Wydawca: Powergraph
Data wydania: 25 listopada 2016
Liczba stron: 104
Oprawa: twarda
Cena det.: 29 zł
Tytuł recenzji: Odczytania mitu
W czasach, kiedy literatura
zaczyna być już wtórnością, stylizując, trawestując, wykładając sprawy
wielokrotnie opisane, książka taka jak „Zagroda zębów” jest czymś wyjątkowym,
czytelniczym prezentem pod poduszkę, opowieścią wydobywającą się z mitu i
historią z jednej strony uniwersalną (obrazującą wszelkie możliwe aspekty
ludzkiego istnienia traktowanego jak podróżowanie), z drugiej jednak –
niezwykle intymną, przepełnioną jedynie wskazówkami, dzięki którym można
wyruszyć we własną podróż. Wit Szostak
powraca do nakreślanej już symboliki przemierzania przestrzeni między Troją a
Itaką, która we „Wróżeniu z wnętrzności” była jedynie jedną z wielu myśli
książki. Tutaj historia Odyseusza odżywa i wciąż rodzi się na nowo. Autor
podejmuje się roli współczesnego pieśniarza oraz opowiadacza. Uwalnia Odysa
zamkniętego przez lata w micie i oddaje mu samego siebie. Ze wszystkim, czego
mógł doznać i co przeżyć, a czego możemy się tylko domyślać. Albo
fantazjować o alternatywnych losach bohatera. Także bliskich mu ludzi, którzy w
opowieściach Szostaka przestają być bohaterami odległego drugiego planu. Oto
mit jako siła sprawcza, która warunkuje niestawiane jeszcze pytania albo
umożliwia formułowanie rozważań, do jakich zwykle było nam daleko. Odyseusz
przyjmuje postać zagubionego wędrowca ze wszystkimi konsekwencjami swego
zagubienia. Szostak zmyśla i czaruje. Stawia wiele fundamentalnych pytań i
wszystko ogniskuje w tej niezwykłej opowieści o tęsknocie i przemierzaniu przestrzeni,
która dziś, w XXI wieku, domaga się nowych odczytań, nowych interpretacji.
„Zagroda zębów” to przede
wszystkim zbiór fantazji. Rozmyślań o tym, co mogłoby spotkać Odysa, albo o
innym kształcie świata i doświadczeń, w których został zanurzony. Książka
zgrabnie podzielona na siedem ujmujących części z wartościowym prologiem i
sentymentalnym epilogiem. Rzecz do przeczytania w krótkim czasie, ale
zapadająca w pamięć przede wszystkim dzięki swej sugestywności. Szostak prezentuje alternatywne losy
bohatera mitycznego oraz członków jego rodziny, zadając pytania o to, czym jest
nasza wewnętrzna przestrzeń poszukiwania, czym jest wędrówka, jakimi rodzajami
konfabulacji uwiarygodnić możemy nasze istnienie i jak bardzo możemy być
samotni, gdy tracimy innych, a oni nas nie rozpoznają.
Z racji tego, że jest to
książka o fantazji i zmyśleniach, najbardziej ujęła mnie część zatytułowana „U
Feaków”. Tam poznajemy uwiedzionych słuchaczy, przez których każdy rodzaj
fikcyjnej opowieści może być uznany za uczciwą historię opowiadającego. Wit
Szostak dyskretnie sugeruje, iż często mitologizujemy swoje przeżycia, by nadać
im znamiona czegoś uniwersalnego, ale jednocześnie gładko wchodzimy w sferę
zmyślenia, aby swoją osobistą historię oddać za pomocą oglądu i myślenia o niej
innej osoby. Zasłuchani w historie nie staramy się szukać w nich wiarygodności.
Czasem przyjmujemy to, co świetny opowiadacz może wykreować w wyobraźni.
Jesteśmy częścią jego zmyślenia, ale i sami się nim stajemy. Wit Szostak fantazjuje o relacjach ojca i
syna naznaczonych latami oczekiwania oraz bezradnością wobec losu
uniemożliwiającego spotkanie. To fantazje w gruncie rzeczy o tym, na co czekamy
z utęsknieniem i nieświadomi swej tęsknoty. Fantazje o bardzo realnym
rozgoryczeniu, smutku, poczuciu niespełnienia i dramacie nieodnajdywania się,
nierozpoznawania.
Jeśli założyć, że elementem
naszej egzystencji jest stwarzanie do niej fikcji, każdy wyrusza w
niebezpieczną podróż, z której usiłuje zdać innym szczegółową relację. Szostak
stawia na odwagę i determinację, ale snuje swoje opowieści także o tych, którym
zabrakło jednego i drugiego. O tych, którzy nie wyruszyli nigdy spod Troi, nie
określili swego azymutu, nie zatęsknili za Itaką i zastygli w bezruchu pośród
lęku. Wielu z nas lgnie do nikłych
świateł niedających ciepła i wielu na tym poprzestaje. Odys poszukiwał siebie, swojej drogi, sensu życia w rozłące i nadawał
znaczenie wszystkiemu, co osiągał – w walce, bezkompromisowym boju, pośród zdradzieckich
wrogów i własnej samotności, do której nie mógł się przyznawać. U Szostaka
przyznaje się do wszystkiego. Staje się bohaterem naznaczającym swą
nieobecnością bliskich oraz człowiekiem wyprawiającym ich w świat tak jak sam
wyprawia się we własną życiową podróż. Bohaterem bezradnym. Co symbolicznie
chce uśmiercić Penelopa, która w jednej z tych miniatur podnosi rękę na Odysa i
kończy jego życie? Za czym podąża zrozpaczony Telemach, gdy chce być dzielny
jak ojciec, a jest przede wszystkim zagubiony i opuszczony? Stawiane przez
Szostaka pytania nie dotyczą tylko tego, co mogłoby się wydarzyć i dzieje w
jego wyobraźni twórczej. Mają związek z tym, co zostało w micie dokładnie
opowiedziane, ale wciąż niedostatecznie zinterpretowane. Autor przygląda się śladom,
jakie w tej historii mogłyby pozostać. Stawia pytania o różnego rodzaju
niepokój w rodzinie naznaczonej rozstaniem i między ludźmi niemogącymi
właściwie interpretować płynących do nich od bliskich sygnałów.
To niezwykłe opowiadać o tożsamości
człowieka, który nazwał się Nikt, by ocalić życie. Wit Szostak usiłuje w Odysie
ocalić wszystko to, co mogłoby nie pasować do mitologicznego wizerunku
odważnego i konsekwentnego wędrowca, który osiąga swój cel. W „Zagrodzie zębów”
nie ma mowy o żadnym celu. Są za to fantazje o możliwościach. O tym, że blizny
Odyseusza to nie tylko ślady na nodze po ataku dzika. Te blizny
odziedziczyliśmy w kolejnych pokoleniach. Wszyscy jesteśmy wędrowcami, nikt nie
jest pewien swojej drogi. Ale to nie wszystko. Szostak stara się wskazać te
momenty, w których mityczni bohaterowie przeżywają tak potworne słabości, że za
nimi czają się już tylko zwątpienie i niepewność. Ta sfera tego, co mało mityczne, a bardzo ludzkie, zbliża wielką
historię sprzed wieków do kondycji współczesnego czytelnika. Współczesnego
zagubionego wędrowca, który ma ten komfort, że może mówić o swych słabościach i
nikt nie uzna tego za jakiś błąd w konwencji utrwalonej pieśni. Autor jako nowoczesny pieśniarz przejmująco
opowiada o samotności śmierci, którą mit odrzuca w jej metafizycznym wymiarze,
a w „Zagrodzie zębów” znajdziemy sugestie, iż dużo bardziej bolesna jest śmierć
człowieka nierozpoznanego przez bliskich.
Autor tych przejmujących
miniatur sugeruje, że być może każdy z nas jest własnym zmyśleniem i być może
każdy ucieka od istoty rzeczy, tworzy coś alternatywnego, żyje inaczej i czuje
odmiennie niż powinien. Wielu dzielnych Odyseuszów walczy z czasem,
przestrzenią i wszelkiego rodzaju zwątpieniami. Szostak pozwala pochylić się nad tym, co w heroizmie niedostrzegane.
Nad ludzkim bólem, zwątpieniem, opuszczeniem i wstydem. Każdy Odyseusz chce
walczyć. Nie każdego stać na to, by zrozumieć, że walka to utraty – te
rekompensowane i te, z którymi nigdy się nie pogodzimy. „Zagroda zębów” daje
także dość czytelną sugestię tego, że prawdziwe podróżowanie powinno być okazją
do spotkania przede wszystkim siebie, spotkania ze swoimi emocjami,
wzruszeniami oraz słabościami. Autor „Wróżenia z wnętrzności” pokazał, że mit
to dopiero początek. Uniwersalne może stać się wszystko to, o czym nie opowiada
wprost.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz