Wydawca: Prószyński
i S-ka
Data wydania: 6 czerwca 2017
Liczba stron: 216
Przekład: Andrzej Flisek
Oprawa: twarda
Cena det.: 34 zł
Tytuł recenzji: Świat kobiet
Kompletnie nie przekonuje
mnie to, o czym pisze Jenn Díaz. Nie tylko z powodu przepełnienia dość
pretensjonalną frazą, którą – odnoszę takie wrażenie, obserwując, jak autorka
minimalizuje dialogi swoich bohaterek – Díaz opowiada o dramatach kobiet męczennic.
Nie chodzi o ich konstrukcje psychiczne i o to, że portretowane są jako te,
które zawsze wiedzą, co powinny robić i co im wypada, wtłoczone w sztywny
gorset konwenansów. Chodzi przede
wszystkim o to, że „Matka i córka” nie opowiada żadnej naprawdę interesującej i
nowej historii, tonąc w krzywdzących stereotypach o tym, jak to synowie
opuszczają domy, córki zaś w nich grzęzną na zawsze, czy przytaczając truizmy
rodzaju „każdy jest, jaki jest”, siląc się na dramatyzowanie w momentach, w których
widać te hiperbole bardzo wyraźnie. Jenn Díaz stara się niuansować wszystko
to, co łączy i dzieli bohaterki tej krótkiej powieści. Nie wychodzi jednak poza
oczywisty kontekst i nie proponuje nam niczego odkrywczego. Zarówno trudne
sytuacje, w których kobiety muszą mierzyć się ze sobą, jak i podejmowane przez
nie decyzje – wszystko trąci wtórnością i nudą, wydaje się kopią kolejnej
kopii. Nie ma w tej historii żadnego punktu kulminacyjnego, żadnego elementu
zaskoczenia, a i tytuł wydaje się niezbyt trafnie dobrany, bo powieść
koncentruje się przede wszystkim na relacjach dwóch sióstr. Czyta się to
wszystko z narastającym znużeniem – źródła opresji nie są dramatyczne, a
groteskowość zachowań potwornie irytuje. Hiszpańska pisarka opowiedziała o
kobiecej bierności i buncie wyrażanym w milczeniu. Chciała sportretować
środowisko, w którym kobiety nadają sobie nawzajem znaczenia. Opisała dom
histeryczek, hipochondryczek, nieporadnych gospodyń, dąsających się panien i
kobiet uwieszonych – dosłownie i w przenośni – na męskich ramionach, bo tylko
one zdają się nadawać wartość ich życiu i działaniom.
Wszystko zaczyna się od
śmierci głowy rodziny. Męskiej głowy oczywiście. Odchodzi ktoś, kto funduje
kobietom swojego domu śmierć wielu funkcji i ról. Także tego sprawiedliwego
sędziego, który zawsze wygaszał spory, a te naturalnie zaczną narastać, gdy
siostra, żona i córki zmuszone będą do tego, by uporządkować niuanse życia
rodzinnego bez wyroczni, ostatecznego słowa, potwierdzenia słuszności lub
niesłuszności poczynań. To nie tylko powieść z wielkim nieobecnym w tle.
Mężczyźni u Jenn Díaz wywierają na kobiety ogromny wpływ, ale sami przedstawiani
są jako ci słabsi, niekonsekwentni, niezdecydowani. W końcu interesujące okaże
się dla autorki uśmiercenie jeszcze jednego. Żeby było bardziej dramatycznie,
żeby pokazać, co kobiety są w stanie znieść albo unieść na swych wygiętych od
wzruszania z obojętności ramionach.
Zostawmy mężczyzn, bo są
dość miałkim tłem dla rozważań o tym, co czują i jak działają cztery kobiety. Gloria pożegnała męża ze świadomością, że
nic już nie będzie takie jak dawniej. Dorastające córki przynoszą coraz więcej
utrapień. Ekstrawertyczna Angela jako ta starsza toruje sobie drogę życiową z
pewną konsekwencją i nonszalancją jednocześnie. To z niej powinna brać przykład
ugodowa Natalia wikłająca się w trudny związek z żonatym mężczyzną. Natalia
wywołuje rozczarowanie Glorii. Jej poczucie zdrowego rozsądku nijak ma się do
tego, co ze swym życiem robi młodsza córka. Gloria potrafi wpaść w szał, gdy
porządek spraw nie jest taki, jak ona go przewiduje i planuje. W związku z tym
między matką a córką narasta konflikt. Koturnowy i mało dramatyczny. Dużo
ciekawsze są tarcia między siostrami – owdowiałą Glorią i przywiązaną do
rodziny w każdym możliwym znaczeniu Dolores.
Tak, to zdecydowanie
najbardziej warta czytelniczej uwagi postać. Dolores była cieniem rodziny swego brata, mocno przywiązana do
wszystkiego, co stworzył. Zawsze na drugim planie i konsekwentnie samotna. Dumę
i upór egzemplifikuje jej znamienne milczenie. Dolores żyje do środka, nie
chce zdradzać światu swoich emocji. Gloria to wszystko wykorzystuje, zazdrosna
o siostrzaną harmonię w jej ugodowości względem świata. Dolores po śmierci
brata odkrywa, że życie może mieć inny wymiar i priorytety. Zaangażuje się w
znajomość z mężczyzną, który chciałby odmienić jej los, uczynić swoją żoną.
Tymczasem Dolores przywiązuje się bardziej do jego córki, stając się dodatkowo
domową spowiedniczką. Przejmując – nieświadomie – rolę swego brata, który
łagodził animozje. Naznaczona smutkiem Dolores jest najbardziej konsekwentna w
swych wyborach. Ze swym dość ciasnym, ale uporządkowanym systemem wartości.
Trzyma dystans do swojego adoratora, bo dostrzega, co mężczyźni robią z jej
bratanicami. Jest silna siłą milczenia i odmowy – także uczestnictwa w życiu,
które planują dla siebie porzucone przez głowę rodu kobiety.
Jenn Díaz buduje bardzo statyczną
narrację, w której mamy dostrzec, że ogrom kumulowanych emocji oraz przeżyć
bohaterki zatrzymują gdzieś wewnątrz siebie. Nie tyle nie pozwala nam zauważyć,
co dzieje się w zranionych duszach i sercach, ile przede wszystkim chyba nie ma
pomysłu na to, czym owa tajemnica ma być, czym są jej składowe. Podążając mocno
już wyeksploatowaną literacko ścieżką odkrywania kobiecej tożsamości, nie
otrzymujemy w gruncie rzeczy niczego, co wzbudziłoby zaciekawienie, prawdziwe
zafrasowanie, niepokój. Díaz pisze tak, jakby stworzyła opowiadanie na konkurs
literacki, ale zdecydowała, że należy je pogłębić i w jej mniemaniu
uwiarygodnić psychologicznie. Niewiele z tego wyszło. „Matka i córka” to powieść zmarnowanego
potencjału. Historia przemilczanych spraw, ukradkiem wylewanych łez i opowieść
o różnych formach niespełnienia oraz samotności. Mało sugestywna, niestety.
Jenn Díaz chce, by jej bohaterki iskrzyły właśnie przez swą szarość, różne formy
blokad i niemożność wyrażenia siebie. Można z takiego konceptu stworzyć
intrygującą narrację psychologiczną. Autorka wolała pójść w schematy i obdarzyć
nas zwyczajnie przeciętną książką o przeciętnych kwestiach. Dobrana tematyka
nakazywałaby większą empatię… do własnych bohaterek. Zabrakło mi tego. Dobrej
frazy i przykuwających uwagę dylematów. Senność i rozczarowanie – towarzyszą
chyba od samego początku do końca tej powieści. Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz