Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 26 października 2016
Liczba stron: 464
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Tragizm wyobcowania
Nigdy nie bała się śmierci.
Zawsze wiedziała, że życie trzeba wypełnić treścią i przede wszystkim
subiektywnym poczuciem sensu. Śmierć odarła ją ze wszystkiego, czym była. Z
męskiej tożsamości, którą przyjęła w 1907 roku i od tego czasu zmagała się z
poczuciem wyobcowania, a jej twórczość przestała być czytana. Trupa ubiera się w strój kobiecy na wyraźne
życzenie rodziny – to wstrząsający prolog „Innej od siebie”. Tej rodziny, która
dystansowała się od bohaterki latami, izolując w różnych zakładach, skazując na
szczególny rodzaj samotności. Ale czy ja używam właściwego rodzaju? Maria
Komornicka, od wspomnianego już roku Piotr Odmieniec Włast. Osoba przyciągająca
uwagę badaczy po latach, bo tylko z perspektywy przyszłości widzi się jej
wizjonerstwo i zdecydowanie wyraźnie odczuwa, jak nie przystawała do czasów, w
których przyszło jej żyć – ponad 40 lat w zapomnieniu i goryczy rozpamiętywania
czasu, gdy wszystko była zdolna zdobyć, wszystko zaryzykować dla spełnienia.
Brygida Helbig poświęciła Komornickiej kilka publikacji, ale przede wszystkim
czas dla kogoś, kto zwyczajnie fascynuje. Po co więc kolejna książka o
artystce? Autorka tłumaczy to już na wstępie. Kilka lat temu napisałam książkę naukową o Piotrze O.W., nawet dwie –
jedną po niemiecku, drugą po polsku. Ale kto czyta książki naukowe, doktoraty,
habilitacje. Przyciągają tylko kurz w bibliotekach. Więc trzeba pisać jeszcze
raz – inaczej. Inna perspektywa patrzenia na życiorys Komornickiej rodzi
specyficzną książkę. Trudno nazwać ją powieścią. Rekonstruuje czas miniony,
opowiada o najważniejszych momentach życia, oddaje głos bliskim i znajomym,
innym badaczom i samej Marii Komornickiej. „Inna od siebie” to literacka fantazja o odmienności, w której kryje się
symboliczna historia ludzkiego wyobcowania, za które wciąż na nowo i wciąż na
tych samych warunkach trzeba płacić, nie identyfikując się z ludzkością, lecz
sięgając przede wszystkim w głąb siebie.
Helbig postanowiła zacząć od
końca. Przybliża nam zatem okoliczności śmierci artystki i tę bolesną gorycz
odizolowania od reszty świata. Komornicka czuła się odosobniona przez całe
życie, ale chyba nigdy nie sądziła, że przyjdzie jej mierzyć się z tak
potwornym rodzajem banicji. Autorka nakreśla ostatnie lata życia Piotra Własta –
tego dziadzia Piotra albo głupiego Pietrka, jak wołały za nim okrutne
dzieciaki. Poczucie końca jest poczuciem pewnej porażki. Nie tak wszystko miało
wyglądać. Listy pełne duchowości, werwy i pasji postrzegania świata z
zamknięcia jednego czy drugiego zakładu powoli zmieniały się w litanie
codzienności i opisy prozaicznych potrzeb. Bo ważne było na przykład to, że
jest zimno. To nie były już dziwactwa mizantropa, przed którymi rodzina
chroniła się w bezpiecznym oddaleniu. To świadectwo gorzkości odchodzenia – nie
na takich warunkach, jakie wytyczyła sobie kiedyś Komornicka. Czy osamotniony Piotr Włast, z którym
bliskość odnajdywała już tylko siostra, nie popełniłby wcześniej, być może jako
Maria, tego samobójstwa, którego figura tak często rysowała się w myślach
pośród różnych kontekstów?
Po przejmującym wstępie
przychodzi czas na bardziej stonowane relacje, narracyjne fantazje, szczegółowe
odtwarzanie relacji dorastającej Marii z otoczeniem. Brygida Helbig dokłada
starań, by przede wszystkim odczytywać emocje, które Komornicka starała się
zawsze rozpoznać. Ta książka jest takim wchodzeniem do wnętrza, w którym
miotała się szaleńcza pasja życia na specyficznych warunkach. Autorka
fantazjuje z czułością, czasami z egzaltowaniem. Trudno orzec, czy to celowe,
czy świadczy jedynie o tych momentach, w których badaczka zamienia się w
kobietę pełną empatii dla drugiej kobiety. A przecież rozważania na temat tego,
jak Komornicka rozumiała i traktowała kobiecość, to najciekawsza, najbardziej
enigmatyczna część tej historii. Symboliczne spalenie damskich ubrań i przyjęcie
męskiej tożsamości to jedynie początek. A może koniec procesu dziejącego się w
głowie kompulsywnie zwiedzającej Europę i zachłystującej się nowymi formami
wyrazu artystki, której klękanie w bibliotece było uznawane za symptom obłędu.
Helbig bardzo dokładnie
portretuje relacje rodzinne Komornickiej, sugerując pewne przekierowanie
miłości, którą ojciec tak silnie obdarzył córkę, gdy żona nie mogła odwzajemnić
uczucia. Figura ojca nabiera kilku
znaczeń – despoty, który wyznacza role i cele, czułego rodzica zatroskanego
odmiennością córki, dumnego taty pielęgnującego pamięć o wyjątkowości Marii
jako literatki oraz nieobliczalnego furiata, który umie uderzyć i nie akceptuje
wybranej życiowej drogi, sposobu wyrażania siebie i własnych emocji.
Kilkakrotnie pojawia się teza o tym, że Komornicka pozbawiła życia ojca. W
jakim znaczeniu? Kto w rodzinie chciał pozbawić życia Marię, odbierając jej
prawo do samostanowienia i nie akceptując przebiegłej i śmiałej gry ze światem,
w którym wciąż na nowo trzeba było kontestować uniemożliwiające wolne życie
ramy?
Brygida Helbig chce ożywić
prawdziwego człowieka z numerów archiwalnych, suchych notek historycznych,
zachowanych listów i z subiektywnych wspomnień tych, którzy opisują Marię z
różnych perspektyw, czasem wykluczających się. Chce jednocześnie opowiedzieć o
tym, czym była przemiana, co na nią wpłynęło i dlaczego Piotr Włast przestał
być tylko pseudonimem przyjętym na potrzeby pisania recenzji dla Zenona
Przesmyckiego. Autorka zwraca uwagę na właściwe rozumienie słowa „Odmieniec”.
Sygnalizuje te dramatyczne momenty życia, w których Komornicka nie była w
stanie funkcjonować w porządku rodzinnym, społecznym, europejskim. Ulubienica
rodziców staje się ich wstydem. Witalność Komornickiej tłamsi wszystko, co
budowało ten niepewny świat przełomu XIX i XX wieku, przygotowując go na
największe katastrofy, z których Maria ocaleje, ale jej duch zostanie
zniszczony.
„Inna
od siebie” punktuje momenty w życiu Marii Komornickiej, w których dojrzała,
świadoma swojej wartości i niezależna kobieta musi zakwestionować nie tyle
porządek świata, ile przede wszystkim ustaloną przez innych tożsamość.
Helbig opisuje chwile, w których złość mieszała się z bezsilnością. Nie sposób
nie zauważyć, że ta pełna pasji opowieść o artystycznym zniewoleniu i
definiowaniu własnej przestrzeni wolności jest jednocześnie historią osoby
niezwykle egocentrycznej, nazywającej innych filistrami czy hołotą. Być może
jakiś aspekt odosobnienia to także wina trudnego charakteru Marii Komornickiej,
ale Brygida Helbig podkreśla przede wszystkim jej tragizm. Świadomość bycia
wyjątkowym w świecie fin de siecle,
gdzie wszystko miało być wyjątkowe i żadna Komornicka nie mogła zapobiec nieszczęściom
poetów oraz twórców nowych dekad. A jednak to jej nieszczęście jawi się po
latach jako szczególnie wyjątkowe.
„Inna od siebie” to opowieść
o źródłach wewnętrznego tragizmu, o rozpaczliwym buncie, o wizjonerstwie i sile
wzbudzającej fascynację wszystkich tych, którzy dziś wciąż na nowo badają
twórczość i życiorys Marii Komornickiej. To też postać, o której wciąż tak
naprawdę wiemy niewiele. Helbig tonie w
półmrokach niedopowiedzeń, sporo fantazjuje. Kreuje sytuacje i rozmowy, które
mogły mieć zupełnie inny przebieg. Zdaje sobie jednak sprawę, że dotychczasowe
rozprawy naukowe to za mało. Tą książką daje świadectwo podążania wciąż za
człowiekiem, który z pewnością wpłynął na jej sposób postrzegania dzisiejszego
świata. Tego świata, w którym Komornicka mogłaby spotkać się z innymi
rodzajami ostracyzmu społecznego. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.
Ta ujmuje specyficzną formą wrażliwości oraz umiejętnością takiego doboru
materiałów źródłowych, dzięki której „Inną od siebie” można czytać w kilku
kontekstach. Tak samo o tej książce fantazjować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz