2021-03-08

„Rzeczy, które spadają z nieba” Selja Ahava

 

Wydawca: Relacja

Data wydania: 10 marca 2021

Liczba stron: 224

Przekład: Justyna Polanowska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Wobec przypadku

Ta fińska powieść jest prawdopodobnie jedną z oryginalniejszych, jakie można będzie przeczytać w tym roku. Zarówno zaskakująca i przewrotna konstrukcja, jak i sposób opowiadania rzeczywistości bardzo absorbują, pozostawiając z wieloma trudnymi pytaniami, a także egzystencjalną niepewnością. Ona charakteryzuje wszystkich bohaterów tej książki. Połączonych kilkoma opowieściami z tą jedną, najważniejszą – narracją dziewczynki oswajającej się ze światem po nagłej śmierci matki. Obserwującej ten świat fragmentarycznie, tak jak fragmentarycznie widzi nieżywą rodzicielkę. Poza ogromnym ładunkiem emocjonalnym historii dziecka zmuszonego do oswojenia z odejściem najbliższej osoby otrzymamy w „Rzeczach, które spadają z nieba” błyskotliwe i nietuzinkowe opowieści o tym, że chaos świata kryje w sobie zarówno dramaty, jak i szczęścia. Selja Ahava umiejętnie balansuje między tragizmem, czarnym humorem a stylizacjami baśniowymi, aby opowiedzieć historię świata, w którym możemy być odpowiedzialni tylko za to, że zawsze stajemy się częścią przypadku. I na nic nie mamy wpływu. A jednocześnie musimy opowiedzieć się wobec tego, co robi z nami lub ludźmi z naszego otoczenia niezwykły zbieg okoliczności.

Mama Saary rozpadła się na kawałki. W każdym możliwym znaczeniu. We wspomnieniach dziewczynki jest tym, kim była w różnych sytuacjach, i za każdym razem ten obraz jest inny. Saara stara się zachować wszystkie wizje z przeszłości i mocno wierzyć w to, że mama wciąż jest ta sama. Choć przecież jej nie ma. Odejście naznaczyło mocno ojca Saary. Jakby się zepsuł. Nie funkcjonuje normalnie, obwinia się za tę śmierć, wciąż tkwi w poczuciu, że swojej rodzinie nie jest w stanie zapewnić poczucia bezpieczeństwa. Po mamie zostały wspomnienia i niedokończona bajka. Świadomość Saary, że tutaj nie pomoże jej uwielbiany detektyw Herkules Poirot, bo odejście mamy nie było kryminalną zagadką. Było natomiast zagadką innego rodzaju. Selja Ahava fantazjuje o tym, jak bezkompromisowo świat wyciąga po człowieka ręce i jak szybko człowiek może z tego świata zniknąć. Stajemy się zabawkami w rękach losu. Jesteśmy sumą doświadczeń stworzonych z chaosu oraz przypadku. Smutna dziewczynka z tej książki chce za wszelką cenę odnaleźć się w rzeczywistości, która jest tragicznie zagadkowa, a jednocześnie tajemniczo fascynująca tym, czego nie można w niej przewidzieć. Niesamowita jest pisarska wrażliwość portretowania, w jakim kierunku wiodą wspomnienia dziewczynki. Uwielbienie dla filiżanek czy procesu filcowania. Opowiadanie o doświadczeniach zbliżania się do rzeczywistości, oswajania konkretnych przestrzeni. Saara funkcjonuje przecież w podwójnym rozbiciu. Z fragmentarycznymi wspomnieniami o matce, ale także pomiędzy dwoma domami. Fińska pisarka w narracji Saary opowie także o tym, że bardzo często wsłuchujemy lub wpatrujemy się w siebie, a nasze nieszczęście albo diametralna odmiana losu wraz z innymi stanami emocjonalnymi mogą przyjść z zewnątrz. Bardzo często z nieba. I wobec tego trzeba przyjąć jakieś stanowisko. Popaść w rozpacz, zdziwić się czy uratować dzięki temu, co pamiętamy i wspominamy?

Drugoplanowa postać ciotki Saary również odgrywa tu znaczącą rolę. Zwłaszcza gdy historia zacznie wędrować w zaskakującym nas kierunku. Wtedy zorientujemy się, że blisko siebie mogą znaleźć się niepojęte dla nas dramaty i szczęścia. Ktoś może stracić wszystko, ktoś wszystko zyskać. Komuś życie uświadomi, że przypadek wcale nim nie jest, lecz porządkuje los, a komuś zwróci uwagę na to, że pozorna kontrola nad swoim życiem jest niczym w zderzeniu z mocą chaosu. W tym wszystkim znajdujemy kilka rodzajów opowieści. Niektóre zbliżone do tych baśniowych być może dlatego, że robi się wyjątkowo mrocznie. Temu mrocznemu przekazowi dodana jest symbolika, bo Selja Ahava w swoim portretowaniu ludzkiego życia wychodzi w przestrzeń pytań, nie odpowiedzi. Ale baśniowy czy bajkowy sznyt kilku fragmentów tej książki ma również na celu odczarowanie tego, co tak niebezpiecznie niepewne.

Nie można ufać światu, który jest dla nas pułapką pełną niebezpiecznych przypadków. Nie można nabrać pewności, że mamy w nim określoną rolę, nasze życie ma konkretny sens, jesteśmy sumą logicznych zdarzeń, relacji, emocji i doświadczania samych siebie. Ahava wprowadza wyraźny i stale obecny niepokój. Odbiera poczucie bezpieczeństwa, powodując trudny do zniesienia stan nieufności. Opozycją do tego staje się dom. Tu mamy przedstawione dwie domowe przestrzenie. Jedna i druga silnie łączy się z emocjami. W wielkim domu cioci płacze się z tęsknoty i żalu, ale jednocześnie odkrywa coś nowego, nieznanego, także niepokojącego. Dom, w którym Saara z rodzicami stworzyła bezpieczną przystań, staje się na jakiś czas obcy. Ten dom trzeba opuścić, aby przetrwać. Ale on sam pozostaje, a wraz z nim być może nowa historia. Kiedy ojciec i córka po tragedii wrastają w milczenie, wydaje się, że inny, lepszy świat nie jest już możliwy. A jeśli dom, który się porzuciło, pozwoli stworzyć nowe możliwości? To tak jakby zacząć na nowo. Robimy to po każdym dziwnym zbiegu okoliczności, racjonalizując go sobie i usiłując wpasować w ramy swojego życia. Bo przecież niemożliwe jest funkcjonowanie ze świadomością, że odpowiada za nas chaos.

W tej powieści życie urodzi się ze ściany, śmierć pojawi się w przydomowym ogródku, podwójne szczęście doprowadzi do narkolepsji, a potem do niesamowitej podróży, a uderzające pioruny będą wyznacznikami tego, że los to dla nas wyzwania i zagrożenia, ale także możliwości. Bardzo podoba mi się to, że „Rzeczy, które spadają z nieba” to proza tak nieoczywista, choć dość jednoznacznie punktuje, czym chciałaby się zająć i na co zwrócić naszą uwagę. Ahava wzbudza również specjalny rodzaj czułości wobec swoich bohaterów – każdego chciałoby się przytulić i powiedzieć mu, że jego doświadczenia mają jakiś dobry sens, miały miejsce w jakimś celu. To także ciekawa autorska fantazja o tym, ile nieszczęścia oraz euforii możemy unieść. Czy jesteśmy gotowi na konfrontację z przypadkiem, po którym pozornie wszystko jest takie samo, ale jednocześnie wszystko się zmienia? Fińska pisarka sugeruje, że nawet w największym okrucieństwie przypadku może być coś, co nas wzmocni. Że bardzo wiele zależy od nas: czy zbieg okoliczności będzie gwoździem do naszej trumny, czy sposobem na znalezienie kontaktu z nowymi i konstruktywnymi emocjami. Ponadto jest to książka niesamowicie plastyczna, także kiedy portretuje pejzaż emocjonalny zagubionych bohaterów. Dba o niuanse, dzięki czemu mocniej przywiązuje do siebie. Do tego całkiem dziwnego świata, który wbrew wszystkiemu może być przestrzenią opowieści o naszych uniwersalnych doświadczeniach. Ponadto Ahava niebanalnie łączy tragizm z komizmem. Warto przyjrzeć się temu, jak to robi.

Brak komentarzy: