Wydawca: Wydawnictwo
Literackie
Data wydania: 2 czerwca 2016
Liczba stron: 360
Przekład: Sebastian Musielak
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Wobec fatum
Chigozie Obioma – podobnie
jak inny nigeryjski pisarz, Chinua Achebe, wspominany zresztą w tej narracji –
chce jednocześnie opowiedzieć o dramacie jednostki i społeczeństwa, obrazując
trudną sytuację społeczno-polityczną w Nigerii. Nie sięga, jak starszy,
nieżyjący już kolega po piórze, do XIX wieku, portretuje żywą nigeryjską tkankę
drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Nie snuje też
dwutorowej narracji, stawia na przywoływane po latach wspomnienia członka
rodziny, która zaznała bolesnego rozpadu. Otrzymujemy afrykańskie odczytanie
greckiej tragedii o fatum spadającym na bliskich sobie ludzi, o obcości
rodzącej się między nimi, dramatycznych śmierciach i przeczuciu, iż nie można
wyjść gdzieś poza słowa szalonej przepowiedni. Obioma pisze pięknie i ujmująco. To bardzo stonowana narracja o
szaleństwie, zagubieniu i o konsekwencji wiary w gusła, która odbiera
racjonalne myślenie oraz każe jednemu z rodu ponieść karę za zmyślenie stające
się faktem. Rodzina z Akure stanie przed próbą i będzie zmuszona zmierzyć
się z nieszczęściem zapoczątkowanym przez miejscowego wariata i jego słowa.
Stanie wobec chaosu i przemocy, które falami ogarniają Nigerię. Obecną w tle
bardzo czytelnie ze swoimi niepokojami. Na pierwszy plan wyjdą jednak niepokój
i nieszczęście czterech nigeryjskich braci.
Ikenna, Boja, Obembe i
Benjamin będący narratorem zawsze pielęgnowali swą braterską bliskość. Radość
wspólnego kopania piłki szła w parze z wewnętrznym przeświadczeniem, iż mają o
siebie dbać w specyficznej hierarchii ustanowionej przez surowego ojca. Ikenna
jest najstarszy i ma być przewodnikiem. To on jest wzorem dla braci, punktem
odniesienia ich myśli oraz oczekiwań wobec życia – a te nie są szczególnie
wyjątkowe. Kiedy ojciec dowiaduje się, że chłopcy zamierzają zostać rybakami,
którzy łowią w przeklętej miejscowej rzece, nie szczędzi razów żadnemu z nich.
Synowie powinni być posłuszni jego woli – zdobyć wykształcenie i osiągnąć w
życiu coś więcej niż radość z wędkowania. Obioma
portretuje niezależnego w swych poglądach Ojca, któremu jakikolwiek sprzeciw
nie mieści się w sposobie pojmowania świata. A świat staje się różnorodny.
Bracia zaczynają dostrzegać tę różnorodność, którą niekoniecznie odnajdują w
szkole i podręcznikach. Staną wobec bolesnej dla nich sytuacji opuszczenia
przez Ojca. Z jednej strony jego wyjazd i pozostawienie synów pod opieką
uległej do tej pory małżonki jest szansą, by wydobyć z życia to, co
najważniejsze, ale na własnych zasadach. Ciekawi świata i życia chłopcy nie
mają pojęcia, jakie nieszczęścia ich spotkają. Siłę i niezależność
odziedziczone po Ojcu zamieniają w bezradność i lęk. Wszystko przez to, że
usłyszą mroczną przepowiednię. Nieświadomi dążyć będą skutecznie do jej
spełnienia.
Obioma portretuje rozpad
rodzinnej jedności w mało dynamicznej, choć frapującej narracji. Ikenna
uświadamia sobie, że rodzina staje się dla niego źródłem opresji. Oddala się od
braci, narzuca swoją wolę. Podejmuje próbę rozpaczliwego buntu tylko dlatego,
że miejscowy mistyk i szaleniec Abulu przepowiada mu śmierć o okolicznościach
niepojętych i przerażających. Matka nie jest w stanie zapanować nad rozpadem
więzi braterskich. Ponosi potem konsekwencje wyborów synów oraz wkradanie się w
ich relacje agresji, coraz większego strachu. To, co wydarzy się w tej rodzinie,
wstrząśnie także Ojcem. Jego niezachwianym przekonaniem, iż narodzone dzieci
podążą ścieżkami, jakie dla nich wybrał. Nigeryjski
pisarz pokazuje, co dzieje się z ludzką psychiką uzależnioną od miejscowych
mitów, magii, mrocznych wierzeń i zabobonów. Prezentuje rozpad osobowości pod
wpływem irracjonalnych pobudek. Zadaje pytania o to, czemu wierzymy i jak
podświadomie pozwalamy przepowiedniom na spełnienie. W tej przedstawionej w
„Rybakach” ma się polać rzeka krwi. Przelanie jej jest początkiem tragedii, na
której końcu znajdzie się osamotniony, zrozpaczony i przerażony ogromem
cierpienia Benjamin. To jest jego opowieść i jego perspektywa. Ważne są
okoliczności zmuszające go do wspomnień i zwierzeń.
„Rybacy” to przejmująca
historia ludzkiego szaleństwa, które przybiera bardzo różnorodne formy. To
także książka o trudnościach językowych w wyrażaniu ogromu tego szaleństwa. W
powieści toczą ze sobą walkę trzy języki – racjonalny angielski i często ułomny
w wyrażaniu spraw abstrakcyjnych igbo. Jest także język jorubijski, specyficzny
bufor między dwoma wspomnianymi. Na ich styku bezradność w sposobie opisywania
rzeczywistości oraz przesłanek, które pchają bohaterów ku zbrodni, potem
zemsty. Obioma pokazuje, iż portretowana rodzina skazana jest na cierpienie przez
kogoś z zewnątrz. Czyjeś słowa podsycane lokalnymi wierzeniami wyrządzają
krzywdę za krzywdą ludziom, którzy uwierzyli w to, że mogą stanowić o sobie.
Bracia z Akure podlegają jakiejś mistycznej sile, która pcha ich do kolejnych
zbrodni. Zmieniają nie tylko swój stosunek do siebie. Zmienia się również
kształt świata, w którym muszą dalej funkcjonować. Pozostają samotni i
bezradni. Szaleństwo matki jest tylko nadmiernie czytelną symboliką stanu jej
rodziny. Tracącej tak wiele i zapadającej się w siebie. Pozostawionej samej sobie.
Tragicznej.
„Rybacy”
to także opowieść o formach nigeryjskiej samotności i o nigeryjskim zagubieniu.
To mrok egzemplifikowany przez brak oświetlenia na ulicach i w domach, ale
także mrok mistycyzmu zderzonego z bolesnym realizmem.
Chigozie Obioma portretuje lokalność tej cienkiej granicy między
rzeczywistością a szaleństwem, jednocześnie proponując nam alegoryczną
wykładnię świata podporządkowanego przesądom, nastrojom, emocjom i wierze. To
też rozpisana na kilka biografii opowieść o ludzkiej bezradności. Nigeryjskiej
bezradności wobec przemian w kraju i wiecznej przemocy. Narodowy bohater z
domowego kalendarza okaże się oszustem, którego należy zgładzić. System
wartości chłopców wciąż atakowany jest tym relatywizmem moralnym i tą chęcią
wzięcia odwetu za to, co skrzywdziło w przeszłości. Obioma pokazuje, że
monotonia życia regulowanego porami deszczową i suchą może prowadzić do
całkowitej destrukcji w ogniu przemocy. „Rybacy” to bowiem także historia
stygmatyzowania przemocy i jej haniebnych oblicz. Książka, w której podnoszona
na bliską osobę ręka jest jednocześnie ręką kierowaną wściekłością, która
ogarnia wciąż niestabilny kraj.
Animalistyczne porównania
dają obraz specyficznej wrażliwości autora, który chce sportretować swoich
bohaterów przez odniesienia do ich wierzeń. Wokół tego wciąż bezkompromisowa
śmierć. Obioma ukazuje, że nie radzimy sobie z jej obecnością. Że może pojawić
się wszędzie i zniszczyć żyjących. Nie tylko bowiem dramaty umierania są tu istotne.
Miotana niepokojami społecznymi Nigeria jest miejscem, w którym trudno
uporządkować jakąkolwiek formę agresji. Ta rodzinna zrodziła się z
przepowiedni. Czy na pewno? Czy rodzina z Akure musi nieść na swych barkach
najbardziej dramatyczny ciężar? Myślę,
że „Rybacy” to nie tyle książka o zbrodni i morderczym fatum, ile przede
wszystkim opowieść o ekspiacji – mimo wszystkiego i na przekór wszystkiemu.
Piękna książka o smutku i samotności. O tych brakach, których nic nie jest już
w stanie zrekompensować. O życiu w cieniu śmierci, która wydarzyła się za
blisko i uderzyła w żyjących zbyt boleśnie. O tęsknocie za uporządkowanym
światem dzieciństwa, za znaną rodzinną hierarchią, za wspólnotą, która się
rozpadła…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz