2019-10-14

„Sztormowe ptaki” Einar Kárason


Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

Data wydania: 21 października 2019

Liczba stron: 128

Przekład: Jacek Godek

Oprawa: miękka

Cena det.: 30 zł

Tytuł recenzji: Żywioł i powinność

To krótka i absolutnie zajmująca książka. Oddaje hołd nieposkromionej dzikości natury, ale jednocześnie portretuje tożsamość islandzkich rybaków, stawiając ich w sytuacji granicznej – kreśli zatem obraz bezkompromisowej walki o życie, z której na przekór dramatowi wydobywa się po prostu piękno. Einar Kárason pokazuje niejako trzy struktury. Kondycję psychiczną i fizyczną ludzi zmuszonych do konfrontacji ze sztormem. To, jak zbudowany jest statek, na którym przebiega ta konfrontacja. Potęgę oceanu, lodowatą wodę, która jest śmiercionośna, i naturę niepozwalającą się pokonać. A jednak jest też pewna łagodność w tej miniaturze literackiej. Warto zwrócić uwagę, z jaką czułością islandzki pisarz opowiada o przepełnionym przecież grozą zderzeniu tego, co dzikie i nieokiełznane, z ludzką pragmatycznością. Ten pojedynek fascynuje od początku do końca, choć przerywają go retrospekcje i proza chwilami wyhamowuje w swym niesamowitym rytmie. Kárason ukazuje męstwo oraz odwagę, ale opowiada także o pewnym rodzaju pokory, umiejętności łączenia szacunku do żywiołu i woli walki z nim. Wszystko tak frapujące, że naprawdę nie można się oderwać. Dostojna i bardzo plastyczna proza, do której natychmiast można się przekonać.

Statek rybacki Mewa oczekuje spokojnego rejsu. Wykonania zadań związanych z połowem karmazyna i bezproblemowego powrotu do islandzkiego portu. Każdy myśli o tym, że rejs odbędzie się bez problemów, ale doświadczeni rybacy doskonale wiedzą, czego można się spodziewać. Sytuacji, w których będą zmuszeni do tego, by pokazać całą swoją siłę i determinację w wykonywaniu takiego, a nie innego zawodu. Na pokładzie znajduje się niepewny swej przyszłości oraz roli na statku dziewiętnastolatek. Lárus będzie obserwował to, co dzieje się wokół niego, a potem zmagał się ze sztormem na nieco innych zasadach niż jego doświadczeni koledzy. Inicjacja bohatera będzie jednocześnie konfrontacją z tym, co paraliżuje działania, a z drugiej strony dodaje niesamowitej odwagi, kiedy trzeba zmierzyć się ze specyficzną absolutną bezwzględnością. Chłopak będzie walczył o swoje życie, ale także o przekonanie do tego, by wykonywać ten zawód, czerpać z niego satysfakcję i mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Stąd też ważne jest, co obserwuje i czego wysłuchuje. A sam żywioł, z którym będzie musiał podjąć walkę, może symbolizować jego wewnętrzne demony kwestionujące sens i istotę pracy na morzu.

Ważni są bowiem ludzie, którzy podejmują się tej pracy, gdyż do żadnej innej się nie nadają. Ale nie traktują rybołówstwa jako opresyjnego sposobu zarabiania na życie. Morze i wydobywanie z niego dóbr to swoista filozofia. Praca wymagająca dużo więcej motywacji niż inne, bo w trakcie jej wykonywania dochodzi do konfrontacji z samym sobą. Islandzcy rybacy, których portretuje Kárason, to ludzie świadomie wybierający drogę życia, w specyficzny sposób osamotnieni i godzący się, by morze kształtowało ich sposób patrzenia także na to, co na lądzie. „Sztormowe ptaki” to opowieść o zbiorowości, która jest silna i mężna, ale także zmaga się ze swoimi słabościami, co podkreślają przedstawione zmagania ze sztormem. Widać jednak, że Kárason z dużą dozą empatii przygląda się ludziom uchodzącym za szorstkich i zamkniętych w sobie. Rozhermetyzuje tych, dla których normą funkcjonowania jest skrywanie wszystkich emocji oraz przeżyć wewnątrz siebie.

Z drugiej strony – ekspresyjne i naprawdę zapierające dech w piersiach obrazy żywiołu. Lodowatej wody, która nie zgadza się na żadne kompromisy, dostaje się na statek i symbolicznie do świadomości walczących ze sztormem mężczyzn. Tu jest trochę tak, że morze opowiada ludzkie historie, bo im bardziej intensywnie uderza w burty i pokład statku, tym mocniej angażuje w działania rybaków – widzimy ich z napiętym każdym nerwem i gotowością do zmierzenia się z tym, co ostateczne. Kárason świetnie buduje atmosferę nadciągającego zagrożenia i prezentując niesamowite działania wzburzonego oceanu, chce pokazać także niezwykłość ludzi zderzonych z czymś, czego nie można lekceważyć. To też poruszająca książka o różnych formach intensywności. Chodzi o intensywność życia, przeżywanych i niewyrażanych emocji, intensywność atakującej wody i całego zdarzenia, które możemy odebrać również symbolicznie jako życiową walkę z przeciwnościami losu – bezkompromisową i zmuszającą do srogiej konfrontacji. Po to, by przetrwać, i po to, by ujrzeć siebie potem z innej perspektywy.

Sytuacja graniczna, jakiej doświadczają rybacy, każe im zrewidować życiowe postawy i światopogląd. Dlatego też ciekawe jest, jak funkcjonują zarówno podczas walki z żywiołem, jak i po niej. Kárason obrazuje, czym staje się człowiek w obliczu potęgi natury, ale sygnalizuje także, że każde trudne doświadczenie zawsze zmienia, zawsze jest niezapomniane, wywołuje określone wspomnienie i przemyślenia. Tu jednak cały krajobraz po sztormie – rozumiany bardzo metaforycznie – jest jedynie dyskretnie sugerowany. „Sztormowe ptaki” mają opowiedzieć o specyficznym spotkaniu, mierzeniu sił. O tym, że człowiek w konfrontacji z naturą zawsze musi zmierzyć się z czymś, czego nie rozumie albo nie potrafi zdefiniować.

Poza tym wszystkim to książka napisana paradoksalnie w bardzo spokojnym i stonowanym rytmie. Ten kontrast od początku przykuwa uwagę do powieści. Dysproporcja między zdarzeniami a formą ich opisu pozwala przyjrzeć się sztormowi nieco uważniej. Na statku uwaga skoncentrowana jest przede wszystkim na tym, co konieczne do przetrwania. Czytelnik ma możliwość ujrzenia działań w trochę innym świetle. Rybacy są tym, co wyrażają w swoich czynach, a anonimowa siła natury tkwi gdzieś obok tego – wielka i fascynująca, ale nienazwana, określana jedynie przez kształt oraz siłę. Oni muszą myśleć, analizować swoje działania, także przewidywać i stale być w gotowości, śpiąc po dwie godziny na dobę. Natura po prostu odgrywa swój spektakl – na własnych zasadach i z nonszalancją grozy, która tutaj ujmuje. Podoba mi się u islandzkiego pisarza mierzenie się z pozoru prostą do opowiedzenia historią, w której ukrywa tak wiele – między innymi mówi o ludzkiej godności, harcie ducha, ale także o tym, jak nazywamy i oswajamy swoje słabości. Całość robi wrażenie także dlatego, że jest skondensowana. Kárason niejako punktuje to, co można byłoby kwieciście opisywać. Surowość idzie w parze z pięknem opowieści, a ona sama staje się historią tego, czym jest ludzka powinność, przywiązanie do tego, co się robi, i miłość do pełnej wyzwań pracy.


PATRONAT MEDIALNY

1 komentarz:

Michał Stanek pisze...

Czekam na tą książkę. Pozdrawiam.