Wydawca: Sonia Draga
Data wydania: 18 stycznia 2023
Liczba stron: 504
Przekład: Ewa Ptaszyńska-Sadowska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 54,90 zł
Tytuł recenzji: W obliczu chaosu
Właściwie wszystkiego tego, o czym opowiada w swojej powieści Jens Liljestrand, doświadczyłem osobiście latem 2018 roku, kiedy przemierzałem ulice Oslo w ponadtrzydziestostopniowym upale i usiłowałem ukryć się przed żarem, co było z różnych powodów niemożliwe, bo stolica Norwegii nie była przygotowana na chłodzenie ludzi w takich temperaturach. To było lato, gdy upały trawiły praktycznie całą Skandynawię. To się naprawdę zdarzyło, nie było elementem fikcji literackiej. W „Nawet jeśli wszystko się skończy” autor stosuje celowe przejaskrawienia, a jego świat znalazł się już w zasadzie na krawędzi tego, o czym ciągle mówimy, jednak wciąż nie podejmujemy zdecydowanych działań. W tej powieści ludzkość sprawę zaniedbała. Dzieją się rzeczy niewyobrażalne i ich konsekwencje będą przerażające. Autor w ogniu (dosłownym!) piekła umieszcza członków należącej do klasy średniej szwedzkiej rodziny, która wypoczywa w domku letniskowym, a w najbliższej przyszłości planuje podróż do Azji. Żyją pozornie zgodnie, konsumują na potęgę jak wszyscy Szwedzi, a bohater doświadcza prawdziwego życiowego szczęścia, kiedy mogą dokonać rodzinnych zakupów bez ograniczeń finansowych. I nagle wszystko się rozpada. Tylko czy rzeczywiście dzieje się to nagle?
Obraz Szwecji w tej powieści to z pewnością pokłosie najbardziej mrocznych wizji tego, co może stać się z tym pięknym państwem tak bardzo pielęgnującym naturę. Podoba mi się to celowe odwrócenie: gdy wszystkie nordyckie powieści celebrują piękno otoczenia, czyniąc naturę jednym z bohaterów, tutaj cały ten urzekający świat staje w ogniu. Płoną lasy, a Szwecja po równi pochyłej zmierza w kierunku chaosu. Didrik i jego rodzina doświadczą tego w momencie, w którym będą chcieli wydostać się z niebezpiecznej przestrzeni uznawanej przecież zawsze za sielankową i dającą wytchnienie od trudnej codzienności wielkomiejskiego życia. Okaże się, że ruszą w koszmarną podróż, która zmusi ich do przewartościowania poglądów, oraz doświadczą wrażeń, jakie zmieniają na zawsze. To będzie także próba dla związku Didrika – mężczyzny od lat niezadowolonego z najbliższej relacji, tkwiącego w wygodnym układzie rodzinnym i fantazjującego o młodziutkiej celebrytce, która zdobywa coraz większą popularność, a jej dostatnia egzystencja to jedynie wynik ciągu przypadków i powstałych w związku z tymi przypadkami zależności.
Liljestrand proponuje wędrówkę do świata, który za chwilę nastanie, i świata, który bardzo dobrze znamy. Po doświadczeniu pandemii ludzkość została już straumatyzowana na tyle, że kolejne doświadczenie graniczne przyjmuje niejako w sposób oczywisty. Ale dzieją się rzeczy co najmniej nieoczywiste. Przede wszystkim rozpada się cały ukształtowany przez konsumpcjonizm ład. Życie przestaje być wygodne i nie wiadomo, jak będzie wyglądać przyszłość. Didrik jest ojcem maleńkiej dziewczynki. Po co sprowadzać na ten spalony słońcem świat kolejne dziecko, skoro dziś niemal pewne jest, że ludzkości nie spotka nic dobrego, a jej część doświadczyła już tego, co najgorsze? Szwedzki autor proponuje bardzo dynamiczną prozę, w której sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. To specyficzna powieść drogi, ale i fantazja o rozstaniu. Tu nie tylko rozdzieli się rodzina, zajdą też pewne procesy wskazujące na to, na jakich fundamentach buduje się najbliższe relacje. Bo tak naprawdę Jens Liljestrand opowie o kilku rodzinach, w których znajdą się życiowi rozbitkowie. O świecie, w którym gwarancji bezpieczeństwa nie dają już najbliższe relacje. O świecie sytym i zbyt pewnym siebie, a bardzo szybko pogrążającym się w chaosie. Sami sobie to zrobiliśmy czy zrobiła nam to natura?
Tu właśnie warto zwrócić uwagę na to, co najistotniejsze w tej książce. Narracja właściwie jest wyrażana poglądami bohaterów. Pokazuje świat katastrofy klimatycznej w taki sposób, że wszystko jest do wyobrażenia, niektóre wydarzenia już miały miejsce, hiperbolizowanie innych nie wydaje się jedynie mrocznym fantazjowaniem. Ale najważniejsi są ludzie, którzy zderzają swoje przekonania z tym, jaki świat zaczyna ich otaczać. Główny bohater obwinia za wszystko wieloletnie zaniedbania. Ludzkość zupełnie ignorowała przesłanki, że świat może wyglądać tak, jak wygląda w tej powieści. Kochanka Didrika, Melisa, jest nie tyle obojętna, ile bardziej cyniczna wobec całego obrazu zagłady świata, który wszyscy znali i każdy się przyczynił do jego stworzenia. Ona nie będzie musiała uciekać, choć w gruncie rzeczy ucieka przed samą sobą. Fasadowość życia Melisy pokazywana w mediach społecznościowych jest odbiciem tego, czemu chcemy ufać i jak lubimy postrzegać rzeczywistość. A wedrze się tu katastrofa definiowana przez Melisę głównie tym, że ograniczają się jej możliwości. Jednakże dzieje się także sporo w jej emocjach. Jak w przypadku André – syna sławnego i bogatego ojca – który nie jest w stanie spełnić ojcowskich oczekiwań, doświadcza chaosu rzeczywistości w młodym wieku, sam staje się jego elementem i jest przekonany o tym, że nie jest istotne, co robi z nami wściekła i okaleczona natura, lecz ważne jest to, co w sytuacji ekstremalnej robimy sami sobie. Najmniejszą dozę fatalizmu wykazuje czternastoletnia córka Didrika, która mimo wszystko wierzy w to, że zagłada ludzkości nie jest czymś realnym. To opowieść o życiu tej zagubionej, a jednocześnie zmuszonej do niezwykle dojrzałych wyborów dziewczyny zamknie powieść bardzo inteligentnym i świetnie skonstruowanym zakończeniem.
Tytułowe słowa pochodzą z wiersza, który słyszy Vilja, nastolatka zmuszona do walki o przetrwanie, w której ważne będzie odnalezienie brata, ale również przedefiniowanie relacji z matką i ojcem. Liljestrand opowiada o tym, jak niegotowi jesteśmy przede wszystkim na samych siebie w obliczu ekstremalnego zagrożenia. Zatem w tej powieści mimo wszystko najważniejsi są ludzie, co już zaznaczyłem. Bohaterowie zmuszeni do tego, by spojrzeć na swoje życie i poczynania z innej perspektywy. Perspektywy człowieka zagrożonego, który dotychczas dorastał w oczywistym i pełnym poczucia bezpieczeństwa świecie. Bo to, co dzieje się w tej powieści ze Szwecją, jest przecież łagodną formą tego, co spotkało już resztę świata. André dorasta w przekonaniu, że na jego oczach rodzi się rzeczywistość, w której zmieni się wszystko – także rozkład sił między nim a ojcem, bo ta relacja to przede wszystkim siłowanie się. I przegrana chłopaka na każdym polu.
Poza wszystkim jednak w tej futurystycznej wizji zagłady dość czytelna jest teza łącząca wszystkich bohaterów: że ludzkość z jednej strony jest bezradna wobec sił natury i żyje jedynie w iluzji tego, iż je kontroluje. Z drugiej jednak – każdy z nas jest osobnym bytem, który w sytuacji zagrożenia zdecyduje się na działania zupełnie nieprzewidywalne. Będzie działać tak, jak działa przyroda, której harmonię zakłócają najgorsze istoty na ziemi, czyli ludzie. Liljestrand każe nam patrzeć na szwedzką zagładę nie tylko jako na świat, w którym ludzkość po kolei traci wszystko, z czym żyło jej się wygodnie i stabilnie. To również ciekawy obraz konfrontacji: natura staje się wrogiem człowieka, ale największym wrogiem ludzie stają się dla siebie. Co jest zatem istotne: to, co zrobiliśmy naszej planecie, czy to, co będzie dopiero pokłosiem tej krzywdy? Jest tu wszystko, by snuć rozmaite fantazje o najbliższej przyszłości. Jest również wartka akcja, która usatysfakcjonuje wielbicieli postapokaliptycznych thrillerów.
Jednakże „Nawet jeśli wszystko
się skończy” to książka bardzo enigmatyczna, bo docieramy tylko na pewną
odległość do wszystkich bohaterów i śledzimy jedynie fragmenty ich życia albo
nawet jesteśmy dopuszczani zaledwie do momentów, które tutaj pisarz celowo
uwypukla. Więcej tu niewiadomych niż czytelnych motywacji, które stoją za
opisanymi działaniami. W tym znaczeniu jest to powieść o nas jako istotach
nieoczywistych w świecie, w którym oczywistością stała się bezpardonowa walka o
przetrwanie. Jens Liljestrand stara się również wypunktować wszystkie
pułapki, w jakie wpadliśmy jako pewni siebie w świecie pełnym różnego rodzaju
kontroli. Autor ironizuje, pisząc o niektórych postaciach – śmiesznych w swoich
działaniach egocentrykach, którzy nie rozumieją, z czym przyszło im się
zmierzyć. To przejmujący obraz rzeczywistości, której wszyscy jesteśmy już
świadkami. Świata, za który nie wzięliśmy odpowiedzialności, bo niezwykle
trudno wziąć nam odpowiedzialność za samych siebie. Frapująca i skłaniająca do
dyskusji powieść.
---
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz