Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 14 czerwca 2017
Liczba stron: 272
Przekład: Katarzyna Marczewska
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Rany dzieciństwa
Gaël Faye napisał
poruszającą powieść opartą na własnych wspomnieniach, która bardzo przypomina „Rybaków”
Chigioze Obiomy. To także książka o rozpadzie, przede wszystkim rozpadzie
rodziny – u Obiomy z nigeryjskim, u Fayego z burundyjskim adresem. Obie książki
przypominają o tym obliczu Afryki, o którym nikt nie chce pamiętać. O przemocy
uwarunkowanej wiarą w coś, co ostatecznie niszczy, a nie wyzwala. „Tęsknota” to
przejmująca narracja o dwóch postaciach – młodziutkim Gabrielu, któremu wojna i
przemoc odbierają dzieciństwo, oraz jego matce popadającej w szaleństwo w
konfrontacji z ogromem cierpienia i śmierci. Trudno orzec, która z tych postaci
jest tu bardziej tragiczna. Bezpieczny świat Gabriela rozpada się stopniowo.
Równowaga jego matki zostaje zachwiana w momencie grzebania ofiar pogromu w
rodzinnej Rwandzie. A może oboje zaznają tej samej formy opresji, tylko jednemu
z nich udaje się z nią poradzić? Czy na pewno? Gaël Faye w bardzo stonowanym stylu opowiada o dramacie określania
swojej tożsamości. Jakikolwiek wybór będzie się wiązał z przemocą. Jakakolwiek
alternatywa staje się początkiem trwania w niepokoju o życie. Niemożliwa jest
harmonia w świecie, do którego wdzierają się „wściekłość i krew”. Niemożliwa
jest też po latach, gdy tęsknota nakazuje wrócić do ziemi skąpanej kiedyś we
krwi. „Tęsknota” to mroczna powieść inicjacyjna, która nie analizuje
kontekstów krwawych konfliktów w Rwandzie i Burundi u kresu minionego wieku.
Mamy tu bardzo subiektywną perspektywę dziecka, któremu odbierana jest
bezpieczna przestrzeń, gdzie z przyjaciółmi beztrosko spędza czas, a potem
zanurza się w lękach, dopuszczając do siebie przemoc. Nie można zostać
neutralnym wobec antagonizmów dzielących świat na dwie krwawe części. Nie można
pozbyć się własnego kraju, zapomnieć o jego dramacie. Niesie się to wszystko
jak uciążliwy balast i nigdy tak naprawdę nie zaznaje spokoju utraconego wraz z
dzieciństwem.
Znamy sporo wstrząsającej
literatury faktu, która odnosi się do rwandyjskiego ludobójstwa. Wojciech
Tochman czy Jean Hatzfeld to tylko dwa nazwiska spośród tych, którzy znaleźli
się na miejscu, by zrozumieć niewyobrażalne. Gaël Faye beletrystycznie sytuuje konflikt w Rwandzie w pewnym mrocznym
tle, koncentrując się na tym, w jaki sposób rozwinęła się wojna domowa w
Burundi, trwająca kilkanaście lat i pochłaniająca setki tysięcy ofiar.
Doświadczana ludobójstwem Rwanda obecna jest w narracji jako miejsce, z którego
pochodzi matka bohatera. To ona udaje się tam po to, by ratować członków
rodziny. Po tym, gdy przeżyje już wszystkie stadia bezradności i rozpaczy,
słysząc o doniesieniach, które stara się skryć przed świadomością dzieci. Matka
Gabriela płaci najwyższą cenę za obecność przy zbrodniach. Za to, że decyduje
się konfrontować z ludzką bezwzględnością i nosić w sobie jej ślady. Syn
tymczasem chce uciekać od konfrontacji ze złem najdłużej jak to możliwe. Nie
uda mu się oddzielić bezpiecznej przestrzeni domu i dzielnicowego zaułka. Nie
uda mu się uciec od przemocy, która pochłania wszystko i niszczy z
niewyobrażalną wręcz siłą.
To
książka o pięknym uczuciu do ziemi doświadczonej przemocą w tak okrutny sposób,
że pozostaje jedynie pozornie neutralne relacjonowanie. A jednak Gaël Faye
wydobywa z tej opowieści coś więcej niż tylko wstrząsającą historię
przedwczesnego dojrzewania. Burundi portretowane jest z czułością
do detali i chwilami w taki sposób, że nijak nie można zrozumieć, jak w tę
idylliczną rzeczywistość wdzierają się okrucieństwo i rany zadawane sobie
nawzajem przez ludzi. Dom jest bezpieczną twierdzą, a rodzina stanowi
fundament, który wobec niepokojów zewnętrznych jest wyraźnym punktem
odniesienia, czymś nie do zniszczenia. Rozpad rodziny egzemplifikuje już
rozstanie rodziców mające miejsce przed miesiącami masakr. Oboje kurczowo
trzymają się tego, co przeżyli, a doświadczenia dzielą coraz bardziej. Także
dzieci, bo po latach Gabriel będzie chciał wrócić do Burundi, a jego siostra
zapomnieć o tym kraju.
„Tęsknota” opowiada o
specyficznej formie wyalienowania, za którą kryje się noszona latami trauma
przyznawania się do jakiejś przynależności, określania tożsamości powiązanego z
zawsze fatalnymi skutkami. Bohater nie chce – jak przed laty – opowiadać się
czytelnie i definiować samego siebie, a jednak jest to książka o przynależności
determinującej całe dojrzałe życie. To świadome życie, które zbyt wcześnie się rozpoczęło,
zbyt drastycznie przełamało na pół, tonąc częściowo w morzu krwi zabijanych z
powodu przynależności do danego plemienia. Gaël
Faye opowiada o gniewie i strachu, ale także o ludzkiej bezsilności.
Perspektywa dziecka dodatkowo nakreśla mroczne kontury świata, w którym czaić
się może tylko śmierć. A to największe przecież barbarzyństwo, by dziecko
konfrontować ze śmiercią. Dlatego ta powieść jest jednocześnie pełna
czułości i dramatycznie bezkompromisowa. Nostalgia łączy się z barbarzyństwem,
a poszukiwania spokoju wewnętrznego z tym, co trawi świat zewnętrzny, niszcząc
jego ramy, zaburzając jakikolwiek porządek.
Myślę, że „Tęsknota” jako
znakomity debiut literacki jest nie tylko mrocznym memento, ale także prozą
specyficznego wyzwolenia się. Takie książki są potrzebne wielu i pod każdą
szerokością geograficzną, gdzie przemoc rujnuje ideały, a poczucie własnej
wartości musi być odbudowywane gdzieś w oddaleniu, z perspektywy uchodźcy. To także książka o afrykańskim fatalizmie.
Jeden z bohaterów zaznacza, że Afryka ma kształt pistoletu. Uwarunkowania
społeczne i kulturowe doprowadzają do przerażających w skutkach animozji, a
wszystko w pejzażu pełnym dostojności i bardzo przewidywalnym – jak pory sucha
i deszczowa następujące po sobie bez względu na wszystko. Gaël Faye czule
żegna się z rodziną, ale pokazuje także, że więzi rodzinne nie zawsze są gotowe
do konfrontacji z okrucieństwem. Portretując przemiany polityczno-społeczne w
Burundi, autor – w pozycji dziecka – pokazuje, że nikt wówczas nie mógł być
wolny od niepokojących go wyborów. To książka opowiadająca o potwornych
wydarzeniach, ale sytuująca je w obrębie pytań o człowieczeństwo, kondycję
człowieka doświadczanego przez przemoc. Faye jest mistrzem pewnej lapidarności
w obrazowaniu nastrojów, jednak bardzo sugestywnie ukazuje dwa wspomniane na
wstępie dramaty. Pośród dramatu miejsca, gdzie ludzkość utraciła nad sobą
kontrolę. Gdzie maczety i broń palna zdobyły panowanie nad świadomością. Gdzie
na moment świat się rozpadł, ludzie wymordowali. Gdzie zawsze pozostanie ślad
tego wszystkiego. Najmocniejszy w pamięci tych, którzy przetrwali. Niezwykle
ujmująca książka, niewiarygodnie okrutna i wyjątkowo delikatna w portretowaniu
smutku oraz obłędu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz