2018-12-15

„Żona” Meg Wolitzer


Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 5 września 2018

Liczba stron: 256

Przekład: Paweł Laskowicz

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,99 zł

Tytuł recenzji: W cieniu

Powieść Meg Wolitzer jest przejmująco smutna. Wówczas, gdy opowiada o samotności w związku, ale także wtedy, gdy porusza kwestię niezrealizowanych marzeń – tych, których nie możemy samodzielnie spełnić. Powieść Meg Wolitzer jest wyjątkowo zabawna. W swej przewrotności, satyryczności i portretowaniu płycizn tak zwanego splendoru, do którego lgną spragnieni potwierdzenia bycia wyjątkowymi ci, dla których życie to walka o nieustanną uwagę. Powieść Meg Wolitzer jest wyjątkowo inteligentna. Operując schematami i czytelnie odwołując się do stereotypów, ironicznie je kwestionuje, podejmuje się krytyki nie tylko fasadowości życia małżeńskiego, ale uwarunkowań społecznych i spojrzenia na role poprzez płeć, które warunkują funkcjonowanie społeczności. Żona” jest więc lekturą zaskakującą i taką, w której odnajdzie się każdy. Na pewno jednak najważniejsza staje się figura tytułowa, zza której Wolitzer wytoczy działa krytyki zachowawczości oraz kontekstów, z których się ona wydobywa.

Już początek obiecuje wiele. Joan w podróży z USA do Finlandii podejmuje decyzję o odejściu od męża. Ma 64 lata i zdaje sobie sprawę, że jedynym słusznym posunięciem, do którego musi zebrać odwagę, jest zakończenie związku ze znanym pisarzem lecącym właśnie do kraju nordyckiego (nie skandynawskiego, jak wciąż błędnie zaznacza bohaterka), by odebrać prestiżową nagrodę literacką. Narracja Joan to szereg istotnych dla zrozumienia jej sytuacji retrospekcji. Od momentu, w którym fascynuje się swym obecnym mężem jako studentka, do czasu, gdy odkrywane są przed nami wszystkie karty i poznajemy zagadkę tego specyficznego związku.

Wolitzer portretuje bohaterkę z jednej strony udręczoną i przynależną do człowieka osiągającego szeroko pojęty sukces. Z drugiej jednak strony bardzo świadomą i czujną osobę podejmującą się specyficznej gry. Żona" to sprytnie napisana opowieść o tym, czym są kobiece duma, inteligencja oraz pokora. Ale także obraz amerykańskiej obyczajowości w tak zwanych znanych domach – tam, gdzie każdy chce zajrzeć choć na chwilę, i tam, skąd wydobywają się sygnały sugerujące oczekiwany porządek. Lecz wewnątrz kłębią się złe emocje. Czy Joan uznaje się za złą żonę? Przede wszystkim za kobietę, która nigdy nie wyszła z narzuconej jej roli. Poślubiła mężczyznę, dla którego on sam był punktem odniesienia. Przyglądała się światu, gdzie Joe – wielki pisarz, odgrywał role oczekiwane przez czytelników, krytyków, społeczność i konteksty funkcjonowania w roli twórcy.

Powieść Meg Wolitzer w doskonałych proporcjach ironii i sarkazmu obrazuje świat literacki, „gdzie mężczyźni są królami, a kobiety najwyżej gejszami”. Joan przyjmuje role ustalone przez swego męża. Publicznie funkcjonuje bardzo fasadowo, w związku jest jednak stroną przejmującą inicjatywę. Teraz jej inicjatywą jest skończyć z tym, co budowało iluzję wiernej i oddanej pisarzowi kobiety. Kobiety, która dzięki swemu związkowi mogła przyjrzeć się bliżej temu, jak funkcjonuje mikrospołeczność literatów i ludzi zajmujących się literaturą. Wolitzer stawia na wyolbrzymienia. Na przykład proponuje groteskową scenę bójki dwóch pisarzy, która stanowi jeden z najlepszych fragmentów tej powieści. Ale cały czas jesteśmy w sferze pewnego marginesu, bo Joan bacznie obserwuje, nie dostępując jednak zaszczytu uczestniczenia w życiu wspomnianej grupy naprawdę.

Kiedy autorka opowiada o kobiecej tożsamości, jest już wieloznaczna i odchodzi od posługiwania się stereotypami, dzięki któremu ta powieść jest tak drapieżna i krytyczna. Status egzystencjalny głównej bohaterki to suma nagromadzonych traum i bolesnych doświadczeń, w których zawsze musiała jakoś żyć do wewnątrz. Bo rola żony to rola pokornego cienia. Brak mu odwagi, a jednocześnie jest zdeterminowany, by bronić fasady odważnego związku. Joan przyjmuje na siebie świadomie część zobowiązań, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom społecznym. Ale jej relacja z mężem nie jest już taka oczywista. Wolitzer stara się niuansować odczucia małżonków, dając oczywiście dostęp przede wszystkim do sfery emocji bohaterki. I dowiadujemy się, jak to naprawdę bywa w związku, o którym mówią, że jest idealny, bo widzieć i oceniać to coś innego niż współuczestniczyć w emocjonalnej batalii, jakiej doświadcza Joan.

„Żona” to opowieść o pewnego rodzaju niewidzialności, w którym kumuluje się złość, a następnie determinacja, by przerwać doskonale zaplanowany ciąg dalszy szczęśliwego życia. Wolitzer odwołuje się do kulturowych archetypów związanych z płciowością, by zakwestionować je nie tylko z powodu ich hipokryzji, ale przede wszystkim destrukcyjnej roli uprzedmiotowiania. Płeć warunkuje styl życia, myślenie, sposób działania i wchodzenie w relacje z innymi. W tej powieści płciowość to narzędzie służące do wiecznych starć. Ale w tym wszystkim chodzi głównie o umiejętność samostanowienia. Meg Wolitzer opowiada o fałszu tak zwanego publicznego życia i odsłania kameralne dramaty w związku. Pisze także o potrzebie rozwoju swojego talentu oraz dramacie tuszowania tego, że się go nie ma. Joan zawsze znała swoje miejsce w życiu, ale czy początek jej życia małżeńskiego nie stał się przypadkiem początkiem toksycznego układu?

Bo przecież układ ten – emocjonalny przede wszystkim – rozpoczyna się od kłamstwa. Ten ważny moment naznacza portretowaną relację pewną dozą dwuznaczności, jednak dalej jesteśmy świadkami tego, że porozumienie i czułość są możliwe do wypracowania. Nawet w świecie, w którym jemu wolno wszystko, a ona ma się kontrolować i ograniczać. Nawet w związku, którego najsilniejszym spoiwem okazuje się coś, co zostanie odsłonięte w rewelacyjnym zakończeniu powieści. Żona” to książka o uprzedzeniach, toksycznych zależnościach, ale też o przywiązaniu. Poza tym świetna autotematyczna rozprawa o tym, czym jest pisanie, czym jest dobra powieść, jaka jest kondycja autora i kto odpowiada za to, że czytelnicy ulegają iluzji. Intrygująca i zajmująca do samego końca. Złośliwa, czuła i ironiczna. Świetnie skrojona powieść z interesująco zarysowanymi także postaciami drugiego planu.

2 komentarze:

Maryla pisze...

Szanowny Panie!Przeczytałam "Żonę" jednym tchem i z wielkim zachwytem.Bałam się wyrażać swoje emocje,gdyż nie jestem znawcą literatury,na tyle,aby oceniać przeczytane książki.Pan robi to w sposób perfekcyjny,atrakcyjny,mądry,rzetelny,niebanalny.Pragnę podziękować za trafną recenzję,która dała mi wielką satysfakcję,że czuję podobnie jak Pan - Znawca Przedmiotu. Najserdeczniej pozdrawiam,życząc twórczej weny.
Maryla Pieszka

Jarosław Czechowicz pisze...

Pani Marylo, dziękuję za miłe słowa. Życzę odwagi w wyrażaniu sądów o książkach. Pozdrawiam