2020-04-09

„Ostatnie lato rozumu” Tahar Djaout


Wydawca: Claroscuro

Data wydania: 1 kwietnia 2020

Liczba stron: 144

Przekład: Gabriela Hałat

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 35 zł

Tytuł recenzji: Wobec opresji

Tahar Djaout to kabylski intelektualista zastrzelony w zamachu islamskich fundamentalistów w 1993 roku. To jego ostatnia powieść, prawdopodobnie niedokończona (choć na taką nie wygląda) i na pewno pozbawiona autorskich poprawek. Tekst znaleziono po śmierci Djaouta. Wydaje mi się, że ubieranie tej książki w legendę zupełnie nie jest potrzebne, bo to bardzo dobra rzecz i obroni się bez tego. Jeśli jednak przyjmiemy, że to, co zawiera ta narracja, jest śmiałą antycypacją dramatycznych wydarzeń kolejnych lat, można uznać Djaouta za mrocznego wizjonera. Ponieważ zajmował się matematyką i poezją jednocześnie, widać, jak ich wpływy toczą tutaj boje, prawie na każdej stronie. Konkret, racjonalność, ujmowanie frazy w kształt pełnych i czytelnych zdań, które bardziej definiują, niż coś sugerują – to jedna strona „Ostatniego lata rozumu”. Po drugiej znajduje się bardzo plastyczny styl pełen symboliki i groźnego wizjonerstwa właśnie. Starałem się policzyć przymiotniki i przysłówki użyte na jednej stronie tekstu. W innej książce byłoby to dla mnie może przesytem. U Djaouta precyzja określania idzie w parze ze specyficznie budowaną atmosferą nostalgii. W gruncie rzeczy jest ona dosyć groźna, bo przecież to rzecz o władzy jako terrorze i o tym, w jaki sposób stygmatyzuje dodatkowo ludzkie wyobcowanie. Rzecz o miłości do książek i utracie ich wielkiego dziedzictwa.

Boualem Yekker prowadzi księgarnię w oblężonym Algierze. Jest początek lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku i algierska stolica staje się miejscem, w którym zaczyna obowiązywać nowy porządek. Porządek oparty na indoktrynacji i strachu. Trudno powiedzieć, na co Djaout zwraca większą uwagę, ale pomiędzy jednym a drugim znajduje się samotny księgarz. Człowiek, którego rozum nie jest w stanie pojąć ani istoty, ani wielkości opresji. Człowiek, dla którego samo oddychanie w świecie, gdzie rządzi instynkt, religijny fanatyzm i każda forma przemocy, jest już czynnością utrudnioną. Ktoś tak naprawdę obrazowany jako nie tyle zbędny, ile stygmatyzowany. Musi funkcjonować pośród antagonizmów odbierających zdrowy rozsądek, empatię, szacunek dla drugiego człowieka. Pozostaje sam także w sensie dosłownym, albowiem jego rodzina opowiada się za tymi, którzy tworzą nową algierską rzeczywistość, i opuszcza Yekkera.

Kondycja i status bohatera jednoznacznie wskazują, że będzie to opowieść o tym, w jak wielkie osamotnienie popada ktoś z kręgosłupem moralnym w czasach, w których nawet moralność ma nową definicję. A jednak nie będzie to narracja skupiona przede wszystkim na księgarzu, do którego nie zagląda już nikt, a jedyną możliwością kontaktu z drugim człowiekiem jest dla niego sporadyczne obcowanie z przyjacielem, który ratunku szuka w dźwiękach mandoliny. „Ostatnie lato rozumu” to przede wszystkim rzecz o tym, jak przepoczwarza i wykoślawia się czas pod wpływem terroru i przemocy. Jakże aktualne jest czytanie dzisiaj książki, w której pojawia się takie zdanie: „Życie przestało się odmieniać w czasie teraźniejszym”. Choć Djaout bardzo precyzyjnie wskazuje tło społeczne swojej książki, jest to jednak uniwersalna opowieść o tym, że człowiek deformuje rzeczywistość, krzywdząc innych, ale jednocześnie zadaje cios linearnemu upływowi czasu. Stąd też wrażenie, że wszystko, co opisane jest w tej narracji, dzieje się niejako poza uwarunkowaniami czasu i przestrzeni. W tym znaczeniu – z zaaresztowanym czasem teraźniejszym i mrocznymi wizjami przyszłości – jest to książka absolutnie ponadczasowa.

Przemoc ma tutaj różne oblicza. Od tego oczywistego jak rzut kamieniem w kierunku Yekkera po jego samoświadomość, która stanie się więzieniem. Tahar Djaout portretuje swojego bohatera jako niewinną ofiarę społecznego przewrotu, ale nie ma w Yekkerze tej bezbronności, jaką widzi w nim władza, początkowo zupełnie nie interesując się jego działalnością. Wręcz przeciwnie, bohater ma w sobie ogromne pokłady siły, by odpierać absurdy oraz grozę. Ich egzemplifikacją jest świetna scena, w której Yekker zabiera autostopowicza i rozmawiając z nim, bezkompromisowo zderza zdrowy rozsądek z arbitralną logiką terroru. Przemoc włada nie tylko miastem, nie tylko jego mieszkańcami. Ta przemoc zawłaszczająca przestrzeń wdziera się dużo dalej – do ludzkiej świadomości, przekonania o słuszności własnego postępowania, odpowiedzialności za siebie i poczucia, że ktoś obok może być wrogiem, bo łatwo mu taką definicję stworzyć.

Siłą bohatera książki jest też jego osobność. Nabyta pod wpływem obcowania z literaturą, która nie pozwala w trudnych czasach ulegać manipulacji, poddawać się terrorowi. Książka to oręż walki z każdą formą systemowej przemocy i niesprawiedliwości, ale z oczywistych względów będzie tu orężem niewystarczającym. Zatem zostaje pamięć. Ta, która kształtuje świadomość, i ta uniemożliwiająca odnalezienie się w rzeczywistości, bo wciąż odwołująca się do logiki, racjonalności, do tego, czym jest człowieczeństwo i jak zostało przez wieki zapisane na tysiącach stron. Dzisiaj Wezyr Myśli kontroluje tę sferę, której istotą zawsze była niezależność. Dozwolona jest tylko jedna Księga. Bohater książki staje zatem w sytuacji nazbyt jasno tragicznej. Jest osamotniony i erudycja nie pomoże mu przetrwać tego, co tak bardzo bezkompromisowe. Ale myślę, że Djaout wcale nie chce być tutaj taki oczywisty. To, co stanowi oczywisty protest i jest trzonem konstrukcyjnym tej książki, jest zaznaczone czytelnie i bez żadnych dwuznaczności. Kryją się one w krajobrazie emocjonalnym człowieka wolnego dzięki literaturze, a zniewolonego w rzeczywistości, która literacki dorobek kwestionuje. W tym znaczeniu rozgrywa się tu kameralny, ale bardzo przejmujący i niejednoznaczny dramat człowieka zderzonego z systemem opresji.

„Ostatnie lato rozumu” to także fantazja o tym, jak mrocznej siły może nabrać społeczeństwo odpowiednio przekonane do działań w imieniu zwodniczej idei. Nieprzypadkowo książkę otwierają wypisy z kazań. To one, także w słowie pisanym jak w literaturze, odniosą sukces dzięki uwarunkowaniom społecznym, ale także odpowiednim zbiegom okoliczności. Przemoc religijnego fundamentalizmu nakreślona tu w Algierze jest jednocześnie uniwersalną historią przemocy rodzącej się z bezradności. Ostatecznie konstruuje się świat, w którym indywidualizm czy sztuka są odrzucane, wypędzane. To model indoktrynacji doskonałej czy dowód humanistycznego upadku człowieka? Autor prowadzi nas przez miasto, które z jednej strony zamarło na półwdechu, z drugiej jednak pozwoliło sobie na to, by atawizmy wraz z manipulacją stworzyły rzeczywistość praktycznie piekielną. Yekker jest świadkiem tego, że terror wdarł się wszędzie i nie sposób już z nim walczyć. To też nieco romantyczny bohater, który zdaje sobie sprawę z tego, że niezłomność jego poglądów to pokłosie głęboko zakorzenionej wiedzy i humanistycznej troski o świat. Świat, w którym rozpadają się więzy rodzinne, przemoc rodzi się już w nastolatkach, a wszędzie unosi się fatalistyczny duch zniszczenia. Kiedy umysł zostaje zniewolony, pozostaje już tylko on. Tahar Djaout opowiada o algierskiej represji, ale także o tym, że świat wciąż na nowo może stawać się przestrzenią opresji i lęku. Wszystko zależy zarówno od słabości, jak i od siły człowieka.

Brak komentarzy: