Dokładnie rok mija od momentu, kiedy recenzowałem letnią antologię opowiadań kryminalnych. W tym roku miałem okazję po raz kolejny spotkać się z nazwiskami znanymi ze wspomnianej publikacji, ale też z autorami, jacy nie wzięli udziału w tamtej inicjatywie, a których cenię za dobre powieści. Tym razem mamy do czynienia z projektem bardziej ambitnym i intrygującym, chociaż w zbiorze znajdziemy teksty, które sprawiają wrażenie, jakby znalazły się tam przypadkiem (kolejny egzystencjalny koszmarek Pawła Ziętka, autora fatalnego „Motelu Piekiełko” czy banalne rozważania w duchu Prousta Grażyny Plebanek, która w moim odczuciu idzie drogą Manueli Gretkowskiej, wydając coraz gorsze rzeczy). Niemniej „Piątek, 2:45” to interesujące świadectwo tego, iż można napisać dobrą prozę na zamówienie, a najlepiej wychodzi to chyba tej, która rzekomo pisze, bo ją zmuszają (mam na myśli Antoninę Turnau i jej świetnie skonstruowane opowiadanie kryminalne, w którym losy zaginionego pisarza łączą się z kilkoma innymi biografiami).
Noc z piątku na sobotę. Godzina 2:45. Czas, kiedy wszyscy normalni ludzie śpią. Nawet ci nienormalni także. Moment, w którym noc zaczyna przechodzić w poranek, kiedy bohaterowie tekstów przeżywają zdarzenia mające ich zmienić, kiedy dzieje się coś, co zmusza do myślenia i zadumy, a przecież są to tylko chwile, ulotne momenty, zaskakujące czasami sytuacje. O 2:45 wykreowanych przez Krzysztofa Beśkę, Martę Syrwid, Filipa Onichimowskiego, Daniela Koziarskiego, Dawida Kornagę i wspomnianych już przeze mnie pisarzy ludzi zastaniemy w momentach pewnej życiowej próby i wówczas, gdy rozpaczliwie próbują odnaleźć odpowiedź na pytanie o sens swego życia. Będziemy mieli próby egzystencjalnych poszukiwań czynione zarówno przez twardych męskich bohaterów jak przyjaciele Onichimowskiego, Modry Beśki czy mężczyźni Kornagi, jak i przez kobiety – te zranione i oszukane jak w prozie Syrwid czy Ziętka oraz przez silną i stanowczą jak Anna z opowiadania Antoniny Turnau. Będzie także zakompleksiony pisarz, w którego życiu rozegra się wielki dramat i zwolenniczka poligamii, próbująca odnaleźć wartość samej siebie.
Dramatyczne zdarzenia w nocy z piątku na sobotę rozgrywają się w różnych miejscach. Na nasypie kolejowym w okolicach Zabrza, w barze z kebabami, na ulicach pogrążonej w mroku Warszawy czy… w przestrzeni, jaka dzieli wysyłających do siebie smsy kochanków. Nie jest jednak istotne miejsce. Istotne są przeżycia. A tych w „Piątku, 2:45” jest bardzo wiele. Miłość, nienawiść, euforia, żal, rozczarowanie, smutek, poczucie opuszczenia. Bohaterowie tej antologii cierpią na własne życzenie i z powodu innych. Stają przed wyborami. Komentują – to, co dzieje się z nimi samymi, ale także to, co dzieje się wokół. Płaczą, zaciskają pięści, miotają się. Jedną z zalet tej antologii jest to, iż bohaterowie nakreśleni są zazwyczaj mocnymi kreskami i chociaż pozostają z czytającym tylko przez chwilę, jest to chwila intensywnych doznań.
„Piątek, 2:45” to także zbiór prozy bardzo dynamicznej. Specyficzny rytm „12 godzin z życia Kamili Gryczanej” Marty Syrwid czy „Stambułu” Dawida Kornagi czuje się od pierwszych zdań. Większość opowiadań przedstawia sytuacje, kiedy pod presją czasu trzeba podjąć impulsywną decyzję. Między innymi to sprawia, iż lektura jest pasjonująca, ale największą uwagę przyciąga jednak fakt, iż praktycznie każde z opowiadań ukazuje cechy pisarstwa danego autora. Myślę, że ten zbiór to nie tylko rozrywkowa antologia tekstów w sam raz do poczytania w lecie. To rozpisany na osiem głosów traktat o odkrywaniu siebie, osiem literackich miniatur, w których autorzy po swojemu rozprawili się z 2:45, kiedy piątek staje się już sobotą, noc dniem, a marzenia i pragnienia umykają bezpowrotnie.
Wydawnictwo Filar, 2010
Noc z piątku na sobotę. Godzina 2:45. Czas, kiedy wszyscy normalni ludzie śpią. Nawet ci nienormalni także. Moment, w którym noc zaczyna przechodzić w poranek, kiedy bohaterowie tekstów przeżywają zdarzenia mające ich zmienić, kiedy dzieje się coś, co zmusza do myślenia i zadumy, a przecież są to tylko chwile, ulotne momenty, zaskakujące czasami sytuacje. O 2:45 wykreowanych przez Krzysztofa Beśkę, Martę Syrwid, Filipa Onichimowskiego, Daniela Koziarskiego, Dawida Kornagę i wspomnianych już przeze mnie pisarzy ludzi zastaniemy w momentach pewnej życiowej próby i wówczas, gdy rozpaczliwie próbują odnaleźć odpowiedź na pytanie o sens swego życia. Będziemy mieli próby egzystencjalnych poszukiwań czynione zarówno przez twardych męskich bohaterów jak przyjaciele Onichimowskiego, Modry Beśki czy mężczyźni Kornagi, jak i przez kobiety – te zranione i oszukane jak w prozie Syrwid czy Ziętka oraz przez silną i stanowczą jak Anna z opowiadania Antoniny Turnau. Będzie także zakompleksiony pisarz, w którego życiu rozegra się wielki dramat i zwolenniczka poligamii, próbująca odnaleźć wartość samej siebie.
Dramatyczne zdarzenia w nocy z piątku na sobotę rozgrywają się w różnych miejscach. Na nasypie kolejowym w okolicach Zabrza, w barze z kebabami, na ulicach pogrążonej w mroku Warszawy czy… w przestrzeni, jaka dzieli wysyłających do siebie smsy kochanków. Nie jest jednak istotne miejsce. Istotne są przeżycia. A tych w „Piątku, 2:45” jest bardzo wiele. Miłość, nienawiść, euforia, żal, rozczarowanie, smutek, poczucie opuszczenia. Bohaterowie tej antologii cierpią na własne życzenie i z powodu innych. Stają przed wyborami. Komentują – to, co dzieje się z nimi samymi, ale także to, co dzieje się wokół. Płaczą, zaciskają pięści, miotają się. Jedną z zalet tej antologii jest to, iż bohaterowie nakreśleni są zazwyczaj mocnymi kreskami i chociaż pozostają z czytającym tylko przez chwilę, jest to chwila intensywnych doznań.
„Piątek, 2:45” to także zbiór prozy bardzo dynamicznej. Specyficzny rytm „12 godzin z życia Kamili Gryczanej” Marty Syrwid czy „Stambułu” Dawida Kornagi czuje się od pierwszych zdań. Większość opowiadań przedstawia sytuacje, kiedy pod presją czasu trzeba podjąć impulsywną decyzję. Między innymi to sprawia, iż lektura jest pasjonująca, ale największą uwagę przyciąga jednak fakt, iż praktycznie każde z opowiadań ukazuje cechy pisarstwa danego autora. Myślę, że ten zbiór to nie tylko rozrywkowa antologia tekstów w sam raz do poczytania w lecie. To rozpisany na osiem głosów traktat o odkrywaniu siebie, osiem literackich miniatur, w których autorzy po swojemu rozprawili się z 2:45, kiedy piątek staje się już sobotą, noc dniem, a marzenia i pragnienia umykają bezpowrotnie.
Wydawnictwo Filar, 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz