2011-09-12

"Bezludny raj" Ana María Matute

Kiedy czyta się takie książki jak „Bezludny raj”, nie sposób nie uświadomić sobie, jak ważne w naszym dalszym życiu są wspomnienia, w jaki niezwykły sposób możemy je pielęgnować i jak silnie mogą oddziaływać na innych, jeżeli zostaną w piękny sposób zapisane. Ana María Matute, wiekowa i utytułowana pisarka hiszpańska, z niespotykanym wdziękiem i finezją potrafi napisać swą smutną, dziecięcą autobiografię. A nawet jeżeli ta książka nią nie jest, stanowi na pewno poruszający obraz dziecięcego wykluczenia, zagubienia i rozpaczliwej próby poszukiwania miłości.

Adriana urodziła się nie w porę. Jakiekolwiek uczucia między jej rodzicami dawno wygasły. Kontakty zarówno z matką, jak i z ojcem mają charakter formalny i zdaje się, że ich wzajemna oschłość rzutuje na to, jakimi są dla córki. Matka jest kostyczna, ojciec zamknięty w sobie. Adriana dorasta w świecie, który musi sama oswajać, sama go sobie tłumaczyć i samodzielnie się w nim odnaleźć. Nie jest to łatwe. Stawiana za wzór w szkole starsza siostra już od pierwszych dni dyskredytuje Adri, która nie zachowuje się tak, jak winna zachowywać się młodsza z rodu. Adriana jest zła. Jej zło to bycie kimś innym, niż chce ją widzieć otoczenie. Tak naprawdę otoczenie wcale nie chciałoby jej widzieć, ale dziewczynka nie potrafi być niewidzialna. Jedyne co może, to uciec. I ucieka. W pozornie baśniowy, słodki, dziecięcy świat wyobrażeń, ale tak naprawdę w przestrzeń równie opresyjną niż ta, którą budują jej relacje z dorosłymi.


Bohaterka powieści oswaja samotność w dwójnasób. „Zrozumiałam, że są dwa rodzaje samotności: Dobra i Zła. Zła jest brakiem ciepła, pieszczoty, lekkiego pocałunku ponad grzywką; dobra jest brakiem wtrącania się, wymagań oraz pytań, które przekraczają moją zdolność rozumienia”. Jej porą prawdziwego życia jest noc – czas, kiedy wszyscy śpią; wszyscy ci, którzy podczas dnia dają jej do zrozumienia, iż jest zbędna. Adri nawiązuje bliższy kontakt jedynie z nianią i kucharką, ale to ledwie substytut tego, o czym marzy i co chciałaby od świata otrzymać.


Ostatecznie nić porozumienia znajduje z synem rosyjskiej baletnicy, Gawryłą. Teatralizując swoje życie, doskonale czuje się wtedy, kiedy bawią się razem w teatrzyk albo opowiadają sobie historie, jakie można byłoby wystawiać na scenie. Łączą ich także wspólne lektury. Andersen jest dla Adrianny wręcz Bogiem. Bohaterowie, których wymyślił, stają się dla niej jak bliskie rodzeństwo. Bo przecież to prawdziwe, tak jak rodzice, zdaje się jej nie dostrzegać.


Gdyby Matute opisywała w swej książce jedynie losy wrażliwego i osamotnionego dziecka, nie byłoby w tej pozycji niczego szczególnego. Najważniejszym atutem „Bezludnego raju” jest bowiem mroczny klimat niedopowiedzeń. Jest to książka bardzo smutna i w swym smutku dotykająca szczególnie. Opowieść rozgrywająca się głównie w krainie fantazji, ale w krainie skażonej Złem, niepokojem, niejednoznacznością. Adriana przeżywając nieliczne miłe chwile w życiu, od razu boi się, że je straci. Żyje jakby w świecie cieni, wśród których pojawia się i znika jej wyimaginowany przyjaciel – Jednorożec.


Tymczasem ten realny, Gawryła, z czasem staje się obiektem silnego uczucia Adri. Uczucia natychmiast zdegradowanego przez jej matkę, która od początku podchodzi sceptycznie do ich znajomości. Ta dwójka to młodziutcy outsiderzy, których życie okrutnie doświadczy. Biorąc pod uwagę fakt, że z każdym kolejnym rozdziałem czuć coraz wyraźniej lodowaty oddech wojny domowej w Hiszpanii, można sobie wyobrazić, że wizyjny świat Matute kreślony jest czarną kreską.


To opowieść o ukrywaniu się – w sensie dosłownym przed dorosłymi, Olbrzymami – i poznawaniu siebie w ukryciu. Książka o wielkiej wrażliwości i równie wielkim cierpieniu. Historia poruszająca już od pierwszych stron oraz nieuchronnie zmierzająca ku katastrofie. W tym wszystkim jednak niesamowicie ciepła i zwracająca uwagę na to, jak bardzo można się krzywdzić samą niemą obecnością. Uważam, że „Bezludny raj” to nie tylko powieść o krzywdzonym dziecku, ale i o skrzywdzonym świecie, w którym to dziecko musi egzystować.


Wydawnictwo W.A.B., 2011

Brak komentarzy: