Wydawca: Mando
Data wydania: 30 czerwca 2021
Liczba stron: 416
Przekład: Ewa Penksyk-Kluczkowska
Oprawa: miękka
Cena det.: 42,90 zł
Tytuł recenzji: Australijskie tajemnice
Przyznam szczerze, że w mojej wyobraźni dość rzadko thrillery jako gatunek „robią swoją robotę” na całego. Może dlatego, że przeczytałem ich za dużo, aby potem napisać własny, a może przez to, że autorzy nie zawsze wykorzystują potencjał, który stwarzają swoją historią. Ciarki na plecach przy tego typu książce miałem w tym roku tylko raz i była to powieść Johna Marrsa „Co się skrywa między nami?”. Przyznam, że „Nasze idealne małżeństwo” też mogłoby nosić taki tytuł, jednak ten dobrany przez polskiego wydawcę wybrzmiewa tutaj perfekcyjnie, kiedy poznamy wszystkie tajemnice przygotowane przez Loreth Anne White. Myślę, że zwolennicy gatunku powinni zapamiętać to nazwisko i kibicować, by zostały przetłumaczone inne narracje tej autorki. Jeśli są choć w połowie dobre jak ta, warto na nie czekać. White ujęła mnie tym, jak dopracowuje szczegóły tworzące historię pozostawiającą w dużym niepokoju. Narasta on stopniowo, a im bliżej zakończenia, tym mocniej się utrwala w wyobraźni. I niekoniecznie dlatego, że poznaliśmy rozwiązania finałowe. Bo w przypadku tej świetnej powieści trudno o stwierdzenie, że coś poznaliśmy…
To, co szczególnie przykuwa uwagę, to australijskie tło tej historii. White pisze sugestywnie, porusza każdy nasz zmysł – czujemy niepowtarzalną atmosferę dramatycznych wydarzeń pośród bujnej australijskiej przyrody. Scena odnajdywania okaleczonych zwłok doskonale łączy grozę z pięknem. Czuje się szum wody, błyskawice w opisywanej burzy uderzają niemal przy nas i można wręcz dotknąć fauny i flory antypodów. To tak, jakby Australia tchnęła w tę historię swój żar i jednocześnie tajemniczość. W tej malowniczej scenerii rozegrają się zdarzenia tak nieprzewidywalne, że nic nie zmusi do odłożenia tej książki. Loreth Anne White proponuje hipnotyzującą i wyjątkowo zwodniczą opowieść o sile kobiecych emocji – o nienawiści oraz zemście, ale również o tym, jak nieprzewidywalne i zaskakujące mogą być motywy postępowania kobiety skrzywdzonej.
Kanadyjska bogaczka Ellie nie może poskładać swojego życia po tym, jak zakończyła małżeństwo i w traumatycznych okolicznościach pożegnała się z trzyletnią córką. Jej ukochana dziewczynka utonęła, a wraz z jej śmiercią rozpadło się wszystko, co dawało bohaterce poczucie bezpieczeństwa. Przyglądamy jej się w momencie, w którym kostyczny i nieprzystępny na co dzień ojciec chce wykrzesać z córki odrobinę życia, wtłoczyć w nią chęć do działania, realizowania się w nowym zakresie, proponuje jej wejście w jakąś inicjatywę, której aspekt finansowy weźmie na siebie. Ale ten dialog jest nie tylko o tym. White prowadzi nas przez niego tak, że stanie się on bardzo ważny dla zrozumienia dalszych perypetii Ellie, ale myślę, że najsilniej rezonuje w nim jedna z wypowiedzi ojca: „Każdy z nas wybiera historię, w którą chce wierzyć”.
I tak będzie częściowo z czytającymi ten thriller. Loreth Anne White wepchnie nas już z całą stanowczością w zdarzenia, wobec których na początku jesteśmy bezradni i nic nie pojmujemy. Oto toczy się proces sądowy. Oskarżona jest przekonana, że jej znakomity adwokat zaprezentuje wspaniały teatr, a potem uwolni ją od zarzutu morderstwa. Sceny sądowe wplecione w dynamiczne retrospekcje czynią z „Naszego idealnego małżeństwa” książkę jeszcze bardziej ekscytującą. Zwłaszcza gdy zwodzi nas ona i przekonuje, że mniej więcej zaczynamy nad wszystkim panować, wszystko rozumieć. White jest bardzo sugestywna w swojej pierwszoosobowej narracji, ale jeżeli patrzeć na tę powieść jak na historię o manipulacji i socjopatii, naprawdę trudno będzie przewidzieć, kto i kim tu najmocniej steruje.
Dzięki swojej niejednoznaczności książka zyskuje z każdym rozdziałem. Widzimy, jak straumatyzowana kobieta zbyt szybko wchodzi w kolejną bliską relację. Będą tego konsekwencje. Zwłaszcza że uczucia lokuje ona w człowieku co najmniej tajemniczym. Czy za jego sekretami będzie krył się jeszcze większy mrok? Wędrujemy z White po świecie kobiecych przeżyć – najpierw rozbudzonych nadziei na lepsze jutro, potem zaskoczeń i rozczarowań, które prowadzą w niebezpieczną stronę. Świetne jest to, że o destrukcyjnym związku autorka opowiada w taki sposób, że trudno nam unieść niektóre sceny. Wszystkie opisujące bliskość dwójki bohaterów przesycone są ogromnym napięciem. Trudno uwierzyć w to, co mówią sobie małżonkowie, którzy wzięli pośpieszny ślub w Nevadzie. Jeszcze trudniej zbliżyć się do tego, co czują. O ile krajobraz emocjonalny Ellie jest bliski czytającym, o tyle postać jej męża staje się coraz bardziej enigmatyczna. Ale nie tylko w opisie relacji tych dwojga tkwi hipnotyzująca siła tego thrillera.
Loreth Anne White stawia na znakomite postacie drugoplanowe. Wśród nich jest australijska policjantka po przejściach. Lozzy jest bohaterką, która ma być pozornie gdzieś w oddali. Zbliży się jednak do Ellie na tyle, by ujrzeć więcej, niż widzą inni. Warto zwrócić również uwagę na inne kobiety z otoczenia głównej bohaterki. Bardzo udane w konstrukcji tej powieści jest to, że zasadniczy dramat widzimy wraz z jego konsekwencjami, ale w końcu zaczynamy się orientować, iż wiemy znacznie mniej, niż myśleliśmy, a może nie wiemy niczego. Intryga jest tu wielowątkowa, lecz jak wspomniałem – najważniejszy jest sposób portretowania sfery intensywnych emocji, które z kobiet czynią wojowniczki albo niebezpiecznych wrogów. Siła kobiecych relacji skonfrontowana jest również z siłą odium w obrębie tej samej płci. Trudno orzec, czy White chce, by jej thriller miał feministyczny wydźwięk, ale na pewno jest to historia opowiadana przez kobietę i koncentrująca się na kobiecym sposobie radzenia sobie z utratą lub poczuciem braku bezpieczeństwa.
Ponadto jest to frapująca narracja
o przejmowaniu kontroli w związku – o tym, czy przemocowa relacja jest dla obu
stron druzgocząca albo czy może być zapalnikiem dla takich emocji, których
żadna ze stron by się nie spodziewała. „Nasze idealne małżeństwo” to nawet
dla uważnego czytelnika pełna pułapek opowieść o słabości i sile. O tym, że
kobieta może być jednocześnie boleśnie doświadczoną ofiarą i niezwykle
przebiegłym katem. A także o tym, że żadna ofiara nie jest do końca bezbronna,
a żaden kat nie panuje w pełni nad stworzoną przez siebie sytuacją opresji.
Dlatego też nic nie jest w tej powieści jednoznacznie białe czy czarne. White
znakomicie czuje się w półcieniach, tworząc dzięki temu naprawdę ciekawych
bohaterów oraz historię, którą – wierzcie – zapamiętać można na dużo dłużej niż
większość innych fabuł thrillerów anglosaskich. Wyróżniająca się pozycja i
książka, która z pewnością pozostawi w zdumieniu oraz z trudnymi emocjami.
Warto poznać nie tylko dla samej Australii.
1 komentarz:
Bardzo ciekawa recenzja. Myślę, że kupię tą książkę przy najbliżej okazji. Tematyka związków jest dla mnie bardzo aktualna.
https://kobietawielepiej.pl/zycie/milosc
Prześlij komentarz