Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 27 września 2017
Liczba stron: 352
Przekład: Halina Thylwe
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34,99 zł
Tytuł recenzji: Szwedzkie smutki
To spora sztuka napisać
sugestywną powieść o sprawach osobistych i jednocześnie społecznych. Umieścić
środek ciężkości tak, by opowiedzieć o czymś wyjątkowo intymnym, ale osadzić to
w uważnym spoglądaniu na czas mijający dla społeczności. Jakkolwiek subiektywną
perspektywę opisu tego czasu by się przyjęło. Åsa Linderborg napisała wyjątkową książkę, w której stawia pytanie o
to, czy rodzicielska miłość to wystarczająco wiele dla dziecka. Jednocześnie
obrazuje przemiany, którym podlegała Szwecja przez kilka ważnych dekad,
dochodząc do istoty własnej socjaldemokracji, a czyniąc na tej drodze trudności
ludziom takim jak odrzucony i wiecznie samotny ojciec głównej bohaterki. „Nikt
mnie nie ma” to przejmujący opis silnych relacji, w których pojawiają się
pęknięcia, i pełna wzruszeń książka o rozpadzie autorytetu, o kilku rodzajach
wyobcowania. W tle zmiany wywołane upływem czasu. Autorka podkreśla, że zawsze
ma on wpływ na charakter relacji. Zawsze też, bez względu na jakąkolwiek
zmianę, pozostaną tęsknota i żal za tym, czego w odpowiednim czasie się nie
zrobiło albo nie powiedziało. Tak, to powieść o zysku i utracie. „Człowiek wie,
co ma, ale nie wie, co może stracić”. O świadomości posiadania tego, co cenne,
i nieutulonym żalu za tym, co powstało jako wyrwa w emocjach.
Åsa ma tylko tatę.
Wielkiego, silnego, odpowiedzialnego i najmądrzejszego ze wszystkich ludzi na
świecie. Jego spracowane dłonie obejmują z czułością dziecko, które nie musi
jeszcze rozumieć trudnego świata wokół. Ojciec to jej punkt odniesienia,
centrum prywatnego wszechświata. Jedyna osoba, na której można w pełni polegać.
Taka, która kocha bezwarunkową miłością. Opowieść zaczyna się od opisu tego, co
zawiera portfel po nieżyjącym już Leifie Anderssonie. To ślady tego, czego
dziecko nie dostrzegało, a dorosła osoba po stracie nie jest w stanie
zrozumieć. Ale najpierw jest ten pewny i wspaniały tata, który zapewnia
poczucie bezpieczeństwa i wie, jak żyć. Domowy pedant z cuchnącymi stopami.
Wiecznie zapracowany i przekonany o tym, że praca to fundament życiowy.
Ignorowany przez rodzinę, najmłodsze dziecko w zatomizowanym świecie ludzi
różnego wieku. Jest wszystkim dla swej
Åsy. „Poskramiaczem smoków” w zakładzie metalurgicznym. Dzielnym robotnikiem,
który szare i tonące w niedostatkach życie potrafi tak zaczarować, że córka
pozbawiona matki wie, iż ma oparcie, jest najważniejsza, że ktoś o nią zawsze
zadba.
Ale tak nie będzie zawsze.
Kiedy dziewczynka przepracuje traumę nagłego odejścia matki, o którym nigdy się
nie mówiło, znajdzie z czasem bliskość w jej buntowniczym charakterze,
politycznej zadziorności, w podążaniu własną ścieżką i z samodzielnością, na
jaką nie była w stanie zdobyć się u boku Leifa. Matka Åsy nie chce stać się
taka jak jej babka. Elementem domowego wystroju z wyznaczonymi obowiązkami,
rolami, gestami i słowami. Odchodzi i to Leif podejmuje się trudu prowadzenia
przez życie swojej dziewuszki. Z czasem stają się kompanami i kumplami. Jak
Pippi Pończoszanka i jej ojciec. Zawsze razem.
„Zawsze” jednak rozpada się –
dla Åsy inaczej, dla Leifa inaczej. Sfrustrowany robotnik, który całe życie
poświęcił jednemu zajęciu, wciąż schowany ze swymi poglądami i przekonaniami,
doświadcza przemian wpływających na kształt uporządkowanego świata, w którym
chciał wychować córkę. Postać Leifa jest
tragiczna w kilku wymiarach – przede wszystkim osobistym, ale też społecznym.
Ojciec nie jest w stanie dać dorastającej córce tego, co wydobywała z niego
jako dziecko. Poddany próbom robotnik nie odnajdzie się w świecie, w którym
zachodzi zbyt wiele zmian. Leif marzący o równościach bez podziału,
jednocześnie bierny i skryty w sobie. Kwestionujący publiczne próby wyrażania
buntu. Nie zbuntuje się, gdy pewnego dnia Åsa wyprowadzi się z domu. Uda do
tej, która przecież przed laty porzuciła. Co jednak musiał porzucić on sam?
Jakie przekonania, jakie idee? Czym staje się Szwecja, z której jest przecież
tak dumny? To kraj osadzający go na lata w wielkiej samotności i wyobcowaniu.
Åsa
Linderborg czule opowiada o własnej perspektywie patrzenia na chaos, w który
wpada jej ukochany tata. Co jej dał, a czego nie potrafił dać? Dlaczego przez
całe życie będzie się bała porzucenia i tego, że może nie sprostać oczekiwaniom
dzieci? Leif najpierw był podporządkowany ładowi, dzięki któremu
trwał porządek jego domu, potem osunął się na skraj przepaści, skąd nie znalazł
drogi powrotnej. Od pewnego momentu życia nie mógł się tym życiem cieszyć.
Tęsknił za porządkiem niedoborów, ale z bliskością córki. Ona sama zaczyna
odsuwać się stopniowo, ale nie pozbawia jej to czułej perspektywy na ojca.
Nawet wówczas, gdy przestaje być duży i silny. Może zwłaszcza wtedy, bo widzi,
że nikt tak naprawdę nigdy się nad nim nie pochylił z uwagą.
Podziw,
miłość, rozczarowanie, gniew, żal i potworna tęsknota. Åsa Linderborg jest
genialną przewodniczką, opowiadającą o trudnych emocjach i niuansującą różnice
między nimi. „Nikt mnie nie ma” to opowieść o dorastaniu dziewczynki, o
robotniczym trudzie codzienności i o zrastaniu się z nią w toksycznym wymiarze.
Ta książka to także historia miasta. Västerås to niemy bohater –
topografia miejsca idzie w parze z portretowaniem topografii uczuć narratorki.
Jesteśmy bardzo oddaleni od tego, kogo tu naprawdę należałoby zrozumieć, ale
widzimy go jednocześnie bardzo czytelnie. Okaleczonego w emocjach, gdy wchodzi
w relacje. Niepełny mąż, syn, ojciec, pracownik. Obok zagubiona dziewczynka,
która odnajduje sens i rozumie znaczenie możliwości, jakie dają nowe czasy. To
gorzka opowieść o tym, przez co przeszła Szwecja, nim dla wielu stała się
rajem. Także osobista historia punktująca te momenty, w których silne relacje
między najbliższymi zamieniają się w pustkę pełną niespełnionych oczekiwań. „Nikt mnie nie ma” to historia o różnego
rodzaju smutkach, ale w tej melancholii wspomnień jest siła – przemawiają
dosadnie, dotykają emocji, pozostawiają w trudnym do zniesienia napięciu. Na
śmierć i odchodzenie zawsze jest za wcześnie. Na to, by ujrzeć swoje życie w
zmieniającej się perspektywie – zwykle za wcześnie. Åsa Linderborg dotyka w
swojej powieści problemu odpowiedzialności za bliską osobę. Ile należy jej z
siebie dać, a ile dać się nie da, gdy oddalenie robi swoje, a żal miesza się ze
smutkiem i niechęcią. Bardzo przejmująca książka o relacjach rodzinnych i tych
obywatela z państwem. Osobista oraz wieloaspektowa. Wyjątkowo ujmująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz