2017-06-22

„Tęsknota” Gaël Faye

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 14 czerwca 2017

Liczba stron: 272

Przekład: Katarzyna Marczewska

Oprawa: twarda

Cena det.: 39,99 zł

Tytuł recenzji: Rany dzieciństwa

Gaël Faye napisał poruszającą powieść opartą na własnych wspomnieniach, która bardzo przypomina „Rybaków” Chigioze Obiomy. To także książka o rozpadzie, przede wszystkim rozpadzie rodziny – u Obiomy z nigeryjskim, u Fayego z burundyjskim adresem. Obie książki przypominają o tym obliczu Afryki, o którym nikt nie chce pamiętać. O przemocy uwarunkowanej wiarą w coś, co ostatecznie niszczy, a nie wyzwala. „Tęsknota” to przejmująca narracja o dwóch postaciach – młodziutkim Gabrielu, któremu wojna i przemoc odbierają dzieciństwo, oraz jego matce popadającej w szaleństwo w konfrontacji z ogromem cierpienia i śmierci. Trudno orzec, która z tych postaci jest tu bardziej tragiczna. Bezpieczny świat Gabriela rozpada się stopniowo. Równowaga jego matki zostaje zachwiana w momencie grzebania ofiar pogromu w rodzinnej Rwandzie. A może oboje zaznają tej samej formy opresji, tylko jednemu z nich udaje się z nią poradzić? Czy na pewno? Gaël Faye w bardzo stonowanym stylu opowiada o dramacie określania swojej tożsamości. Jakikolwiek wybór będzie się wiązał z przemocą. Jakakolwiek alternatywa staje się początkiem trwania w niepokoju o życie. Niemożliwa jest harmonia w świecie, do którego wdzierają się „wściekłość i krew”. Niemożliwa jest też po latach, gdy tęsknota nakazuje wrócić do ziemi skąpanej kiedyś we krwi. „Tęsknota” to mroczna powieść inicjacyjna, która nie analizuje kontekstów krwawych konfliktów w Rwandzie i Burundi u kresu minionego wieku. Mamy tu bardzo subiektywną perspektywę dziecka, któremu odbierana jest bezpieczna przestrzeń, gdzie z przyjaciółmi beztrosko spędza czas, a potem zanurza się w lękach, dopuszczając do siebie przemoc. Nie można zostać neutralnym wobec antagonizmów dzielących świat na dwie krwawe części. Nie można pozbyć się własnego kraju, zapomnieć o jego dramacie. Niesie się to wszystko jak uciążliwy balast i nigdy tak naprawdę nie zaznaje spokoju utraconego wraz z dzieciństwem.

Znamy sporo wstrząsającej literatury faktu, która odnosi się do rwandyjskiego ludobójstwa. Wojciech Tochman czy Jean Hatzfeld to tylko dwa nazwiska spośród tych, którzy znaleźli się na miejscu, by zrozumieć niewyobrażalne. Gaël Faye beletrystycznie sytuuje konflikt w Rwandzie w pewnym mrocznym tle, koncentrując się na tym, w jaki sposób rozwinęła się wojna domowa w Burundi, trwająca kilkanaście lat i pochłaniająca setki tysięcy ofiar. Doświadczana ludobójstwem Rwanda obecna jest w narracji jako miejsce, z którego pochodzi matka bohatera. To ona udaje się tam po to, by ratować członków rodziny. Po tym, gdy przeżyje już wszystkie stadia bezradności i rozpaczy, słysząc o doniesieniach, które stara się skryć przed świadomością dzieci. Matka Gabriela płaci najwyższą cenę za obecność przy zbrodniach. Za to, że decyduje się konfrontować z ludzką bezwzględnością i nosić w sobie jej ślady. Syn tymczasem chce uciekać od konfrontacji ze złem najdłużej jak to możliwe. Nie uda mu się oddzielić bezpiecznej przestrzeni domu i dzielnicowego zaułka. Nie uda mu się uciec od przemocy, która pochłania wszystko i niszczy z niewyobrażalną wręcz siłą.

To książka o pięknym uczuciu do ziemi doświadczonej przemocą w tak okrutny sposób, że pozostaje jedynie pozornie neutralne relacjonowanie. A jednak Gaël Faye wydobywa z tej opowieści coś więcej niż tylko wstrząsającą historię przedwczesnego dojrzewania. Burundi portretowane jest z czułością do detali i chwilami w taki sposób, że nijak nie można zrozumieć, jak w tę idylliczną rzeczywistość wdzierają się okrucieństwo i rany zadawane sobie nawzajem przez ludzi. Dom jest bezpieczną twierdzą, a rodzina stanowi fundament, który wobec niepokojów zewnętrznych jest wyraźnym punktem odniesienia, czymś nie do zniszczenia. Rozpad rodziny egzemplifikuje już rozstanie rodziców mające miejsce przed miesiącami masakr. Oboje kurczowo trzymają się tego, co przeżyli, a doświadczenia dzielą coraz bardziej. Także dzieci, bo po latach Gabriel będzie chciał wrócić do Burundi, a jego siostra zapomnieć o tym kraju.

„Tęsknota” opowiada o specyficznej formie wyalienowania, za którą kryje się noszona latami trauma przyznawania się do jakiejś przynależności, określania tożsamości powiązanego z zawsze fatalnymi skutkami. Bohater nie chce – jak przed laty – opowiadać się czytelnie i definiować samego siebie, a jednak jest to książka o przynależności determinującej całe dojrzałe życie. To świadome życie, które zbyt wcześnie się rozpoczęło, zbyt drastycznie przełamało na pół, tonąc częściowo w morzu krwi zabijanych z powodu przynależności do danego plemienia. Gaël Faye opowiada o gniewie i strachu, ale także o ludzkiej bezsilności. Perspektywa dziecka dodatkowo nakreśla mroczne kontury świata, w którym czaić się może tylko śmierć. A to największe przecież barbarzyństwo, by dziecko konfrontować ze śmiercią. Dlatego ta powieść jest jednocześnie pełna czułości i dramatycznie bezkompromisowa. Nostalgia łączy się z barbarzyństwem, a poszukiwania spokoju wewnętrznego z tym, co trawi świat zewnętrzny, niszcząc jego ramy, zaburzając jakikolwiek porządek.

Myślę, że „Tęsknota” jako znakomity debiut literacki jest nie tylko mrocznym memento, ale także prozą specyficznego wyzwolenia się. Takie książki są potrzebne wielu i pod każdą szerokością geograficzną, gdzie przemoc rujnuje ideały, a poczucie własnej wartości musi być odbudowywane gdzieś w oddaleniu, z perspektywy uchodźcy. To także książka o afrykańskim fatalizmie. Jeden z bohaterów zaznacza, że Afryka ma kształt pistoletu. Uwarunkowania społeczne i kulturowe doprowadzają do przerażających w skutkach animozji, a wszystko w pejzażu pełnym dostojności i bardzo przewidywalnym – jak pory sucha i deszczowa następujące po sobie bez względu na wszystko. Gaël Faye czule żegna się z rodziną, ale pokazuje także, że więzi rodzinne nie zawsze są gotowe do konfrontacji z okrucieństwem. Portretując przemiany polityczno-społeczne w Burundi, autor – w pozycji dziecka – pokazuje, że nikt wówczas nie mógł być wolny od niepokojących go wyborów. To książka opowiadająca o potwornych wydarzeniach, ale sytuująca je w obrębie pytań o człowieczeństwo, kondycję człowieka doświadczanego przez przemoc. Faye jest mistrzem pewnej lapidarności w obrazowaniu nastrojów, jednak bardzo sugestywnie ukazuje dwa wspomniane na wstępie dramaty. Pośród dramatu miejsca, gdzie ludzkość utraciła nad sobą kontrolę. Gdzie maczety i broń palna zdobyły panowanie nad świadomością. Gdzie na moment świat się rozpadł, ludzie wymordowali. Gdzie zawsze pozostanie ślad tego wszystkiego. Najmocniejszy w pamięci tych, którzy przetrwali. Niezwykle ujmująca książka, niewiarygodnie okrutna i wyjątkowo delikatna w portretowaniu smutku oraz obłędu.

Brak komentarzy: