2019-10-16

„Zaraz będzie po wszystkim” Grzegorz Uzdański


Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 18 września 2019

Liczba stron: 224

Oprawa: twarda

Cena det.: 36,99 zł

Tytuł recenzji: Szkice opowieści

Debiutancka powieść Grzegorza Uzdańskiego, jakkolwiek uważnie portretująca skomplikowane relacje między matką a córką, była dla mnie prozą stagnacji. W „Wakacjach” nie było po prostu historii, były słowa i próba uczynienia z tego pomysłu pełnokrwistej powieści. Pomyślałem sobie przy lekturze tamtej książki, że te wszystkie niedopowiedzenia mogą być celowe, że będzie kontynuacja historii, że to po prostu szkic powieści i nic ponad to. Tymczasem druga książka tego autora rozczarowuje jeszcze bardziej. W „Wakacjach” Uzdański nie powiedział nic nowego i naprawdę ważnego o istocie skomplikowanych form komunikacji bohaterek, za którymi stały ich nieopisane prawdziwie traumy, neurozy i lęki. Z „Zaraz będzie po wszystkim” – książki o starości, zupełnie zatem innego projektu i konceptu – także nie dowiedziałem się niczego istotnego o tym, co mogłoby skłaniać do głębszych refleksji i przejmować, bo każdy albo prawie każdy z nas starości po prostu się boi, więc chcielibyśmy przeczytać coś, co pozwoli może myśleć o niej inaczej. Przypomina mi się jedna niezbyt udana próba ujęcia tematu w książce „Dom Czwartego Przykazania” Dariusza Papieża, gdzie pojawiła się pewna panoramiczność problemu. Uzdański stawia jednak na kameralny dramat, ale i tak rozczarowanie przypomina trochę doświadczenie lektury Papieża. Oto bowiem historia, w której wypunktowane są wszystkie oczywistości związane z jesienią życia – jest związana z bólem i upokorzeniem, niewydolna służba zdrowia jedynie pogłębia frustracje, każdy starszy człowiek to wyeksponowana fizjologia, a jego opiekunowie są przemęczeni, źle opłacani i mało empatyczni wobec tych, za których biorą odpowiedzialność. Ogólnie bycie starszym człowiekiem to koszmar bycia zbędnym, a ci, którzy są najbliżej, niekoniecznie mają możliwości czy predyspozycje, by to poczucie zbędności niwelować.

Co poza tym? Niewiele. Jakiś motyw zdrady przewijający się obsesyjnie i w niezbyt zrozumiałym celu, bo o zdradzie wspominają wiekowa bohaterka i jej opiekun wolontariusz oraz spędza ona sen z powiek doświadczonej opiekunce starszej pani. Każda z postaci zarysowana jest bardzo nieczytelnie. Z nich wszystkich oczywiście najciekawsza jest Jadwiga, którą definiują ból i wstyd, a cała jej podmiotowość ukryła się w kompulsywnych wspomnieniach – tam bohaterka wciąż jest odpowiedzialna za swoje życie, może nim kierować i o nim decydować. To wszystko zestawione z jej bezradnością i tym, że nie ma nawet prawa do własności, jej ubrania się gubią, Jadwiga nie jest już określona, nie jest jakaś. Widać ją przez pryzmat wiecznych pretensji, choć tak naprawdę bunt bohaterki to ten bunt wewnętrzny, ta nieuporządkowana, ale wielka siła powrotu do czasu przeszłego. Była kimś i znaczyła coś przedtem, teraz doświadcza już tylko kolejnych lekcji goryczy i bezsilności, nie ma zaś sprecyzowanego „potem”. Jadwiga stała się kimś, kogo można na siłę zacewnikować i komu układa się plan dnia, przeżyć i odczuwania. Jakież to wszystko mogłoby być interesujące, gdyby zostało pogłębione! Bo sama historia byłaby fascynująca, opowiadając o tym, do czego sprowadza się ludzka świadomość w procesie starzenia i jak wielkie pokłady siły oraz emocji wkładamy w to, by nie starzeć się mentalnie. Nic jednak u Uzdańskiego nie przykuwa uwagi. Mimo wszystko nawet Jadwiga. Jakby rzeczywiście została uprzedmiotowiona, nawet w autorskim zamyśle. A przecież nie do takich refleksji chciałby prowadzić odbiorców autor.

Inni ludzie to już jakieś historie oraz biografie włożone do tej skromnych rozmiarów powieści na siłę. Tak, druga książka Uzdańskiego również przypomina powieściowy szkic. Nie jest problemem to, że sporo kwestii to oczywistości, jakich nie trzeba nam obrazować. Chodzi o to, że w „Zaraz będzie po wszystkim” kolejne rozdziały zmierzają donikąd. Nie wiem, czy ma to być empatyczne pochylenie się nad upokorzeniem i boleścią, czy ta narracja ma skontrastować ludzkie problemy, zjednując je w jakiejś uniwersalnej i natrętnej przestrzeni cierpienia po zdradzie, czy może ma to być powieść opisująca tożsamość tylko jako wspomnienie. Albo coś, co dopiero się kształtuje, ale nic nas w tym nie porywa, nie zaciekawia, nie zachęca do rozmyślań.

Trochę to przypomina wprawki pisarskie rozgrywane na oczach czytelnika, kiedy autor wykorzystuje wszystkie trzy typy narracji czy zgrabnie przeskakuje z opowieści o jednym bohaterze do historii tego drugiego. Odnoszę wrażenie, że jest tu za dużo przypadkowości i jakiegoś takiego publicznego mierzenia się z tym, na ile niejednoznacznie można sobie sportretować życiorys czy ludzkie przeżycia. Ta książka jest surowa – jakby nieukończona, a trochę jakby przed pracą redakcyjną. Przede wszystkim jednak – na kilka sposobów niepełna. Punktująca, sugerująca, ale w dużej mierze męczy tym wszystkim i z przykrością stwierdziłem, że tytułową frazę powtarzałem sobie kilka razy, zmierzając ku zakończeniu. A książka nie ma ani zasadniczego początku, ani końca. Są w niej zgrabne zdania, interesujące partie dialogowe, jednak całość to jakiś zaczyn, coś mającego początek, ale zdecydowanie niemającego satysfakcjonującego rozwinięcia.

Grzegorz Uzdański coś usiłuje powiedzieć, ale dowiadujemy się tylko tego, co za bardzo oczywiste. Ani nie zbliżamy się do tego, czym naprawdę jest starość, ani nie jesteśmy w stanie ujrzeć jej w jakimś ważnym świetle. Można sprowadzić historię do kilku powtarzających się motywów i wcale wówczas nie wychodzi jej to na złe. Od początku do końca lektury odnosiłem jednak wrażenie, że wszystko jest tu rozpisane przypadkiem, nieprzemyślane, a przecież sugerujące zamysł i koncentrację na tym, co definiuje Jadwigę i co mogłoby z niej zrobić fascynującą postać. A nie robi. Jadwidze się współczuje. Tomkowi również. Nawet kostyczna w oczach Jadwigi Agata staje się kobietą, którą chcielibyśmy przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze. Tylko że nie są to ani bohaterowie, ani historie, po których zostałby ślad. Przykro mi, że muszę powtórzyć to, co sugerowałem w przypadku „Wakacji” – pisanie Grzegorza Uzdańskiego to trochę smutna flauta. W jego książkach zwyczajnie niewiele się dzieje. I nie rekompensują tego zbliżenia z wewnętrznymi dylematami i problemami bohaterów. Nie wiem, co jest nie tak z konsekwencją pisania tego autora, ale ja już po trzecią jego rzecz na pewno nie sięgnę.

I wciąż ta starość, której można byłoby w takiej kameralnej opowieści zasugerować znamię pewnego mrocznego elementu. Tutaj starość to wspominanie, gorycz oraz bycie zapomnianym, nieważnym, istotnym dla jakiegoś systemu, ale dla niczyjej wrażliwości. Grzegorz Uzdański chciał się z empatią pochylić nad czymś, przed czym ludzie uciekają równie kompulsywnie jak Jadwiga ku swoim wspomnieniom. Potencjał „Zaraz będzie po wszystkim” jest dostrzegalny od samego początku. Co z tego, skoro jest to mimo wszystko taka książka, której z wielu powodów nie zapamięta się dłużej.

Brak komentarzy: