2016-10-19

"Jarmarczny kuglarz" Jelena Lengold

Wydawca: Toczka

Data wydania: 14 października 2016

Liczba stron: 156

Tłumacz: Miłosz Waligórski

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 30 zł

Tytuł recenzji: Język naszych potrzeb

Trzynaście miniatur literackich serbskiej pisarki Jeleny Lengold to kolejny piękny i dosyć kameralny ukłon literatury w stronę prozy życia. W zbiorze „Jarmarczny kuglarz” otrzymujemy opowieści bohaterów z krwi i kości, których autorka czyni bardzo atrakcyjnymi literacko. To zaproszenia do utożsamiania się – z różnymi sytuacjami życiowymi, towarzyszącymi im emocjami, z pewnym stabilnym, lecz nieatrakcyjnym statusem istnienia pośród lęków i niezrealizowanych pragnień. W tym wszystkim widać specyficzną wrażliwość, bo Lengold to także poetka. Oddaje niuanse emocjonalne z nadzwyczajną lekkością, stosując nie tylko skróty myślowe, ale i przemyślane symbole. Opowiada o traumach i boleściach, w których musimy się jakoś odnaleźć, ale przygląda się także sferze naszej seksualności, czyli wszystkiemu temu, co wydaje się nieznane, obce, często wywołujące zmieszanie, niegodne prawdziwego przeżywania. Seks i życiowe udręki. Bezradność wobec życia i witalność na przekór jego powtarzalności. Jarmarczny kuglarz” zaprasza do świata, w którym bohaterowie wciąż mają życia za mało, a siebie za dużo. Do przestrzeni przeżywania miłości w kategoriach udręki i tęsknoty oraz do miejsca w naszych duszach, w którym rodzi się poczucie nieprzystawalności do świata. Lengold opowie o tym, co więzi nas samych w sobie i co każe zadawać sobie pytania o to, czy w przeszłości zrobiliśmy wystarczająco wiele, by teraz móc usankcjonować utyskiwanie na los.

Tytułowe opowiadanie to nie tylko literacka wykładnia atawizmów tkwiących w naszych potrzebach seksualnych. To także opowieść o alternatywnym życiu budowanym na zaspokajaniu potrzeb fizycznych. Akt miłosny okazuje się cenną zdobyczą, a jego odbycie – ucieczką od pustki i poczucia straty. Bo w portretowanych związkach cementowanych jakoś przez lata coś nieznośnie uwiera – czasem pchając w ramiona kochanka, czasem powodując blokady emocjonalne i frustracje łóżkowe. „Love me tender” to opowieść o tym, co można sobie powiedzieć i co zrobić, kiedy udaje się bezpiecznie wyjść poza ramy związku, zwerbalizować jego deficyty. „Senka” pokazuje, co dany związek utrwala, i choć w tym opowiadaniu jest to pewna stabilność oraz stałość, inne nie będą potwierdzać takiego fundamentu.

Bohaterki i bohaterowie tekstów są w średnim wieku i dotychczas zrobili niewystarczająco wiele, by wieść teraz spełnione życie. Jelena Lengold zadaje pytanie o to, czy w ogóle jest możliwe spełnienie w każdym możliwym aspekcie życia, skoro ono samo nie dostarcza możliwości, a czasami te możliwości blokuje. W skrajnej rozpaczy można skupić się jedynie na dylemacie: wypić kawę czy wziąć prysznic. Można pisać do partnera listy, których i tak się nie wyśle. Można popaść w szaleństwo i poczucie, że wypadło się z nieba – czymkolwiek by było i jakkolwiek byłoby definiowane. „Jarmarczny kuglarz” to historie ucieczek i powrotów, a także opowieści o ludziach, którzy znaleźli się w takich momentach, gdy ich życie zostało jakby prześwietlone, a na kliszy widnieje pustka. Lengold pokazuje, że nie potrafimy się porozumiewać językiem naszych najskrytszych potrzeb. Tę komunikację zastępuje niekiedy kompulsywna seksualność. Czasami jednak frustracja bierze górę, bo my sami czujemy się jedynie drobinami w pełnym chaosu świecie, któremu najlepiej przyjrzeć się z odpowiedniej perspektywy – jak czyni to bohaterka opowiadania „To mogłam być ja”.

Są w tym zbiorze miniatury literackie szczególnie piękne i sugestywne. Jak „Zugzwang”, w którym siostry doświadczają specyficznej lekcji miłości, a ich gorące podbrzusza wyznaczają kierunek i sposób, w jaki spełnienie stanie się możliwe. Jest „Aurora borealis”, najmniej chyba symboliczny, najmocniej dotykający tekst mówiący o kilku rodzajach utraty. Jest też „Degrengolada” – przejmujące świadectwo tego, w jaki sposób odpuszczamy sobie w życiu pewne sprawy i jak łatwo dajemy się wtłoczyć w bylejakość pełną niespełnienia. Lengold opowiada za każdym razem innym głosem, każdy narrator ma pewną siłę perswazji, każdy również cierpi z powodu emocjonalnych deficytów.

To historie o tym, że upływ czasu obchodzi się z nami wyjątkowo surowo. Także narracje o życiu we dwoje i o tym, w którym momencie wspólna perspektywa gdzieś zanika, każąc nam okopać się i trwać przy partnerze na zasadzie przyczajenia. Są opowieści śmiało przekraczające granice wstydu i konfrontujące nas z seksualnością odartą z tabu. Za każdym razem autorka sygnalizuje, że to, czego tak naprawdę nam brakuje, to miłość – w każdym jej aspekcie, także erotycznego spełnienia. Miłość nie będzie dana każdemu, lecz każdy może o nią powalczyć. Być może dzięki niej żegnamy nasze demony, a może z powodu miłości rozpalamy w sobie mroczne namiętności i te demony się ujawniają, werbalizują. „Jarmarczny kuglarz” opowie o uczuciach w sposób zdystansowany, a jednocześnie wyjątkowo sugestywny. Dlatego ta książka ma swój niepowtarzalny urok i traktuje o sprawach wyjątkowo ważnych. O ludzkich podróżach, które zostały przerwane na pewnym etapie życia. O poszukiwaniach sensu w tych podróżach. O rozpaczliwej potrzebie bycia kochanym i o trudzie dawania miłości. Lengold dołącza do swoich narracji także ludzkie ciało, któremu trudno oddać głos, jednak łatwo ulec. Wszystko w różnorodnej tonacji, ale i napisane z przekonaniem, iż pojedyncze historie ludzkiego życia tworzą pewien porządek, w którym możemy się odnaleźć, jeśli nie zamkniemy się w sobie, przyjrzymy innym. Tak opowiada o życiu osoba pełna empatii. Autorka pewna swoich wizji i odważnie kreśląca sylwetki bohaterów, którym czasami brakuje życiowej odwagi.

Być może bohaterowie tej książki nie dali sobie w życiu tyle wolności, ile zabrane jest kotu w opowiadaniu „Włóczęgi”. Bo przecież Jelena Lengold opowiada nam o przestrzeni, w której uczymy się stanowić o sobie, ale jednocześnie podglądamy, przyglądamy się innym wzorcom. Ważny jest pewien rodzaj ruchu, przemieszczanie się. Ważne także umiejętne uciekanie od rutyny i bezczynności. Podoba mi się to, w jaki sposób serbska pisarka sankcjonuje potrzeby ciała na równi z potrzebami emocjonalnymi. Jak buduje specyficzne historie o tym, że mówią one za nas, spełniając się w miłosnej ekstazie. To także książka o traumach i boleściach, które dotyczą nas wszystkich, ale często rozpatrujemy je tylko ze swojej perspektywy. Lengold zaprasza do lektury, by pokazać, że wszyscy w niej jesteśmy. My, nasze traumy i lęki, nasze frustracje, skryte pragnienia, nasze ciała spragnione rozkoszy i serca oczekujące miłości oraz czułości. Bardzo ciekawe miniatury na wysokim poziomie literackim.


PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy: