Wydawca: Mando
Data wydania: 15 stycznia 2020
Liczba stron: 304
Oprawa: twarda
Cena det.: 42,90 zł
Tytuł recenzji: Życie pośród śmierci
Tytułem wstępu do omówienia
tej książki chciałem odnieść się do sygnalizowanych wątpliwości i niechęci
wobec nagromadzenia beletrystyki związanej z tematem Auschwitz. Fakt, tego
rodzaju książek jest bardzo dużo, ale zastanawiam się nad tym, czy utyskujący na
ich przesyt do nich zaglądają. „Położna z Auschwitz” proponuje przejmującą
paradokumentalną narrację, która podkreśla ten aspekt obozowego życia, który
związany był z dramatem paradoksu – dawania życia w obliczu nieuchronności
śmierci i pewności tego, że to nowe życie zaraz się zakończy. Dla mnie to
frapujący, niejako nowy punkt widzenia na rzeczywistość, o której napisano już
wszystko, a która wciąż na nowo jawi się jako przestrzeń oraz czas, których nie
można objąć wyobraźnią, nie można zrozumieć. Dlatego każdemu, kto uważa, że
powieść Magdy Knedler to kolejny produkt pisarski powstający w związku z
popularnością tematyki obozowej, zalecam jej uważne przeczytanie. Nawiasem
mówiąc, zaskakujące jest budowanie kontry do polskiej literatury holokaustowej,
kiedy nie krytykuje się takich zagranicznych bestsellerów jak „Słowik” Kristin
Hannah, banalizujących i upraszczających obraz drugiej wojny światowej, co
pozostawia w literaturze dużo gorszy ślad podejmowania trudnych tematów niż
polskie powieści związane z tematyką obozową.
Miałem przyjemność przyjrzeć
się temu, jak pisze Knedler, na samym początku jej drogi twórczej. Interesująca
„Winda” udowadniała, że pisarkę interesują relacje międzyludzkie. Nie wiem, co
po tym pozostało w kolejnych powieściach, ale „Położna z Auschwitz” to
zdecydowanie rzecz portretująca relacje. Nawiązywane bardzo intensywnie, bo w
momencie, w którym siła natury wymuszała na organizmie takie, a nie inne
działania, ale za całą biologią porodu stał jego etyczny i humanistyczny aspekt.
Zwłaszcza wówczas, gdy rodziło się w warunkach, w jakich rzeczywistość
przypominała tylko o postępującej zagładzie. Stanisława Leszczyńska,
autentyczna postać budująca kształt tej powieści, przyjmowała w Auschwitz
porody na przekór zdrowemu rozsądkowi, bólowi, rozczarowaniom, ale przede
wszystkim wielkiemu strachowi. Kobieta dająca życie zazwyczaj musiała się
szybko z tym życiem żegnać. Nowym, własnym, ukochanym. Czym miały być porody w
czasie, w którym życie noworodka od pierwszych minut naznaczało piętno
cierpienia? Dlaczego Leszczyńska z taką determinacją i poczuciem życiowego
obowiązku towarzyszyła wszystkim tym zrozpaczonym kobietom, dla których danie
życia to był ostateczny akt heroizmu wbrew zdrowemu rozsądkowi i wierze w to,
że pojawiające się życie ma dla siebie szansę?
Postać Leszczyńskiej jest
tutaj bardzo ciekawie zobrazowana. Wiemy sporo o jej działaniach, ale nie mamy
do niej bezpośredniego dostępu. Obozowa Mama to była figura miłości,
ofiarności, dobroci, ale przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa. W
bezkompromisowym obozowym świecie rodzące kobiety mogły choć na chwilę
uwierzyć, że komukolwiek na nich zależy. Że są ważne, a to, iż rodzą, to mimo
wszystko cud istnienia. W samym środku piekła, pośród brudu i szczurów, ze
świadomością, że za chwilę będzie się świadkiem uśmiercania tego życia, które
wydało się na świat z miłością, ale i wielkim trudem. Leszczyńskiej przygląda
się narratorka powieści. Artystka, która ma ten komfort, że po obozowej traumie
może układać sobie życie i jego filozofię połączyć z bolesnym doświadczeniem
obozu. Kobieta znajduje się blisko Mamy, bo niebawem ma rodzić. Przygląda się
temu, jak wyglądają inne porody. Podziwia niezachwianą determinację
Leszczyńskiej, która przeciwstawiła się zabijaniu, była zdeterminowana i prezentowała
siłę oporu nawet wobec Mengelego, który tutaj portretowany jest jako bohater z
tła, jednak bardzo wyrazisty.
Obserwacje narratorki idą w
parze z jej rozmyślaniami o tym, jak odbudowuje się życie po doświadczeniu
Auschwitz. Jak przygląda się codziennemu funkcjonowaniu i co w tym
funkcjonowaniu nabiera innego sensu. Nade wszystko jednak jest to narracja
niebywałego podziwu dla kobiety, która w otoczeniu każdej formy zła cały czas
widziała dobro. Dostrzegała je we wszystkich ludziach – w katach i ofiarach. Ta
niezwykła zdolność do niepoddawania się złym emocjom, polegająca na odbieraniu
wewnętrznej potrzeby odwetu za uczynione zło, staje się cechą charakterystyczną
kobiety, która towarzyszyła każdemu nowemu życiu w przyjściu na świat, w którym
żyć przecież nie było warto. Postawa Leszczyńskiej – zapamiętana przez dojrzałą
artystkę, która zachowuje jej formę buntu wobec zła jako wzór i jako niezwykłe
wspomnienie – jest u Knedler trochę enigmatyczna, nieco zastanawiająca. Skryta
przed nami sfera przeżyć Mamy staje się zagadką tej powieści. Bo „Położna z
Auschwitz” to obraz pełen niedowierzania, zachwytu i jednocześnie przekonania,
że ludzka dobroć jest czymś, czego nie zniszczą najbardziej nawet okrutne
okoliczności. Dlatego ważne w tej książce jest nie tyle portretowanie trudnych
sytuacji młodych matek, które cierpiały podwójnie – z powodu porodu i jego
konsekwencji – ile przede wszystkim zwracanie uwagi na to, w jaki sposób pokora
z jednoczesną determinacją wpływają potem na inne życie. Kobiety, która może
wyrazić ból istnienia poprzez sztukę. Tej poszukującej odpowiedzi na pytania,
które dla Stanisławy Leszczyńskiej zawsze były proste. Konstrukcja książki to
opowieść o szukaniu zrozumienia – dla wdzięczności, niebywałej siły i
pokornego, lecz bardzo konsekwentnego przekonania o tym, że mimo zagłady
człowieczeństwa świat nie zmierzał ku temu, by człowiek przestawał nim być.
Nade wszystko jednak „Położna
z Auschwitz” to przejmująca historia kobiecej solidarności. Mama przygląda się
i przysłuchuje każdej rodzącej, w której na chwilę znika poczucie przerażenia,
a danie życia staje się symbolicznym sprzeciwem wobec rzeczywistości śmierci.
Knedler zaznacza, że dynamika i różnorodność kobiecych charakterów zestrajają
się w opisanej sztubie położniczej w niezwykłe połączenie świadczące o tym, że
ludzka wrażliwość jest czymś niezwykle skomplikowanym. Autorka nie idzie w
stronę uproszczeń, nie portretuje cierpień i ulg swoich kobiet w jednolitym
wymiarze. Wstrząsa i przejmuje historia jednej z Polek, która dopasowała się do
okrucieństwa obozowej rzeczywistości, wrosła w nią i nauczyła się jej okrutnych
praw, uznała je za prawa nowego życia. Leszczyńska jest tu symbolem
bezwzględnego oporu wobec otaczającego ją zła. Ale jej działania nie ujawniają
czytelnego buntu. To nie jest też postać, która w tej powieści zaraża jakąś
charyzmą. Nie, jej siłą jest wiara w dobroć i konsekwencja w działaniu. Ale
także przekonanie, że wykonuje pracę najważniejszą, bo skoncentrowaną na
dawaniu życia, a nie jego odbieraniu. Wybrzmiewa to bardzo mocno, a Magda
Knedler pisze w takim stylu, że sięga głęboko, jednak unika patosu, prostych
rozróżnień, w końcu dydaktycznego tonu.
Czy niewzruszony spokój był
wtedy jedyną godną formą oporu wobec zła? Skąd się brał, co go kształtowało?
Narratorka powieści po latach żyje wciąż w niepokoju tego, czy powojenny sens,
tak zwany sens normalnego życia, jest pochodną mądrości i dobroci ludzi pokroju
Leszczyńskiej, czy też kolejnym zbiegiem okoliczności, tym razem lepszym, ale
takim, wobec którego wciąż trzeba żywić dystans i tkwić w lęku. „Położna z
Auschwitz” opowiada o kobiecie dającej innym złudzenie poczucia bezpieczeństwa.
Ale także portretuje pamięć o tym, że bez względu na to, jak wygląda świat po
Zagładzie, pozostaje w nim pewność tego, że można pozostać czułym wobec strachu
i stanowczym w sprzeciwianiu się złu. Mądra narracja o pośredniczeniu w
przekazywaniu nowego życia, a wraz z nim nadziei. Jednocześnie mocna,
wstrząsająca i pełna mrocznych faktów opowieść o piekle Auschwitz. Piekle
kobiet z podwójnym pragnieniem życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz