2016-12-13

"Zagroda zębów" Wit Szostak

Wydawca: Powergraph

Data wydania: 25 listopada 2016

Liczba stron: 104

Oprawa: twarda

Cena det.: 29 zł

Tytuł recenzji: Odczytania mitu

W czasach, kiedy literatura zaczyna być już wtórnością, stylizując, trawestując, wykładając sprawy wielokrotnie opisane, książka taka jak „Zagroda zębów” jest czymś wyjątkowym, czytelniczym prezentem pod poduszkę, opowieścią wydobywającą się z mitu i historią z jednej strony uniwersalną (obrazującą wszelkie możliwe aspekty ludzkiego istnienia traktowanego jak podróżowanie), z drugiej jednak – niezwykle intymną, przepełnioną jedynie wskazówkami, dzięki którym można wyruszyć we własną podróż. Wit Szostak powraca do nakreślanej już symboliki przemierzania przestrzeni między Troją a Itaką, która we „Wróżeniu z wnętrzności” była jedynie jedną z wielu myśli książki. Tutaj historia Odyseusza odżywa i wciąż rodzi się na nowo. Autor podejmuje się roli współczesnego pieśniarza oraz opowiadacza. Uwalnia Odysa zamkniętego przez lata w micie i oddaje mu samego siebie. Ze wszystkim, czego mógł doznać i co przeżyć, a czego możemy się tylko domyślać. Albo fantazjować o alternatywnych losach bohatera. Także bliskich mu ludzi, którzy w opowieściach Szostaka przestają być bohaterami odległego drugiego planu. Oto mit jako siła sprawcza, która warunkuje niestawiane jeszcze pytania albo umożliwia formułowanie rozważań, do jakich zwykle było nam daleko. Odyseusz przyjmuje postać zagubionego wędrowca ze wszystkimi konsekwencjami swego zagubienia. Szostak zmyśla i czaruje. Stawia wiele fundamentalnych pytań i wszystko ogniskuje w tej niezwykłej opowieści o tęsknocie i przemierzaniu przestrzeni, która dziś, w XXI wieku, domaga się nowych odczytań, nowych interpretacji.

„Zagroda zębów” to przede wszystkim zbiór fantazji. Rozmyślań o tym, co mogłoby spotkać Odysa, albo o innym kształcie świata i doświadczeń, w których został zanurzony. Książka zgrabnie podzielona na siedem ujmujących części z wartościowym prologiem i sentymentalnym epilogiem. Rzecz do przeczytania w krótkim czasie, ale zapadająca w pamięć przede wszystkim dzięki swej sugestywności. Szostak prezentuje alternatywne losy bohatera mitycznego oraz członków jego rodziny, zadając pytania o to, czym jest nasza wewnętrzna przestrzeń poszukiwania, czym jest wędrówka, jakimi rodzajami konfabulacji uwiarygodnić możemy nasze istnienie i jak bardzo możemy być samotni, gdy tracimy innych, a oni nas nie rozpoznają.

Z racji tego, że jest to książka o fantazji i zmyśleniach, najbardziej ujęła mnie część zatytułowana „U Feaków”. Tam poznajemy uwiedzionych słuchaczy, przez których każdy rodzaj fikcyjnej opowieści może być uznany za uczciwą historię opowiadającego. Wit Szostak dyskretnie sugeruje, iż często mitologizujemy swoje przeżycia, by nadać im znamiona czegoś uniwersalnego, ale jednocześnie gładko wchodzimy w sferę zmyślenia, aby swoją osobistą historię oddać za pomocą oglądu i myślenia o niej innej osoby. Zasłuchani w historie nie staramy się szukać w nich wiarygodności. Czasem przyjmujemy to, co świetny opowiadacz może wykreować w wyobraźni. Jesteśmy częścią jego zmyślenia, ale i sami się nim stajemy. Wit Szostak fantazjuje o relacjach ojca i syna naznaczonych latami oczekiwania oraz bezradnością wobec losu uniemożliwiającego spotkanie. To fantazje w gruncie rzeczy o tym, na co czekamy z utęsknieniem i nieświadomi swej tęsknoty. Fantazje o bardzo realnym rozgoryczeniu, smutku, poczuciu niespełnienia i dramacie nieodnajdywania się, nierozpoznawania.

Jeśli założyć, że elementem naszej egzystencji jest stwarzanie do niej fikcji, każdy wyrusza w niebezpieczną podróż, z której usiłuje zdać innym szczegółową relację. Szostak stawia na odwagę i determinację, ale snuje swoje opowieści także o tych, którym zabrakło jednego i drugiego. O tych, którzy nie wyruszyli nigdy spod Troi, nie określili swego azymutu, nie zatęsknili za Itaką i zastygli w bezruchu pośród lęku. Wielu z nas lgnie do nikłych świateł niedających ciepła i wielu na tym poprzestaje. Odys poszukiwał siebie, swojej drogi, sensu życia w rozłące i nadawał znaczenie wszystkiemu, co osiągał – w walce, bezkompromisowym boju, pośród zdradzieckich wrogów i własnej samotności, do której nie mógł się przyznawać. U Szostaka przyznaje się do wszystkiego. Staje się bohaterem naznaczającym swą nieobecnością bliskich oraz człowiekiem wyprawiającym ich w świat tak jak sam wyprawia się we własną życiową podróż. Bohaterem bezradnym. Co symbolicznie chce uśmiercić Penelopa, która w jednej z tych miniatur podnosi rękę na Odysa i kończy jego życie? Za czym podąża zrozpaczony Telemach, gdy chce być dzielny jak ojciec, a jest przede wszystkim zagubiony i opuszczony? Stawiane przez Szostaka pytania nie dotyczą tylko tego, co mogłoby się wydarzyć i dzieje w jego wyobraźni twórczej. Mają związek z tym, co zostało w micie dokładnie opowiedziane, ale wciąż niedostatecznie zinterpretowane. Autor przygląda się śladom, jakie w tej historii mogłyby pozostać. Stawia pytania o różnego rodzaju niepokój w rodzinie naznaczonej rozstaniem i między ludźmi niemogącymi właściwie interpretować płynących do nich od bliskich sygnałów.

To niezwykłe opowiadać o tożsamości człowieka, który nazwał się Nikt, by ocalić życie. Wit Szostak usiłuje w Odysie ocalić wszystko to, co mogłoby nie pasować do mitologicznego wizerunku odważnego i konsekwentnego wędrowca, który osiąga swój cel. W „Zagrodzie zębów” nie ma mowy o żadnym celu. Są za to fantazje o możliwościach. O tym, że blizny Odyseusza to nie tylko ślady na nodze po ataku dzika. Te blizny odziedziczyliśmy w kolejnych pokoleniach. Wszyscy jesteśmy wędrowcami, nikt nie jest pewien swojej drogi. Ale to nie wszystko. Szostak stara się wskazać te momenty, w których mityczni bohaterowie przeżywają tak potworne słabości, że za nimi czają się już tylko zwątpienie i niepewność. Ta sfera tego, co mało mityczne, a bardzo ludzkie, zbliża wielką historię sprzed wieków do kondycji współczesnego czytelnika. Współczesnego zagubionego wędrowca, który ma ten komfort, że może mówić o swych słabościach i nikt nie uzna tego za jakiś błąd w konwencji utrwalonej pieśni. Autor jako nowoczesny pieśniarz przejmująco opowiada o samotności śmierci, którą mit odrzuca w jej metafizycznym wymiarze, a w „Zagrodzie zębów” znajdziemy sugestie, iż dużo bardziej bolesna jest śmierć człowieka nierozpoznanego przez bliskich.

Autor tych przejmujących miniatur sugeruje, że być może każdy z nas jest własnym zmyśleniem i być może każdy ucieka od istoty rzeczy, tworzy coś alternatywnego, żyje inaczej i czuje odmiennie niż powinien. Wielu dzielnych Odyseuszów walczy z czasem, przestrzenią i wszelkiego rodzaju zwątpieniami. Szostak pozwala pochylić się nad tym, co w heroizmie niedostrzegane. Nad ludzkim bólem, zwątpieniem, opuszczeniem i wstydem. Każdy Odyseusz chce walczyć. Nie każdego stać na to, by zrozumieć, że walka to utraty – te rekompensowane i te, z którymi nigdy się nie pogodzimy. „Zagroda zębów” daje także dość czytelną sugestię tego, że prawdziwe podróżowanie powinno być okazją do spotkania przede wszystkim siebie, spotkania ze swoimi emocjami, wzruszeniami oraz słabościami. Autor „Wróżenia z wnętrzności” pokazał, że mit to dopiero początek. Uniwersalne może stać się wszystko to, o czym nie opowiada wprost.

Brak komentarzy: