2018-11-01

„Justyna. Blog drugi” Jacek Bocheński


Wydawca: Agora

Data wydania: 17 października 2018

Liczba stron: 286

Oprawa: twarda

Cena det.: 39,99 zł

Tytuł recenzji: Rzeczy drugie

Blog to najbardziej demokratyczny w swym wymiarze sposób wymiany myśli, informowania o sobie, tworzenia własnego wizerunku i wchodzenia w interakcje z odbiorcami. Jacek Bocheński pokazuje, że z bloga można stworzyć coś na kształt gatunku literackiego. Pokazać, że ta forma wypowiedzi może być wyjątkowo wartościowa, ale przede wszystkim celowa, bo nie mamy tutaj do czynienia z niezdrowym ekshibicjonizmem, lecz z przemyślaną – miejscami dwupoziomową – konstrukcją fantazji połączonej z żarliwą publicystyką. Justyna. Blog drugi”, zbiór zawierający zapiski autora z lat 2015-2018, to swoista recydywa w konwencji, ale tak naprawdę opowieść o tym, co znaczą… rzeczy drugie, powtarzalność, konsekwencje wchodzenia w podobną formę, wyrażania siebie ponownie. Okazuje się, że zrobienie czegoś ponownie wcale nie wiąże się z taką pewnością siebie, bo powtórzenie doświadczenia może być samo w sobie doświadczeniem nowatorskim. Autor w intrygującej konwencji opowiada o tym, że niekoniecznie kształtuje nas rzecz pierwsza, a być może dopiero jej odbicie, pojawienie się po raz kolejny w odpowiednim miejscu i czasie, pośród pozornie oswojonych już okoliczności.

To jest inteligentna książka, która bawi, ale jednocześnie zasmuca. Poczucie humoru autora, a także jego sposób portretowania ludzkich relacji czynią z tej narracji tekst wyjątkowo dowcipny. Bocheński jednak opowiada z innego poziomu, nie igra z konwencją zmyślenia i dwuznaczności. Fragmenty tego dziennika będące komentarzem do ważnych zdarzeń z najnowszej historii Polski oraz świata są jednocześnie wyrazem humanistycznego zatroskania o rzeczywistość, w której tak często, ostatnio coraz częściej, oczekuje się jasnych deklaracji, wąskiego oglądu zjawisk, stronniczości i wybiórczości, co w gruncie rzeczy doprowadza do tego, że zarówno Polska, jak i szeroko pojęty Zachód zapominają o złu dyktatów… jednocześnie widząc atrakcyjność w ich ponownym powstawaniu. To też są rzeczy drugie. Bardzo mroczne.

„Justyna. Blog drugi” to w dużej mierze autorskie imaginarium na temat wchodzenia w bliską relację z kobietą. Uważam, że konwencja opowieści o przyciąganiu i odpychaniu specyficznej pary – starszego mężczyzny i poszukującej, ambitnej młodej kobiety – wypada u Jacka Bocheńskiego dużo ciekawiej niż na przykład u Jerzego Pilcha. Dlaczego? Przede wszystkim jest wieloznacznie w niepowtarzalny sposób. Prowokująco nie tyle ze względu na status znajomości, ile przede wszystkim na konsekwencje tej relacji dla autora narracji. Fascynacja kobietą, której biografia i tożsamość zarysowują się w ścisłym związku z tożsamością opowiadającego, przekształca się w misterną opowieść o wchodzeniu w zależności, ale także o sztuce kompromisu. Bocheński bawi i intryguje, czyniąc tytułową Justynę fantazją o sobie samym i swoich potrzebach, oczekiwaniach życiowych. Świadomie się powtarza, ale podkreśla, jak ważne jest powtórzenie – zrobienie w życiu czegoś po raz drugi, napisanie w podobnej konwencji, odwołanie do czegoś, co tylko pozornie wydaje się wtórne. Świetne jest to, że śledząc opisaną relację, można szukać furtek interpretacyjnych w tym, co powszechnie o autorze wiemy. Ale to też ciekawa rzecz o kreacji. Indywidualizmie, któremu można przyjrzeć się z dystansu. Jacek Bocheński gra z konwencją wizerunkowości. Nie napisze swojego biogramu, nie jest jego celem wskazywanie wprost, co przeżywa i myśli, lub odnoszenie się bezpośrednio do tego. Chyba że porzuca swoją Justynę i przechodzi do komentowania rzeczywistości.

Autora interesują przemiany, jakich doświadcza Polska, ale także oblicza przemian świata niebezpiecznie kierującego się w stronę uproszczeń i idących za tym uprzedzeń. Bocheński przygląda się temu, co towarzyszy naszym dzisiejszym wyborom – zastanawia się, czy jest to myślenie o przeszłości, czy twórcze zaangażowanie w przyszłość. Analizuje kondycję społeczeństw, jednocześnie skupiając się na pewnych mechanizmach warunkujących ich dzisiejsze funkcjonowanie. Kiedy żegna Justynę, wydobywa się ze sfery intymnej autoanalizy na rzecz bacznego obserwowania świata wokół. I to zderzenie – intymnej fantazji oraz bezkompromisowej często próby odpowiedzi na pytanie o to, co złego dzieje się z Polską – czyni z tej książki świadectwo dwóch rodzajów zaangażowania. To wchodzenie w głąb i autoanaliza, ale także dostrzeganie siebie, świadomego odbiorcy przemian, które niepokoją. Pośród tego wszystkiego znajdziemy także autotematyczne gry z czytelnikiem mające na celu zwrócenie uwagi na to, czym jest język, jak opisuje rzeczywistość i jak wchodzi w interakcję autora z czytelnikiem.

Bocheński chce postawić na „trafny sens”. Wykorzystuje formułę bloga, by pokazać pewną funkcjonalność tych opowieści, które oddalają się od nadmiernej metaforyki, punktują rzeczy i relacje międzyludzkie we właściwej proporcji, nazywają kwestie wieloznaczne za pomocą czytelnych słów. Ale przecież od początku do końca rozgrywa przed nami spektakl wieloznaczności opowieści o relacji, w której to on pozornie daje więcej, ale jednocześnie zyskuje. Samoświadomość? Zależy, kim w naszej wyobraźni stanie się Justyna. I jak potraktujemy pewną dwutorowość tej książki. Jej specyficzną enigmatyczność, która wchodzi w tak silny związek z tym, co dosadne i wyrażone wprost.

„Justyna. Blog drugi” to także autorska próba ujęcia tematu miłości, o której napisano już wszystko i w każdej konwencji. Pozostają fantazje o czymś czułym i wzruszającym. Są przeciwwagą dla złości i buntowniczości fragmentów publicystycznych. Kształtuje się tu pewna harmonia. Bocheński równoważy dwa sposoby opowiadania nam o sobie i tym, co go otacza. To też narracja o ważnej dychotomii – tworzą ją świat wirtualny i doznania świata realnego. W jaki sposób uczestnictwo w działaniach formujących globalną sieć wpływa na nasze działanie jednostkowe? Odczuwanie i odbieranie samego siebie? Bo wszystko zaczyna być kwestią wizerunku i wykreowanej konwencji. Książka Jacka Bocheńskiego zmusza do zastanowienia nad tym, jaka jest celowość pewnych iluzji. A także nad tym, po co iluzje kreujemy. Bo mogą być piękne, ale także destrukcyjne.

1 komentarz:

Jardian pisze...

Tematyka na czasie. Pozdrawiam imiennika :)