźniejszym pustka. To wszystko nie może się dobrze skończyć. To wszystko może obrazować pozycję i kondycję Rosjanina, który nie pożegnał się z bolesną przeszłością, tkwi w niej i nie potrafi zbudować czego trwałego dziś, teraz, w momencie odczuwania wielkiej pustki.

Jelena Czyżowa opowiada o deficytach, z którymi zarówno człowiek, jak i państwo nie są w stanie sobie poradzić. To opis fundamentalnych braków, które czynią wyrwy w duszy. Grzybnia” to obraz tego, czym jesteśmy, gdy wydobędzie się nas z uwarunkowań społecznych, kulturowych i historycznych. To ważna książka nie tyle o kondycji emocjonalnej człowieka, ile przede wszystkim o tym, czym jest w świecie, jak może się w nim osadzić i jak łatwo naruszyć to, co uznaje się za pewne, niepodważalne. To także powieść o bezkompromisowości śmierci i obliczach żałoby. Smutna, melancholijna i udowadniająca, że nigdy nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować bez stworzenia ważnych więzi z tym, co nas otacza.

Brak komentarzy: