2008-06-15

"Bulterier Samson i ja" Waldemar Borzestowski

Taki typ literatury określa się mianem lekkiej i przyjemnej. Świat przedstawiony w opowieści o wielkiej przyjaźni samotnego mężczyzny i niezwykłego psa dość wyraźnie nawiązuje do familijnej sielanki ze zbyt przewidywalnymi rozwiązaniami fabularnymi, jakie polski czytelnik może znać choćby z powieści Tony’ego Parsonsa. Porównanie przychodzi na myśl samo – tak jak u popularnego brytyjskiego prozaika mamy w tej książce bohatera, któremu życie odebrało szczęście i który o to szczęście sam musi powalczyć, będąc już wieku, w którym pozornie na jakąkolwiek walkę jest za późno. Tyle tylko, że Borzestowski podjął się tematu dość naiwnego i wielokrotnie już eksploatowanego, ale zrobił to z niepowtarzalnym wdziękiem. Tak, jest to książka lekka i przyjemna, ale dostarcza niepowtarzalnego ciepła, które wywołują perypetie związane ze specyficzną metamorfozą, jakiej ulegnie czasowy właściciel groźnego czworonoga.

Dawida właściwie nie da się na początku polubić. Kreuje Borzestowski postać swoistego anty-bohatera, który wydaje się więzić akcję i nie dopuszczać do tego, by w jakikolwiek frapujący sposób się rozwinęła. Dawid skończył czterdzieści lat, a jego dotychczasowe życie naznaczone jest pasmem klęsk i nieustającego poczucia krzywdy, jakiej zaznaje od losu. Ten ckliwy malkontent walczyć będzie przede wszystkim sam ze sobą oraz z fatum klęski, które z czasem już oswoił. Nie dla niego stała praca, awans zawodowy, szczęśliwe małżeństwo i życiowa stabilizacja. Była żona już dawno przestała zwracać na niego uwagę, z córką nie ma praktycznie żadnego kontaktu, a domowy budżet reperuje kieszonkowym od mamy, dla której Dawid nadal jest małym, nieporadnym dzieckiem.

I jak tu czytać dalej taką opowieść, która już na wstępie męczy okrutnie nieporadnością i bylejakością cechującą głównego bohatera? Co może zafascynować w przewidywalnym do bólu, naznaczonym brakiem jakiejkolwiek inicjatywy, wpatrzonym w szklany ekran społecznym wyrzucie sumienia? Jakże można z zaciekawieniem przyglądać się poczynaniom tego, który tak o sobie opowiada? „Ani ja światu, ani świat mnie nie miał nic do zaoferowania, prócz audycji telewizyjnych i tysiąca reklam, absolutnie dla mnie, dysponującego mizernym budżetem, obojętnych, a jedynie pozwalających w trakcie wyjść do toalety, umyć sobie głowę albo przygotować kolację. Byłem odrzutem społeczeństwa, jednostką istniejącą tylko teoretycznie, niczego nie wytwarzałem, niczego nie miałem zamiaru produkować ani tym bardziej kupić”. Okazuje się, że zwrot akcji zainicjuje groźny bulterier, którym Dawid zacznie się odpłatnie opiekować. Wówczas da się zauważyć, iż powieść Borzestowskiego jest inteligentnie i dowcipnie skonstruowaną historią o dorastaniu do samego siebie i o wewnętrznej sile, której pokłady drzemią w każdym z nas. Ta książka poruszy także kwestię społecznej przynależności, zaś pies stanie się motorem zmian uświadamiających Dawidowi, jak bardzo i komu jest potrzebny.

Nieprzypadkowo dzielny bulterier nosi starotestamentowe imię tego, który niejednokrotnie dokonywał czynów niemożliwych dla zwykłych ludzi. Samson bowiem pozwoli Dawidowi na wewnętrzne samookreślenie się, na odbudowanie poczucia własnej wartości, jakie dotychczas znajdowało się w całkowitej ruinie. Dzięki bulterierowi mężczyzna niepewny, nieśmiały i zagubiony odkryje w sobie wewnętrzną moc i nie pozwoli nadal biernie sterować sobą przez otoczenie. Borzestowski w dość prosty, ale jednocześnie przekonujący sposób nawiązuje do gnozeologicznej formy antropocentryzmu, albowiem jego bohater zdobywa wiedzę o świecie poprzez ustawiczny rozwój własnej osobowości. Okaże się bowiem, iż granica czterdziestu lat nie jest bynajmniej ograniczeniem samoświadomości, że dzięki przypadkowym czynnikom zewnętrznym wiele można zmienić i wiele zrozumieć. To nie jest właściwie książka ani o psie ani o jego przyszywanym właścicielu. To ujmująca lekkością przypowieść o stawaniu się na nowo ze wszystkimi konsekwencjami, jakie ono niesie.

Dodatkowo jest książka Borzestowskiego barwnym obyczajowym kalejdoskopem. Będziemy w niej mieli kłótnie i niesnaski małżeńskie, drapieżną rzeczywistość kapitalizmu, w jakiej pozornie nie ma szans na szczerość i miłość, dwulicowość i wścibskość blokowych sąsiadów, obraz mrocznego trójmiejskiego półświatka i buddyjską drogę odnowy, jakieś doświadczać będzie podczas jesieni życia matka bohatera. Socjologiczne tło, w jakim rozegra się opowieść o przyjaźni psa i człowieka także przekonuje oraz powoduje, że pośród zdarzeń powieści każdy mniej lub bardziej rozczarowany życiem czytelnik dosyć szybko się odnajdzie. Autor rozprawi się również z kilkoma obyczajowymi stereotypami, a przede wszystkim udowodni, że uznany za brutalnego i zagrażającego bezpieczeństwu bulterier jest ciepłym i oddanym czworonogiem, od którego wiele mógłby się nauczyć niejeden człowiek.

Chociaż życie wydaje się skomplikowane i przygnębiające, nigdy nie wiadomo, co stanie się impulsem do tego, aby spojrzeć na nie z innej strony. Borzestowskiemu udało się ukazanie tego innego spojrzenia i przekonujące nakreślenie przemiany, którą wywoła sympatyczny czworonóg.

Wydawnictwo W.A.B., 2008

Brak komentarzy: