2009-08-16

"Taras z uroczynem" Mia Couto

Magiczna książka. Realistycznie magiczna. Niewyobrażalnie smutna, a przy tym tak ciepła i tak ujmująca. Lekkość pisania portugalskiego prozaika idzie w parze z osobistym zapewne (pisarz urodził się w Mozambiku) rozliczeniem z cierpieniami, jakich doświadczali przez lata ludzie w ojczyźnie autora. Couto zamyka tradycje, wierzenia, system wartości i moralność czarnej ludności Mozambiku w zaminowanej fortecy São Nicolau, gdzie pewnego dnia przybywa ze stolicy kraju policjant, mający rozwikłać zagadkę śmierci dyrektora przytułku dla starców, Vasto Excelêncio. Tam czas toczy się swoim własnym rytmem, tam oszałamia zapachem uroczyn; tam kryją się ci, którym okrucieństwo dwudziestu ostatnich lat po odzyskaniu przez Mozambik niepodległości odbiera poczucie bezpieczeństwa, w jakim zawsze żyli.

Głównym bohaterem tej niezwykłej opowieści jest… nieboszczyk. Ermelindo Mucanga zmarł zaraz po tym, kiedy jego ojczyzna pożegnała Portugalczyków i zaczęła być suwerenna. Podczas pochówku Ermelindo nie zachowano jednak tradycyjnego porządku, jego śmierć nie przyniosła mu ukojenia i teraz jako xipico, czyli zbłąkany duch, próbuje odnaleźć spokój, ponownie pojawiając się w świecie żywych. Za namową łuskowatego pangolina postanawia wstąpić w ludzkie ciało i tak oto nieżyjący cieśla wedrze się do świadomości Izidine’a Naíty, którego zadaniem jest wyjaśnić, dlaczego i z czyjej ręki zginął Excelêncio. Ermelindo jest nie tyle zabłąkaną duszą z zaświatów, co specyficznym posłańcem. „Jestem takim niewydarzonym posłańcem: niosę bogom posłanie od ludzi. Ale zwlekam z doręczeniem”. Jego misja ma w sobie tak samo wiele niejednoznaczności, jak bardzo niejednoznaczni są pozostali bohaterowie tej opowieści.

Naíta podejmuje się przesłuchania mieszkańców odciętej od świata minami fortecy. Co się okazuje? Tak naprawdę każdy ze starców przyznaje się do zabicia Vasto Excelêncio. Motywy mieli różnorodne, ale chodzi w ich opowieściach przeze wszystkim o doświadczenie samotności i wyobcowania. Caelano Navaia, dziecko-starzec, skazany na klątwę, umierający za życia i odmawiający sobie jakiejkolwiek radości w swej smutnej egzystencji zakłada, że zabił dyrektora w zemście za przerwanie obrzędu przywracania go do prawdziwego życia. Domingos Mourão natomiast, rdzenny Portugalczyk, który podpala sawannę, by nie była wieczna i kocha Afrykę, czując się w niej mimo wszystko jak outsider, zwierza się podczas przesłuchania, że Vasto zginął z jego ręki, bo był okrutny dla swej żony. Nhonhos zaś, opisujący niezwykłą genezę człowieczeństwa i udowadniający jedność duszy ludzkiej i drzewa, zdradza iż zabił Excelêncio z miłości do miejscowej pielęgniarki, Marty Gimo (która także podda się policyjnemu przesłuchaniu). W końcu Nãozinha, miejscowa czarownica, która twierdzi, że nocą zamienia się w wodę, zabiła w Vasto ducha własnego ojca. Kto z nich mówi prawdę, kto kłamie? A może tajemnica śmierci dyrektora ukryta jest gdzieś między dramatycznym listem jego żony Ernestiny a tajemnicami Marty, która uwodzi Izidine’a? Zastanawiające jest także to, że ciała zabitego nie odnaleziono.

Kryminalna zagadka to jedynie pretekst do malowniczego ukazania kolorytu mozambickiej prowincji oraz nakreślenia symbolicznego tła opowieści o sensie życia, ciągłości tradycji, o okrucieństwie nowych czasów i odbieraniu autonomii mitom i wierzeniom, na których opierał się wieloletni porządek. Jaki jest porządek w fortecy São Nicolau? Na pewno inny niż w świecie zewnętrznym, nieprzyjaznym jej mieszkańcom; w świecie, z którego przybywa także Naíta. Świat fortecy to świat logiki na opak: „Tutaj to trawa zjada krowę, a nie odwrotnie”. Świat, który przypomina o sobie, o swej magii, niezwykłości, o tajemnicach życia i śmierci. Marta wyjaśnia Naície znaczenie snutych przez starców opowieści: „Ci starcy to przeszłość, którą chcesz w sobie tłumić. Przypominają ci, skąd pochodzisz”. Starcy to strażnicy fortecy, strażnicy korzeni, o których zapomina policyjny przybysz. „Taras z uroczynem” to zatem opowieść o rzeczywistości, która odchodzi w zapomnienie. Rzeczywistości, której pamięć ocalić mogą tylko opowieści starców i ład, w którym mogli żyć przez lata. Couto oddaje głos tym, którzy w Mozambiku głosu nie mieli i dzięki temu pozwala nam poznać kraj swego urodzenia ze strony, jakiej nigdy nie poznamy z prasowych i telewizyjnych doniesień o jednym z najbiedniejszych krajów Afryki.

Ta książka pokazuje jednak bogactwo Mozambiku. Bogactwo tradycji, niepowtarzalność kultury i piękno, które symbolizuje tytułowy uroczyn – obecny w życiu zarówno żywych, jak i umarłych. „Taras z uroczynem” przekracza nie tylko granicę życia i śmierci wraz z głównym bohaterem. Chodzi przede wszystkim o granicę, która oddziela dziewiczą kulturę od świata, w którym tak naprawdę nie ma już żadnych granic.

Wydawnictwo Świat Książki, 2009

2 komentarze:

tanya pisze...

Właśnie dziś kupiłam książkę Mii Couto i czytam, że było warto. Za kilka dni przekonam się na własnej skórze.

Anonimowy pisze...

Gwoli ścisłości, Couto nie jest Portugalczykiem, tylko Mozambijczykiem, tworzącym w języku portugalskim.