2022-09-08

„Adela nie chce umierać” Aga Antczak

 

Wydawca: Lira

Data wydania: 5 września 2022

Liczba stron: 448

Oprawa: twarda

Cena det.: 52,99 zł

Tytuł recenzji: Konfrontacje z minionym

Aga Antczak znakomicie pokazuje, że starość wciąż może być wdzięcznym motywem literackim w czasach, kiedy się ją tuszuje, redukuje, przenosi na peryferia, zapomina. I to pierwszy argument, aby przeczytać tę poruszającą powieść. Zwłaszcza że starość portretowana dotychczas przez polskich pisarzy zdaje się tematem nie dość twórczo traktowanym. Pomijając literacki eksperyment, jakim była ciekawa „Rebelia” Mariusza Sieniewicza, w ostatnich latach pojawiło się kilka raczej rozczarowujących powieści portretujących starość. Mam na myśli choćby „Dom Czwartego Przykazania” Dariusza Papieża, w którym autor chyba nie do końca zdecydował się na postawienie starości właśnie w centrum swojego zainteresowania, ale także „Zaraz będzie po wszystkim” Grzegorza Uzdańskiego, w którym to debiucie na temat ludzi w jesieni życia nie zostało powiedziane nic naprawdę interesującego. Antczak w portretowaniu swojej wiekowej bohaterki (bo jej bohater, mąż Adeli, zdaje się tu jednak tłem i jest kimś, w kim po prostu lepiej odbijają się niepokoje oraz tajemnice żony) jest tak dobra jak anglojęzyczne autorki proponujące nam historie podobnych kobiet. „Adela nie chce umierać” ma w sobie sugestywność „Być Ester” Miriam Karmel czy „Kamiennego Anioła” Margaret Laurence, ale opowiada nie tylko o doświadczeniu wieku. To także odważna książka poruszająca problem kobiet zmuszanych do prostytucji w obozie zagłady. W dobie literackiej komercjalizacji tematu Auschwitz to książka nie tylko cenna, lecz przede wszystkim wyjątkowa.

Już na wstępie ujmuje nas obraz śpiących staruszków. Ludzi ciasno do siebie przywierających, których blisko dziewięćdziesięcioletnie ciała pomału odmawiają posłuszeństwa, ale ich umysły są gotowe na specyficzną konfrontację. Na lekcję przeszłości, po której oboje będą odmienieni. Bo ta powieść jest rozprawą o bezkompromisowości ludzkiej pamięci i o tym, co to znaczy przemilczenie, gdy pamięta się rzeczy potworne lub mogące wpływać na kształt relacji. Adela i Adolf to małżeństwo, które zrodziło się z przypadku, wspólnych obozowych doświadczeń i w dużej mierze z rozsądku, bo przecież ona nie kochała go wówczas, gdy postanowiła rozpocząć z nim nowe życie. To jednocześnie para decydująca się na powrót do wspomnień, które nigdy nie istniały w ich związku. Jakby celowo i kontestacyjnie zaczęli rozsadzać stabilny fundament tej relacji. Tylko komu w ich wieku przyszłoby do głowy konfrontować się z odległą przeszłością w obliczu rychłej śmierci? Może to konieczność, by umrzeć godnie i świadomie? Może jakiś niepokojący imperatyw moralny, aby to drugie zrozumiało, co tak naprawdę stworzyło ich związek? Bohaterowie tej powieści podążają za wspomnieniami i do tych etapów swojego życia, które z różnych powodów były dla nich wstydliwe lub kompromitujące. Co wyniknie z tej konfrontacji? Czy Aga Antczak osunie się tu w jakąś banalną mieliznę narracyjną, czy jednak zaproponuje nam oryginalną i odważną powieść o tym, że stajemy przed sobą odsłonięci do ostatnich chwil wspólnego życia?

Symboliczne jest to, że Adela przez całe życie gubiła klucze. Teraz jakby chciała kompulsywnie wszystkie je znaleźć, otworzyć zakazane drzwi i zajrzeć w głąb czasu przeszłego, do którego przez całe życie nie dawała sobie dostępu. Adolf jest gotowy na te otwarcia, bo i sam kryje kilka tajemnic uwierających go i proszących o ujawnienie. Małżonkowie przez lata nie wiedzieli o tym, jak wyglądało ich dzieciństwo, dorastanie, młodość, a także życie przed Auschwitz. Zwłaszcza Adela czuła nieodpartą potrzebę, by po wojnie zacząć wszystko od nowa. Stworzyć nową siebie. W relacji z mężczyzną, który pokochał od początku i bezwarunkowo, ale który nie był zapewne gotowy na to, by wziąć za żonę kobietę z tak traumatycznymi doświadczeniami. Kobietę, która nie chce spać z nim razem w łóżku, nie wsiada do pociągów, nie używa cukru. U Antczak płaszczyzną porozumienia i zbliżenia stają się doświadczenia obozowe. Adela i Adolf mieli je inne. Dla każdego z nich najważniejsze było przetrwanie, choć inaczej ku temu dążyli. Ona musiała podjąć się działań, które pozostaną w jej pamięci wyjątkowo okrutną traumą, bo droga Adeli do wolności od obozu wiodła przez wyboistą ścieżkę śmierci innych. Adolf po prostu przycupnął, dostosował się, stał się pożyteczny i niezauważalny – jak pszczoły, które tak pokochał mimo tego, że kiedyś okrutnie go pożądliły. Antczak zbliża nas do doświadczeń granicznych swoich bohaterów, wyraźnie wyznaczając ramy ich nowego i teoretycznie lepszego życia. Ale przeszłość wraca. Na zasadach określonych tutaj przez autorkę, która chce stworzyć nieoczywistą opowieść o przemijaniu, przywiązaniu i wybaczeniu. Chyba zwłaszcza o tym ostatnim. „Adela nie chce umierać” jest jednak napisana w taki sposób, że to czytelnik sam ostatecznie zdecyduje, czego jest tutaj najwięcej, co jawi się najintensywniej. Tymczasem warto zwrócić uwagę na to, w jak nieoczywisty sposób autorka obrazuje oczywiste przecież doświadczenia egzystencjalne. Tu na przykład dowodem wielkiej miłości będą zdjęcia rentgenowskie płuc. Ale cała ta historia jest niejednoznaczna i oryginalna. Do końca nie wiemy, kim będą bohaterowie po tym, jak skonfrontują się ze sobą, których nie znali. I właściwie dlaczego to robią…

Aga Antczak jest również świetna w portretowaniu losów trzech pokoleń kobiet, które z różnych powodów i na skutek rozmaitych okoliczności czuły się niedopasowane do rzeczywistości, a opresja tego, kim są, rosła z wiekiem. Być może tylko Adela – w przeciwieństwie do swojej babki i matki – była gotowa stanąć naprzeciw siebie i uświadomić sobie, jakie doświadczenia uczyniły ją kobietą osobną. I tylko Adeli udało się stworzyć długi i satysfakcjonujący związek. Związek wystawiony teraz na próbę. Jednak przecież wszystko zostało już przeżyte, co więcej jest do zrobienia i opowiedzenia sobie? Historie Anastazji czy Aldony, babki i matki głównej bohaterki, zaprezentowane są jako retrospekcje bardzo punktowo. Antczak pozostawia dużą przestrzeń wątpliwości i zezwala czytelnikom na fantazjowanie o tym, czym tak naprawdę było życie tamtych kobiet. Kim stała się Adela po nich i dlaczego tak obsesyjnie wraca pamięcią do pewnych wydarzeń. Bo te historie, wszystkie trzy, a właściwie nawet czwarta, gdyż epizodycznie pojawia się tu wspomnienie będącej już emerytką córki Adeli, są opowieścią o śmiałej i odważnej kobiecości, która nie zawsze gotowa jest na śmiałość i odwagę, kiedy trzeba skonfrontować się z okrutnym światem. Najbardziej odważna w tej kwestii wydaje się tu opowieść demitologizująca macierzyństwo. Adolf nie wyobraża sobie, że matka może nie kochać swojego dziecka, kobieta może nie chcieć urodzić potomka. Okazuje się, że poczciwy i wycofany Adolf nie wyobraża sobie wielu spraw, które mają miejsce. Ale i on zaskoczy tutaj niejednokrotnie, bo Antczak nie czyni go postacią peryferii swojej prozy.

„Ludzi w ich wieku już prawie nie ma”. Opowieść o nich staje się istotnym memento i Aga Antczak dobrze wie, że poruszane tutaj tematy rozwijają się i rosną przede wszystkim ze względu na to, jakie są roczniki urodzenia jej bohaterów. Ich związek, portretowany gdzieś między śmiertelną powagą a specyficznym dowcipem i ironią, daje autorce wiele możliwości opowiadania historii idealizowania czyjegoś umysłu i ciała (bo to również ważna historia o ludzkim ciele!), a także punktowania, jak bardzo jesteśmy ułomni oraz zagubieni w każdym wymiarze człowieczeństwa i w każdej definicji naszej biologii czy fizjologii. Piękna, pełna szacunku do każdego rodzaju egzystencjalnej słabości powieść o tym, że jesteśmy tym, co pamiętamy, a nie tym, co usiłujemy stworzyć pośród przemilczeń oraz wyparć. Antczak chce też opowiedzieć o tym, o czym mówi jej Adela. Że zawsze trzeba mieć w sobie bardzo wiele odwagi, aby móc kochać. Warto przyjrzeć się temu, czym jest nieoczywista miłość w tej powieści.

Brak komentarzy: