Wydawca: Znak
Data wydania: 9 grudnia 2019
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Pamięć i prowincja
O istocie pamięci można wciąż
pisać twórczo i zajmująco. Po świetnych „Mikrotykach” pojawia się autorka,
która temat pamiętania pięknie połączy z tożsamością. Bez pozornej nonszalancji
Pawła Sołtysa i w konwencji powieści, ale za to w bardzo wdzięczny sposób.
Chciałoby się, by wszyscy polscy autorzy z taką uwagą i czułością przyglądali
się temu, jak i co w życiu pamiętamy. Tymczasem gładko i subtelnie idzie się
przez „Strupki”, bo choć ta książka opowiada o wielkich dramatach, robi to w
sposób kameralny, niejako szepcze do ucha o udręce pamiętania i jednocześnie
tworzy fascynującą opowieść o rodzinnych tajemnicach, które doprowadziły do
zatomizowania najbliższych sobie ludzi. Paulina Jóźwik debiutuje w bardzo
dobrym stylu. O sentymentalnych powrotach na prowincję pisali już Wioletta
Grzegorzewska czy Andrzej Muszyński, jednak „Strupki” szybko pozbawiają obaw,
że może to być rzecz wtórna. Tym bardziej że kierunek powrotu narratorki w
sensie rzeczywistym i geograficznym jest tylko tłem dla zobrazowania jej pamięci
i tego, jak wiele w sobie niesie. Jak wspomina Pola: „Wchodzę w pamięć jak w
pokutę”. Jóźwik napisze o poczuciu winy, frustracji, bezlitosnej świadomości
upływu czasu, ale także o tym, jak naszą tożsamość kształtują najbliżsi nam
ludzie – zwykle, a może przede wszystkim wówczas, kiedy nie ma ich obok nas.
Pola opuściła rodzinną wieś,
jak opuszcza się przestrzeń niespełnienia. Pożegnała miejsce, w którym
pozostawiła część siebie, a potem – odbudowując się – musiała być wprawna w
zapominaniu. A przecież nie zapomina niczego, co uświadamia jej powrót.
Zapomina tylko o tym, że wieś nie może być już taka jak kiedyś. Pozostawiła w
niej tęsknotę za spełnioną miłością i wielki szacunek do babki. Jej śmierć
wyzwala w Poli specyficzny rachunek sumienia. Bohaterka chce zrozumieć, ile
tak naprawdę znaczyła dla niej kobieta, która najpierw osuwała się w mroczną
przestrzeń niepamięci, by później stać się pamięcią Poli. Bo ta śmierć to
swoiste narodziny – nienazwanych dotąd emocji, ale i skrytych za nimi pogrzebanych
już boleści oraz lęków. Pola opowiada swoje wątpliwości w bardzo sensualny
sposób. Odnosi się do smaków, zapachów i tak ujawnia retrospekcje, że wszystko,
co minione, nadal ma ten sam charakterystyczny kształt. „Strupki” to narracja,
w której kryje się wiele pytań retorycznych – zwłaszcza wtedy, gdy Pola wręcz
obsesyjnie koncentruje się na sobie, starając się nadać swoim wątpliwościom
wymiar uniwersalny.
Niepokoju na kartach
„Strupków” jest bardzo wiele. Ale to też specyficzna powieść inicjacyjna, w
której bohaterka zdobywa się na odwagę konfrontacji ze sobą. To trochę tak jak
z rysowaniem Poli – na początku twierdzi, że nie umie, i się kryguje, a potem
jej wychodzi. Podobnie rzecz się ma z porządkowaniem pamięci.
Zwłaszcza że przyjazd do rodzinnej wsi to także konfrontacje z ludźmi, z
którymi bohaterka na co dzień nie ma kontaktu. I tu ujawnia się talent Jóźwik
do konstruowania postaci drugoplanowych. Świetny wizerunek ciotki będącej
sumieniem wsi bardzo zapada w pamięć. Tym bardziej że to jedna z niewielu
postaci, w których tak ciekawie ukrył się egzystencjalny smutek. Na drodze Poli
stają także inni ludzie – poznani dopiero teraz albo znaczący w przeszłości, a
dzisiaj ujawniający zupełnie inne oblicze.
„Strupki” to także historia o
nieszczęśliwej miłości i o tym, jak ludzie potrafią ją prześladować – może
dlatego, że nie rozumieją, iż miłość kieruje się własnymi prawami. Wraz
z porządkowaniem pamięci o babce pojawia się także inny proces: Pola zaczyna
rozumieć, czym była i jest wieś, którą opuściła, jak ukształtowała relacje
międzyludzkie i dlaczego niektórych uczyniła takimi, jakimi są obecnie. Ciekawa
jest relacja Poli z ojcem. Świetna scena przytulania się do oddalonego i mocno
zdystansowanego rodzica to jedna z symbolicznych ilustracji tego, że bohaterka
chciałaby poczuć się bezpiecznie w czasie przeszłym, który za taki zawsze
uważała. Paulina Jóźwik opowiada o tym, jak demoniczna może stać się
przeszłość, kiedy dorastamy, stajemy się niezależni i widzimy oswojoną
przestrzeń jako miejsce, w którym pozostały nie tylko nasze lęki, ale także
niespełnienia innych ludzi.
Kontrastem dla refleksyjnej,
melancholijnej i chwilami mocno zamkniętej w sobie Poli jest jej pragmatyczna
siostra Irena, która wzięła na siebie odpowiedzialność opiekowania się babką. Siostrzane relacje również nakreślone są z dużą
dozą czułości i ujawniają pewne nieoczywiste przeżycia. Pola konfrontuje się
ze swoją pamięcią także dzięki siostrze – Irena pewne zdarzenia pamięta
zupełnie inaczej, a niektóre banalizuje, nie widząc w nich źródeł niepokoju
siostry. A ta nosi w sobie imperatyw dowiedzenia się tego, kim naprawdę była
osoba, którą Irena opiekowała się na co dzień, nie wnikając w jej tożsamość tak
jak nieobecna wnuczka. Ta czująca, że porzuciła najważniejszą dla niej
osobę. Mająca świadomość, że jest już za późno, by wyrazić, jak wielką stratą
była ta śmierć. Jednak Pola traci dużo więcej. I jednocześnie sporo zyskuje.
„Strupki” bardzo ciekawie równoważą to, co trzeba oddać, i to, co w zamian się
zyskuje, by zacząć życie na nowo albo może zrozumieć to, które stało się
przekleństwem pamiętanych niejednoznaczności.
„Strupki” to refleksyjna
opowieść o egzystencjalnym lęku, którego nie dopuszczamy do świadomości, aby
normalnie funkcjonować. O lęku przed odejściem ostatecznym, które tutaj jest
bardzo bezkompromisowe. Tym bardziej że bohaterka Jóźwik musi mierzyć się nie
tylko z jedną śmiercią. Ta druga wydaje się oswojona, ale niesie w sobie nadal
niepokoje. Dlatego to również powieść o tym, co musimy wziąć na siebie i nieść
przez życie jako najbardziej przygniatający bagaż, bo śmierć fizyczna uwalnia
jedynie tego, który umiera. Boimy się braku odpowiedzialności za siebie, którą
odbiera nam moment ostatniego oddechu? Paulina Jóźwik chce o umieraniu
opowiedzieć w pastelowych barwach, bo gdyby malować cały świat przedstawiony
tej książki, na pewno należałoby użyć takich kolorów – to nie jest opowieść w
tonacji blue, choć przecież osadzona w mroku i w gruncie rzeczy bardzo smutna.
Wewnętrzne ciepło tej prozy daje się odczuć już na samym początku i potem
czytanie „Strupków” jest dużą przyjemnością. Wtedy, gdy opowiada o konieczności
i przypadkowości życiowych wyborów. O tym, że każda wątpliwość, każde wahanie i
każdy lęk można opowiedzieć w sposób daleki od dramatyzowania. Podoba mi się ta
debiutancka wrażliwość na sprawy ostateczne, które tutaj odgrywają raczej rolę
tła. W ostateczności bowiem liczy się tylko życie – pozbawione strachu,
niepewności, tajemnic oraz frustracji. O takie życie zawalczy Pola. Czytelnik
będzie jej wyjątkowo mocno kibicował, bo Paulina Jóźwik wie, jak przywiązać do
swoich bohaterów. Świeża i bardzo dobra proza debiutantki, która udowadnia, że
uważnie przygląda się życiu, by umieć opowiedzieć o tym, co pozostaje po jego
utracie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz